Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2012, 17:16   #3
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Jak okiem sięgnąć rozciągała się nieprzerwanie monotonna pustynia. Jedynie piach, kurz i kamienie. Pustynia. Na dodatek z każdą kolejną godziną robiło się coraz goręcej. Krwisto czerwone słońce pojawiło się niedługo potem, jak flotylla Revlika wkroczyła w obcy Cień.
Syn Gerarda kilkakrotnie sięgał po moc Wzorca, ale żaden ze sposób których próbował nie przynosił skutku.
Nie dość, że nie udało się wyjść z tego świata, to na dodatek nie powiodły się również próby odszukania jakiejkolwiek, choćby najmniejszej osady.
Orcze okręty przemierzały kolejne mile pod szmaragdowym niebem. Krwistoczerwone słońce paliło coraz mocniej i żar powoli stawał się nie do wytrzymania.
Każdy z załogantów zdawał sobie sprawę, że sytuacja jest naprawdę poważna. Całkowicie obcy świat, wyglądający na kompletnie wymarły.
Revlik analizował całą sytuację. Trójka pasażerów od których przyjął zlecenie na pewno była odpowiedzialna za to co się stało.
Admirał zdawał sobie sprawę, że tylko ktoś w kogo żyłach płynie krew Amberu mógł przenieść ich do tego Cienia. Tym kimś był zapewne barczysty mężczyzna na którego nie zwrócił specjalnej uwagi. Wyglądał na typowego ochroniarza pozostałej dwójki. W czasie kilku dni rejsu nie wyróżnił się żadnym specjalnym zachowaniem. Mało widoczny i małomówny.
Żaden z zapytanych matrosów nie zauważył też nic wyjątkowo ani w zachowaniu człowieka, ani pozostałych.

Mijały kolejne godziny. Słońce pięło się coraz wyżej. Żar lejący się z nieba coraz dotkliwiej dawał się we znaki załodze. Revlik chodził zamyślony po pokładzie, zastanawiając się co jeszcze mógłby zrobić. Nie miał wielkiego doświadczenia w posługiwaniu się mocą Wzorca, a te sposoby które znał zawiodły.
W dole nieprzerwanie dominował jeden i ten sam krajobraz. Jedyna zmiana polegała na tym, że wydmy stawały się coraz wyższe i przeważnie bardziej kamieniste. Te większe zaczynały przypominać niewielkie wzgórza.

Matrosi stawali się coraz bardziej poddenerwowani. Obezwładniająca bezsilność malowała się na orczych twarzach. Każdy z nich był wojownikiem nawykłym do walki, dynamicznych decyzji. Sytuacja, gdy nie wiedzieli co się dzieje i na domiar złego nie mogli z tym nic zrobić bardzo ich frustrowały.
Revlik stał przy kole sterowym i obserwował uważnie okolicę, starając się wypatrzeć cokolwiek, co pozwoli mu zdobyć jakieś informacje o miejscu w którym się znalazł.

W pewnym momencie syn Gerarda dostrzegł, jakiś obiekt unoszący się w chmurach. Znajdował się on zdecydowanie wyżej niż okręty orczej floty. Zakryty przez grube warstwy chmur mógłby nadal pozostać niezauważony, gdyby nie przypadkowa przerwa pomiędzy płynącymi wolno chmurami.
Obiekt był potężny i przypominał ogromny kwiat unoszący się w powietrzu. Revlik nie dostrzegł wiele, gdyż zaraz kolejna warstwa chmur przesłoniła mu widok. Nie był nawet w stanie stwierdzić, czy obiekt jest pochodzenia naturalnego, czy też jest dziełem jakiś inteligentnych istot.
- Kapitanie - odezwał się nagle sternik - Niech pan spojrzy.
Ork wskazał dłonią na dół. Na powierzchni piasku widać było wyraźne ślady, jakby pod jego powierzchnią poruszało się jakieś gigantyczne zwierzę. Sądząc po śladach jakie zostawiało, był to jakiś rodzaj węża. Poruszał się on dość szybko, a jego długość wynosiło około 300 metrów, a szerokość pozostawianych śladów mniej więcej 30.
Nim Revlik zareagował kolejni załoganci dostrzegli ogromne zwierze i wszyscy, jak jeden mąż przylegli do burt, podziwiając niecodzienny widok.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 14-10-2012 o 17:20.
Pinhead jest offline