Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2012, 17:06   #39
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Poranek zastał hrabiankę w nietypowej dla niej sytuacji.
Leżała bowiem w łóżku tylko w delikatnej i zwiewnej kreacji. Leżała w łóżku z mężczyzną. W dodatku on zaborczo tulił jej drobne ciałko do siebie, obejmując ją jednym ramieniem w pasie. I spał jak zabity.
Marjolaine obudziła się bowiem pierwsza i leżąc w łóżku analizowała wczorajsze wydarzenia. Bowiem wszak tyle “atrakcji” wczoraj się zdarzyło.
Spoglądała w twarz swego narzeczonego któremu wykrzyczała między innymi.

“Nieprawda! Gdybyś był takim dzikusem i tak bardzo chciał to już dawno byś mnie posiadł, było ku temu wiele okazji “

Niemalże komplement. Wszak miał tyle okazji wliczając wczorajszą, a jednak nadal była “dziewicą”. I właściwie nie bardzo wiedziała czy się z tego cieszyć, że uszanował jej wolę i gwałtem nie posiadł jej delikatnego ciała. Czy też martwić się tym, że być może nie budziła takiego pożądania jak inne kobiety i dlatego w swych zakusach okazywał taką delikatność.
A może... Ach, czemu z tym Gilbertem wszystko było takie skomplikowane. I czemu miała wrażenie, że przegrywa, z każdym ich spotkaniem i rozmową pozwalając mu posuwać się coraz dalej w swych podbojach.


A tymczasem do bram Le Manoir de Dame Chance zaczęli się dobijać kolejni osobnicy. Trzeba było przyznać, że dworek Marjolaine zaczął ostatnio być popularny. Najpierw najazd maman, potem szturm i zdobycie dworku przez Maura (Żeby tylko na dworku się skończyło, złotousty lis ośmielił się wkraść do jej sypialni, zagarnąć ją niczym szkatułkę z klejnotami i nastawać pół nocy na jej cześć! A to pewnie nie było jego ostatnie słowo.), potem staruch Avenier, a potem bandyci...Tym przynajmniej się nie udało wedrzeć do środka.
Popularność dworku bynajmniej nie była czymś miłym w życiu Marjolaine. Jej domostwo miało być cichą i niezdobytą twierdzą, do której nie miał mieć dostępu nikt. Włącznie z jej własnym narzeczonym, do którego panienka przejawiała jakąś dziwną słabość. A który z każdym dniem osaczał ją coraz bardziej.
Pomijając jednak ten niewygodny i trudno do usunięcia problem, pozostawały jeszcze dwa inne. Maman i Gilbert de Avenier.
No i kolejni dobijający się osobnicy.
Jak się okazało królewscy muszkieterzy.



W niewielkiej liczbie, za to bardzo hałaśliwy, weseli pewni siebie i zaczepni... zwłaszcza zaczepianie dziewek służebnych mieli we krwi. Choć ochmistrzyni nie przepuścili, o czym świadczył wyjątkowo zimny ton Béatrice z jakim informowała o ich przybyciu. I o tym, że przysyła ich sam król po Gilberta de Avenier.
Dowódcą tej zgrai prostaków w mundurach królewskiej gwardii, był niejaki Gaston Leowerres.


Młody mężczyzna o jasnych włosach i zniewalającym wedle jego mniemania uśmiechu. Typowy Gaskończyk. Dumny, ambitny, niewychowany, bezczelny, patriotyczny i honorowy... i biedny jak mysz kościelna.


Panienka d’Niort zastała hrabiego de Avenier w uroczej sytuacji. Stary szlachcic jadł śniadanie w altance ogrodu Marjolaine. Jadł w towarzystwie maman. Łatwo się było domyślić o czym oboje rozmawiali. Zapewne o upadku obyczajów młodzieży, czego dowodem miała być jedyna córka Antoniny. Czyli mówiąc prostym językiem plebsu wspólnie obrabiali kuperek hrabianki wymieniając się ploteczkami na jej temat. Co prawda zapewne de Avenier miał w tym względzie więcej do opowiedzenia niż jej matka, to jednak Antonina mogła zdradzić parę sekretów, które wypatrzyła... lub złudzeń którymi karmiła ją córka.
Wyglądali razem jak stare małżeństwo, aż dziw że Gilbert de Avenier nie próbował skłonić Antoniny do zamążpójścia.


Gilbert szykował się do podróży. Ubrany elegancko, acz bardziej wedle wymogów francuskiej mody Maur nie rzucał się tak bardzo w oczy. Choć hrabianka nadal uważała, że jest bardzo przystojny. Kawaler d’Eon wybierał się ważnych sprawach do Paryża i obiecał, że wróci do niej wieczorem. Nie brał przy tym pod uwagę, czy Marjolaine chciała jego powrotu. Mimo ciągłego ulegania jego wpływowi, hrabianka chętnie nacieszyłaby się chwilą spokoju od swego narzeczonego. Jednak problem z Maurem polegał na tym, że nawet jej najtwardsze sprzeciwy zmiękczał i nawet jego najśmielsze zakusy przechodziły bez większych oporów.

Spoliczkowała go tylko raz i bynajmniej nie dlatego, że swymi dłońmi zapuszczał się nie tam gdzie powinien. Chociaż w sumie... dlatego, że jak sądziła zapuszczał swoje dłonie pod halkę ochmistrzyni, a nie jej własną.
Jego krótkie przygotowania zbiegły się z przybyciem posłańca z Luwru. Jak się okazało została zaproszona na pogrzeb nieodżałowanej pamięci markiza D’Rochers, który miał się odbyć jutro w południe.
I w sumie nie mogła nie pójść na niego. Skoro cały dwór miał się tam pojawić, nie wypadało nie zaszczycić ostatniej drogi hrabiego swą obecnością. Takiego zaproszenia nie otrzymał Maur, co zresztą nie dziwiła. Ich bliskie kontakty były wszak tajemnicą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-04-2014 o 11:02.
abishai jest teraz online