Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2012, 17:49   #52
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
The Old Pirate and the Sea
plus a bunch of cards

- Taa... - murzyn zawiesił się na moment, nie mogąc odkleić wzroku od jednej z przechodzących obok kelnerek - Jadło brzmi dobrze... Wy tu sobie poradzicie, co nie?
Gort uniósł obie ręce, by w tym samym momencie klepnąć jednocześnie w plecy Fausta i Madreda, po czym, mówiąc kolokwialnie, zmył się, zostawiając formalne gadki blondynowi i technokracie. Sam zaś ruszył do lady by zamówić nieco rumu i rozsiadłszy się wygodnie z kuflem w ręku rozejrzał się po przybytku, szukając wzrokiem czegoś co mogłoby zapewnić mu nieco rozrywki. Do głowy szybko wpadło mu siłowanie się na rękę, jednakże czy w całym zajeździe znalazłby się ktoś godny by rzucić mu wyzwanie? W najgorszym razie mógł spróbować swoich sił w pokerze. Nie znał co prawda zasad gry, ale z jakiegoś nieznanego powodu zawsze miał szczęście do gier karcianych.
Do Gorta szybko przysiadło się trzech jego nowych załogantów z pełnymi kuflami jak i ociekającymi tłuszczem kawałami mięsa zatopionymi w gęstym sosie.
- Kapitanie... -zwrócił się jeden znad misy przeżuwając w prostacki sposób jadło. -... jak to jest na morzu? -dokończył przełykając potężną porcje i pomagając jej dostać się do żołądka falą złotego trunku.
- Na morzu? - zaczął Czarnoskóry z błyskiem w oku, upijając jednocześnie spory łyk z kufla. Gortowi daleko było do konesera, ale szybko zdołał stwierdzić, że trunek był dla niego zdecydowanie zbyt słodki i delikatny. W jego mniemaniu nie umywał się bynajmniej do prawdziwego rumu - gorzkiego i ostrego, palącego w gardle niczym sam piekielny ogień, a w żołądku zamieniającego się we wrzącą morską kipiel.
- Morze to cudowne miejsce - podjął w końcu. - Daje ono człowiekowi to o czym od zawsze marzył, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A tą rzeczą jest całkowita i niczym nieskrępowana w o l n o ś ć. Smaczku natomiast dodają jej niezmierzone skarby, tysiące wysp do odkrycia, zew przygody i najważniejszy fakt, że na morzu zawsze znajdzie się ktoś skory do bitki.
Kończąc wielkolud dopił ze swego kufla i postawił go z głośnym uderzeniem na ladzie.
- Zresztą, co będę wam robił smaka. Sami niedługo się o wszystkim przekonacie i możecie mi wierzyć, że jeszcze nie raz będziecie mi dziękować za wyciągnięcie was z tamtych klatek! Iwabababa! - murzyn roześmiał się, będąc w coraz to lepszym humorze. - A tera dawaj który sakiewkę, bo wasz kapitan ma ochotę nieco się rozerwać!
To powiedziawszy wskazał podbródkiem na stół przy którym usiadł ostatni z jego nowych kamratów.
- Jak tylko wygram, połowa doli jest twoja. Jak przegram... ale ze mnie głupek! Przecież Czarnoskóry nigdy nie przegrywa! Iwabababa! - zarechotał rubasznie pirat, odbierając mieszek jednemu ze swych podwładnych, po czym ruszył do stolika przy którym siedzieli Fateus wraz z szulerem i trzema innymi graczami.

* * *

Fateus skorzystał z okazji jaką była karczma i przysiadł się naprzeciw rzezimieszka z kartami.
I wyłożył na stół z sakiewki jedną złotą monetę. Dowód, że ma ich więcej.


Docisnął mocniej kapelusz na głowie, tak że górną część twarzy skrywał cień i uśmiechnął się odsłaniając śnieżnobiałe zęby i... lekko za duże kły.- Tooo... jaka stawka za partię ?
Facet z bliznami na brodzie uśmiechnął się szeroko, Fausteus znał ten uśmiech, typowy towarzysz krętacza który wyczuł kolejną osobę do obrobienia.
- Tutaj gramy na wysokie stawki, mała ciemna dwa złotniki duża cztery. Dwie karty własne reszta odkryta, czyli tak zwany holdem. -przedstawił zasady nowemu graczowi zbierając karty ze stołu i zaczynając tasować. A robił to wprawnie, czyli nie wykonywał żadnych popisowych sztuczek, które mogłyby wzbudzić podejrzenia współgraczy, ale wprawne oko kapelusznika dostrzegało płynność ruchów i zapewne kilkuletnią wprawę w grach.
-Złoto przeciw plotkom... Co ty na to? Zwyciężę to zadam pytanie. A ty odpowiadasz szczerze. Przegrywam... Zgarniasz moje złoto.-rzekł z ironicznym uśmieszkiem Fateus, bynajmniej nie przejmując się karcianą wprawą przeciwnika. Wszak tego się w sumie spodziewał.
- Ho, ho mamy tu bogacza? -zaśmiał się mężczyzna. - Ale skoro nie dbasz o złoto, to proszę bardzo, ty i ja chcesz przetasować? -zapytał z uśmiechem szuler podsuwając karty przeciwnikowi.
- Oczywiście że obaj przetasujemy. Ty pierwszy... Która tu ślicznotka jest warta wyłożonego na nią złota? Tego pewnie nie powiesz za darmo?- rzekł z uśmiechem sztukmistrz spoglądając na dłonie szulera.
- Ohoho, czy to tak ładnie zabawiać się, nie zapraszając swego kapitana? - zapytał z rozbawieniem Gort, niespodziewanie obejmując Fateusa ramieniem grubym niczym boa dusiciel (i zapewne równie silnym). Po chwili jednak wyprostował się i z szerokim uśmiechem zakrzyknął:
- No to wykładać karty, szubrawcy! - to powiedziawszy rzucił na stół sakwę pełną monet. - Kto ośmieli się rzucić wyzwanie Wielkiemu Czarnoskóremu!?
"Pssssst..." - Gort szepnął jednak po chwili dyskretnie do jednego ze swych kamratów - "A ty wyjaśnij mi na chybcika zasady, byle tak bym wszystko skumał."
- Więc kolejny gracz... zapraszam więc.- rzekł szuler i począł tasować wprawnie karty, Fateus nie widział jednak by próbował je przekładać, czy podkładać coś nowego, a to znaczyło że nie jest byle oszustem łapiącym się tak tanich sztuczek. Gdy zakończył proces tasowania przekazał je sztukmistrzowi z uśmiechem by teraz on je potasował. Gort zaś dostał na boku bardzo szybka lekcje pokera, nie zrozumiał wszystkiego ale ogólny zarys zdołał pojąć.
 
Tropby jest offline