Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2012, 18:11   #49
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 11:45, czwartek, 3 wrzesień 2048
Inner City, New York City
5 dni do wyborów, 39 godzin do wyczerpania się akumulatora



Inner City 38

- Wybudzaj ją - rzuciła Felipa do Jack słysząc podniesiony głos dobiegający z podjazdu. - Będzie jeszcze trochę skołowana po narkozie, musimy szybko się stąd wynosić.
Latynoska przemierzyła korytarz i po chwili pojawiła się w progu mierząc dość chłodnym spojrzeniem Alice Suarez.
- Dzień dobry pani. Nazywam się Ericka Sanchez. Jestem pracownikiem firmy kosmetycznej Thousand Faces, która w chwili obecnej świadczy usługi pani Suarez za obopólnym porozumieniem. Zaistniał w związku z tym jakiś problem?
- Oczywiście, że zaistniał! - Alice była wściekła, ale raczej nie na pracowników firmy, bowiem przecisnęła się obok kobiety, kierując ku Jack i “pacjentce”. - Meeg!
-Meg? - lekarka wysunęła głowę z pomieszczenia starając się wyglądać na skołowaną. Miała nadzieję, że dawka środka pobudzającego, który przed sekundą podłączyła do kroplówki zadziała szybko - Przepraszam, tu jest pani Alice Suarez i prosiłabym o zachowanie spokoju. Wszystko już jest jak najbardziej w porządku.
Użyła kojąco-medycznego głosu, tego samego, którym informuje się pacjentów, że ich ubezpieczenie nie pokryje leczenia, tudzież rodziny chorych, że ich bliski zmarł. Miała nadzieję, że to uspokoi prawdziwą Alice, chociaż z drugiej strony nazwanie Meg jej imieniem mogło podziałać odwrotnie. Niestety należało utrzymać się w roli pracownika oszukanej firmy kosmetycznej.
Prawdziwa Alice warknęła w furii, z trudem kontrolując swoje emocje.
- Alice?! Ja jestem Alice! Jak ją dorwę w swoje łapy, gdzie ona jest?!
Wszystko to jeszcze w korytarzu, przez który przeszła w ten sposób, że można było ją zatrzymać tylko przy sporym użyciu siły. Meg dostrzegła chwilę później.
- Co jej zrobiliście?
- Pani jest Alice? - w głosie Jack brzmiało autentyczne zdumienie - No to już wiemy skąd ta reakcja alergiczna! Proszę się jednak nie obawiać, już wszystko w porządku. Sytuacja została opanowana i nikomu nic nie jest. Proszę mi zaufać, jestem lekarzem.

- Oczywiście, że jestem Alice! - szybko zbliżyła się do Meg, nachylając się nad nią i sprawdzając puls. Środek pobudzający działał, ale wolno, młodsza z kobiet jęknęła, cicho i słabo. - Jak to nic nie jest, przecież widzę!
Jednym ruchem uruchomiła holofon.
- Wybierz: przychodnia Inner City.
- Szanowna pani, z całym szacunkiem - wtrąciła się Felipa - ale pani Alice Suarez nic nie jest. Już wybudza się po narkozie, o którą zresztą sama prosiła aby oszczędzić sobie dyskomfortu podczas zabiegów plastyki. Nie ma potrzeby wzywać lekarza skoro mamy wykwalifikowanego na miejscu. Poza tym pani Suarez podpisała wszelkie zgody, proszę zerknąć - Felipa wyjęła z wewnętrznej kieszeni umowę na której widniał złożony przez Meg podpis “Alice Suarez”. - Wszystko zgodnie z literą prawa.
Alice odwróciła się nagle, wstrzymując wybieranie numeru. Raz jeszcze spojrzała na budzącą się Meg, a potem na umowę, szybko studiując ją wzrokiem. Przeskakiwała nim całe akapity, wyraźnie znając się na tego typu sprawach i nie dając zwieść słowom Felipy.
- Umowa umową, ale jak mogliście nie mieć zwykłego sprawdzania podpisów?! Przecież wyraźnie widać, że to nie mój podpis, a to ja jestem Alice Suarez. I nie ma tu nigdzie wzmianki o narkozie, to powinno być podpisywane osobno. Zwłaszcza, że znajdujemy się na terenie mojej posesji, nie wierzę, że moja... współmałżonka posunęła się tak daleko!
Cholera wiedziała, na kogo Alice była najbardziej wściekła.

- O mój boże, wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Szykowałam umowy w pośpiechu bo wczoraj do późna obsługiwaliśmy inną klientkę... - Felipa odgarnęła włosy trzęsącymi się rękami po czym zaczerpnęła kilka głębszych oddechów jak przy napadzie paniki. - To ja odpowiadam za umowy i ich sprawdzanie a to mój pierwszy tydzień w pracy... Jest mi tak bardzo bardzo przykro ale na szkoleniach wpajali nam, że klient ma zawsze rację, skąd miałam podejrzewać, że pani Alice Suarez podszywa się pod panią? - Latynoska wydawała się bliska załamania a może nawet wybuchu płaczu. - Błagam... Jeśli pani zgłosi na mnie zażalenie na pewno z miejsca dostanę wypowiedzenie. Mam małe dziecko na utrzymaniu...
Alice westchnęła, oddając umowę i kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Zwyczajnie nie wierzę, że do czegoś takiego mogło dojść. Rozmawialiśmy z mężem, że ona ma pozostać bez modyfikacji, bo uwielbiamy jej naturalizm, a tu takie numery. Czy będzie się z nią dało teraz normalnie porozmawiać? I czy mogłabym zobaczyć jakieś potwierdzenie, że jesteście z... - zerknęła na furgonetkę - ...Thousand Faces? A pani jest doktorem?
Tu spojrzała bezpośrednio na Jack. Była ostrożna, ale nie przesadnie. Meg natomiast obudziła się już, otwierając oczy i zdezorientowanym wzrokiem patrząc w sufit. Evans wiedziała, że jeszcze przez chwilę po takim “znieczuleniu” dziewczyna będzie podatna na manipulacje, ale potrwa to może z pół minuty, zanim wróci do sprawnego myślenia.
- Co... co się stało?
Jak przystało na porządnego lekarza Jack ruszyła w kierunku Meg dając sobie kilka sekund na odpowiedź dla Alice. I próbę zrozumienia jak kurde Felipa to zrobiła. Małe dziecko, naprawdę?!
- Już wszystko dobrze - chwyciła uspokajająco dziewczynę za rękę przy okazji mierząc puls- Jesteśmy z Thousand Faces, pamięta pani? Mieliśmy podać narkozę by wykonać zabieg. Dostała pani małej zapaść, ale na szczęście już wszystko w porządku. Tak, ja jestem lekarzem.
Ostatnie zdanie skierowane zostało do Alice.

- Narkozy... nie pamiętam żadnej narkozy... tylko plecy...
Mówiła nieprzytomnym, powolnym głosem, nie dostrzegła jeszcze nawet kto dokładnie znajduje się w tym samym pomieszczeniu co ona, ale Alice była w pełni sprawna umysłowo. Jej oczy zwęziły się.
- Lekarzem... a mogę zobaczyć tego potwierdzenie?
- Proszę - Jack pokazała swoją legitymację. Prawdziwą. W gruncie rzeczy i tak kamery ją złapały, a wątpiła czy peruka i okulary by w tej sytuacji pomogły. Po wyświetleniu hologramu dokumentu wróciła do Meg.
- Oczywiście, że pani nie pamięta. To normalne. Proszę mi powiedzieć ile widzi pani palców?
Evans wyciągnęła przed siebie rękę pokazując trzy palce.
Meg zamrugała oczami, wpatrując się w palce.
- Wszystko... mi się rozmywa...
Ostatnie słowa już jednak wypowiedziała trochę przytomniejszym głosem. Alice obejrzała legitymację, wyglądając tak, jakby chciała zapamiętać najważniejsze z informacji na niej zawartych.
- Meg? To ja. Możesz mi do cholery powiedzieć, o co tu chodzi?!
- Alice...?
Coraz więcej przytomności, ale i strachu w wypowiadanych słowach.
- Tak, ta prawdziwa. Wytłumaczysz mi się?
- Ja... ja chciałam tylko drobne rzeczy... nie miałam mieć narkozy ani poważniejszych zabiegów, tylko wstrzyknięcie czegoś...
Starsza z kobiet znów spojrzała podejrzliwie na dwie panie z “Thousand Faces”.
Jack znając swoje umiejętności socjalne przezornie milczała, zwalając ciężar odpowiedzi na Felipę. Postanowiła jednak zapamiętać, żeby poprosić Remo by wpisał ją do systemu pracowniczego tej firmy.
- Owszem, miała pani dostać zastrzyk powodujący zmianę pigmentacji skóry oraz być poddana plastyce twarzy przy pełnej narkozie. Cytuję: “Szersze usta i wizualnie większe oczy z możliwością zmiany koloru”. Dokładnie pani słowa. Jeśli ma pani chwilowy mętlik w głowie to jest to efektem pełnego znieczulenia, zaraz minie - Felipa dyskretnie otarła rękawem zawilgotniałe oczy. - Drogie panie, myślę, że nasza obecność jest już zbędna. Owszem, można mi zarzucić niekompetencję ale przede wszystkim to chyba panie muszą między sobą wyjaśnić sprawę. My nie powinniśmy wtrącać się w rodzinne konflikty.

Alice splotła ręce na piersi, patrząc na młodszą z kobiet ze złością, ale jednocześnie i czym więcej. Znów pokręciła głową, gdy Meg zaczęła mówić.
- Ale...
- Porozmawiamy na osobności Meg. Czy ostatecznie zostało jej coś wszczepione? Chciałabym też otrzymać jakiś państwa numer, zapewne będziemy chciały wyjaśnić potem dokładniej to całe nieporozumienie.
- Nic nie zostało wszczepione - Jack tym razem nawet mówiła prawdę - Na podanie narkozy pani współmałżonka zareagowała alergicznie i musiałam ją ustabilizować i przywrócić przytomność, co jak widać się udało. Żadne zabiegi nie zostały przeprowadzone.
Starsza z kobiet odetchnęła.
- Dobrze. Chociaż tyle. Czy mam się kontaktować bezpośrednio z firmą, czy z paniami, aby ustalić sprawę tej umowy? Podpis jej mój, czy ten rabat ciągle będzie obowiązywał? Bo zastanawiają mnie teraz prawne aspekty... młodej fantazji... Meg.
- Jestem przekonana, że rabat będzie obowiązywał. Wolałabym sama przedstawić sprawę moim przełożonym a następnie skontaktuję się z panią. Proszę dać mi dwa dni na wyprostowanie sprawy, ja naprawdę nie mogę sobie pozwolić na utratę tej posady - Felipa wydawała się w tej chwili najbardziej pokrzywdzonym stworzeniem na tej części globu. - Bez stałych środków mój były mąż odbierze mi córkę... - przez moment szperała w swoim komie aby wyświetlić holo uśmiechniętej szczerbatej sześciolatki. - Ma pani dzieci? Dwa dni. Por favor.
- No dobrze, dobrze. Dwa dni, a potem sama zadzwonię wyjaśnić to wszystko. - Meg już siedziała, wyglądając jak nastolatka czekająca na ostrą burę. - Tylko proszę pozabierać swoje rzeczy. Muszę zaraz wracać do pracy...
Przestała na nie zwracać większą uwagę, tylko wyszła przed budynek, aby skinąć strażnikom, że wszystko w porządku i tamci wracali już do swojego wozu.
 
Sekal jest offline