Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2012, 19:37   #34
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MSE_-IHfbjU&feature=share&list=PLF2C2769EFAF0E992[/MEDIA]
Grupa rozbitków ruszyła pędem ścieżką w dżunglę, którą chwile wcześniej czmychnęli pozostawieni przez swoje plemię jaszczuroludzie. Okalające ją gałęzie, sprawiające wrażenie tunelu zieleni, wychłostały twarze i barki co wyższych z nich.
Po samych jaszczurcach, prócz odcisków łap w grząskiej ziemi, wszelki słuch przepadł. A w końcu i te ostatnie dowody ich obecności na drodze zniknęły wraz z wydeptaną ścieżką. Jej miejsce zajęły wysokie, upstrzone dużymi, owalnymi liśćmi rośliny. W tej samej chwili rozbitkowie poczuli przeraźliwy gorąc panujący z dala od plaży, w głębi oceanu zieleni, gdzie przyjemna chłodna bryza znad wody była już jedynie wspomnieniem. Ich skórę, wcześniej pokrytą morską solą, pokrył pot. Na czołach zaś zebrały się jego duże krople, co rusz spływające prosta w brwi i niżej, do oczu. W połączeniu z ledwie przebijającym się przez korony wielkich drzew światłem, sprawiało że grupa poruszała się niemal na oślep.
Kiedy prócz instynktownego pragnienia ucieczki, do świadomości rozbitków dotarło "coś więcej", ktoś krzyknął: "Słyszycie?".
Wyraźnie zwolnili wytężając słuch... Cichy szmer gładził ich uszy, a po chwili otulił i splugawione pirackie dusze. Sam dźwięk sprawił, że poczuli przyjemny chłód gdzieś w środku.
-Woda... Strumień.- rzuciła kolejna osoba.
Jeszcze przez chwilę stali wytężając zmysły. Scena ta przypominała zapewne grupę głuchych i ślepych obszarpańców, którym los odebrał jedynego pełnosprawnego przewodnika. Cichy, przyjemny szmer wypełniał przestrzeń między drzewami niczym woda kryształową szklanicę - zdawał się dobiegać zewsząd równie mocno. Trudno określić jak długo pozostawiali ogarnięci niemocą i desperacją... Ponownie poprowadzeni przez instynkt ruszyli z miejsca i nie wiadomo czy za sprawą uśmiechu szczęścia, łaski Umberlee czy innego bóstwa zamieszkującego zielony ocean, trafili na grząski brzeg rzeki.
Jej woda była czarna i nieprzejrzysta, a miejscami nurt niósł razem ze sobą duże, wyschnięte liście - zapewne z nachylających się nad nią niczym zwierzęta do wodopoju drzew.
Dopiero w drugiej kolejności ich oczy spostrzegły po lewej niewielką skarpę, z obmytymi z ziemi korzeniami wielkich roślin. Zdawały się spływać w dół niczym niewielkie wodospady, które dotyk jakiejś magicznej siły przemienił w drewno. Zaś między nie, już z całą pewnością za sprawą ludzkiej ręki, wciśnięte zostały ciosane kamienie, okalające trzy wejścia do porzuconej budowli. Jedynie te trzy, zdawałoby się skrywające jedynie mrok, otwory pozostały widoczne - wszystko inne pochłonęła zapewne dżungla...
- I co łachudry?- usłyszeli znajomy głoś. Chwilę zajęło, nim wśród zarośli po prawej stronie spostrzegli kulącego się "Mistrza Kościanej Wieży"- Ungaara. Kawał szmaty, którym kapłan obwiązał jego zranione ramię dawno przesiąknął krwią. Twarz półorka wydawała się blada, a oczy nieco podkrążone. Widać nawet jemu tutejszy klimat nie służył...
- Doszliście wreszcie do wniosku, że kiedy na horyzoncie pojawia się coś dzikszego od was należy spierdalać w przeciwną stronę czy przyprowadzili was tutaj za rączkę?- uśmiechnął się z wysiłkiem.- Gdzie...Co zrobiliście na Mystrę ze skrzynią?- jego spojrzenie, niczym w amoku podążało od ramion to kolejnego z rozbitków.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline