Woda nie wyglądała zachęcająco. Wprawdzie po tym wszystkim solidna kąpiel niewątpliwie by się Summersowi przydała, ale na pewno nie w takim śmierdzącym żurze. Cholera wie, co tam mogło pływać prócz typowego żeglarskiego syfu. I czy zalany korytarz w ogóle dokądkolwiek prowadził.
Trzeba więc wrócić do ostatniej dziury w suficie, przez którą oszczędnie sączyło się słabe dzienne światło, wymacać bezpieczny dla paluchów chwyt albo w ostateczności ułożyć w poprzek karabin i podciągnąć się wyżej.
Z postrzałem piersi będzie to dosyć specyficzna przyjemność, ale raczej nie aż tak, jak poharatanie się o jakiś zatopiony, pordzewiały złom albo krawędź podwodnej dziury. Na górze będzie przynajmniej więcej widać...
Taa... Na przykład jego.
Tyle że poszukiwania przejścia na tym poziomie prędzej czy później pewnie i tak zakończyłby w najlepszym razie po pachy w wodzie. Nawet gdyby miał dość czasu i ochoty. Może zresztą wcale nie będzie musiał wychodzić aż na otwarty pokład... A nawet jeśli, to jakoś przemknie się między przerośniętymi nietoperzyskami. Tym razem nie planował w końcu walczyć o ich zainteresowanie.
Amunicję w karabinie uzupełnił na wszelki wypadek. |