Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2012, 14:16   #401
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Może powinien, ale nie wkroczył do pokoju. W tej postaci było więcej niż pewne, że towarzysz Noltana pośle mu kulkę. Nie wiedział co ma robić, zew był coraz mocniejszy a demon wyłaniający się z cienia jankesa być może wymagał interwencji Umiłowanego którym wszakże był. Spojrzał na Sakamae bezradnie rozkładając ręce a jego myśli powędrowały wprost do niej.
- Nie obawiaj się bardziej niż to potrzebne - to właściwie mówił sam do siebie, a potem postanowił sprawdzić cy mu się uda i posłał myśl do Boonego.
- Obejrzyj się żołnierzu i walcz z tym co nadchodzi.
Czymkolwiek to było.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 11-10-2012, 17:12   #402
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Przecież wyszli spod wpływu jaszczuroludzia, dlaczego go zaatakowali? Boone spojrzał na oderwany łeb i oczy maszkary , nie było w nich rozkazu, polecenia a tylko nienawiść i wściekłość. To dlaczego rzucili się na niego oboje? Postrzelił jedno z nich, rozbił łeb kobiecie, a nie miał pojęcia nawet kim są i co się właściwie tu dzieje.

- Postman, to ty?! Skąd... – na ostrzeżenie kompana zareagował już zgodnie z wyszkoleniem. Skulił się , odskoczył na bok odciążając zranioną nogę i obrócił się wyrywając colta z kabury. Krzyknął ponownie, kiedy w jego głowie odezwał się jakiś głos. Czysty i wyraźny, zupełnie jakby wtłaczający się w jego myśli.
Wtedy zobaczył, coś pełzło w jego stronę, wystrzelił instynktownie, cofając się w kierunku znajomego marine. Dzięki ci Panie, nie zostałem sam w tym szaleństwie...
 
Harard jest offline  
Stary 11-10-2012, 18:40   #403
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Zasługuje - powiedziała sucho Sally Dean. - Kim jesteś aby nas osądzać? - mimo to Sally ideantyfikowała się z ludźmi w ogóle, nawet jeśli do zbioru wspólnego mieli trafić i ci przeklęci Japońce.

- Oskarżasz ludzi o bestialstwo, zniszczenia i śmierć. Wytykasz nam to i jednocześnie chcesz w ten sam sposób ukarać. Jeślimy postępujemy źle zabijając się nawzajem to jak to świadczy o tobie skoro chcesz za to unicestwić nasz cały gatunek? Nienawidzisz zła w nas a jednocześnie hołubisz je w sobie. To nie fair.

Przyglądała się chmurze dymu i pyłu. Spektakl był na swój sposób prerażający i jednocześnie piękny.

- Każdy powinien się między sobą sądzić. Ludzie ludzi a bogowie bogów.
 
liliel jest offline  
Stary 11-10-2012, 20:11   #404
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Sakamae weszła do pomieszczenia zaraz za żołnierzem, który stanął już o własnych siłach i nie potrzebował już jej pomocy. Całe szczęście, bo ledwie sama trzymała się na nogach. Rozejrzała się ze zgrozą. Wszystko było porozrzucane, jakieś połamane sprzęty walały się po podłodze, która była wyraźnie nadpalona. Ostatecznie przed chwilą wybuchł tu granat, czego innego mogła się spodziewać?

Nie obawiaj się bardziej niż to potrzebne...

A jednak stanęła w wejściu niezdolna do wykonania kolejnego kroku naprzód. W obliczu tego całego bałaganu nawet zew płynący od podarunków mnicha trochę przycichł. I wtedy zobaczyła Patryka i Annę. Oboje leżeli nieruchomo na podłodze, zakrwawieni. Nie zastanawiając się, podeszła do nich szybko, by przekonać się, czy żyją. Żyli, choć potrzebowali opieki medycznej, której nie była im w stanie tu zapewnić. Nie miała nawet strzępka czystego ubrania na prowizoryczny opatrunek, ani kropli wody na przemycie ran. Uświadomiła sobie, że jedynym sposobem na uratowanie ich wszystkich jest wypełnienie zadania powierzonego im przez mnicha.

Rozejrzała się uważniej wokół siebie. Zobaczyła drugiego człowieka-jaszczurkę, który usiłował zebrać swoje porozrzucane kawałki z powrotem w jedno ciało. Odwróciła wzrok od tego makabrycznego widoku i zobaczyła coś jeszcze gorszego. Cień, który żył własnym życiem. Kolejny potwór... Ale pozostali też go już zauważyli. Ron może będzie mógł go przepędzić używając swojej nowej mocy... Nie zamierzała się do tego mieszać. I tak nie mogła pomóc. Za to ci dwaj Amerykanie najwyraźniej się znali - pomogą sobie bardziej, niż ktokolwiek inny.

***

Dopiero teraz spojrzała na pulsujący i zmieniający się klejnot spoczywający na starym cokole. Jak mogła go nie zauważyć wcześniej? Czuła przecież jego moc. Bezwiednie podeszła kilka kroków, kiedy coś zaburzyło przyciąganie. Inny głos. Bardziej natarczywy, rozkazujący, przyzywający.

Dary dla władców tej wyspy zamknięte w szkatułce domagały się uwolnienia.
Kobieta rozejrzała się po raz kolejny, ale w panującym bałaganie nie potrafiła dostrzec znajomego kształtu.
Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
Wsłuchała się w nieme wezwanie, gotowa dać się prowadzić.

***

Musiała wypełnić misję i zakończyć to szaleństwo.
To była jedyna droga.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 11-10-2012, 20:19   #405
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wstrzymał się ze wstawaniem, aż nabrał pewności, że nie skończy się kolejnym upadkiem. W końcu od pewnego czasu eksploatował się dość intensywnie. Nie tylko bez przerwy na drugie śniadanie, ale choćby porządniejsze odsapnięcie. Bo to, co zafundowali mu Japończycy po akcji w jaskini, wiele wspólnego z odpoczynkiem nie miało.

Ale Luke nie był przecież byle pętakiem i nie przyleciał na tę przeklętą wyspę na gapę. Wplatając między bolesne postękiwania krzepiące przekleństwa, jakoś dźwignął się przy ścianie na nogi i popatrzył w górę.
Kontrolnie, bo powrót na mostek nie miał raczej sensu. Jeżeli nawet coś z niego zostało, to osłony przed skrzydlatymi paskudami nie dawało już pewnie żadnej. A na to, że jeden granat całkiem je zniechęcił, trudno było liczyć... Prędzej tylko jeszcze bardziej rozsierdził.
To by z kolei znaczyło, że póki co lepiej się nie wychylać. I drogi do wraku Kishlera poszukać jednak pod pokładem.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 11-10-2012 o 20:22.
Betterman jest offline  
Stary 11-10-2012, 21:34   #406
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Harikawa

Płynął nie oszczędzając sił. Młócił wodę ramionami najszybciej, jak potrafił licząc, że uda mu się pokonać dystans do wypatrzonej wyrwy w kadłubie, nim to, co płynęło w jego stronę przez morskie odmęty go dopadnie.

Przerdzewiały, pochylony kadłub był coraz bliżej! Wypatrzona przez Harikawę dziura w poszyciu również! Jeszcze tylko kilka chwil! Pokonać opór dłoni!

Trzy metry. Tyle dzieliło Harikawę od celu, kiedy nagle poczuł, że jakaś łapa zaciska się z siłą imadła na jego kostce i gwałtownym ruchem ściąga pod wodę!

Usta wypełniła mu słona, brudna woda.

Ujrzał je wokół siebie. Pokraczne, przypominające skrzyżowanie ryb i ludzi. Całe stado. Przynajmniej kilkanaście sztuk.





Summers

Summers wybrał drogę pod pokładem, która pozwoliła mu, jak sądził, uniknąć skrzydlatych bestii. Szedł ostrożnie, uważnie przyglądając się przerdzewiałemu poszyciu. Ostatnim, czego sobie życzył, było wpadnięcie przez osłabioną konstrukcję, gdzieś w dół.

Pokład pod lekkim skosem, co żołnierz dość szybko zauważył. W końcu dotarł do miejsca, gdzie zaczynała się woda. Ciemna, cuchnąca wodorostami i solą morska woda, która zapewne dostała się do wraku przez liczne dziury w przerdzewiałym kadłubie.

Mógł szukać obejścia, chociaż na pewno zajęłoby mu to sporo czasu, lub znów zaryzykować przejście pokładami.




Noltan, Boone

Strzał z rewolweru przeciął ciszę, nim przebrzmiał głos Noltana.

Boone trafił ... cień.

Doskoczył do Noltana –nadal stojącego przy wejściu. Noltana, który wyglądał naprawdę marnie – cały we krwi, w ubłoconych, poszarpanych szczątkach munduru. Pobladły, ledwie utrzymywał się na nogach.

Cień... zawirował w miejscu, zakręcił się wokół swojej osi i ... znikł. Całkiem.
Boone opuścił broń, rozdygotany, gotów jednak w każdej chwili znów jej użyć.
Cień znikł. Zupełnie. Teraz Boone nie miał już cienia. Nie rzucał go.

Za to w korytarzu ujrzał coś, co o znów zmusiło go do uniesienia broni.
Stwora ... z ludzkim korpusem i wijącą się niby – macką w miejscu, gdzie powinna być głowa.

Noltan poczuł lekki zawrót głowy, zachwiał się i oparł o Boona.




Yoshinobu

Sakamae minęła broniącego się przed demonicznym cieniem żołnierza i skierowała swoje kroki w bok, w stronę przeciwną od miejsca, w którym drugi jaszczurolud próbował poskładać się „do kupy”.

Ujrzała ją. Skrzynię podarowaną przez milczącego mnicha.
Z darami dla trójki nazwanych.

Stała na jednym z trzech sporych biurek. Pośród fiolek, retort, słojów oraz porozrzucanych kartek z notatkami. Nietknięta i – na ile mogła to ocenić Sakamae – nadal zamknięta.

Kryształ zafalował, przez chwilę zalśnił ostrym, raniącym oczy, blaskiem.




Dempsey

Dempsey ujrzał kolejnego żołnierza. Otaczała go dziwna poświata – czerwona i postrzępiona.

Widział broń w jego rękach, ale teraz nie obawiał się rewolweru. Tego typu narzędzia ludzkiego zniszczenia nie mogły zabić Wybranego. Mogły zranić – owszem. Zadać ból – również. Ale nie zgładzić. Umiłowani nie ginęli tak łatwo. Zapomniani również.

Percepcja Ronalda była .. zadziwiająca.

Widział ... chorobę trawiącą człowieka. Widział kiełkujące w jego żyłach larwy. Człowiek ten.... miał niedługo się przebudzić. A jego cień ... przebudził się wcześniej.




Dean

Tym razem stwór nic nie opowiedział. No, chyba że za odpowiedź Sally mogła uznać .. zmiażdżenie czaszki, którą trzymał w szczypcach.

Potem bestia zaklekotała. A ona ... Sally Dean .... poczuła, jak znika pod nią szara ścieżka. Jak spada w dół. W niezmierzoną pustkę wszechświata.
Wszystko wokół niej wirowało.

Światy. Gwiazdy. Gwiazdy. Komety. Światy. Gwiazdy.

Aż w końcu znów poczuła twarde podłoże pod stopami i ujrzała, że stoi przed kryształem z wyciągniętą w jego stronę ręką.

Widziała ... jak palce dotykające powierzchni ... płoną. Jak ogień obejmuje dłoń.
Nie czuła bólu, chociaż wiedziała, że płomień jest prawdziwy. Śmierdziało palonym mięsem.
 
Armiel jest offline  
Stary 13-10-2012, 14:20   #407
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Woda nie wyglądała zachęcająco. Wprawdzie po tym wszystkim solidna kąpiel niewątpliwie by się Summersowi przydała, ale na pewno nie w takim śmierdzącym żurze. Cholera wie, co tam mogło pływać prócz typowego żeglarskiego syfu. I czy zalany korytarz w ogóle dokądkolwiek prowadził.

Trzeba więc wrócić do ostatniej dziury w suficie, przez którą oszczędnie sączyło się słabe dzienne światło, wymacać bezpieczny dla paluchów chwyt albo w ostateczności ułożyć w poprzek karabin i podciągnąć się wyżej.
Z postrzałem piersi będzie to dosyć specyficzna przyjemność, ale raczej nie aż tak, jak poharatanie się o jakiś zatopiony, pordzewiały złom albo krawędź podwodnej dziury. Na górze będzie przynajmniej więcej widać...

Taa... Na przykład jego.

Tyle że poszukiwania przejścia na tym poziomie prędzej czy później pewnie i tak zakończyłby w najlepszym razie po pachy w wodzie. Nawet gdyby miał dość czasu i ochoty. Może zresztą wcale nie będzie musiał wychodzić aż na otwarty pokład... A nawet jeśli, to jakoś przemknie się między przerośniętymi nietoperzyskami. Tym razem nie planował w końcu walczyć o ich zainteresowanie.
Amunicję w karabinie uzupełnił na wszelki wypadek.
 
Betterman jest offline  
Stary 14-10-2012, 18:42   #408
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
praca wspólna

- To nasz - wyrzucił z siebie cicho Noltan, wiedząc że tak czy siak Boone zobaczy Ronalda - Ten jest dobry... - dokończył, wspierając się na koledze radiooperator.

- Co? O czym ty... - Boone nie mógł skupić na jednym punkcie wzroku, przeskakując to na kumpla to na maszkarę ze stonogą zamiast głowy, to na żółtą kobietę. Za dużo działo się na raz. Dopiero co przecież zniknęła ta maszkara która go goniła...
- A ona? To ta... Kyo czy Kyou? - Podniósł pistolet i wymierzył w jej stronę. Nienawiść do całej tej cholernej rasy odezwała się w żołnierzu nagle.

Sally Dean przyglądała jak zahipnotyzowana pełzającym po skórze płomieniu. Zwolniła uścisk zaciśniętych na krysztale palców i wciągnęła w nozdrza przejmujący zapach palonego ciała. Własnego ciała.
- Boooooone! - krzyknęła nagle nie odrywając oczu od ognia. Nie mogła się ruszyć z miejsca, sparaliżowana niczym łania uchwycona w spojrzenie reflektorów na pogrążonej w ciemnościach szosie. - Booooone!

Sally. Jej nagłe zniknięcie spowodowało że marine powoli tracił grunt pod nogami. Oparcie, jedyną osobę której mógł zaufać choć na pół palca.Teraz kiedy usłyszał jak krzyczy przeraźliwie, jak woła go, odwrócił się w jej kierunku i kulejąc na rannej nodze rzucił się na pomoc. Doskoczył i złapał mocno za jej nadgarstki. To coś co trzymała płonęło, mieniąc się różnymi barwami. Pociągnął mocno starając się oderwać jej ręce.

Boone złapał ją za nadgarstki i zmusił żeby cofnęła dłonie. Skóra nadal skwierczała i cuchnęła spalenizną.
- Nie boli - powiedziała Sally chcąc tym stwierdzeniem uspokoić siebie samą. - Ten kryształ trzeba zniszczyć. Dotknęłam go. I pokazał mi diabła. On chce zniszczyć ludzi. Za to, co zgotowali światu ci przeklęci Japońce. Trzymał w szponach czaszkę. Pokazywał mi potworności - mówiła krótkimi zdaniami bez ładu i składu podczas gdy jej oczy skakały chaotycznie po twarzach pozostałych zgromadzonych w pokoju osób. Gdy dostrzegła człowieka z plątaniną macek wyrastających z szyi z jej gardła wydobył się zduszony krzyk. Obie okaleczone i roztrzęsione dłonie, zacisnęły się na rękojeści pistoletu i wycelowały w stronę poczwary.

- Tą całą zasraną wyspę trzeba wysadzić w powietrze... - mruknął i kiedy zobaczył że wycelowała w Mackowatego podbił jej ręce do góry. - Zaczekaj! To podobno jakiś niegroźny... Może tak jak ci z baraku.
Boone łypnął okiem na Sally.
- Nie strzelaj. Zostaw ten pistolet. - wyjął broń z poparzonych dłoni. - Musimy to opatrzyć. I zabierać się stąd. Postman, mam torbę Doca. Trzeba was połatać...Nie mamy wiele czasu - spojrzał na rozwalonego granatem jaszczura.
 
Harard jest offline  
Stary 15-10-2012, 12:42   #409
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harikawa zdzielił jednego kolbą karabinu. Trafił w łeb i potwór puścił.
Pozostało więc płynąć jak najszybciej, do najbliższego "skrawka lądu".
Nieważne czy to był ląd naturalny... czy sztuczny.
Jedyną użyteczną bronią w wodzie, jaką dysponował kapral był nóż... Niewielki to był atut przeciw liczebnej przewadze.
Pozostało więc dopłynąć, albo zginąć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 15-10-2012, 18:14   #410
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post wspólny

Nie zdziwiła się zbytnio, gdy zobaczyła, że skrzynka z podarunkami nie dość że nie ucierpiała w żaden sposób, to jeszcze nadal wyglądała na zamkniętą. Po raz kolejny spojrzała w kierunku dziwnego kryształu. Czyżby był on kluczem do rozwiązania tej zagadki? Czy on otworzy szkatułę?

Kiedy tak patrzyła zamyślona na zmieniające się kolory, niespodziewanie wybuchły raniącym oczy blaskiem. Kiedy odzyskała możliwość widzenia, zobaczyła kobiecą sylwetkę stojącą przy cokole. W pomieszczeniu powoli rozszedł się smród palonego ciała. Skąd się tam wzięła? Kim była? Sakamae z przerażeniem zauważyła, że ręka kobiety obejmuje płomień. Stąd ten odór...

Nie zwróciła nawet uwagi na żołnierza, który wycelował w nią pistolet. Kiedy kobieta zaczęła krzyczeć, poznała ten głos. Wydawało się, że pogubili się we mgle całe wieki temu, w innym życiu, w innym świecie. Jednak nie miała wątpliwości. Najszybciej, jak się dało, podeszła do rannej. Ten, którego nazwała Boonem, zdążył już oderwać jej dłonie od kryształu, ale nadal wymagała pomocy. Mieli ze sobą torbę lekarską...

- Sally? Sally Dean? - delikatnie odwróciła kobietę do siebie - Tym razem musisz mi pozwolić się opatrzyć - mówiła powoli, z naciskiem - On... - skinęła głową w kierunku Rona-Umiłowanego - to Ronald Dempsey. Pamiętasz go? Zwrócił na nas uwagę kapitana Sho, na plaży... Pogubiliśmy się w lesie... Skąd się tu wzięłaś? Gdzie reszta? Zresztą teraz to nieważne, trzeba Cię opatrzyć... - mówiła coraz szybciej, żeby żadne z nich nie zdążyło zrobić nic nieprzewidzianego - Mówiłeś coś o torbie... czy są w niej lekarstwa? Opatrunki? Środki przeciwbólowe? Wystarczy dla wszystkich? - zwróciła się do Boona, wskazując na Annę, Patryka i Noltana oraz wskazując jego własną stopę. O swoich ranach już dawno zapomniała.

Znała ją, nazwała po imieniu. Co tu się działo? Kim oni byli do ciężkiej cholery? Postman razem z tym półczłowiekiem półmaszkarą.
- Kim ty jesteś? - warknął w końcu zaciskając znowu dłoń na rękojeści Colta. - Skąd ją znasz? Co wy tu robicie w ogóle?

- Sakamae Yoshinobu - słowom towarzyszyło lekkie skinienie głowy, ale w oczach dało się zauważyć irytację i rodzący się gniew - Masz te leki czy nie? Mówić mogę przy zakładaniu opatrunku, nie mamy teraz czasu na pogawędki.

Popatrzył na marine. Jemu wierzył, znali się przecież, walczyli ramię w ramię nie raz.
- Postman, co jest?

Cieszę się że żyjesz Sally - w myślach skierowanych przez Rona do Dean dało się wyczuć także fascynację, ona podobnie jak większość obecnych w laboratorium należało już do tej wyspy, było zmienionych w mniejszym lub większym stopniu - Czy tylko ty ocalałaś dla wyspy Sally?
Mimo, że zwracał się do niej już na nią nie spoglądał kierując się w stronę szkatuły dla której tu przybyli.

***

Ron, czy to jest klucz? Sally chce go zniszczyć... czy potrafisz mi powiedzieć co tu jest kluczem? Szkatułka jest cała, ale nadal zamknięta... - nie odważyła się wypowiedzieć tych słów na głos, ale wiedziała, że przecież i tak nie musi tego robić...

Ujął szkatułę w dłonie. Obejrzał raz jeszcze dokładnie, być może teraz uda mu się dostrzec wskazówki, których nie był w stanie zaobserwować wcześniej. W ostateczności użyje po prostu siły aby ją otworzyć.
Lubię słyszeć jak twój głos rozbrzmiewa w mojej głowie Sakamae. Jesteś Umiłowaną tak jak ja, czemu nadal się bronisz? Sally nie jest w stanie tego zniszczyć. Mam nadzieję, że uda nam się ją otworzyć Sakamae. Skrzynkę. Wiedziałaś, że Ci ludzie są już zmienieni. Wiedziałaś, że należą do wyspy. Cień tego żołnierza już się przebudził to tylko kwestia czasu. Czemu nadal się bronisz Sakamae.

Boję się, Ron - myśl była cicha i niepewna, Japonka spojrzała przelotnie na kogoś, kogo znała ale kto stawał się już kimś innym - Ja nie widzę tego co Ty... czy ja też się zmieniłam?
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172