Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2012, 05:35   #101
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
“Szczęśliwej Drogi”

Przebudził się zmarznięty, na domiar złego zlany dreszczami. Alkohol plus jego własna głupota... to właśnie był przepis na kłopoty jak i na śmierć. Gdyby nie futra i grube przyodziania które zwędził z magazynu dziś mógłby się już nie obudzić. Uprzątnął wszystko to co dało dało radę upchać do plecach, oby tylko rzemienie wytrzymały, a resztą zaś począł nieść na plecach. Wyglądał przezabawnie - skulony, zgarbiony od zimna z pękatym worem, włócznią, kuszą i oczywiście jego własnym mieczem. Z całym tym arsenałem udał się ku gospodzie bo i gdzież indziej miał pójść? O ile pamiętał zwała się ona Szczęśliwą Drogą - zupełnie bezsensowna nazwa. Trunki rzecz jasna były wykluczone, lecz ciepła strawa dobrze by mu zrobiła. Ciemne plamy dały o sobie znać gdy wchodził do przybytku - zachaczywszy o framugę o mało nie upadł z ogromem ekwipunku.

Idąc do karczmy Alnin minął Arabellę. Ze zdziwieniem spostrzegł, że ta postanowiła zrezygnować z zakrywania twarzy.

W samej karczmie nie działo się nic nadzwyczajnego. W sali siedział mężczyzna pasujący do opisu burmistrza.

Po chwili do środka wszedł także Ankarian, o mało co nie wpadając na stojącego w progu Alnina.

Zerkając na zabójcę pozwolił sobie tylko na prychnięcie. Nie zastanawiając się zbytnio zasiadł przy jednym za stołów zaś na zydlu obok położył wszystkie swoje toboły.

- Gospodarzu! Dajże jaką strawę!

Ank już miał coś powiedzieć do Alnina, ale zrezygnował. Zignorował jego obecność i podszedł do karczmarza.

- Gdzie tu macie piwnicę? Muszę do niej zajrzeć - zwrócił się do niego stanowczo, patrząc mu prosto w oczy.

- Dzisiaj jajecznica... Zaraz przyniosę. Ale od ciebie, panie - wskazał na Alnina - wezmę zapłatę z góry.

Ankarian podszedł do karczmarza.

- Gdzie tu macie piwnicę? Muszę do niej zajrzeć - zwrócił się do niego stanowczo, patrząc mu prosto w oczy.

Ten popatrzył się przez moment, jakby miał się poddać sugestii, następnie odpowiedział

- Piwnicę? Po co wam moja piwnica? Nie wiem, jakie na południu są maniery, ale nie przychodzi się ot-tak do ludzi i nie zagląda im do piwnic, jeżeli wie jegomość, co mam na myśli... Jeżeli interesują was trunki, które tam trzymam, to przyniosę, pokażę. Tak.

- Tenże osobnik już tak ma - skonstatował - nieszczęśnik buzdyganem oberwał w łeb od matki pół-orczycy - zaśmiał się - ostawcie go karczmarzu i podajcie ową jajecznicę... i co tam znajdzie się jeszcze - dodał po chwili. Zmierzył oberżystę dziwnym spojrzeniem. - Ale zapłacić? Pracuje dla burmistrza...

Ankarian westchnął cicho.

- Burmistrz mnie przysłał, więc pokaż mi piwnicę. Chyba, że wolisz dostać list, w którym burmistrz potwierdzi prawdziwość mych słów i każe udostępnić piwnice. -. powiedział do karczmarza. - A co do ciebie - zwrócił się do Alnina. - Zamilcz, jeśli nie chcesz powtórki z magazynu. Tym razem bez powstrzymywania się.

- Zaiste. Miarkujesz, iż ktoś uwierzy w twoje łgania? - prychnął - jaką znów powtórkę z magazynu? Zmysły żeś postradał? - nadal siedział w dosyć wygodniej dla niego pozycji - ostaw żeś tego biedaka bo strawę ma mi dać, ostaw go bo sam zaraz dostaniesz list ale prosto między oczy - odrzekł spokojnie.

- Hola, hola! Burmistrz ma swoje prawa, sam go przecież wybierałem, to wiem! Ale na pewno nikt nie dał mu prawa wysyłać ludzi, którzy załatwiają takie rzeczy bez grosza kultury. Nie wiem, czego chcecie od mojej piwnicy, panie. Zejdę tam razem z wami, jeżeli nalegacie. Co nie zmienia faktu, że powinniście się na przyszłość nauczyć, jak się zachowywać u kogoś w chałupie! A poza tym, jak burmistrz chce, to może was karmić, ja jego ludzi za darmo żywić nie będę.

- Ale jego - powiedział cicho do Ankariana, gdy ten kierował się do schodków, przechodząc obok - wolałbym nie zostawiać tu na górze samego z moimi córami. I chyba rozumie waść, dlaczego. Dlatego zapraszamy go również na dół, albo czekamy, aż sobie pójdzie.

Całkiem spora murowana piwnica nie wyróżniała się niczym szczególnym na pierwszy rzut oka. Niemal całkowicie była zastawiona beczkami, lecz choć tylko część z nich była pełna, to i tak znajdowały się tu spore zapasy trunków i jedzenia.

Ankarian jednak wiedział czego szukać. Niekoniecznie gdzie - mechanizmy ukrytych drzwi były siłą rzeczy dość powtarzalne, ale mogły być umiejscowione gdziekolwiek, zwłaszcza biorąc pod uwagę wiek budynku, układ piwnicy mógł się zmieniać wielokrotnie - więc zbadanie całej piwnicy zajęło mu sporo czasu w nikłym świetle.

- Jak się domyślam, haha, próbujecie odnaleźć jakieś tajne przejście, którym przemieszcza się Ambasador, gdy tu przychodzi, panie? Muszę was rozczarować, to z pewnością niemożliwe, wiedziałbym o tym, poza tym wychodząc z piwnicy musiałby przejść koło mnie niezauważony, tak więc to wszystko nie ma... - Karczmarz wszedł za róg, za którym zniknął chwilę temu Ankarian i zatrzymał się z rozdziawionymi ustami, patrząc w ziejącą ciemność.

Prawdę mówiąc, karczma miała przynajmniej dwa tajne wyjścia w piwnicy, jednak to, które otworzył Ankarian znajdowało się w tej części, gdzie ściany były wzmocnione deskami i wystarczyło je rozmontować. Drugie było po przeciwnej stronie - tam dostępu do ziemi bronił mur, lecz w jednym miejscu wnioskując po odgłosach, nie było ziemi, lecz powietrze. Jednak mało prawdopodobne było, by ktoś ostatnio przez nie przechodził.

W tunelu panowała nieprzenikniona ciemność, zdawała się wręcz zasysać nikłe światło z piwnicy. Ankarian nie miał pojęcia, jak rozległy może być system korytarzy, lecz wejście doń bez przygotowania z pewnością mogło skończyć się źle.
 
Issander jest offline