Jacob gdy wyszedł na balkon aż odwrócił głowę. Widok ciała zmasakrowanego przez krasnoluda nie należał do najlepszych. W sumie Miller nieraz patrzył na gorsze rzeczy, jednak nigdy nie bawiły go flaki, które podskakiwały na wskutek kopnięć Gottriego.
Spokojnie stojąc łapał kolejne rzeczy rzucane przez krasnoluda. Cały czas rozglądał się po świątyni szukając śladów Albrechta. Po przeczytaniu kartki schował ją do torby. Z nietęgą miną zerknął na symbol jednego z bogów Chaosu. Nie pasowało mu tu coś. Ktoś chciał zwalić winę na Khornitów. Przecież oni uważali, że broń strzelecka jest hańbą. Podobnie jak krasnoludzcy zabójcy, ale tego już nie odważyłby się powiedzieć w tym towarzystwie.
Na teksty Gottriego Jacob jedynie przytakiwał albo wzruszał ramionami.
- Bierzmy się do roboty. Przeszukajmy świątynię, tym razem ostrożnie. |