Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 00:17   #11
seba-samurai
 
Reputacja: 1 seba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znany
Post wspólny: Vena, seba-samurai, Radagast

Wanda zerwała się i sztywno usiadła na łóżku. Cały świat zamienił się teraz w jedno wielkie bijące ze strachu serce. Wymacała przycisk lampki nocnej i sekundę później światło rozlało się po pokoju. Odetchnęła z ulgą kiedy nie znalazła w nim mordercy i gwałciciela. Przez długi czas nasłuchiwała. Znowu to usłyszała… jakieś kroki… "o Boże… Może to chłopaki, którzy właśnie wrócili z rekonesansu… Nie, to bez sensu. Po co mieliby tak długo wałęsać się po nocy… Kurcze…"
Cicho wysunęła nogi spod kołdry i poszukała trepków. Potem narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi. Nasłuchiwała. Otworzyć drzwi czy nie… Rany… Nacisnęła klamkę i wyjrzała przez centymetrową szparę. Korytarz zalewała noc. Szybko zamknęła drzwi. Podbiegła do okna i wyjrzała. Cisza. Wszystko śpi. Rozejrzała się po pokoju i sięgnęła po buta. Zaraz potem mocno zastukała nim w ścianę.

Piotr wstał szybko z łóżka. Nie, słuch go nie mylił, ktoś kręcił się po salonie. Przez chwilę nasłuchiwał, być może to Wanda albo Franek zeszli na dół by się napić wody... Nagle usłyszał jak ktoś otwiera i zamyka drzwi, a następnie walenie w ścianę. Hałas dobiegał z pokoju obok, a zaraz potem usłyszał głos Wandy.
– Piotrek! Śpisz? Rany… powiedz że nie… Piotrek!
“Cholera, coś jest nie tak” - pomyślał i cicho nacisnął klamkę wychodząc z pokoju. Zacisnął na moment powieki, aby przyzwyczaić do ciemności oczy i na lekko ugiętych nogach ruszył w kierunku schodów. Mijając pokój Wandy zatrzymał się.
- Wanda, wszystko ok? To ja, Piotr. Nie wychodź z pokoju, słyszysz? Zostań tam i nie wychodź. - Jego ton był spokojny ale stanowczy.

- Rany! Dzięki że nie śpisz - Wanda podbiegła do drzwi i otworzyła. W półmroku zobaczyła ciemną postać kolegi - Też to słyszałeś? Mam wrażenie, że na dole ktoś jest. Mogę z tobą zejść ale dosłownie przylepię się do ciebie i nie odstąpię na krok. Boję się ciemności ale nie ludzi. To taka moja cholerna słabostka. Muszę tam pójść i zobaczyć co się dzieje. Niepewność mnie zabije! Nie zasnę jak nie dowiem się co jest grane. I zaświeć to cholerne światło na korytarzu. Przecież nie będziemy wałęsać się po ciemku! Zaczekaj, wezmę jeszcze latarkę tak na wszelki wypadek. - wyrzuciła z siebie nerwowy potok słów i nie czekając na odpowiedź wbiegła do pokoju. Wygrzebała latarkę z szuflady i sprawdziła czy działa. Przy okazji zerknęła do lustra, poprawiając szybko włosy. Co za idiotyzm... mruknęła do siebie i wróciła do Piotrka.

Piotr poczekał aż Wanda przyjdzie z latarką. Poprzez mrok widział zarys jej kształtów skryty pod szlafrokiem. “Figurę ma niczego sobie” - pomyślał patrząc na niewyraźny kształt jej bioder. “A niech się przykleja, ja nie mam nic przeciwko”.
- No chodź, tylko bądź cicho. Nie wiem kto tam jest, ani czy jest sam czy nie. Idź za mną i nie bój się. Piotr bardzo się postarał aby to ostatnie zdanie zabrzmiało tak, jakby w jego towarzystwie nic złego Wandzie nie groziło. W zasadzie nie był pewien czy bardziej chciał jej zaimponować, czy sam siebie uspokoić. Poczuł zastrzyk adrenaliny. Czuł jak włosy na karku mu się jeżą. “Żeby tylko nie spanikować, żeby wykorzystać to i przejąć kontrolę”. Gdy Wanda szukała latarki Piotr przymknął na chwilę oczy, zrobił krótki wdech po czym długo i spokojnie niemal bezszelestnie wypuścił powietrze. Poczuł jak ogarnia go poczucie własnej siły i pewności siebie. Zacisnął pięść. Była twarda jak skała. Uśmiechnął się do tego skojarzenia. Wanda wróciła z latarką.

- A Franek? Idzie z nami? Może trzeba go obudzić? - zapytała.

- Nie, nie róbmy dodatkowego zamieszania - opowiedział i zaczął powoli schodzić w dół drewnianymi schodami.

- Jesteś pewny? W kupie raźniej. A jak się okaże że trzeba trochę się poszarpać z kimś tam? Może lepiej go obudźmy.

Franek wstał z łóżka bardziej zdziwiony i zdezorientowany niż zaniepokojony. Wygramolił się z łóżka, podszedł do okna i odchylił firankę. Starał się dojrzeć coś w panującej na zewnątrz ciemności. Słyszał jakieś odgłosy z pokoju za ścianą, ale nie mógł rozróżnić słów. Czyżby Wanda lunatykowała? A może jej znajomość z Piotrkiem układała się nad wyraz pomyślnie?

- Ciiii... Ktoś siedzi w salonie. Widzę jego cień od kominka. Trzymaj się z tyłu. - powiedział Piotr. Wanda niemal automatycznie przytaknęła i schowała się za jego plecy. Piotr był zadowolony, ze instynkt samozachowawczy Wandy działa jak należy. Wiedział że w razie czego będzie miał więcej swobody, chociaż tak naprawdę miał nadzieję, że nie będzie żadnego w razie czego. Szedł ostrożnie, powoli stąpał bosymi stopami, cicho, miękko. Zaledwie dwa trzy lata temu przyszłoby mu to wręcz naturalnie, odruchowo, teraz jednak musiał się starać.
Gdy był na dole schodów zatrzymał się na chwilę, ocenił dystans pomiędzy fotelem na którym siedział intruz a kuchnią. Nie był tego pewien, ale przypuszczał, że znajdzie tam odpowiednio duży nóż. Spojrzał w stronę kominka. Pogrzebacz, który mógł posłużyć za broń wisiał na ozdobnym ręcznie kutym haku obok paleniska. Intruz wydawał się spać.

[[i]Nie wygląda na mordercę - szepnęła do ucha Piotrowi - raczej na kogoś takiego jak my, do projektu... tylko czemu przyjechał tak późno..

- A jak twoim zdaniem powinien wyglądać morderca? - zapytał szeptem. - Zrobimy tak, ja zajdę go od tyłu. Ty weźmiesz pogrzebacz i staniesz z przodu, koło kominka. Obudzę go, a gdyby poszło coś nie tak, to po prostu przywalisz mu tym najmocniej jak potrafisz, OK?

- Rany! Co ty wymyślasz! Przecież możemy zwyczajnie do niego podejść i zapytać co tu robi. Nie prościej i bezpieczniej? Przecież nie rzuci się na nas od razu. Zobacz. Ma walizkę. Po prostu tu przyjechał i tyle. Idę do niego! - powiedziała Wanda i zerknąwszy na Piotra powoli skierowała się w stronę nieznajomego. Jeszcze raz zerknęła za siebie i mrugnęła znacząco co w jej mniemaniu miało oznaczać “w razie czego chroń mnie”.

“Cholera, ma rację” - Piotr dopiero teraz dostrzegł stojącą obok fotela walizkę.
- Zaczekaj! - syknął, ale Wanda już ruszyła do nieznajomego. Piotr ugiął kolana gotowy w razie czego rzucić się na przybysza. Raczej nie miał szans go powalić, ale przynajmniej mógł go zaskoczyć.

- Eee... Przepraszam... Kim pan jest? - niemal szepnęła Wanda nie chcąc wystraszyć potencjalnego mordercę.
 
seba-samurai jest offline