Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2012, 13:54   #101
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Ulewny dzień dobiegał ku końcowi. Wieczorem kolejny raz na posterunku zjawił się Hals. Aliquam już nie mógł tej mordy znieść... Tym razem ucieszyło go jedno… ta morda była solidnie obita i zakrwawiona. - To te kozaczyny! Groziły mi! Chcieli zabić! Macie ich zamknąć! Wszystkich!!! Bo dzieło dokończą! Tak mówili! - domagał się. Został jednak bardzo szybko spławiony przez, mimo że sklerotycznego, to pamiętliwego, khazada.

Wieczorem z patrolu wrócił również Albrecht. Przekazał, że nie widział tego, który pieniądze mu płacił. - Może kolejnego dnia… Może jak powiększymy obszar… Może pod miastem gdzieś… - proponował sam Aliquamowi.

W tym samym czasie Wujaszek był już w jednej z karczm „Wielkim Kuflu”, gdzie podrywał miejscowe, samotne damy. Nie było to ciężkie. Majątek, zwiększająca się pozycje, gadana, piękna facjata… wszystko było. Przy okazji usłyszał również występ Ignatza, o dziwnym pseudonimie Metody. Właśnie się Wujaszkowi przypomniało, jak o ‘metodę’ pytał go hrabia. Anzelm z uwagą spoglądał na Ignatza, tfu Metodego i jego przygotowania. Nie wyglądało to jakoś składnie i… ładnie. Przez dość trochę czasu Kasimir nie mógł nastroić gitary. A co się ugestykulował przy tym… A co naklął, czy poszeptał pod nosem… to jego. Ale jak zaczął grać… To było coś… Wszyscy na niego patrzyli, wszyscy słuchali. A te oklaski i wiwaty na koniec… Anzelm mógł być dumny ze znajomka… A nawet mógł na niego kobitki pewnie wyrwać…

Po północy deszcz przestał padać. Nagle. To też było dziwne, jeżeli brać pod uwagę to, że jest to Ściana Łez. Zwykle trwa ona trzy tygodnie, a nie jeden dzień. Pogoda nie wróciła jednak do normy. Ledwie ustało ulewa, a Salkalten nawiedziła bardzo silna wichura. Zerwała ona nawet dachy z kilku starych budynków, przewróciła stragany, oraz dokonała innych, pomniejszych zniszczeń.

O poranku jednak, pierwsze promienie słoneczne oświetliły miasto. Wiatr się znacznie uspokoił, a niebo w zaskakująco szybkim tempie zaczęło się rozpogadzać. Niedługo później zrobiło się nieznośnie gorąco, a wiatr całkowicie ucichł. Temperatura była tak wysoka, że w południe nagrzane powietrze zaczęło nawet tworzyć miraże nad kamienistą plażą.

W tych warunkach zebrali się wszyscy kompani. Ranni poczuli się nieznacznie lepiej. Wciąż nie za dobrze, ale lepiej. Nawet Alex z dnia na dzień, mógł wykrztusić więcej słów. Może i ból temu towarzyszył, ale był on coraz mniejszy. Omówili wszystko, czego się dowiedzieli. Wszystkie niepokojące znaki i wydarzenia. Musieli zebrać je w całość. Musieli zastanowić się co dalej robić. Czy ich życia były zagrożone? Czy całe Salkalten było zagrożone? Tego nie wiedzieli. Niektórzy jednak przeczuwali najgorsze…
 
AJT jest offline