Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2012, 16:23   #14
McHeir
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
Tyria i Erland

Erland nie spodziewał się, że zły los i gniew Bogów tak szybko na nich spadną. A jednak stał przed obliczem wyraźnie poruszonej Moruad Magnar. - Tyria miała rację i sprawa musi być poważna - pomyślał, przypominając sobie co mu powiedziała na Długim Kurhanie gdy śpiewał Rorkom. Był pewien, że Alraun nie zapomnij dziewczynie tej zniewagi, tego, że kazała Szepczącemu przerwać pieśń. Teraz nie było to jednak ważne.
- Nie powinnaś jej puścić samej - pomyślał Erland, gdy Moruad opowiedziała o morderstwie swojej bratanicy. - Powinna być tam Tyria lub Hwarhen. - dodał, ale usta zdały pytanie czy magnar na pewno o niczym nie wie. A potem wysłuchał rozkazu Magnar i zrobił to z czego znani są Crowlowi. Nic, dokładnie nic nawet gdy Bez Żony wygłosił swoją mądrość.

***

Tyria swoim zwyczajem skłoniła się, cmoknęła na wilka i pewnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia z namiotu, a za nią podąrzył Erland. Nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Musiała odbyć podróż w towarzystwie ludzi, którym niezbyt ufała. Co prawda Hwarhen niejednokrotnie udowodnił, że potrafił na chwilę zapomnieć o krzywdzie rodowej, ale nadal nie miała pewności co do drugiego Crowla.

Dotknęła Serca Zimy jakby to miało dodać jej odwagi. Istotnie, poczuła się raźniej, gdy pomyślała, że dwaj towarzysze wyprawy są lojalni wobec Moruad. A teraz Tyria miała być ustami, uszami i oczami swojej przywódczyni na Czarnym Zamku.
Wychodząc z namiotu spojrzała na pochmurne niebo. Do zmroku zostało niewiele, pomyślała. Nocleg na pewno znajdą w jednej z byłych twierdz Nocnej Straży.
Tyria podeszła do swojej klaczki i skoczyła na siodło. Czekała, aż Hwarhen i Erland przygotują się do drogi.

Przygotowanie do drogi nie zajęło wiele czasu Erlandowi, bo jego dobytek był bardziej niż skromny. Gdy skończył natychmiast wrócił do gotowych już do podróży Tyrii i Hwarhena, którzy czekali na starca.

- Ruszajmy. Czarny Zamek jest daleko, a sprawa pilna - powiedział do pozostałej dwójki.

Tyria spięła konia i wyrwała do przodu. Nie miała szczególnej ochoty wdawać się w rozmowę z Hwarhenem przede wszystkim. Chwyciła za Serce Zimy, aby dodać sobie odwagi i schowała je pod białe futro. Nie chciała zgubić tego widocznego dowodu zaufania Moruad.
Jechali na zachód wzdłuż ruin dawnych warowni Nocnej Straży. Wystające kamienie w śniegu nie pozwoliły koniom na galop. Klaczka Skagijki zresztą potykała się już ze względu na ograniczoną widoczność, więc Tyria zrównała się z Erlandem i Hwarhenem.
Jakiś czas milczała, szukając wzrokiem Kła, który to pojawiał się, to ginął między drzewami. Najwyraźniej szukał zwierzyny. W końcu dziewczyna odezwała się do Szepczącego:
- Niedługo trzeba będzie zatroszczyć się o nocleg. W takich warunkach daleko nie zajedziemy. Szkoda koni na takiej drodze.
Dwaj mężczyźni z rodu Crowl i nocleg w obcym miejscu. Pięknie, pomyślała.
Na szczęście miała Kła.
- Z pewnością znacie drogę lepiej. - rzuciła niby przed siebie, ale patrząc ukradkiem na Erlanda. Wiek i doświadczenie Szepczącego musiały robić
swoje.

- Droga nie jest trudno Tyrio - odpowiedział spokojnie Erland. - Zanim zajdzie słońce powinniśmy dotrzeć do ruin starej wieżycy. Co prawda niewiele z niej zostało, ledwie parę kamieni, ale może osłonią nas przed zimnym wiatrem - dodał próbując sobie przypomnieć trasę do Czarnego Zamku, bowiem minęło wiele lat odkąd stary Skagos gościł tam ostatni raz. - Ruszajmy - rzucił w stronę Hwarhena, który udawał wyraźnie czekał na polecenie starego Crowla.

Droga nie należała do najprzyjemniejszych, nie tylko z powodu zimna, ale także z powodu zachowania Hwarhena, który traktował Tyrię jakby była powietrzem i jakby to Erland został wyznaczony by być ustami Moruad. - Jesteś ślepy przyjacielu - pomyślał kapłan przypominając swoje własne słowa sprzed lat. Nic jednak nie zrobił dopóki nie zapadł zmrok i nie rozbili obozu. Dopiero gdy niewielki ogień ogrzał zmarźnięte członki starca, ten postanowił przypomnieć młodszemu Crowlowi kogo wybrała Moruad.

- Tyrio - zwrócił się do dziewczyny - czy możesz dać mi swój kołczan z strzałami - poprosił. Zaskoczona dziewczyna wykonała prośbę, a Szepczący wyjął jedną strzałę. - Hwarhenie, Tyrio posłuchajcie tego co mam wam do powiedzenia. Co trzymam w ręku Hwarhenie? - zapytał się mężczyzny.
- To jakaś gra Szepczący? - odparł zaskaczony, nieco nieufnie.
- Nie, to nie gra Hwarhenie. Powtórzę pytanie; co trzymam w ręku?
- Strzałę, Szepczący.
- Dobrze - odpowiedział Erland. - Weź ją i złam - dodał, podając strzałę młodszemu Crowlowi. Ten wykonał polecenie i bez większego wysiłu złamał ją. - A teraz Hwarhenie weź te strzały - starzec wyjął 8 strzał z kołczanu Tyrii i podał je Bez Żony - i złam je tym samym sposobem co pierwszą. - Młodszy z Crowlów wziął strzały i spróbował je złamać, jednak nie był w stanie. - Jesteśmy jak te strzały Hwarhenie i Tyrio, pojedyńczo będzie nas łatwo złamać, ale wspólnie możemy przetrwać nawałnicę która się zbliża. Bracie mój - zwrócił się do Hwarhena - zrozum, że Wrony wykorzystają każdą słabość jaką dostrzegą, a na pewno dostrzegą jak traktujesz Tyrię i mnie. Pamiętaj też kto ma Serce Zimy i kogo Moruad wybrała na swoje usta. Tak długo jak jesteśmy sami możesz traktować Tyrię według własnego uznania, wśród obcych masz jednak traktować ją jakby stała tam sama Moruad.

- Dobrze. A teraz pozwólcie, że zaśpiewam wam o zdobyciu ognia przez Snag. Nasze serca i ciała zasługują na pieśń, która nas rozgrzeje - dodał radośnie, tak by pozostali pozwolili sobie na chwilę zapomnienia. A gdy pieśń dobiegała końca, podzielili się wartami i poszli spać.
 
__________________
Yup!

Ostatnio edytowane przez McHeir : 14-10-2012 o 21:59.
McHeir jest offline