Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2012, 21:24   #45
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
“Muszę nauczyć się ich plugawej mowy” - Petru po raz kolejny zakonotował to sobie w pamięci. Dzięki pewnej … odmienności ciała … (zdecydowanie wolał takie określenie od “mutacji” czy “potworności”) mógł wejść do niektórych osad zaludnionych przez wyznawców demonów. Jednak bez biegłości w używaniu języków rodem z piekielnych otchłani łatwo mógł zostać zdemaskowany a i zasięgnąć wieści było nie sposób. Ale to była pieśń przyszłości, a tu i teraz było tu i teraz. Skupił się na obserwowaniu kultystów i szukaniu drogi odwrotu. Czuł jak puls mu przyspiesza w oczekiwaniu na walkę. Coś budziło mu się w duszy, coś złego i gwałtownego, co skutecznie tłumił, jak zawsze. Ale cokolwiek próbowało się obudzić nie było zadowolone z tego że będzie uciekał i jedynie odgryzał się pościgowi. Zwalczył to uczucie. Był przecież tropicielem a nie jakimś obłąkanym barbarzyńcą, rzucającym się na oślep na gromady wrogów.

Będzie rozważny i nie da się ponieść żądzy walki … a przynajmniej był o tym przekonany nim znaleziono skrytkę. Petru nagle poderwał się i pognał ku “szczęściarzowi” i przywódcy wyznawców Ravenmore’a...



Wpadł w ten zadziwiający, nie-do-końca-umarły las. W innych okolicznościach długo i pilnie przyglądałby się oznakom życia ale nie miał na to czasu. Musiał odsadzić się pogoni, przynajmniej dopóki banda nie rozciągnie się gdy najszybsi wysforują się naprzód i będzie miał sposobność wyrównać szanse. Niestety, nie wszyscy kultyści penetrowali ruiny wioski. Część przepatrywała las.

Pierwszy napotkany Grzesznik po prawdzie nawet nie zorientował się co się dzieje. Petru niemal na niego wpadł; w ostatniej chwili przyspieszył instynktownie, gdy sylwetka niewolnika demona wysunęła się zza drzewa w korzeniach którego grzebał. Trafiony barkiem niczym taranem, wyznawca Ravenmore’a poleciał w tył, na pień drzewa na którym znieruchomiał, dygocząc lekko i charcząc. Syn Pelora odzyskał równowagę i złapał rękojeść miecza oburęcznym chwytem szykując się do walki, pewien że charkot zwiastuje skok ku niemu w furii i z sierpem w dłoni, ale zamiast tego poganin poleciał na twarz niczym ścięty. Dygotał, na jego plecach krew przemaczała odzienie, a z pnia drzewa sterczały dwa na wpół skamieniałe sęki, teraz czerwone od juchy. Petru nie poczekał nawet na zadanie ciosu łaski - kultysta był wystarczająco unieszkodliwiony, Aust i Rulf z łatwością sobie z nim poradzą. Pościg był blisko i nie mógł tracić czasu.

Drugi przeciwnik był zaalarmowany i lepiej przygotowany do walki, zastąpił drogę tropicielowi z sierpem w dłoni, ewidentnie próbując powstrzymać go do czasu przybycia pozostałych współwyznawców. Z tego samego względu palenquianin nie mógł do tego dopuścić i zaatakował, czując jak rosnąca w nim wściekłość prawdziwą falą uderza w mężczyznę przed nim.

Podniósł ciężki miecz jak do uderzenia znad głowy i tak jak się spodziewał wstrząśnięty Grzesznik spojrzał w górę ku broni, ale zamiast rąbnięcia dwuręcznym ostrzem Petru wyprowadził potężny kopniak prosto w kolano mężczyzny. Ohydny, mokry trzask poprzedził urywane wrzaski kultysty, padającego i łapiącego się za zmasakrowaną nogę. To wystarczyło tropicielowi - z miejsca ruszył dalej, choć przez chwilę warkot wydobywał się z jego gardła. Jego krew płonęła, żądza walki brała go w swoje objęcia.

Przedarł się paroma skokami przez jakiś jar, gwałtownie zmienił kierunek ucieczki za gęsto rosnącą kępą mrocznych drzew, kolejny wrzask za nim dał znać że nie wszyscy kultyści bez uszczerbku dla zdrowia rzucili się w szaleńczy pościg za nim. Płuca już go paliły żywym ogniem, ciężki miecz i odzyskany worek coraz więcej ważyły, skórzana zbroja zdawała się przemieniać w stalowe płyty. Kultyści ciągle byli na tyle blisko że nie miał szansy na ukrycie się, podchody i zabawę w strzelca wyborowego. Kolejny skręt w coś przypominającego przesiekę i …

W tym momencie Grzesznik wpadł na niego z boku, kompletnie go zaskakując, zbijając z nóg i odbierając oddech. Przetoczyli się po grząskiej ziemi, oszołomiony Petru poczuł jak przeciwnik wgniata go w błoto. Miecz i worek z ziarnem były tylko wspomnieniem po tym jak wypadły z bezsilnych dłoni.

- Triss esse yousve!!! - wyznawca Ravenmore’a triumfalnie ryknął w kierunku z którego dobiegały odgłosy pościgu. Jego dłonie zaciskały się na gardle tropiciela i gniotły coraz mocniej.

“Złapałem zwierzę” - Petru nie potrafił płynnie posługiwać się mową nauczaną przez demony ale co częściej stosowane przez ich wyznawców słownictwo znał aż za dobrze. Brakowało mu tchu ale furia znakomicie to nadrobiła. Wyprostował palce i z całej siły wbił pazury w twarz kultysty, przebijając oko, rozdzierając nos, policzek i usta. Wrzask urwał się w deszczu krwi, ale Grzesznik z twardej, szaleństwem przesiąkniętej gliny był ulepiony i sam sięgnął ku twarzy Petru, szukając wygiętymi niczym szpony palcami jego oczu, a drugą dłoń zacisnął na rękojeści krótkiego noża. Syn Pelora nie dbał już o nic, biała furia wzięła go w swoje władanie. Wijąc się wściekle niczym pochwycony wąż sam chwycił przeciwnika za głowę i walnął nią o pień drzewa, raz, drugi, trzeci, dziesiąty, nawet mimo tego że paznokcie kultysty coraz słabiej orały mu twarz. Smród krwi i błota mieszał się ze smrodem zastarzałego potu i spalenizny jakim przesycone było ciało i odzienie.

Wreszcie wyznawca Ravenmore’a stał się tylko bezwładnym, mokrym ciężarem. Petru nie widział już nic na jedno oko, wypluł odgryziony segment palca który dostał się między jego zęby, zepchnął z siebie zmasakrowane ciało i wstał chwiejnie. Dotknął zapuchniętego oka ale już po chwili łapał worek i miecz, nie patrząc na dziwacznie zniekształcone i niemal pozbawione czaszki ciało. Rzucił się do niezgrabnego biegu - kultyści byli dosłownie o kilka kroków. Już krwawił, był cały obolały, a nie zranił jeszcze nawet jednego ze ścigających. Sprawy nie przedstawiały się dobrze. Tylko jego siła i odporność trzymały go na nogach i przy życiu.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline