Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2012, 11:04   #90
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Albert, Detlef, Zybert ***

Wyczerpani, zasnęli szybko. Nie myśleli w tym momencie o wartach. Raz byli zbyt na nie zbyt zmęczeni. Dwa w opustoszałej wiosce chyba zdawało im się, że niebezpieczeństwo nie grozi, nekromanta z pewnością tu nie dojdzie… a przynajmniej nie dojdzie tego wieczora.

Przed zaśnięciem zwrócili uwagę, że również i karczma wyglądała, jakby ktoś ją w wielkim pośpiechu opuszczał. Pokoje były nieposprzątane, wiele rzeczy pozostawionych. Usnęli jednak prędko…

W środku nocy Zyberta zbudziły odgłosy dobiegające z zewnątrz. Obudził prędko pozostałych, pamiętając o tym, że już raz przerwał kompanom błogi sen, za co nieźle mu się oberwało. Tym razem od razu palcem pokazał, żeby siedzieli cicho, nie krzyknęli przypadkiem na niego. Zaczęli nasłuchiwać… Dzięki temu, że to były jedyne odgłosy przerywające nocną ciszę, rozpoznali w nich stukot butów o bruk. Detlef po cichu podszedł do okna, przez które ujrzał trzy osoby przechodzące właśnie obok karczmy. Jeden z mężczyzn trzymał zapaloną pochodnię, dwóch pozostałych trzymało w bojowej gotowości łuki. Zanim cokolwiek zdążyli uczynić, usłyszeli dobiegający z parteru hałas. Odwrócili się… jednak po chwili usłyszeli dochodzący ponownie od strony ulicy hałas… Krzyki… Krzyki przerywane świstem strzał. Chwilę po tym dostrzegli niewyraźne sylwetki rzucające się na ludzi z ulicy.

Odsunęli się od okna. Przez moment zastanowili się, czy ruszyć im na pomoc. Szybko jednak musieli zmienić plany… Stanęli jak wryci… Z sufitu zwisały trzy niewyraźne, cieniste sylwetki… takie same, które zaatakowały ludzi na zewnątrz.

Nim zdążyli cokolwiek zrobić, sylwetki rzuciły się na nich…


*** Durin, Franc, Keriann, Marko, Wędrowiec, Zebedusz ***

Gdy tylko Durin burknął komendę, ruszyli. Jeśli chcieli wykorzystać szansę jaką dała im elfka, to nie było czasu do stracenia. Ruszyli lasem, biegli czym prędzej przedzierając się przez wysokie chaszcze. Z dala dochodziły ich odgłosy, rżenie konia, złowrogie warczenie czterorękich, bojowe odgłosy elfiej wojowniczki. Gdy tylko stracili z oczu nieumarłą grupkę przed głównym wejściem, pobiegli jeszcze prędzej w stronę wschodnich drzwi. Durin sapał już mocno, coraz szybciej. Pozostali musieli czekać nieco, by mógł przebierając swymi krótkimi nóżkami, ubrany w ciężki pancerz, dotrzymywać im kroku.

Pierwszy do świątyni wpadł Cal Es Thel, zaraz po nim pozostali. Szybki rzut okiem i dostrzegł go…

Gdy Durin dobiegał też do świątyni, usłyszał bardzo głośne, rozpaczliwe rżenie konia. Chwilę po tym również przeraźliwy wrzask elfki. Khazad wiedział co się właśnie stało. Przez głowę przeszła go szybka myśl, poświęciła dla nich swe życie…

Wbiegł przez wrota, które od razu za sobą zamknął. Ujrzał to co towarzysze, którzy już działali w tym momencie… W drodze do głównego wyjścia był nekromanta. Właściwie teraz już nie w drodze, tylko odwrócony w ich kierunku. Parszywa, blada, schorowana twarz spozierała na nich złowrogo, zaczynając właśnie poruszać rękami i ustami.


Wędrowiec poczuł, jak wokół czarnoksiężnika zaczynają zbierać się wiatry plugawej magii. Na dodatek w ich kierunku biegł już kompan nekromanty. Wyglądający, jak pozostałe stwory, ale większy… dużo większy. To był ten, którego widzieli dnia poprzedniego. To był ten, który od dłuższego czasu musiał być wiernym pomocnikiem czarnoksiężnika. Jego trzymanym na magicznej smyczy obrońcą. Potężne cielsko zbliżało się w ich kierunku, każde z rąk miało zaciśnięte pięści, każdy mięsień był napięty.


Z pewnością godny przeciwnik dla Franca i jego Scyzoryka. Teraz i Durin musiał ruszyć, rozejrzał się na ruchy wykonywane przez towarzyszy, szybko je skalkulował i wybrał pan dla siebie. Nie mieli czasu by uzgodnić plan… musieli działać instynktownie. Walczyć, bądź uciekać… Czym prędzej uciekać…
 
AJT jest offline