Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2012, 17:05   #11
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef siedział tyłem do sali, więc nie bardzo widział zmagania dopiero co poznanego krasnoluda z ochroniarzem. Po wiwatach na cześć zwycięzcy zorientował się, kto wygrał zawody.
"Ma czego chciał... Młokos jakiś, czy co?" - zastanawiał się, choć tylko przez chwilę.
Nie miał oczywiście nic do okazyjnego sportu, jednak nie zwykł stawać w szranki z tak wymagającym przeciwnikiem, jeśli nie musiał. Szans na wygraną nie za wiele, a i reputację łatwo nadszarpnąć. Co innego jakie mordobicie - o tak, takim sportem nie gardził.

Zamieszanie i powtarzane wciąż imię jakiejś kobiety nie obeszły go za wiele. Jedynie jego prawa brew powędrowała do góry, a z bulwiastego nochala wydobyło się ciche "puff". W końcu skoro chłopaki chcą pochędożyć, to po co robić tyle hałasu?

Nie sposób było jednak nie zauważyć wejścia jakiegoś fircyka. I to uzbrojonego. W kilku dryblasów i... bacik. O tak, rózgi można się było przestraszyć najbardziej. Sprawy potoczyły się dość szybko, gdyż karczmarz nie potrafił się wywinąć od problemów w lokalu. Podniósł się jazgot, łomotały przewracane meble i brzęczały naczynia. Detlef zdawał się być kompletnie pochłonięty swoim piwem. Nie szukał kłopotów, chociaż często kłopoty znajdowały jego.

Kiedy koło jego chronionej hełmem głowy przeleciał gliniany kufel, by roztrzaskać się na pobliskiej ścianie, poczuł, że już wystarczy. Nie miał zamiaru przypadkowo zarobić jakimś stołkiem - jeszcze mu się nakrycie głowy zupełnie zdeformuje.

Detlef dopił piwo, westchnął, szurnął ławą i stanął koło stołu. Chrząknął, by oczyścić gardło, po czym splunął flegmą na podłogę.
- Dobra, kurwie syny, odłożyć widelce zanim się zdenerwuję! - wrzasnął, jak umiał najgłośniej, znacząc przedpole kropelkami śliny. Jak było wspomniane wcześniej - Detlef lubił mordobicia, póki nie szło na ostre. Wszelkie narzędzia psuły zabawę, a to go strasznie irytowało.

Jeśli któryś z walczących będzie kierował jakieś pretensje pod jego adresem, to mu grzecznie piąchami wytłumaczy, że to pomyłka. Jeśli znajdzie się świr, który będzie w jego kierunku jaką kosą machał, albo innym paskudztwem, to chroniony tarczą i BARDZO wkurwiony krasnolud zrobi mu jesień średniowiecza z pewnej części ciała. Generalnie, nie zamierza interweniować - wszak drwale mają przewagę, więc upudrowany frędzel z ekipą powinien dość szybko znaleźć się na zewnątrz. Prawdopodobnie wbrew swej woli... Gdyby obstawa awanturnika stosowała "brudne chwyty" i drwale mieli dostać łupnia - włączy się do rozpierduchy po ich stronie. W każdym przypadku będzie się starał unikać zabijania - ale przetrąconych kończyn i połamanych żeber ta wspaniałomyślność nie dotyczy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline