Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2012, 22:18   #185
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Młoda zaklinaczka, widząc iż Tarin zaczyna coś “pichcić”, przysunęła się nieco bliżej niego, spoglądając z zaciekawieniem.
- Umiesz gotować? - Zagadnęła.
- Wolę korzystać z cudzej kuchni - odparł Tarin - ale mając parę produktów coś tam upichcę. Prawdę mówiąc, zawsze najlepiej wychodził mi pieczony królik. Z tego, co mam w zapasach to niestety... Nic specjalnego nie da się zrobić.
- No...ale coś ciepłego robisz? - Spytała z wyraźnie wyczuwalną nadzieją w głosie.
Tarin pokręcił głową.
- W tych warunkach najwyżej grzanki - powiedział. - Chyba że znajdziesz jakiś kociołek.
- Nie mam kociołka - Odpowiedziała, zerkając w stronę Daritosa - Ale zjadłabym coś ciepłego...
- Pieczone kiełbaski? - spytał Tarin, unosząc lekko brwi. - Do tego przypieczony na wolnym ogniu kawałek chleba. To jedyne, czym dysponuje kuchnia. Na szaszłyk z tygrysa bym nie namawiał - dodał.
- O to! Tak! - Młoda Zaklinaczka aż przyklasnęła w dłonie - Kiełbaski będą w sam raz!
Tarin uśmiechnął się.
- Załatw kilka dłuższych gałęzi - powiedział - a ja przygotuję te kiełbaski. Ognisko już mamy.
- Pójdzie ktoś ze mną? - “Meggy” odezwała się głośniej.
Daritos, który w tamtym momencie wybierał miejsce na przywołanie swojej ukrytej chatki - albo i dwóch, biorąc pod uwagę liczebność grupy - odwrócił się nagle.
- Ja pójdę. - powiedział, podchodząc.
Na buźce Zaklinaczki wyrósł duży uśmiech, po czym ruszyli na poszukiwanie patyków w najbliższej okolicy...
- Trochę się bałam tej bandy Orków, a ty? - “Meggy” spytała Daritosa, gdy byli już z dala od pozostałych.
- Na pewno nie bardziej, niż olbrzyma którego zabiłem w czasie oblężenia. Zostawiłem sobie po nim pamiątkę. - zaklinacz “zmaterializował” ze swojej rękawiczki ogromny łeb smoka. - Używał tego jako tarczy, wyobrażasz to sobie?
Maglyyn wybałuszyła na chwilkę oczęta, widząc smoczą głowę przerobioną na tarczę. Zamrugała nawet kilkukrotnie, chcąc się chyba upewnić, czy dobrze widzi.
- Jej, naprawdę?? - Powiedziała.
- Taak... - zaklinacz sam zapatrzył się na chwilę na smoczy łeb, po czym znów spojrzał na Meggy. - Cholerstwo wessało kilka z moich zaklęć, ale nie wiem dokładnie jak działa.
- Wiesz... jakbym miała w nocy czas, to może bym nieco mogła to przebadać... - “Meggy” spojrzała na Daritosa mrużąc oczka, a na jej ustach pojawił się figlarny uśmieszek.
- Tuż po bitwie miałem chwilę czasu, żeby się temu przyjrzeć. Moglibyśmy to razem przebadać, podzielić się spostrzeżeniami... - powiedział.
- Bardzo chętnie - Powiedziała z lekkim rumieńcem, uśmiechając się słodko do niego.

Wypadało więc poszukać owych cholernych patyków, by upiec na nich kiełbaski...

Rozmowy wewnątrz porzuconego onegdaj budynku przerwało nagłe pojawienie się Wulframa, miejscami poplamionego krwią - najwyraźniej nie należącą do niego. Pewnymi ruchami zbliżył się do grupy awanturników połączonych wolą możnych tego świata. Po czym usiadł i intensywnie myślał. Mechanicznie kąsał jabłko które wydawało apetyczny odgłos. Gdy zakończył przekąskę znieruchomiał niczym wyjątkowo nieudany posąg dawnego pana wojny.
W końcu go olśniło, już wiedział co zrobić a co ważniejsze jak. Czekał jednak aż wszyscy zbiorą się razem, by nie powtarzać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline