Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2012, 20:29   #51
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Ann nie była zachwycona obrotem sytuacji. Wprawdzie strażnicy z Inner City zostali odwołani przez prawdziwą Alice Suarez, ale ta ostatnia miała okazję zapoznać się z prawdziwą tożsamością Jack, a to oznaczało, że prędzej czy później jej mąż zdoła odkryć naziska pozostałych osób, które współpracowały wraz z nią przy tym zleceniu.
To nie były dobre wieści.
Myślała nad tym opuszczając strzeżone osiedle i kierując w miejsce spotkania z Remo. Musieli jak najszybciej pozbyć się przynajmniej części problemów. W sumie było jej obojętne czy van zostanie rozebrany na kawałki czy rozwalony wybuchem, ale ostatecznie argumenty Eda, że mniej będzie śladów jeśli to ona zajmie się „sprzątaniem” przekonały resztę.

Zabierając się do przepakowywania rzeczy do samochodu Remo, Ann postarała się tak pokierować sprawą, by mieć okazję zajrzenia do torebki przytaszczonej przez Felipę.
Jej ciekawość była w tym przypadku wyjątkowo pobudzona.
W pierwszej chwili nie miała pojęcia na co patrzy. Potem poczuła rozbawienie. Bez słowa oddała zdobycz latynosce, która szybko wrzuciła ją do swego plecaka.

Podrzuciła Remo robota i swoje rzeczy, zabierając tylko to co było niezbędne do przeprowadzenia "akcji oczyszczania". Ann prowadziła, a Felipa wskazywała jej drogę. Z każdym zakrętem okolica stawała się coraz mniej przyjazna. Zdecydowanie nie miałaby ochoty zapuszczać się tutaj samotnie. Trzeba przyznać, że Latynoska wybrała miejsce doskonale. Nawet puste oczodoły okien, pozbawionych szyb wieki temu, w budynku obok, którego zaparkowała, sprzyjały sytuacji. Nie było problemu z hałasem lub uszkodzeniami wywołanymi przez zmiecione falą uderzeniową szkło.
Dziewczyna postarała się tak rozłożyć ładunki, by wybuch poszatkował pojazd na maksymalnie dużo, niewielkich elementów, a całkowitemu zniszczeniu uległy zwłaszcza te, na których umieszczano numery seryjne. Jeśli ktoś z pozostałej dwójki spodziewał się fajerwerków z pewnością musieli czuć się zawiedzeni. Gdy schowali się w bezpiecznym miejscu Ann odpaliła zdalnie ładunki. Kilka niezbyt głośnych wybuchów i odgłos metalu uderzającego o beton to było wszystko. Gdy podeszli bliżej niezbyt silny ogień trawił łatwopalne elementy. Przejrzeli uważnie pobojowisko. Szukając ewentualnych śladów, mogących kogoś na coś naprowadzić. Potem ruszyli do metra, które na szczęście okazało się być całkiem niedaleko.
Beckett wymówił się pilnymi sprawami i zniknął w tłumie, a Ann i Felipa pojechały w kierunku kolejnej mety wyznaczonej przez Waltersa.

***


Ann popatrzyła, na zwiniętą na niewygodnym krzesełku obok niej, w wagonie metra, latynoskę. Uśmiechnęła się przekornie i powiedziała:
- Widziałam to, co zwędziłaś z domu Suareza.
- Tak?
- mruknęła Felipa siedząca w bezruchu wbita w plastikowe siedzenie, z ramionami szczelnie zaplecionymi i półprzymkniętymi oczami
- Mhm - skośnooka skinęła głową i parsknęła - Masz ciekawe gusta...
- Nawet nie wiesz jak bardzo...
- jeden z kącików ust latynoski wygiął się ku górze.
- Próbowałaś już kiedyś czegoś takiego? - Ciekawość Ann nagle została rozbudzona.
Latynoska otworzyła oczy i przeciągnęła się jak na wpół zaspana kotka. - O tak, bez przerwy to robię. Taka już jestem. Łasa - uśmiechnęła się jakoś dziwnie zmysłowo i pochyliła ku skośnookiej a powietrze zgromadzone pomiędzy kobietami dziwnie zgęstniało.
Ann zamrugała oczami. W uśmiechu kobiety było coś niepokojącego. Próbując rozładować dziwne napięcie lekko klepnęła ją w ramię i roześmiała się:
- Ok. Rozumiem. Wtrącam się w nie swoje sprawy, ale muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego trofeum.
- A czego się po mnie spodziewasz Ann?
- Felipa nie podzieliła przypływu wesołości Ferrick. Nie odrywała od niej czujnego wzroku.
Dziewczyna wzruszyła ramionami:
- W sumie... nie zastanawiałam się nad tym dokładnie. Nie szufladkuję ludzi jeśli o to Ci chodziło. Po prostu... mnie pewnie nie przyszłoby do głowy. by zgarnąć coś takiego. - Znowu wzruszyła ramionami - Przepraszam jeśli Cię uraziłam.
Wyglądała jakby jeszcze coś chciała powiedzieć, ale ostatecznie zacisnęła usta i zapatrzyła się na migającą za oknem czerń tunelu.
- Nie uraziłaś - latynoska rozsiadła się ponownie na swoim siedzeniu i uśmiechnęła nieznacznie. - Podziały są natural. W szufladkowaniu nie ma nic nadzwyczajnego. Wszędzie są granice. Dzielnice, kolory skóry, gangi, stopień zamożności, wyznanie, preferencje seksualne... Ty i ja pochodzimy z differente mundos, to widać na oko. Masz hombre?
- Nikogo na stałe, a ty?
- Ponownie popatrzyła Felipę.
- Miałam kogoś. Długo. Może za długo... - głos miała spokojny, niemal obojętny. - Rozminęliśmy się gdzieś po drodze i go zostawiłam.
Ann pokiwała tylko głową. Nagle rozmowa, która miała być żartobliwa stała się zbyt osobista. Nie lubiła zagłębiać się w swoje uczucia. Nie miała ochoty na poważne rozmowy. Przynajmniej nie te dotyczące jej życia.
Zmieszanie Ferrick spowodowało, że Felipa uśmiechnęła się szerzej.
- Sabes una cosa? Jak już skończymy tą trabajo zabiorę ciebie i panią doktor do fajnego lokalu dla mujeres. Opijemy się mojito i wydamy trochę dinero na umięśnionych chłopców, si? Nic tak nie poprawia humoru jak kręcący tyłkiem chico.
- Brzmi obiecująco
- Uśmiech Ann także wyraźnie się rozszerzył, takie tematy były dużo bardziej bezpieczne - trzymam cię za słowo.

***


Nowy motel, był jeszcze bardziej obskurny niż poprzedni, ale przynajmniej miał podziemny parking, gdzie ewentualnie Ann mogłaby zaparkować swój samochód, nadal znajdujący się na parkingu niedaleko Super 8.
Teraz jednak nie było czasu na martwienie się o środek transportu. Przede wszystkim trzeba było omówić kilka ważnych kwestii i zdecydować co dalej.

Ann podeszła do Remo z zainteresowaniem sprawdzającego jeden z gadżetów zabranych Suarezowi:
- Produkt Miracle. Widziałam kilka ich zabawek w wojsku, ale to niczego mi nie przypomina. Możemy poprosić mojego ojca by dyskretnie spróbował wybadać co to jest.
- A więc korporacyjni znają znaczek. Może nie mieć znaczenia w tym wszystkim, ale mój nos podpowiada co innego. Twój ojciec, pułkownik?
- uniósł lekko brwi. - Nie wiem czy chcę mieszać do tego wojsko. To tutaj nawet oznaczeń konkretnych nie ma, a rozbudzi ciekawość.
Kye wyglądał na zaintrygowanego, ale jednocześnie przyglądał się Ann uważnie.
- Myślę że znak nie jest powszechnie znany. To były tajne testy. - Ann uśmiechnęła się nieznacznie - Jakoś musimy się dowiedzieć co mamy. Ufam ojcu.
- To coś może nam też samo powiedzieć czym jest. Jakoś nie ufam rozgłaszaniu informacji. Pojawiają się luki, w które ktoś może wsadzić ucho. Chyba, że zwyczajnie celem jest oddanie tego C-T.

Oczy Remo odnalazły oczy dziewczyny i patrzyły w nie przez chwilę.
- Nie ustaliliśmy jeszcze co z tym zrobić, Ann. Mamy bardzo zróżnicowaną grupę.
Wytrzymała spokojnie jego spojrzenie i nie odwracając oczu powiedziała:
- Mamy zlecenie od C-T na znalezienie konkretnej przesyłki i staramy się z niego wywiązać jak najlepiej. Powinniśmy założyć, że Beckett przekaże informacje na temat naszego znaleziska do swych przełożonych. W tym przypadku rzecz z C-T jest sprawą śliską i tu musimy się zastanowić jak postąpić. Raczej nie musimy się z tego tłumaczyć przed panem Dirkuerem. Może jest za to jakaś nagroda? Dobrze byłoby trafić bezpośrednio do kogoś, kto tego szuka, bez pośredników, którzy pomniejszą nasze ewentualne zyski. Co zrobimy z resztą to nie sprawa C-T. Choć może byliby zainteresowani zakupem za odpowiednia cenę. Dlatego dobrze byłoby wiedzieć czym dysponujemy i ile możemy chcieć, za nasze znalezisko.
- Naprawdę wierzysz, że ktoś taki jak C-T, która nas zatrudnia, zapłaci za coś takiego? Zwyczajnie wymuszą, abyś im oddała
- pokręcił głową, nie identyfikując się z jej opinią. - Zgadzam się z tym, że musimy wiedzieć co to jest. Tylko nie sądzę, aby takie dopytywanie było rozwiązaniem. Sprawy dookoła się komplikują, ludzie robią się podejrzani. Jeśli chcemy coś tu ugrać, musimy zacząć być ostrożni.
Ann rozważyła słowa Remo:
- Myślę, że zapłacą jeśli sprawę przedstawi im odpowiednia osoba, a zainteresowanym znaleziskiem wcale nie musi to być ta sama osoba, która płaci za ostatnie zlecenie. Ostrożność jest wskazana, ale sami możemy nie dotrzeć do źródła, chyba że masz takie możliwości? Co do sprawdzania tego co mamy to wszystko ryzyko. Walizka Umbrelli może przetrzymywać jakiegoś cholernego wirusa. Nie znam się na tym, ale nie mam ochoty ryzykować. Tylko w wyspecjalizowanym laboratorium da się to sprawdzić. Co do tego cuda - wskazała na trzymany przez Remo przedmiot - jego odpalenie może być bezpośrednio niegroźne, albo może nas rozpirzyć na atomy w kilka sekund. Masz się ochotę przekonać empirycznie?

Potem powiedziała głośniej wyraźnie zwracając się także do reszty, choć nie miała wątpliwości, że przynajmniej część przysłuchiwała się uważnie jej wymianie zdań z hakerem:
- Starałam się maksymalnie ukryć ślady. Dziurę w garderobie można zobaczyć jedynie po odsunięciu ubrań, lub po wejściu do zamkniętego pokoju. Niestety nie zdążyłam zabrać pluskiew przyklejonych do kamery w holu i do panelu w drzwiach. Są małe, ale jak ktoś się będzie dokładnie przyglądał może je zauważyć. Po za tym nie ma grilla w altance. Dlatego Meg może się zorientować, że nasze działanie były poważniejsze niż zabieg TF i powiadomić mężulka. Podejrzewam, że skoro "naszej" paczki nie było w skrytce, a Suarez dziś po pracy ma coś wymienić, może chodzić właśnie o nią i prawdopodobnie ma ją przy sobie. Musimy się zastanowić czekamy na te wymianę i wtedy próbować ją odzyskać, czy też spróbujemy się z nim skontaktować wcześniej i przekonać by oddał ją nam. My mamy słaby punkt w postaci Jack, której prawdziwe nazwisko poznała Alice. Skoro Suarez ma kumpla od włamań, powiązanego z "górą" C-T, bez problemu mogą się dowiedzieć kto z nią teraz pracuje i prędzej czy później dotrą do nas wszystkich. Może należy zagrać va bank. Zaprosić go na rozmowę wcześniej i obiecać dyskrecję w sprawie działalności, w zamian za zwrot paczki C-T i zostawienie nas w spokoju. Inaczej korporacje się dowiedzą, kto ostatnio pozbawił ich kilku interesujących zabawek.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 18-10-2012 o 21:24.
Eleanor jest offline