Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2012, 14:14   #59
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Aldric i Siegfried
Sigmarita zlustrował uważnym wzrokiem cyrulika i wszedł, przepuszczając pierw Aldrica przodem. Nie to żeby bał się zasadzki, jednakże widok Siegfrieda nie sprawia że ludzie otwierają z radością przed nim swoje serca. Gdy wszedł do środka rozejrzał się uważnie po wnętrzu mieszkania, czekając aż Aldric zacznie rozmowę.
Cyrulik przyglądnął się wchodzącym potencjalnym klientom. Popatrył to na jednego, to na drugiego a następnie z uśmiechem zapytał jąkając się niemiłosiernie:
- W-w-w czym mogę s-s-służyć?
- Dzień dobry - przywitał go Aldric. - Pan Karl Brudder, prawda?
- Tak, tak! We własnej osobie. - powiedział kiwając głową jakby była na sprężynie.
- Cieszę się, ze mogłem pana zobaczyć. - Aldric uśmiechnął się szeroko. - Aldric Weber - przedstawił się. - Wiele o panu słyszałem - oznajmił.
- O! B-bardzo miło to słyszeć. A cóż, t-to panie słysze-e-eliście? - zapytał zacierając ręce i uśmiechając się w dziwny sposób. Jakby widział w Aldricu potencjalnego klienta, który wyda u niego pięć tysięcy koron.
- Ano, że zamówił pan jakieś papiery z chaty wiedźmy - odparł Aldric. - I że zapłacił pan za nie brzęczącą monetą.
Cyrulika przez moment zamurowało. Popatrzył to na Aldica, to na Siegfrieda i odezwał się po kilku sekundach:
- A... tak tak, ale to się nic takiego nie okazało. Parę przepisów na jakieś zioła. Tyle.
Sigmarita przysłuchiwał się tej rozmowie wpatrując się w Cyrulika, na razie milcząc, gdyż chciał by Aldric grzecznie pierw spróbował dowiedzieć się. Czuł już od początku że cyrulik kłamie.
- Zioła..od czarownicy..śmierdzi herezją - mruknął to bardziej do siebie niż do zebranych i wzruszył tylko ramionami.
Siegfried zaczął przechadzać się po chacie przyglądając się szafkom, książkom i wszystkiemu co tu się znajdowało.
- Od razu herezją... - Aldric pokręcił głową. - Tak źle chyba nie jest. Ale mamy łowcę czarownic pod ręką. On się w tym wszystkim rozezna. Z pewnością się rozezna. Wystarczy zapewne drobne badanie i tyle.
- Jak to herezją? Ale... przecież to zioła są. Takie jak to wiejskie baby czasem dają na ból głowy czy coś. Tylko lecznicze. Na maści, ja przecie ludziom chce pomagać! - cyrulik widocznie się przestraszył słysząc o łowcy i ewentualnym śledztwie.
- Jedna taka, co to ludziom niby pomagała, spłonęła niedawno na stosie, panie Karl - niezbyt wesołym tonem powiedział Aldric.
- Ale ona to jakie czarcie uroki rzucała! A ja tu tylko prawdziwe naukowe metody stosuje! Żadnych czarów ani niczego takiego nie robię! - zapierał się.
- Spokojnie, spokojnie. - Głos Aldrica był, na pozór przynajmniej, uspokajający. - Wszak to się raz dwa sprawdzi, co stoi w tych papierach. A łowca z pewnością nie będzie zbyt surowy.
- No mówiłem przecie, zioła i rysunki wszystkie co i jak no. Panie, ja żadnych czarów tu nie uprawiam i nie chcę!
Siegfried ni stąd ni z owąd ryknął:
- Żadnych czarów!!?? A skupowanie tajnych receptur należacych do kobiety, którą spalono za czary i herezje to...Rysunki, jakie rysunki?? Mów co wiesz bo inaczej... Herr Łowca zaprosi Cię na prywatną audiencję w piwnicach z oprawcą.. - nie ma to jak zastraszanie. Siegfried jednak nie uśmiechnął się jakby chciał, lecz oczy zdawały się płonąć szaleństwem.
- No rysunki r-r-roślin oczywiście! L-liści, łodyg i-i-i płatków. Gdzie je szukać, jakie mają korzenie! To tylko o leczniczych ziołach! To nawet w żadnym t-tajemnym języku nie jest napisane!
- Ooo i tajemne języki znamy ? Aldricu to przecież podchodzi jak nic pod herezję.. No pokaż co Ci dostarczono. Wszystko!!!..Już bo inaczej.. Chrust na stos zaczniemy znosić - ryknął wkurwiony Siegfried
- No n-nie tajemne, bo przecie przeczytać potrafiłem. T-trudno się nie domyślić, że to żaden elfi czy krasnoludzki, b-bo oni chyba i-inne pismo mają niż my! Czemu jak ktoś może poszerzyć wiedzę, p-pomóc ludziom to mu z-zabrania?! - pytał poirytowany.
- Jeśli to wbrew nauce Sigmara - powiedział Aldric - to się i zabrania. Co jednym pomaga, to innym szkodzić może. Nie słyszałeś oan o tym, panie Karl?
- A czy kilka kartek o roślinach jest czymś przeciw nauce Sigmara?! Ludzie, przecież jakbyśmy zakładali, że w-wszystko co zapisane j-jest od jakiś mrocznych, t-to byście z biblioteki nie wyszli!
- Co?? chcesz powiedzieć że nauki Sigmara są błędne..że można robić wyjątki od reguły..że są tacy których te zasady nie tyczą się.. - fanatyk podszedł do cyrulika i poprzez zastraszanie chciał wydobyć prawdę. Położył na jego barku rękę - Mów. Ostatnia szansa, co tak naprawdę dostałeś od swojego przyjaciela Vincenta.. On już jest z naszym przyjacielem na przyjacielskiej pogawędce..Myślisz że nie zajrzał co przyniósł, że nie sprawdził wartości “towaru”. Pokaż co dostałeś od niego - ręka zacisnęła się mocniej na barku.
Cyrulik nie złamał się. Podniósł tylko jedną brew i westchnał.
- Proszę wyjść. Nie mam zamiaru tutaj dyskutować z kimś, k-kto chce mi wmówić, że r-robię coś przeciw k-kościołowi Sigmara! - powiedział twardo.
Sigmarita puścił cyrulika zostawiając go w rękach Aldrica. Teatralnie wyszedł przez drzwi rzucając do towarzysza:
- Spróbuj ty mu przemówić do rozumu
Wkurwiony fanatyk poszedł po łowcę. W kilku krótkich słowach streścił przebieg rozmowy, a potem poprosił go by udał się z nim do cyrulika. Być może jego obecność i powaga sprawi że otworzy swe serce na prawdę. Tym bardziej że cyrulik przyznał się do pozyskania “rzeczy”, które należały do heretyczki.

- Sprowadź łowcę czarownic - zawołał za nim Aldric. - Panie Karl. Może pan opowiadać co chce, i mówić nam o jakichś roślinach, obrazkach i tak dalej. Nie jest rzeczą ważną, w tej chwili przynajmniej, co tam jest, tylko skąd pan to wziął. A nie kupił to pan w bibliotece świątynnej, a ukradł pan z chaty wiedźmy. Na dodatek wiedźmy spalonej na stosie, i to nie za niewinność.
- Nic nie ukradłem! Przecie ten cały Wiktor z ratusza sam mówił, że może warto tam zobaczyć. No to … posłałem tego Vincenta całego żeby zobaczył co tam jest. Nie chciałem żeby mnie kojarzył z tą całą sprawą.
- No to on ukradł - zgodził się Aldric. - Ale w takim razie kupił pan rzecz kradzioną, i to z pełną tego świadomością. Za to grozi ładnych kilka latek. Radziłbym spokojnie porozmawiać z łowcą.
Na moment zamilkł.
- Komu jeszcze mówił pan o tym planie? - spytał. - I czy przejrzał pan wszystkie te pisma?
- Nikomu. J-jak była szansa na nauczenie się czegoś i-i-i zyskanie klientów to ją wykorzystałem. Ale... - cyrulik podszedł do szuflady, pogrzebał tam chwilę i wyjął kilka kartek pergaminu.
- Widzicie przecie! Rośliny! Rysunki i s-schematy! - powiedział rzucając praktycznie tym na stól.
Faktycznie, było tam parę szkiców z podpisami i jakimiś opisami. Aldric kojarzył część z tych roślin. Miały właśności łagodzace ból. W Kislevie podawało się je czasem z paszą dla wycieńczonych koni.
W tym momencie do chaty wszedł Eryk przyprowadzony przez Siegfrieda. Przed wejściem stało dwóch pikinierów w czarnych zbrojach, jako straż inkwizytora. Cyrulik zatrząsł się ze strachu. Cofnął się w kąt jak przestraszone zwierzę. Łowca zerknął na Aldrica, na cyrulika i powiedział spokojnie:
- Chciałbym z nim porozmawiać sam na sam. Cieszy mnie to, że znaleźliście już pierwszego podejrzanego o oddawanice czci Chaosowi.
Sigmarita uśmiechnął się tylko, a jego mina mówiła “mogłeś po dobroci a teraz przyszła kryska na matyska”. Spojrzał na Aldrica jednak czekając co jego towarzysz chce zrobić. Dziwne tylko było to iż Eryk chciał porozmawiać sam na sam, to mogło być niebezpieczne.
- Oczywiście. - Aldric natychmiast niemal wyraził zgodę i ruszył w stronę wyjścia. Spieranie się nie miało sensu. Natomiast sens był w znalezieniu miejsca, z którego można by usłyszeć co nieco z rozmowy między tymi, co pozostali w chacie.
Siegfried w milczeniu podążył za Aldriciem.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline