Wątek: Zombieland
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2012, 16:58   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spencer wyłączył telewizor.
Niby setka kanałów, ale na żadnym nie było nic ciekawego. Telewizor w hotelowym pokoju odbierał setkę chyba stacji, ale wszystkie nastawione były na rozrywkę i wyglądało na to, że automatycznie nadawały zaprogramowane wcześniej filmy i reklamy. A dwa czy trzy kanały informacyjne na okrągło podawały wiadomości o tym, że rząd zapewni pomoc, że trzeba... Może stacje radiowe byłyby bardziej dokładne i obiektywne, ale wyposażenie pokoju nie przewidywało takich luksusów.
Trochę więcej można było wyczytać z internetu. Wszędzie wrzało od informacji, ale łatwo było zauważyć, że liczba piszących bardzo szybko się zmniejsza. I trudno było przypuszczać, że przyczyną były coraz liczniejsze awarie i przerwy w działaniu netu.

Poprzednią noc spędził w hotelu, zastawiwszy szafą drzwi.
Nie sam, prawdę mówiąc, lecz jego towarzyszka wyszła skoro świt, gnana nieopanowaną chęcią powrotu do rodziny mieszkającej na drugim końcu miasta. Nie dość, że nie zwracała uwagi na ostrzeżenia Spencera, to jeszcze odrzuciła jego towarzystwo. Jakby bardziej się bała jego, niż tego, co ją może spotkać na ulicach.
Na babski upór lekarstwa nie było, a na siłę zatrzymywać jej nie mógł. No, może mógł, ale nie spodziewał się, że sprawa aż tak się zagmatwa. I nie wyglądało na to, że w najbliższych dniach sytuacja się poprawi. W takim przypadku...
Przez moment zaczął żałować, że nigdy nie pasjonował się filmami typu “coś tam żywych trupów”. Może by się przydało jako instruktażówka. Z drugiej strony - zombie z filmu, a zombie
Uśmiechnął się krzywo. Może lepiej by było odświeżyć sobie lekturę “Dnia tryfidów”. Choćby po to by wiedzieć, co warto ze sobą zabrać na daleką wycieczkę. I zdobyć jakiś atlas by wiedzieć, dokąd się udać. Jakaś wyspa? Góry Skaliste? A może dobrze by było skorzystać z rad udzielanych przez telewizję i odszukać jaki szpital albo centrum handlowe? Tyle tylko, że za grosz nie znał Seattle, a recepcja hotelowa nie raczyła odpowiedzieć na telefon.
Włączył iPhone’a.
Google z łaski co prawda, ale jednak wyświetliło plan Seatle. Najbliżej było centrum przy Rainier Valley Square. I pewnie nie miałby zbyt wielkich kłopotów, żeby tam trafić.

Uzbrojony w nogę od stołu, z neseserem w drugiej dłoni, wyszedł na korytarz.
Co prawda plotki głosiły, że zombie grasują tylko nocami, ale czy zombie o tym słyszały? Poza tym kto mógł zagwarantować, ze nie pojawią się nagle tacy, którym będzie obojętne, komu rozwalą głowę.
Zszedł na dół po schodach. Prąd co prawda był i winda kursowała, ale jaka była gwarancja, że uda się dojechać na parter? Poza tym zejście z piątego piętra nie było żadnym wyczynem.
W recepcji nie było nikogo, a drzwi nie tyle były otwarte, co rozwalone, a ich kawałki trzeszczały pod butami Spencera. Widać noc w otoczeniu hotelu nie była zbyt spokojna.

Na ulicy okazało się, ze nie trzeba nawet iść pieszo. Prawie.
Okazało się, że samochodów jest dużo, niektóre nawet z kluczykami w stacyjkach, ale przejazd, właśnie z powodu zbyt dużej liczby pojazdów, byłby dość utrudniony. Co chwila by się musiał przesiadać, albo też spychać zagradzające drogę wozy na bok. Raczej nie zyskałby na czasie...
Kilkanaście metrów od wejścia do hotelu leżał na chodniku rower. Motocykl byłby z pewnością szybszy, ale rower był dyskretniejszy. Cichszy. A to w niepewnych czasach było bardzo cenne.

Zatrzymał się przy znajdującym się kawałek dalej sklepie sportowym. Jako że nie interesowały go dresy, buty czy koszulki, zabrał tylko jeden przedmiot - nunchaku w wersji bynajmniej nie trningowej. Kij do basebolla byłby równie dobry, ale mniej wygodny w transporcie.
Nie tracąc więcej czasu ruszył dalej.


Wysoki brunet, który odstawiwszy rower wyszedł zza dostawczego Forda, ubrany był w strój sportowy. Czarne spodnie jeansowe, adidasy, ciemnoszara koszulka polo, skórzana kurtka. Poruszał się ostrożnie, ale z jego ruchów i sylwetki można było wywnioskować, że uprawianie sportu nie jest dla niego rzeczą obcą.
Zatrzymał się na moment by zorientować się, co sobą reprezentują ci ‘inni’ - czterej mężczyźni, którzy mniej więcej w tym samym czasie pojawili się na parkingu.
Z pewnością nie wyglądali na zombie.
Spencer poprawił zaczesane pod górę dość długie włosy, zabrał z bagażnika roweru neseser, a potem ruszył w stronę tamtych.
 
Kerm jest offline