- Czegoś nie do końca rozumiem - Odezwał się w końcu Foraghor - Gadacie często “grupa Wulframa” i tak dalej... to my jesteśmy podzieleni? - Zdziwił się - Grupa Wulframa i...czyja to ta niby druga grupa? I czemu niby jesteśmy podzieleni? Jedziemy w tym samym kierunku, do tego samego celu, walczyliśmy ramię w ramię, co to więc za jakieś cholerne podziały?
Jasnowłosa najemniczka skwitowała to wszystko lisim uśmiechem, pozostawiając komu innemu wyjaśnienie tej kwestii. -Podział nadal jest... A o ile dobrze pamiętam, ty ruszasz za Wulframem. Obie grupy mają w końcu różne priorytety. Jedni chcą wyrzynać orków, inni wolą w pośpiechu ruszyć dalej.- stwierdził spokojnym tonem Raetar i zaczął wyliczać.-O ile się dobrze orientuję, akces do mojej zgłaszał Ilisdur i Daritos... i teraz chyba Saebrineth? Oraz Vestigia.
Łotrzyca podeszła, skinęła mu oraz położyła rękę na ramieniu, wyrażając swoją aprobatę i poparcie.
Wywołana tropicielka, patrząc spode łba na barbarzyńcę, kiwnęła w odpowiedzi głową. Przez całą naradę milczała. W kwestii trasy nie miała nic do dodania - nie były to tereny jej znane, a niepotrzebnie strzępić języka nie lubiła.
- Hola, hola - Arasaadi wypuściła kłąb dymu - Co to za dezercje? - Spojrzała niby to groźnie, niby przekornie na obie Elfki - Wszystkie się do Raetara nagle pchacie?
- Nigdy nie twierdziłam inaczej, więc nie wiem, dlaczego jesteś zdziwiona. - odparła Vestigia.
Jasnowłosa mrugnęła do niej, zaciągając się ponownie tytoniem z fifki.
- No już dobrze, dobrze. Bardziej chodziło mi o Saebrineth... - Spojrzała na wymienioną.
Ta zwróciła mętne żółtawe ślepia na jasnowłosą.
- [i]Nie twierdziłam uprzednio, że do jednej czy drugiej grupy należę. Jednakże słowa i poczynania Raetara dla mnie są wystarczająco przekonujące, że i moje zdolności lepiej wykorzystam, niż li tylko uganiać się za zielonym mięsem. Dezercją byłoby dołączyć do zielonego mięsa.[i] - rzekła chłodnym, stanowczym głosem. -To kwestia tego jaką metodę rozwiązania tej sytuacji każdy z nas preferuje. Wulfram woli siłowo... ja subtelnie.- stwierdził krótko Raetar i spojrzał na Arasaadi mówiąc z ironicznym uśmieszkiem.-A ty jak wolisz?
Kobieta pyknęła ponownie z fifki, i kilka osób wyraźnie już poczuło aromatyczny tytoń z lekką nutą...wanilii??
- Na pewno nie mam zamiaru się niepotrzebnie narażać. Góra złota, górą złota, jednak nic po niej trupowi - Odparła, równie “słodko” się uśmiechając - A jak wolę? Chyba jak wielu... raz siłowo, raz subtelnie, należy sobie po..ekhem, życie urozmaicać, czyż nie?
Słysząca mimochodem taką wypowiedź Aislin lekko poczerwieniała... -Niemniej, prędzej czy później nasze drogi się rozejdą. Wulfram i ci którzy mają na to ochotę, ruszą tropem kolejnych uciekinierów. Ja i reszta... udamy się wyznaczonym przeze mnie szlakiem.- stwierdził spokojnym tonem mag.
- Czy nie wszyscy podążamy tropem uciekających Orków? - Wtrącił się w rozmowę paladyn Yanic. -Wulfram zamierza podążać.- stwierdził krótko Raetar spoglądając na paladyna, a potem spoglądając w stronę drugiej chaty.-Chyba po to z nimi urządza pogaduszki.
Jakby na zwołanie z sąsiedniego budynku dało się usłyszeć okrzyki bólu i skamlanie. Najwyraźniej pogaduszki były z gatunku twardych negocjacji.
__________________ "Dzika, pierwotna natura niesie wezełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole." |