Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2012, 06:22   #31
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Zombi zaś ze swoim towarzyszem, czekali już tam. Aż dziwne, że zaufali nieznajomemu w takiej sprawie. Cały w bandażach, ukrywający swoją twarz przed wzrokiem innych, rzekomy “znajomy mechanika”. Cóż, w czasie nieobecności swoich towarzyszy zaczął co nieco działać, w kierunku stworzenia termitu. To draństwo było w stanie przepalić każdy zamek, a więc jakby go gdzieś zamknęli, byłby w stanie się sam uwolnić. Ach, jak dobrze że był oczytanym Zombiakiem. Kiedy mężczyźni, weszli do pokoju Zombi spojrzał na nich pytająco i oczekując gradu pytań.

-Witam. Mieliśmy pewne trudność z dotarciem do chłopaka i to zadanie nadal jest aktualne. A jak przebiegłą wasza misja? Krótko, bez zbędnego mielenia ozorem - powiedział Mirko do osób, które zastał w pokoju.

Pokazał, zapisane w międzyczasie wszystkie informacje jakie udało mu się zebrać na jednej z kartek, jakie znalazł w pokoju. Było tam wypisane wszystko co było potrzebne, a do tego uwagi Pilara, co do rzeczy go szczególnie dziwiących. W ten sposób uniknął zdzierania gardła, które i tak przegnite nie sprzyjało dłuższym pogawędką.

Wszyscy poza Alexem zebrali się w pokoju Mirka i Wolfganga. Jednak nie wszyscy dotarli tam bez przeszkód. Kiedy Gregorius i Sav wracali do komnat, zauważyli coś dziwnego w jednym z szybów wentylacyjnych. Zainteresowani, przybliżyli się.

Coś dziwnego okazało się być butem - należącym do bardzo zmaltretowanego ciała, które najwyraźniej miało za sobą upadek ze sporej wysokości. W szyi znajdowała się niewielka strzałka.

Mężczyzna miał przy sobie dwa zaawansowane magotechniczne urządzenia. Być może było coś jeszcze, ale najwyraźniej spadło do szybu. Sav jako mechanik rozpoznał obydwa.

Pierwsze było generatorem pól osobistych. Miało wbudowane dwa moduły. Jeden z pewnością służył do tworzenia osobistego kamuflażu, jednak Sav nie był w stanie na szybko zorientować się, do czego służy drugi.

Drugi przedmiot był komunikatorem. Rozbudowany moduł szyfrujący zapewniał bezpieczne połączenia nawet przed wykrywaczami Świątyni czy Korporacji, ale sam komunikator był dość stary i w tej konfiguracji pozwalał jedynie na przesyłanie wiadomości i połączeń do drugiego urządzenia tego samego typu.

Obecnie była tam tylko jedna wiadomość, mężczyzna najwyraźniej zapomniał ją usunąć:

Przyszłość pokaże, czy zrobiłam najgłupszą, czy też najlepszą rzecz, ale w tamtym momencie była to jedyna mozliwa. Szukali hakera, znaleźli uliczną podżegaczkę - zabrali mnie do Cytadali nie wiążąc ze sobą tych dwóch spraw. Wiesz, jak to wygląda - około roku aresztu, przesłuchania - a nuż kogoś wydam? Nie, nie bój się o to. Potem proces i dziesięć lat pracy na asteroidach albo Plutonie wyroku. Tak więc na jakiś czas jestem bezpieczna - potem jakoś dam radę uciec albo Ty mnie wydostaniesz... Choć przyznaję, że to najsłabszy punkt planu.
Są też dobre wieści. Wydaje się, że coś się tu dzieje - w każdym bądź razie jest tu ich mało, no i wydają się być skupionymi na czymś zupełnie innym. Więźniów sprawdzają jedynie pobieżnie, dzięki czemu mogłam zatrzymać komunikator, chociaż muszę go trzymać w miejscu, w którym nie sprawdzają, strasznie to niewygodne na dłuższą metę, ale aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybym wpadła, prawda? W każdym bądź razie, daje mi to spore pole do popisu - już zhakowałam zamek w drzwiach - chyba wybiorę się na małą przechadzkę. Intryguje mnie to wszystko, wiesz, że mam nosa i ten nos właśnie teraz swędzi mocniej niż kiedykolwiek ostatnio.
Co do komunikatora, najlepszą porą na wysyłanie wiadomości jest koło siedemnastej, wtedy strażnik ucina sobie popołudniową drzemkę, w nocy źle, bo robią nam czasem naloty. Tak więc wyłączaj nadajnik, żeby nie namierzyli źródła ani odbiorcy transmisji, włączaj od 17:00 do 17:05 (czasu lokalnego), ewentualna komunikacja tylko w tych minutach. Daj znać, jak sobie radzisz - ale dopiero jutro i tylko jeśli ja napiszę pierwsza. Dzisiaj muszę sprawdzić, czy przypadkiem nie wprowadzili jakiegoś nowego systemu namierzania, którego istnienia nie przewidziałam. Przyznam, że trochę ryzykuję... Ale czyż nie to właśnie cały czas robimy?


Było jeszcze coś: serwetka wciśnięta do kieszeni, na której przetłumaczona została ostatnia część wiadomości. Mając oryginalną wiadomość i wiadomość po deszyfracji można łatwo złamać szyfr mając chwilę czasu, co może przydać się na przyszłość, jeżeli zajdzie konieczność skontaktowania się z tą osobą wewnątrz Cytadeli. Zaszyfrowana wiadomość zaś brzmiała:

P.S. Podsłuchałam jak dwóch strażników rozmawiało o śmierci tego ważnego maga, tego co to dopiero miał przyjechać, jak się ostatnio widzieliśmy... I wiesz co, tak sobie myślę, że, skoro on taki ważny, to powinien dostać kwaterę w Cytadeli! To znaczy, do dzisiaj nie wiedziałam, że w ogóle jakieś tu są - ale są, sama widziałam. Pamiętasz, jak czasem przyjeżdżali tu jacyś inni ważniacy Świątyni i zastanawialiśmy się, gdzie znikają? No to już wiemy. Ktoś o pozycji tego maga również powinien zostać tu ulokowany, chyba, że ktoś go tu nie lubił...

Podobno przydzielili śledztwo jakiemuś żółtodziobowi. Może powinieneś mu o tym powiedzieć?

Wszystko ułożyło się mniej-więcej w całość. Mężczyzna należał do Rebeliantów albo jakiejś innej nielegalnej organizacji. Próbował dotrzeć do was z pewnymi informacjami, lecz został zabity w trakcie.

Wymieniliście się informacjami, które udało się wam zdobyć. Nie zdążyliście niczego postanowić. Byliście właśnie w trakcie wygłaszania wniosków, kiedy weszli do pokoju. To byli wasi żołnierze, więc nie zareagowaliście od razu. Owszem, byliście zdziwieni - mieli przecież czekać na dalsze rozkazy, więc spodziewaliście się, że będą spędzać czas w kantynach. Tymczasem bez zapowiedzenia i z bronią weszli do pokoju oficera...

Było ich siedmiu. Zastępca sierżanta najwyraźniej dowodził - stanął przed drzwiami, mając po każdej stronie trzech ludzi.

- Przykro mi. Takie rozkazy, sir.

Rozpoczęła się walka. Nie zareagowaliście od razu, ale to działa w obie strony. Nie tak łatwo strzelić do kogoś, z kim podróżowało się i pracowało od dłuższego czasu. Powinni zaatakować was znienacka, ale oni także dali wam czas na reakcję.

Zombi nie miał szans w bezpośrednim starciu, dlatego więc od razu znalazł sobie jakąś kryjówkę, choćby za kanapą czy łóżkiem. Jego przegniłe ciało nie miało takiej krzepy, jak u człowieka nie zmutowanego. Dlatego więc po prostu musiał tą walkę przeczekać. Gdyby w niej wziął udział, najpewniej stracił by rękę lub nogę, albo w ogóle by skonał.

Wolfgang spojrzał na żołnierzy z niedowierzaniem. Jakie rozkazy? Aresztowanie? Za co? Nie zrobiliśmy przecież nic niele... to znaczy może i zdarzyłoby się coś takiego, ale żeby zaraz aresztować? Atakować? Od razu, nieproszone, zleciały mu się do głowy wszystkie przepisy, które zdążyli złamać, a które doskonale znał. Poczuł wyrzuty sumienia. Od tak, po latach nienagannego życia, dla jednego śledztwa, w którym od początku nie mieli żadnych szans naruszył prawo, które w końcu nie zostało ustanowione bez przyczyny. Powinien się poddać i prosić o łaskę - może udałoby się złagodzić nieuniknioną karę? Powinien podejść do żołnierzy i bez oporu zgodzić się na to, co oni tam mieli z nimi zrobić...
Niie.
Nagle poczuł tłumioną przez całe życie potrzebę buntu. Nie podda się jak cielę prowadzone na rzeź czy jakiekolwiek inne zwierzątko w podobnej sytuacji. O walce wiedział mniej więcej tyle, że jest nieprzyjemna, groźna, bolesna... a spustu broni palnej nie należy naciskać, gdy zagląda się w lufę. Ale co to jest ten spust... Niezależnie od tego, jadący na fali szaleńczego animuszu inkwizytor rozejrzał się za czymkolwiek nadającym się do obrony bądź ewentualnego ataku.

Gregor nie miał ochoty umierać za nie swoje sprawy. Rzucił się więc w stronę najbliższej osłony, zdecydowany uciec gdyby walka okazała się przegrana przez jego stronę.
 
Issander jest offline