- Gdybyśmy mieli armię to byśmy mogli wykurzyć tak tamtych wieśniaków... - Zybert cały czas przejmował się mieszkańcami wioski, którzy nie chcieli opuścić swojego dobytku. Wątpił by przetrwali najbliższe noce, lecz w żaden sposób nie udało się ich przekonać. - Gdyby chociaż tutaj się przenieśli, wtedy mogliby mieć jakieś szanse... - Uczeń czarodzieja dalej gdybał sobie na głos. - Niech będzie gospoda - rzekł, a na jego ciągle poważnej twarzy chyba pojawił się na moment uśmiech. - Chętnie prześpię się na czymś innym niż ziemia. - Jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął z jego twarzy. - Mogę się założyć, że roi się tam od pcheł. - Może jutro poszukamy tej "armii"? Razem może moglibyśmy stawić czoło nekromancie. - Nie był wielkim taktykiem, ale armia zawsze się przyda, prawda? Gdyby uderzyli pełnymi siłami w jeden punkt, w którym stał czarnoksiężnik, to może nawet zdołali by go zabić. - Chyba że nasi "przyjaciele" już go zabili. |