~Sprzedam miasto! Puste, prawie nieużywane.~
John nerwowo rozglądał się po wyglądającym na wymarłe mieście. W pierwszej chwili gdy zobaczył obsiadające budynku chmary kruków spodziewał się że na ulicach zastaną ślady masakry, w końcu padlinożerne ptaki nie przyleciały tu bez powodu, jednak nic podobnego się nie stało. Gdy bezpiecznie dotarli w pobliże cyrkowego namiotu John zagadnął
-
Zapewne nie będzie to dla ciebie nowością ale coś mi tu stanowczo nie gra... Zanim zajrzymy do środka proponowałbym przynajmniej sprawdzić czy w mieście jest ktokolwiek zdolny do udzielenia nam jakichkolwiek przydatnych informacji.
Brzmiało to znacznie lepiej niż stwierdzenie, że po prostu John niezbyt przepadał za cyrkiem, klaunami i wszystkim co było z nimi związane...
Hana zatrzymała konia i niemalże odruchowo skierowała dłoń w kierunku pręta. Przyzwyczajona do tłoku i zabawy czuła sie nieswojo w mieście, które wyglądało na zdecydowanie opuszczone. Tym bardziej, że nie było to typowe, opuszczone miasto! Bardziej wyglądało to, jakby ktoś pstryknął palcami i wszyscy grzecznie je opuścili. Zero śladów paniki czy krwi.
-
Nie wiem, czy kogoś tu znajdziemy, ale w jednym masz racje. Coś tu nie gra. - potwierdziła oczywistą oczywistość, zeskakując przy tym z konia. Przywiązała go do najbliższej rzeczy która się do tego nadawała i zdjęła z pleców pręt.
-
Proponuje sprawdzić karczmę. - stwierdziła, blednąc przy tym nieco. Nie czekając na potwierdzenie bądź zaprzeczenie czy jakąkolwiek inną propozycje, ruszyła w tamtym kierunku, blednąc coraz bardziej z całym krokiem. Co może być w opuszczonej karczmie? Cóż, Hana miała zamiar się przekonać, zaglądając przez okno.
Widok był zaś naprawdę intrygujący. Na stołach stały kufle, oraz talerze, niektóre już puste inne z niedojedzonymi potrawami. Dziewczyna była pewna że w kilku kuflach znajdowało się jeszcze niedopite piwo. Krzesła były odsunięte, jak gdyby wszyscy nagle wstali zostawiając posiłki, wyszli a karczmarz wraz z nimi grzecznie zamykając swój przybytek na klucz. Co ciekawe przez okno nie było widać leżących na stole sakiewek czy kapeluszy, jak gdyby wszystko zostało zabrane.
-
Wygląda, jakby wszyscy poszli na przedstawienie. - stwierdziła Hana, jakby radosnym głosem. Być może w ten sposób próbowała sobie dodać odwagi? Cóż, sama nie była pewna.
-
Możliwe, że ich ostatnie. - dodała po chwili, pokazując, że i czarnym humorem można błysnąć! Wzięła pręt w rękę i postukała w szybe. Reakcji nie było, jedynie szkło wydawało sie nieco oburzone takim traktowaniem.
-
Będę wchodzić do środka. - oznajmiła Hana i na samą tą myśl pobladła jeszcze bardziej. Jeszcze trochę i będzie wyglądać niczym trup! Cóż, przynajmniej będzie pasować do otoczenia. Wiele nie myśląc, postanowiła wybić szybę i wejść do środka. Powstrzymał ją jednak głos Johna.
- Zaczekaj chwilę! - John podniósł głos chcąc powstrzymać Hanę -
Jestem w stanie dostać się do środka bez zbijania szyb, być może od wewnątrz będę mógł otworzyć drzwi i wpuścić cię do środka
-
Możesz spróbować. Ale jak ci nie wyjdzie, wybijam szybę. - oznajmiła Hana, opuszczając nieco pręt.
Mimo nastroju niepokoju panującego w tym miejscu John miał wrażenie że w karczmie jest bezpieczniej niż na zewnątrz pod warunkiem że nikt nie naruszy spokoju i ciszy tego miejsca jak miałoby miejsce w przypadku gdyby Hana zaczęła zbijać okno chcąc wejść do środka. Teleportował się więc do wewnątrz by sprawdzić czy klucz nie znajduje się w zamku lub nie leży gdzieś za barem.
John rozejrzał się po cichej karczmie, ale nie znalazł niczego po za niedopitym piwskiem i niedokończonymi posiłkami. Nie było klucza, czy płaszczy gości, nigdzie nie walili się pijacy czy czające się pod stołem wystraszone dzieci. Pusto i niesamowicie cicho, jedynym znaleziskiem były pieniądze znajdujące się w metalowej puszcze pod ladą. Kilka srebrników, pewnie dzisiejszy utarg. Hana natomiast, zgodnie z swoją obietnicą, postanowiła dostać się do środku przez szybę, niszcząc ją wcześniej.
Szyba znalazła się na ziemi w bardzo malutkich kawałkach, a dziewczyna wskoczyła przez wybite okno. Jednak wbrew temu czego obawiał się John niczego to nie zmieniło, wciąż było tak samo spokojnie i dziwnie.
-
Mam wrażenie, że wszyscy poszli do tego namiotu. - oznajmiła Hana, depcząc przy tym jeden z kawałków szkła.
-
Trzebaby więc to sprawdzić. - dodała po chwili. Cóż, w końcu co innego pozostało? Odjechanie bez żadnych rezultatów? To oznaczałoby tylko stratę czasu.
-
Jestem pewna, że poza namiotem nikogo nie ma... więc zostań tu. - słowom Hany z pewnością daleko było do prośby. W końcu stwierdziła, że będzie go chronić. A nie ma nic bezpieczniejszego niż nieangażowanie się w niebezpieczne sytuacje.
-
W razie czego krzycz. - dodała jeszcze, uśmiechając się przy tym lekko, po czym opuściła karczmę. Wolnym krokiem i z prętem w ręce ruszyła w kierunku namiotu, blednąc z każdym metrem. Gdy była przy wyjściu, jej skóra była niemalże biała. Uśmiechnęła się minimalnie, próbując dodać sobie odwagi - i weszła do środka.