Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2012, 11:15   #57
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Mogund, Edmundus, Siggi, kozaczyna.

Słysząc słowa wypowiadane przez Mogunda kislevita odsunął się od ścian wytrzeszczając oczy. Obrócił głowę i zobaczył, że na przeciwległej ścianie także znajduje się taka sama narośl.
Y... to ja pajdu paszukać na zewnątrz. – powiedział łamanym Reikspielem.
Po czym prędko skierował się w stronę wyjścia. Za nim ruszył Siggi wzruszając ramionami. Ta cholerna narośl faktycznie wyglądała niepokojąco.

Mogund nieco zniesmaczony nogą przewalał gruzy nie porośnięte mchem. Po kilku minutach zauważył, wypustki w ścianach korytarza po lewej i po prawej stronie. Jakby małe półeczki skalne, w których zmieściłaby się głowa. Obecnie oczywiście były to spore dziury, ale doświadczenie krasnoluda mówiło jasno: „tu kiedyś było coś co zrobiło bum!”. Kolejne przesunięcie kilofem po kamieniach odkryło coś co potwierdziło słowa kowala.


Była to głowa szczuroludzia, który miał na sobie charakterystyczną dla jednego ze skaveńskich klanów maskę. Mogund wiedział doskonale, że było to coś, co pozwalało na oddychanie w trujących oparach.


- Ty, Zigi, idi w prawo, ja lewo, haraszo? – zapytał kislevita i nie czekając na odpowiedź ruszył w obrany przez siebie kierunek.
Wielkolud spokojnym krokiem obserwował. Szukał jakiś wskazówek, wejść, szczelin skalnych. Nic. Znudzony powoli stwierdził, że siądzie sobie i odpocznie. Gdy oparty o skałę popatrzył w las ujrzał szkielet gdzieś między kamieniami. Zmarły tu człowiek wystawiał chyba rękę w prośbie o pomoc. W zamian został zabity. Mówiła o tym wielka dziura w jego czaszce. Po tylu latach każda kość była oczywiście osobno, ale nie trudno było się domyślić, że skoro ręka jest gdzie indziej a reszta...
Aaaahhh! Pomocy! – rozmyślania przerwał krzyk. Niósł się ze strony, w którą poszedł kozaczyna. Siggi biegiem ruszył w stronę wołania. Gdy jednak dotarł na miejsce było już za późno. Widok jaki był zmuszony oglądać był potworny. Z rozoranego przez dwa zakrzywione ostrza gardło Kislevity właśnie tryskała fontanna krwi, która ukazywała zarówno piękny jak i przerażający obraz. Setki kropel krwi opadały na kamienie i szaty zabójcy, którym był... Szczuroludź!


Widząc nadchodzącego wielkoluda stwór zasyczał. Puścił się biegiem w górę strumienia próbując obmyć się z krwi. Był bardzo szybki, za szybki jak dla zszokowanego Siggiego. Po chwili zniknął gdzieś między skałami.

Aldric i Siegfried

Pokierowani przez Vincenta ruszyliście w stronę domu cyrulika. Kamieniczka, w której mieszkał znajdowała się niedaleko wschodniej bramy. W sumie to cyrulik mieszkał niemal drzwi w drzwi z lokalnym szpitalem. Konkurencja?
Stojąc chwilę przed chatą usłyszeliście jakąś rozmowę w środku.
Tak tak, na pewno pomoże. – zapewniał jakiś skrzeczący głos.
Jak nie, to będę żądał zwrotu moich pieniędzy! – odpowiedział ktoś inny, po akcencie i tonie sądząc, pewnie krasnolud.
- Oczywiście, oczywiście. Daję gwarancję panie, żeście dobrze wydali swoje pieniądze. – nadal zapewniał ten pierwszy.
Oby, do widzenia Herr Karl.
Do miłego zobaczenia.

Drzwi do domu się otwarły. Stanął w nich siwowłosy już Khazad. Zerknął na Siegfrieda i Aldrica i powiedział:
Już można wejść.

Nathander

Po powrocie z chaty udał się prosto do świątyni. Cały czas miał przed oczyma obraz zwierzoludzia pożerającego żaby. Chciał to z siebie wyrzucić, ale nie mógł. Czy tak miałby wyglądać ten świat, gdyby zawładnął nim Chaos? Każdy żarłby to co było słabsze? Nie ma się co dziwić, że łowcy i kapłani tak okrutnie tępią każdy przejaw oddawania czci mrocznym bóstwom. Z drugiej strony, w mieście według wróżby było takich czterech. Z pozoru pewnie normalnych ludzi, w praktyce – bestii.

Nathander porozmawiał z młodym kapłanem, z którym miał już wcześniej kontakt. Ten udzielił mu porady, aby udał się do brata Otta, on tu chyba zna najwięcej języków ze wszyskich w Ohlsdorfie. Chodziły słuchy, że zna nawet te mroczne języki magiczne, ale to tylko plotki. W tym momencie zakonnik jednak udał się do Kiffendorf. Wróci dopiero jutro rano.
 
Aeshadiv jest offline