Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2012, 22:09   #10
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Piotr i Franciszek

Uzbrojeni w latarkę i scyzoryk marki Victorinox, wyszli z domu. Przed nimi rozciągał się brukowany podjazd, ten sam, którym przyjechali od bramy – teraz niewidocznej za zakrętem i linią posadzonych w grupach drzew.
Wokół było ciemno, mrok rozjaśniało jedynie oświetlenie domu, ogród tonął w ciemnościach.

Poszli podjazdem, po pewnym czasie skręcili w lewo w odchodzącą w bok ścieżkę. Po chwil, zza linii drzew, ich oczom ukazało się jezioro, właściwie staw – niezbyt wielki.

Piotr obszedł staw dookoła, Franek został w cieniu drzew, obserwując błyski latarki.
- Nic, zwykły staw – po drugiej stronie jest niewielka piaszczysta plaża z pomościkiem, a zaraz potem ogrodzenie – zwykły mur, taki jak wszędzie, dość wysoki, tak ze 3 metry – opowiedział Piotr.

Przeszli miedzy drzewami i dotarli do niewielkiej altanki. Pchnęli drzwi i weszli do środka. Nie było żadnego oświetlenia, w chybotliwym świetle latarki zobaczyli stół, kilka ogrodowych krzesełek, oraz wmontowaną w podłogę altanki klapę.
- Poświęć mi – powiedział Franek, klękając.
Przesunął dłońmi po klapie, była metalowa, wyglądała na ciężką i przylegała bardzo ściśle do ramy, nie znalazł żadnego uchwytu. Wyglądało na to, ze nie da się jej unieść bez narzędzi.

Wrócili potem, wzdłuż muru do domu. Po drodze minęli bramę wjazdową wykonaną z metalowych prętów. Była zamknięta, zauważyli mechanizm sterujący, uruchamiany elektroniczne, najprawdopodobniej pilotem.
Wrócili podjazdem – poza oświetleniem wokół domu nigdzie nie było innych lamp. Obeszli dom dookoła, stąpając po zadbanym trawniku. Zauważyli drugie wejście, prowadzące na taras z basenem.

Piotr poświecił latarka po ścianie budynku.
- Spokojnie dało by się wejść po tych ozdobnych elementach elewacji, widziałeś?
- Mhm
– potwierdził Franek – Dziwne, wygląda na to, ze nie ma tu nigdzie żadnego garażu. Ani budynku gospodarczego
- Nic nie ma nic poza ta altanką
– potwierdził Piotr.
- Tam jest pewnie piwnica.. pod ta klapą.. a niej trupy uczestników poprzednich edycji – zażartował Franek.
-Taa.. pewnie – wracamy.

Pożegnali się i rozeszli do swoich pokoi.

Spodziewali się, ze po dniu pełnym wrażeń, w nowym miejscu, będzie im trudno zasnąć. Ale nic takiego się nie stało. obaj zasnęli natychmiast, jak tylko położyli głowy na poduszkach.
- Może coś było w herbacie? – przemknęło przez myśl Frankowi.




Raźnym krokiem podszedł do drzwi, złapał klamkę, po czym zawahał się, puścił, znowu sięgnął ręką, cofnął ją i w końcu stanął zamyślony. Niby szofer mówił, żeby wchodzić śmiało, ale z drugiej strony, czy tak wypada? W sumie, co innego szofer mógł by powiedzieć? Więc może zapukać? I najpewniej wyjść na idiotę, w środku pewnie rozgardiasz, światła kamer, tłum, czy coś w tym guście, a on będzie stał i pukał. Z drugiej strony jeszcze gorzej wejść bez zapowiedzi w sam środek zamieszania. Stanąć na środku, a wszyscy gapią się na ciebie i milczą.

Coś cicho, ciemno, może wszyscy śpią? To też świetny pomysł, stać i łomotać w drzwi. Aż kogoś obudzi. No, ale w końcu, jeśli wszyscy śpią, to skąd będę wiedział, co mam ze sobą zrobić?
Niech to.

I jeszcze ten basen. Piękna sprawa. W sensie, impreza z klasą. Wysoką klasą, nosem sięgającą samego nieba. Czy faktycznie potrzebowałem tej całej zabawy?
Podróż jednakowoż bardzo przyjemna. Niezwykle miły facet z tego kierowcy, jakby wyczuł, że pasażer nie należy do tych wymownych i sam zręcznie poprowadził rozmowę w interesujący i lekki sposób. Nie, jazda się nie dłużyła.

Wszedł, delikatnie naciskając klamkę i rozejrzał się. Nikogo w zasięgu wzroku, cicho. Chyba dobrze. W każdym razie, mogło być znacząco gorzej. Postawił walizkę i podszedł do kominka (zawsze lubił patrzeć w ogień).



Franciszek

Długa podróż wykończyła go, pod różnymi względami. Prysznic nie pomógł w dojściu do przytomności tak, jak się spodziewał. Padł na łóżko i zasnął.
Śniło mu się, że jeździ samochodem od jednego hotelu do drugiego. Wszędzie wita go uśmiechnięta pani Rozenek, potrząsa entuzjastycznie jego ręką i zaprasza do jacuzzi.
„To takie małe jacuzzi, panie Franciszku… prawie jak wanna. Naprawdę nie ma się czego obawiać” – powtarzała z uśmiechem za każdym razem.
Potem sen urywał się i Franek znowu jechał samochodem.. do następnego hotelu z uśmiechnięta panią Rozenek.
Obudził się, ogarnięty nagłym niepokojem. Czyżby rzeczywiście słyszał szum silnika oddalającego się samochodu? Czy to tylko sen?


Wanda

Niestety, nie udało się jej zamknąć drzwi do swojego pokoju. Nie znalazła ani klucza ani żadnej zasuwki. Więc po prostu zamknęła je na klamkę. Tylko. Gdyby się rozejrzała po Domu, okazało by się, ze nigdzie nie ma żadnych zamków. Tylko klamki.

Ale nie rozglądała się, tylko wskoczyła do łóżka i dość szybko zasnęła. Obudził ją jakiś trzask. Jakby drzwi? Na pewno nie były to kamyki rzucane w szybę przez chłopaków… Dźwięk dochodził dołu, dałaby głowę, że właśnie ktoś, niezbyt delikatnie, zamknął drzwi wejściowe…
Spojrzała na zegarek. 3.45…Niemożliwe, żeby pętali się po ogrodzie tyle czasu.


Pomysł jest taki: nie ma co robić zamieszania, łazić, budzić ludzi, wchodzić do sypialni z nagimi kobietami leżącymi bez przykrycia. To ostatnie mogłoby być ciekawe, ale skończyłoby się pewnie mniej interesująco. A tak usiądziemy sobie tutaj, że niby nic, dopiero wpadliśmy - jakby ktoś pytał, posiedzimy, popatrzymy jak się ładnie pali.

W świetle ognia można było mu się dokładnie przyjrzeć, gdyby ktoś miał na to ochotę. Wysoki i szczupły, ma brodę i na pierwszy rzut oka można go pomylić z rasową ćmą barową. Papierosy, alkohol i dawne uzależnienie od narkotyków wzmocniły zmarszczki i linie na czole. Nosi wytartą kurtkę, zwykły t-shirt, jeansy i ciężkie buty. No w skrócie nie wygląda na przyjemniaczka.




Piotr

Obudziły go kroki. Dom był słabo izolowany, było sporo otwartej, wolnej przestrzeni. Dałby głowę, że ktoś chodziło salonie. Zerknął przez okno, było całkiem ciemno, świt jeszcze nie nadchodził. Wyskoczył z łóżka. Był pewien, ze ktoś chodzi po salonie.




W końcu, usiadł przed kominkiem, otoczył kolana rękami i zamyślony wpatrywał się w płomienie. Głowa kiwała mu się sennie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 23-10-2012 o 11:23.
kanna jest offline