Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2012, 14:16   #60
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Zdziwiony tym, że w świątyni niewiele zrobili sobie z jego relacji, Nathander postanowił chce udać się do karczmy. Zjeść coś, wypić, a najważniejsze posłuchać o czym się tam gada. Nie było tam ciężko dowiedzieć się kilku rzeczy. Podobno lokalny cyrulik chodzi nadufany w sobie. Gada jakieś rzeczy, że ma cudowny lek na wszystko i w końcu role się obrócą. To on będzie miał klientów, a nie szpital. Zawsze było odwrotnie. Do Karla przychodzili biedni, bez pieniędzy, ci, którzy woleli zabiegi bez znieczulenia w zamian za niższą cene. Podobno z niego kawał skurwiela był. Nieraz przywiązywał ludzi do stołu operacyjnego i w momencie gdy już ich kroił negocjował cenę. Na prawdę, zdesperowany musiał być co by się do takich świństw posuwać.
Następnie udał się w tym samym celu na targ. Tam od jakiegoś kupca Nathander dowiedział się, że jego syn obecnie bardzo zrozpaczony jest. Zakochany był w córce kapitana straży, a ona obecnie w ogrodach Morra spoczywa. Podobno samobójstwo popełnila. Co jednak ją do tego podkusiło to nie wiadomo. Wiedźma pewno! Informację uznał za mało znaczącą. Co go obchodzi jakiś zakochany nieszczęśliwie młokos. Ważniejsze rzeczy na głowie ma,
Kolejnym etapem miała być wizyta w dzielnicy biedy. Tam miał nadzieję, że więcej się dowie. Liczył się z tym, że stan jego sakwy może się uszczuplić. Tak też było. Po wydaniu 23 szylingów Nathander dowiedział się, niewiele, a dokładniej, że podobno ostatnio zwłoki z cmentarza zaczęły znikać. Jednak był to tylko dwukrotny incydent. Później znajdowano ciała gdzieś w lesie z porozpruwanymi wnętrznościami. Gdzieś w dzielnicy biedy podobno znaleziono jakieś ludzkie narządy leżące w jakimś rynsztoku. Możliwe, że ten porywacz zwłok mieszka gdzieś tutaj!
Skoro już tu był, to udał do karczmy. Słyszał o narkotykach, które ponoć można tu dostać. Podszedł do ze znanego mu z widzenia Vincenta. Mężczyzna uśmiechnął się widząc wisiorek.
- Hm... wiesz co przyjacielu, z tego co mi wiadomo, to w mieście jest dwóch ludzi trudniących się sprzedawaniem tego towaru. Jednego znam, jednak jeśli chcesz lepszych doznań to … przyjdź jutro wieczorem po zachodzie słońca na cmentarz. Tam jestem umówiony z paroma osobami. Na pewno coś więcej się dowiesz. - powiedział dość tajemniczo uśmiechając się nieznacznie.
- Wolałbym się teraz dowiedzieć - rzekł Nathander wyciągając szylinga. - Jutro pewnie też przyjdę, ale słyszałem, że tu też można coś dostać. - spojrzał porozumiewawczo.
- No... jestem w stanie na dziś załatwić nieco czarnego lotosu. - przyznał szeptem.
- Szczerze, interesuje mnie co innego... Doszły mnie słuchy, że można tu dostać także magiczne specyfiki od cyrulika - zełgał nieznacznie, będąc ciekawym reakcji rozmówcy. - Coś czym podobno mordę mą pójdzie naprawić - odsłonił delikatnie kaptur. - Taniej niż u niego.
Vincent przymrużył oczy słysząc tę informację. Zerknął na chwilę na ścianę. Odezwał się po paru sekundach:
- Magicznych? Przecie to cyrulik, a nie czarownik jaki. Gdzieście takie plotki słyszeli?
- Jak cuda robi, to i magia. Mniejsza zresztą co to, ważne że ponoć działa rewelacyjne i chciałbym to . Tyle, że po cenie lepszej. Jest szansa? - Zeder spojrzał na rozmówcę.
- Nie wiem, nie wiem. Taka przysługa może kosztować. Na dłuższą metę pewnie to się opłaci. Może da się coś wykombinować. - powiedział mrużąc oczy i czując już interes.
- To powiedz mi coś więcej o tym... specyfiku i o samym wytwórcy. Warto? - z zaciekawieniem spojrzał na Vincenta.
- Ja tam się na tym nie znam dobrze, ale podobno to lek na wszystko. Na kości pomoże, na ból głowy i na choróbska wszelakie. Jakaś maść taka. Nie wiem co to jest dokładnie.
- Dobra... zobaczymy. A wspominałeś o tym hmm... spotkaniu jutro... - Nathander zrobił pauzę czekając na więcej informacji.
- Tak, tak. Zjaw się jutro po zachodzie słońca przy dwóch samotnych grobach za południowym murem. Tam będę czekał z kilkoma ludźmi. Mogę się nieznacznie spóźnić. W razie czego powiedz, że ode mnie jesteś.
- Widzę, że więcej się nie dowiem - odparł Nathander nieco zawiedziony. - Zatem to wszystko chyba... Do zobaczenia... Zapewne - odparł nakładając na powrót kaptur.

***

Wieczorem udał się jeszcze do cyrulika. Chwilę poobserwował dom, czy nie ma nikogo zainteresowanego nim za bardzo. Zwrócił również uwagę, czy ktoś jest w środku, oraz czy ktoś tam właśnie zmierza. Chciał pójść tam sam, jego sprawa była, możnaby rzez, indywidualna, nie dla oczu innych. Tylko, gdy będzie tego pewnym, wejdzie.
Nathander ciemnymi uliczkami udał się do cyrulika Karla. Gdy widział jego dom zatrzymał się, ponieważ jego spojrzenie zatrzymało się na jednym z okien. Od strony bramy, ktoś podawał jakiś słój, bardzo szczelnie zamknięty. Po chwili z domu wyłoniła się ręka i zapłaciła za tą dziwną przesyłkę.
Dostawcą był starszy mężczyzna ubrany w brązowe łachmany, drewniany hełm z okuciami i dość dobre buty mocno kontrastujące jakością z resztą ubioru. Na plecach widoczny był połatany skórzany wór, przy pasie natomiast łopatka i mały kilof.

Nathander jeszcze chwilę pozostał skryty w mroku. Spróbował się niezauważalnie zbliżyc do mężczyzny i przyjrzeć mu się dokładniej. I jemu i jego ubiorowi. Zwróci też uwagę na stronę w którą się oddali. Następnie odczeka jakiś czas i zapuka do drzwi cyrulika.
Po chwili mężczyzna ubrany w łachmany odszedł w stronę dzielnicy biedoty bogatszy o kilka monet. Przez okienko Nathander ujrzał cyrulika otwierającego słój. Było w nim coś przypominające zielono-żółtą maź. Cyrulik obrócił się w stronę okna. Nie zauwazył jednak obserującego go mężczyzny. Ten moment był dobry, aby zapukać.
- M-momencik. - usłyszał Nathander zza drzwi. Chwila szurania, układania czegoś i w drzwiach pojawił się chudy mężczyzna z kozią bródką.
- D-dobry wieczór. W czym m-mogę pomóc?
- Witam - odpowiedział Nathander. - Przybywam z ciężką sprawą - dodał po chwili, ściągnął rękawicę z jednej dłoni, na której gościło mnóstwo blizn i opuścił kaptur. - Nie ciężko usłyszeć, że ponoć dostać tu można, jakby to powiedzieć, leki nawet na tak ciężkie dolegliwości... - spojrzał na jąkałe. ponownie zakładając rękawicę.
- Ojojoj! A Boli? Boli czy to już tylko na same blizny? Bo jak boli to ja mam! Mam c-cudowną maść! P-pomoże na pewno!
- No nie boli, bo lat już parę minęło. Ale paskudnie wygląda! Za potwora mnie biorą. A ja... a ja chce być taki jak kiedyś... normalny...- Zeder zawiesił głos.- Znajdzie się i co na to? - spojrzał z nadzieją na mężczyznę - Nawet o cudach ludzie mówią... O leku na wszystko...
- Nie wiem, nie wiem. P-poradzimy coś na to, p-poradzimy. - powiedział cyrulik sięgając do szuflady.
Wyjął z niej mały słoiczek z jakąś maścią. Gdy go odkręcił Nathandera uderzył silny słodki zapach. Dziwny specyfik był delikatnie zielony, podobnie do jabłek, które jeszcze nie dojrzały.
- D-dwa albo trzy razy dziennie posmarować. Powinno działać. Taki balsam na wszystko. P-pomoże. - zapewniał.
Zeder spojrzał na słoiczek
- Niewielki ten słoiczek, jak ja tym całe ciało smarować będę? - spojrzał pytająco na cyrulika. - Zresztą niech tam będzie. Od głowy zacznę, najważniejsza. Ile sobie życzy za to cudo? - wyciągnął dłoń po słoik i obejrzał go dokładniej. - Ma jakąś łychę do aplikowania tego?
-10 szylingów. Na palce i wetrzeć we skórę. Zadziała n-n-napewno. Jak się skończy, t-t-to przyjść zrobię więcej. T-t-to tak na p-próbę. - powiedział kiwając głową i zacierając dłonie.
- Proszę zatem - Nathander sięgnął do sakwy. - No tak, dobrze mówi pan, widać zna się na tym. Najlepiej ściągnąć rękawicę, smarować i wtedy i gęba ładna będzie i palce? Nie? - odparł zadowolony.
- Tak tak tak! No gdzie lek trafi tam zadziała! A j-jakby niezadowolony był, to przyjść p-proszę to co innego podziałamy! - powiedział cyrulik.
- Ale to ta cudowna maść tak? Ja od razu tą cudowną chcę, by od razu to działało. Dość teko szkaradztwa! Zadowolonym pragnę być- spojrzał pytająco, lecz z nadzieją w oczach na cyrulika.
- Położy się spać, a rano już nie będzie śladu po bliznach! K-każdy ma prawo d-do szczęścia, czy nie tak? - powiedział kiwiąc głową jak to miał w zwyczaju.
Oczy Nathandera, aż poszerzały w nadziei.
- Tak, każdy! Właśnie! - wręcz wykrzyczał. - A to? Co to tam macie - wskazał z zainteresowaniem na półkę znajdującą się za plecami człowieka. - Piękne!
Cyrulik popatrzył na półkę.
- A... to zioła. Składniki do właśnie tej maści. Chcecie powąchać? Piękny aromat!
Gdy tylko cyrulik się odwrócił i zaczął odpowiadać. Nathander zamoczył szybko dwa palce w słoju, nabrał na nie maść i szybkim ruchem obmazał nią odwrócony policzek cyrulika. O różnych cudach i przekrętach w swym życiu słyszał. Nie będzie tak łatwowierny i nie będzie próbował na sobie. Zbyt wiele go życie już doświadczyło.
- Wybaczcie, tylko sprawdzam, czy można jej rzeczywiście użyć - skwitował swe zachowanie, próbując zaobserwować mimikę twarzy mężczyzny. Był gotowy na to, że będzie wściekły... coż... bywa. Był też gotowy, by odrzucić słój i bronić się przed, w gruncie rzeczy, uzasadnioną agresją.
Cyrulik zdziwił się. Wytarł policzek dłonią i wtarł maść w dłonie.
- N-nie bardzo rozumiem w-wasze zachowanie. J-jak to czy można u-użyć? - pytał patrząc się na Nathandera.
- Ano, za przeproszeniem, czy to jakie nie paskudztwo. Wie pan różne rzeczy teraz na tym świecie się dzieją. Wybaczcie najmocniej moją nieufność i zachowanie. To pewnie przez nieobycie wśród ludzi i złe doświadczenia. Wybaczcie najmocniej. - Zeder próbował się wytłumaczyć.
- N-no dobrze. N-nic się nie stało przecie. Mówiłem, że jakby niezadowolony był t-to przyjdzie i coś innego poradzimy. J-ja uczciwym człowiekiem jestem!
- W takim razie zjawię się jeszcze... - odparł Nathander. - Ale mam nadzieję, że nie z reklamacją, tylko po jeszcze! - dodał z uśmiechem, po czym ruszył w kierunku wyjścia. - Albo czekaj pan. Jeszcze jedną proszę! - rzekł wyciągając kolejne monety.
- A... to dam jeszcze trzeci. Tak skoro od razu taką ilość bierzecie. - powiedział Herr Karl sięgając do szafki po dwa kolejne.
- Pięknie! Dziękuję! Dziękuję bardzo! - cieszył się Nathander. Jeszcze chwilę pozostał w gabinecie, pytając o pozostałe specyfiki.

***

***

Po wyjściu od cyrulika od razu mina mu wróciła do normy. Nie ufał mu nic, a nic. Nie ufał od początku do końca. Raz dziwnie, w gruncie rzeczy zbyt radośnie zareagował po spoliczkowaniu, jakby mu bardzo zależało na kliencie. Dwa dał dodatkowy słoik, co bardzo nie zgadzało się z jego opinią - chciwego skurwiela. W związku z tym Nathander potrzebował dziś zrobić jeszcze dwie, właściwie trzy rzeczy. Raz - zdobyć klatkę na kota, skrzynię, czy cokolwiek. Dwa - kota do owej klatki, z siecią nie powinno być problemu złapać jakiegoś sierściucha. Najlepiej takiego, któremu owa maść mogłaby pomóc. Bądź też pomóc w cudzysłowiu. Trzy - ale w sumie z tym zaczeka do dnia kolejnego. Pijak, schorowany, obity pijak. Choć nie już dziś postara się jakiegośw rynsztoku znaleźć . Czas w takich momentach może być cenny. Oczywiście zadba o to, by nie zostać zauważonym. Jego zdolności trzymania się w cieniu powinny się przydać.śc

Tego wieczora, miał zamiar rozpocząć testy. Wedle opinii cyrulika maść działała szybko i kolejnego ranka powinien mieć wyniki. Dobrze, że uważał na naukach w trakcie studiów. Wiedział teraz, że najważniejsze są doświadczenia. A najlepsze to takie na zwierzętach, jako pierwszy etap. O poranku podejdzie również pod chatkę cyrulika, zerknie przez okno i sprawdzi, czy aby chłop cały czas taki wesoły z tego, że wysmarowany został swoim specyfikiem. Ze słoiczkami będzie bardzo uważać, bardzo. Będzie starał się znaleźć jakąś bezpieczną skrytkę dla nich.
 
AJT jest offline