Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2012, 13:41   #11
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Damaza nie wyglądał na zdziwionego obecnością Francescy, może dobrze to ukrywał, a może spodziewał się po dawnej znajomej takich rzeczy.
-Będę musiał złożyć zażalenie właścicielowi - stwierdził, słysząc słowa de Riue.
- Bez wątpienia, choć nie wiem czy to coś pomoże, od niektórych nie można się uchronić - uśmiechnęła się paskudnie.- Zadanie wykonane - powiedziała trochę obojętnie, przynajmniej tak się wydawało.
-Tu zadanie wykonane, tam zadanie wykonane, a denary do kiesy - powiedział głupkowato półelf, wyraźnie dzisiaj zadowolony. -Opowiadaj jak to było w burdelu. Koniecznie ze szczegółami.
- Myślę, że doskonale wiesz jak jest w burdelu - zmróżyła szyderczo oczy - co tam opowiadać, burdelmama zażyczyła sobie, że wyśledzicie jej niesfornych klientów, kiedy tego będzie chciała. Wolałabym, żeby tak się właśnie stało, nie było łatwo ją przekonać. - mówiła poważnie.
-Hmm... No nie miała stawiać swoich żądań, tylko radośnie przyjąć naszą ofertę pomocy, ale... Niech jej będzie - o tak, zdecydowanie Damaza był w dobrym humorze. Ale jednak nie byłby sobą, gdyby nie zadał jednego pytania. -To ile nam będzie płacić?
- Trzydzieści koron - wzruszyła ramionami.
Złodzieja zatkało na te słowa. Uśmiech jakoś tak zniknął z jego twarzy i zaczął otwierać i zamykać usta, jakby szukając właściwych słów. W końcu znalazł:
-Ile kurwa? - Francesca przygryzła wargę, trochę ją bawiło jego zachowanie.
- Tyle ile słyszałeś. Nie umawialiśmy się na konkretną stawkę. Lepiej żebyś na to przystał - spojrzała mu w oczy.
-A to niby czemu? - spytał hardo. -Ta dziwka poleży na plecach dwie godziny i tyle zarobi. Czy jej się wydaje, że nam datek na głodnych wręcza?- mężczyzna prawie trząsł się ze złości.
- Innej kwoty się nie wynegocjuje i lepiej będzie żebyście na to przystali - podniosła głos.
-A od kiedy to Ty decydujesz, na co ma przystać gildia? - Damaza wyraźnie nie miał zamiaru ustępować Francesce. Ta najwyraźniej nie była przyzwyczajona, aby kogos słuchać, bowiem ciągle była nieugięta.
- Czy wprowadziłam kiedyś ciebie w błąd? Lepiej przystań na te warunki, nie ma szans na lepsze negocjacje - przypatrywała mu się uważnie.
-Jak to nie mam szans na lepsze negocjacje? - słowa Liska wyraźnie nie przemawiały do Damazy. -Co ona, pierdoli się za miedziaki że jej nie stać na więcej?
- Odpuść sobie, lepiej powiedz jak poszły negocjacje z sygnetem - próbowała zmienić temat.
-Rewelacyjnie, dzięki że spieprzyłaś mi satysfakcję z tej roboty - rzucił kąśliwie. -Trzydzieści koron i jeszcze mamy biegać za klientami, którzy się jej nie spodobają? Chyba obie upadłyście na głowę, jeśli myślicie, że gildia się na to zgodzi. Nie. Nie ma mowy.
- Damaza daj temu spokój, ciesz się lepiej, że dało się coś wynegocjować - podeszła do niego i pogładziła go po ramieniu. Ten splótł ręce na piersi i patrząc Liskowi prosto w oczy zapytał:
-Zakochałaś się w tej piździe, że ci tak zależy? - półelf potrafił być strasznie nieprzyjemny, gdy był w złym nastroju. Wampirzycy jednak to nie odrzucało.
- Odpuść sobie. Posłuchaj mnie lepiej, posłuchaj kogoś z większym doświadczeniem - Francesca zatrzepotała rzęsami. Raczej nie zdarzało jej się podkreślać swojego wieku.
-No to oświeć mnie tym doświadczeniem i wytłumacz, czemu do nagłej zarazy tak mało? -trzepotanie rzęsami chyba nie pomagało.
- To nieistotne - już była pewna, że o niczym nie wiedział. Niepokoił ją tylko jego upór. Zawsze był uparty, bała się jednak, że będzie chciał sam załatwić sprawę, co mogło się co najmniej źle dla niego skończyć. Wolała go takim jakim był, a nie jako marionetkę Tyssai.
-Masz mnie za idiotę? Zawsze mówisz, że coś jest nieistotne, kiedy to jest cholernie istotne. Tylko ty nie chcesz o tym mówić - nie dawał za wygraną... szczególnie, że miał trochę racji.
- Ten burdel jest dobrze chroniony, można powiedzieć, że burdelmama skorzystała z lepszych usług - Francesca nie miała zamiaru mówić półelfowi prawdy.
-Dobrze chroniony przez dwóch najemników? Co ty ukrywasz?
-To tylko przykrywka, uwierz mi nie ma sensu nic więcej robić w tej kwestii - zarzekała się dalej.
-Tylko durnie wierzą w to, co im się mówi - stwierdził złodziej. -Nie chcesz gadać, to nie. Nie będę się z tobą użerał, tylko wyślę kogoś innego - wzruszył ramionami.
- To będzie twój błąd - powiedziała trochę pod nosem.
-Skoro na tobie się nie da polegać, to muszę polegać na innych - stwierdził wprost Damaza. -A pomyślałby kto, że z magicznymi mocami ta robota będzie prosta... - Francesca westchnęła i pokiwała głową.
-W zasadzie widzę, że nie jestem ci potrzeba. Nie chcesz słuchać kogoś, kto się lepiej zna, to radź sobie sam! - powiedziała ostrym tonem, po czym raptownie ruszuła do wyjścia. Półelf w żaden sposób jej nie przeszkadzał, wprost przeciwnie: wyciągnął się na zwolnionym łóżku.

Tego dnia Francesca de Riue była zła jak nigdy. Trzasnęła drzwiami po czym szybkim krokiem wyszła z budynku. Kto spojrzał jej w oczy był pewny, że nie wchodzi się takiej osobie w drogę, dlatego też omijali ją szerokim łukiem. Przynajmniej nie miała dodatkowych powodów do zdenerwowania. Nie ma nic gorszego niż naprzykrzający się mało atrakcyjny przechodzień.
>>>Damaza jej nie potrzebował? Jeszcze czego, na pewno przypełznie do niej na kolanach, żeby tylko zyskać jej łaskę! Przecież taka osoba, jak ona, była mu piekielnie potrzebna, na pewno już teraz kalkuluje, ile może stracić na tej błahej kłótni<<< wampirka zagryzła usta. Na tę chwilę zamierzała być nieugięta. Nawet jeśli półelf miał za nią wybiec, prosić ją o wybaczenie to tylko zamierzała spojrzeć na niego zimno i odejść. Jutro mogłaby się ponownie pojawić i lekceważąco z domieszką pogardy, zgodzić się na dalszą współpracę. Postanowiła zwolnić, wszak szła dość szybko. Zaryzykowała i spojrzała się za siebie, jedak ku swojemu zdziwieniu Damazy tam nie było. Nie zastanowił się jeszcze, nie wymyślił formułki przeprosin. Może musi poświęcić temu więcej czasu? Wzruszyła ramionami i weszła do karczmy. Bynajmniej nie zamierzała się teraz frapować błahostkami. Przed nią noc pełna przyjemności, pełna nagrody. Czas uciechy i zaspokojenia, z którego zamierzała skorzystać do dna. Oczywiście nie w sensie dosłownym, bowiem przecież nie mogła uszkodzić tak cudownego prezentu.

- Mam nadzieje, że nie znięchęciło cię czekanie - uśmiechnęła się słodko wchodząc do pokoju.
- Czy ja wyglądam na człowieka? - zażartował elf i zmierzył ją z góry na dół.
- Na szczęscie nie wyglądasz nawet na półelfa.


Upojna noc zdecydowanie poprawiła humor wampirzycy. Zlikwidowała całkowicie zgromadzone w niej napięcie spowodowane kłótnią. >>>Kłótnią?<<< Zastanowiła się chwilę. Trochę niewygodnie było się kłócić z póelfem, w końcu był teraz jej jedynym źródłem dochodu. Może trochę zbyt gwałtownie zareagowała? Dała ponieść się jakże instynktowym reakcjom. Zupełnie jak człowiek. Spojrzała na uradowanego elfa, ten posłał jej wesoły uśmiech.
-Możesz tak częściej wyświadczać przysługi Domowemu Ognisku - mrugnął do niej.
-Nie omieszkam - przeciągnęła się leniwie.


Grubo po południu Francesca pożegnała swojego gościa, co prawda stwierdził, że zasłużyła na wiele więcej, dlatego też niebawem miał zjawić się ponownie. Mimo to, trudno było im się rozstać. Wieczór to zdecydowanie dobra pora na spotkanie się z Damazą.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 22-12-2012 o 13:36.
Zapatashura jest offline