Niecodzienne zwyczaje Modron zupełnie mu nie przeszkadzały. Lubi obserwować dziecinną radość z jaką się kąpała. Była ślicznym dziełem Ilúvatara, prawdziwą małą perełką. Edainowie często traktowali elfy niczym mityczne stwory z bajek. Oczywiście nie wszyscy, ale czasami to się zdarzało. Alarif w stosunku do dziewczyny starał się być łagodny i delikatny, by niepotrzebnie jej nie spłoszyć. Najwyraźniej ten sposób się sprawdzał, bo Modron podjęła z nim rozmowę. Sindar wysłuchał jej słów, zastanowił się chwilę i odrzekł: - Słucham wróżbity, bo jedyny sposób by przejrzeć czyjeś kłamstwa, to je wysłuchać. Jak inaczej będziesz wiedziała, że ktoś kłamie jeśli jego słów nie porównasz z tym co wiesz? - spytał spoglądając na dziewczynę łagodnie. - Andred to Twój ukochany. - stwierdził, a przez jego twarz przeszedł cień smutku. - Ja także kogoś straciłem, całkiem niedawno, jednakże nie mam nadziei na jej odnalezienie. Odeszła na zawsze. Zachorowała podczas Wielkiej Zarazy, a ja … nie mogłem jej uratować.
Jego błękitne oczy spojrzały gdzieś w dal nad głową dziewczyny. Milczał. Modron myślała, że już się nie odezwie, gdy Alarif znów zwrócił na nią swój wzrok i powiedział. - Jeśli szukałaś Andreda po tamtej stronie gór i jak sądzę w Dunlandzie, Cordolanie, a teraz Arthedain i nie znalazłaś, to jest jeszcze jedno miejsce, w którym mógł zaginąć bez wieści po tej stronie Hithaeglir. Tym miejscem jest niestety Angmar. Zanim udasz się z powrotem dobrze by było sprawdzić jeszcze tam. Czy przypadkiem Twój ukochany nie trafił do niewoli czarnoksiężnika. Oby nie, ale nie można tego wykluczyć.
Wolnym ruchem zabrał z jej ręki nie opróżnione naczynie. - Zastanów się nad tym co powiedziałem. Spokojnie przemyśl. Wyruszamy w tym kierunku jutro. |