| - Hmm, tak, wydaje mi się, że nieco dalej znajdziemy trochę suchych gałęzi. - powiedział Daritos chrząkając i udając, że się rozgląda dookoła.
- Tak? - “Meggy” również zaczęła się rozglądać po okolicy, po chwili dopiero nieco bliżej, wypatrując na ziemi... w końcu się pochyliła w przód, jakby to miało większy wpływ na owe poszukiwania...
Widząc to, zaklinacz patrzył się przez krótką chwilę, po czym podszedł do niej i zajrzał jej przez ramię.
- Znalazłaś coś? - spytał.
- A nie... tak mi się zdawało... - Szepnęła, będąc blisko niego, po raz kolejny racząc go słodkim uśmieszkiem. Zaklinaczka zerkała prosto w jego oczy z dosyć bliskiej odległości...
Zaklinacz również patrzył jej prosto w oczy, czując na sobie jej oddech. Dawno nie czuł takiego napięcia i zdołał jedynie powiedzieć:
- Szkoda. - I pocałował ją w nagłym przypływie emocji, pomagając sobie przy tym ręką, która delikatnie, acz zdecydowanie chwyciła zaklinaczkę za tył głowy. Ta z kolei, po pierwszym, trwającym ledwie chwileczkę zaskoczeniu, zarzuciła jemu ręce na kark, odwzajemniając pocałunek. A gdy w końcu oboje musieli już wreszcie zaczerpnąć powietrza, spojrzała na niego z dużym rumieńcem, przygryzając wargę.
- No dobrze, znalazłam... - Szepnęła.
Jemu rzadko się do zdarzało - niezwykle rzadko - ale też się nieco zarumienił.
- Tak? To dobrze. - powiedział, choć był w tamtym momencie kompletnie niezainteresowany szukaniem chrustu. Bo o tym mówiła Meggy, prawda?
Kiedy tylko złapał oddech, zaklinacz znowu rzucił się na nią, tym razem bardziej drapieżnie, niemalże rzucając ją w drzewo które było za nią.
“Meggy” aż zachłysnęła się powietrzem, zaskoczona już kompletnie zachowaniem Daritosa, jednak nie odrzuciła go... wręcz przeciwnie... zarzuciła jedną z nóg na jego biodro, przyparta do drzewa, kontynuując językowe figle.
Po kilku chwilach Daritos oderwał się od ust ognistej zaklinaczki i pocałował ją namiętnie w szyję, przechodząc pocałunkiem powoli do ucha. Jednocześnie wolną rękę wsunął pod bluzkę Meggy dotykając jej jędrnego brzucha, a następnie schodząc coraz niżej...
- Kochany... - Mruknęła, powstrzymując jednak jego dłoń przed dalszym badaniem zakątków jej ciała - Nie tutaj... i nie tak... - Uśmiechnęła się do niego przepraszająco - Będzie miejsce i czas na takie figle, ale to później... i nie bądź czasem zły, proszę... - Pocałowała go.
- Nie... masz rację. - odwzajemnił pocałunek. - To fatalne miejsce na nasze figle.
Stał jeszcze przez chwilę z twarzą przy jej twarzy, po czym cofnął się o pół kroku.
- Poszukajmy tego chrustu, bo zjedzą wszystkie kiełbaski na zimno. I bez nas. - wyciągnął do niej rękę.
- Hej gołąbki, jak z tymi badylami? - Usłyszeli nagle z boku, spoglądając na Arasaadi.
Zaklinacz odwrócił nagle głowę, cofnął rękę.
- Ciężko. - wymamrotał, chrząkając. - Znaleźliśmy dotąd same mokre badyle, żadnego chrustu... chyba, że nasza droga towarzyszka zechce je rozpalić do czerwoności swoją magią? - spojrzał znów na Meggy uśmiechając się zawadiacko.
- Coś słabo się staracie... no chyba że zajęci czym innym? - Jasnowłosa uśmiechnęła się bezczelnie, a “Meggy” znów poczerwieniała, zupełnie jakby ogień który tak lubiła, rozpalał jej ciało. A może i tak było?
- No nic, to nie przeszkadzam - Powiedziała Arasaaadi - Najwyżej upiecze się kiełbasy na mieczyku czy coś... a bo to pierwszy raz... - Machnęła ręką.
- Taa, na mieczyku... - zaklinacz mruknął pod nosem przeklinając w myślach bezczelność Arasaadi, po czym popatrzył na Meggy.
- Wszystko w porządku? Chodź, musimy znaleźć to drewno. - powiedział.
- Ehem - Mruknęła Zaklinaczka, po czym pochwyciła Daritosa mocno za dłoń, i udali się na poszukiwania... Arasaadi zaś wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę. |