Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2012, 00:17   #11
 
seba-samurai's Avatar
 
Reputacja: 1 seba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znany
Post wspólny: Vena, seba-samurai, Radagast

Wanda zerwała się i sztywno usiadła na łóżku. Cały świat zamienił się teraz w jedno wielkie bijące ze strachu serce. Wymacała przycisk lampki nocnej i sekundę później światło rozlało się po pokoju. Odetchnęła z ulgą kiedy nie znalazła w nim mordercy i gwałciciela. Przez długi czas nasłuchiwała. Znowu to usłyszała… jakieś kroki… "o Boże… Może to chłopaki, którzy właśnie wrócili z rekonesansu… Nie, to bez sensu. Po co mieliby tak długo wałęsać się po nocy… Kurcze…"
Cicho wysunęła nogi spod kołdry i poszukała trepków. Potem narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi. Nasłuchiwała. Otworzyć drzwi czy nie… Rany… Nacisnęła klamkę i wyjrzała przez centymetrową szparę. Korytarz zalewała noc. Szybko zamknęła drzwi. Podbiegła do okna i wyjrzała. Cisza. Wszystko śpi. Rozejrzała się po pokoju i sięgnęła po buta. Zaraz potem mocno zastukała nim w ścianę.

Piotr wstał szybko z łóżka. Nie, słuch go nie mylił, ktoś kręcił się po salonie. Przez chwilę nasłuchiwał, być może to Wanda albo Franek zeszli na dół by się napić wody... Nagle usłyszał jak ktoś otwiera i zamyka drzwi, a następnie walenie w ścianę. Hałas dobiegał z pokoju obok, a zaraz potem usłyszał głos Wandy.
– Piotrek! Śpisz? Rany… powiedz że nie… Piotrek!
“Cholera, coś jest nie tak” - pomyślał i cicho nacisnął klamkę wychodząc z pokoju. Zacisnął na moment powieki, aby przyzwyczaić do ciemności oczy i na lekko ugiętych nogach ruszył w kierunku schodów. Mijając pokój Wandy zatrzymał się.
- Wanda, wszystko ok? To ja, Piotr. Nie wychodź z pokoju, słyszysz? Zostań tam i nie wychodź. - Jego ton był spokojny ale stanowczy.

- Rany! Dzięki że nie śpisz - Wanda podbiegła do drzwi i otworzyła. W półmroku zobaczyła ciemną postać kolegi - Też to słyszałeś? Mam wrażenie, że na dole ktoś jest. Mogę z tobą zejść ale dosłownie przylepię się do ciebie i nie odstąpię na krok. Boję się ciemności ale nie ludzi. To taka moja cholerna słabostka. Muszę tam pójść i zobaczyć co się dzieje. Niepewność mnie zabije! Nie zasnę jak nie dowiem się co jest grane. I zaświeć to cholerne światło na korytarzu. Przecież nie będziemy wałęsać się po ciemku! Zaczekaj, wezmę jeszcze latarkę tak na wszelki wypadek. - wyrzuciła z siebie nerwowy potok słów i nie czekając na odpowiedź wbiegła do pokoju. Wygrzebała latarkę z szuflady i sprawdziła czy działa. Przy okazji zerknęła do lustra, poprawiając szybko włosy. Co za idiotyzm... mruknęła do siebie i wróciła do Piotrka.

Piotr poczekał aż Wanda przyjdzie z latarką. Poprzez mrok widział zarys jej kształtów skryty pod szlafrokiem. “Figurę ma niczego sobie” - pomyślał patrząc na niewyraźny kształt jej bioder. “A niech się przykleja, ja nie mam nic przeciwko”.
- No chodź, tylko bądź cicho. Nie wiem kto tam jest, ani czy jest sam czy nie. Idź za mną i nie bój się. Piotr bardzo się postarał aby to ostatnie zdanie zabrzmiało tak, jakby w jego towarzystwie nic złego Wandzie nie groziło. W zasadzie nie był pewien czy bardziej chciał jej zaimponować, czy sam siebie uspokoić. Poczuł zastrzyk adrenaliny. Czuł jak włosy na karku mu się jeżą. “Żeby tylko nie spanikować, żeby wykorzystać to i przejąć kontrolę”. Gdy Wanda szukała latarki Piotr przymknął na chwilę oczy, zrobił krótki wdech po czym długo i spokojnie niemal bezszelestnie wypuścił powietrze. Poczuł jak ogarnia go poczucie własnej siły i pewności siebie. Zacisnął pięść. Była twarda jak skała. Uśmiechnął się do tego skojarzenia. Wanda wróciła z latarką.

- A Franek? Idzie z nami? Może trzeba go obudzić? - zapytała.

- Nie, nie róbmy dodatkowego zamieszania - opowiedział i zaczął powoli schodzić w dół drewnianymi schodami.

- Jesteś pewny? W kupie raźniej. A jak się okaże że trzeba trochę się poszarpać z kimś tam? Może lepiej go obudźmy.

Franek wstał z łóżka bardziej zdziwiony i zdezorientowany niż zaniepokojony. Wygramolił się z łóżka, podszedł do okna i odchylił firankę. Starał się dojrzeć coś w panującej na zewnątrz ciemności. Słyszał jakieś odgłosy z pokoju za ścianą, ale nie mógł rozróżnić słów. Czyżby Wanda lunatykowała? A może jej znajomość z Piotrkiem układała się nad wyraz pomyślnie?

- Ciiii... Ktoś siedzi w salonie. Widzę jego cień od kominka. Trzymaj się z tyłu. - powiedział Piotr. Wanda niemal automatycznie przytaknęła i schowała się za jego plecy. Piotr był zadowolony, ze instynkt samozachowawczy Wandy działa jak należy. Wiedział że w razie czego będzie miał więcej swobody, chociaż tak naprawdę miał nadzieję, że nie będzie żadnego w razie czego. Szedł ostrożnie, powoli stąpał bosymi stopami, cicho, miękko. Zaledwie dwa trzy lata temu przyszłoby mu to wręcz naturalnie, odruchowo, teraz jednak musiał się starać.
Gdy był na dole schodów zatrzymał się na chwilę, ocenił dystans pomiędzy fotelem na którym siedział intruz a kuchnią. Nie był tego pewien, ale przypuszczał, że znajdzie tam odpowiednio duży nóż. Spojrzał w stronę kominka. Pogrzebacz, który mógł posłużyć za broń wisiał na ozdobnym ręcznie kutym haku obok paleniska. Intruz wydawał się spać.

[[i]Nie wygląda na mordercę - szepnęła do ucha Piotrowi - raczej na kogoś takiego jak my, do projektu... tylko czemu przyjechał tak późno..

- A jak twoim zdaniem powinien wyglądać morderca? - zapytał szeptem. - Zrobimy tak, ja zajdę go od tyłu. Ty weźmiesz pogrzebacz i staniesz z przodu, koło kominka. Obudzę go, a gdyby poszło coś nie tak, to po prostu przywalisz mu tym najmocniej jak potrafisz, OK?

- Rany! Co ty wymyślasz! Przecież możemy zwyczajnie do niego podejść i zapytać co tu robi. Nie prościej i bezpieczniej? Przecież nie rzuci się na nas od razu. Zobacz. Ma walizkę. Po prostu tu przyjechał i tyle. Idę do niego! - powiedziała Wanda i zerknąwszy na Piotra powoli skierowała się w stronę nieznajomego. Jeszcze raz zerknęła za siebie i mrugnęła znacząco co w jej mniemaniu miało oznaczać “w razie czego chroń mnie”.

“Cholera, ma rację” - Piotr dopiero teraz dostrzegł stojącą obok fotela walizkę.
- Zaczekaj! - syknął, ale Wanda już ruszyła do nieznajomego. Piotr ugiął kolana gotowy w razie czego rzucić się na przybysza. Raczej nie miał szans go powalić, ale przynajmniej mógł go zaskoczyć.

- Eee... Przepraszam... Kim pan jest? - niemal szepnęła Wanda nie chcąc wystraszyć potencjalnego mordercę.
 
seba-samurai jest offline  
Stary 27-10-2012, 12:57   #12
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post wspólny: wszyscy

Słysząc, że hałasy nie ustają, a na dodatek wyraźnie dobiegają z korytarza, Franek założył spodnie i powoli wyszedł z pokoju. Ponieważ nie zastał nikogo, zszedł na dół, kierując się cichym szmerem głosów.

- Hej, Wanda, Piotrek - szepnął i ziewnął. - Przepraszam. Co tu robicie w środku no...?

Zamarł w pół słowa, kiedy zobaczył mężczyznę siedzącego przy kominku.

Siedzący w półcieniu mężczyzna nie poruszył się. Wpatrywał się tylko w strzelające płomienie. Po chwili wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów. Umieścił jednego w ustach. Nastąpiło znane kliknięcie staromodnej zapalniczki po czym z końca papierosa zaczęła unosić się lekka strużka dymu. Wydawało się, że nieznajomy w ogóle nie zauważył obecności Franka. Palił spokojnie papierosa wpatrując się w ogień, tak jakby znajdował się we własnym domu i robił to codziennie. Po dłuższej chwili ciszy Franek - i pozostali - usłyszeli chrapliwy głos:

- Skoro ewidentnie nie wiesz co ze sobą zrobić - kopsnij się po szklanki. Od tego całego ognia zaschło mi w gardle.

Wanda instynktownie cofnęła się parę kroków. Nie spodobał jej się ten człowiek. Poczuła się bezpieczniej za plecami obu chłopaków.

Piotr zrobił krok naprzód.

- Kim pan jest i co pan tu robi!? - ton jego głosu był uniesiony. “Co za typ! Przyłazi w środku nocy, rozsiada się jak gdyby nigdy nic, bełkoce coś pod nosem i jeszcze pali fajki w salonie”. Piotr nie cierpiał papierosów, sam nigdy nie palił, ba nawet nie miał nigdy papierosa w ustach, i nie tolerował gdy ktoś pali w tym samym pomieszczeniu w którym on musi się znajdować. Poza tym, że papierosy to straszne świństwo i można się od nich przekręcić to w dodatku okropnie śmierdziały. Nigdy nie potrafił zrozumieć jak można np. palić w kiblu, albo w samochodzie. Po wyjściu z takiego zadymionego samochodu, delikwent śmierdział jak popielniczka. Śmierdziało mu z ust, śmierdziały jego ubrania i włosy. Obrzydlistwo.

- Kim jesteś do cholery!? - krzyknął poirytowany do nocnego gościa.

Mężczyzna obrócił się w kierunku Piotra. Bijący od kominka blask oświetlił jego twarz, na której malowało się ewidentne rozbawienie. Popatrzył przez chwilę na Piotra kpiącym wzrokiem, zaciągnął się papierosem i znów odwrócił się w kierunku kominka.

- No proszę, kilka chwil w nowym domu i już mamy samca alfa, który zdążył samolubnie oznakować teren. - Przez chwilę milczał, potem znów zwrócił się do Franka.

- O ile zza rogu nie wyskoczy zaraz lokaj z tacą pełną szkła i lodu, dobrym pomysłem byłoby skoczyć po te szklanki - powiedział kończąc fajkę i wrzucając ją do kominka. Franek tylko wydął wargi i nic nie odpowiedział. Był zaspany i nie miał ochoty w tej chwili się z nikim wykłócać. Obcy wstał, podrapał się po zarośniętym policzku i podszedł do Piotra. Wyglądał na najstarszego w towarzystwie, choć ciężko było stwierdzić w powszechnej ciemności. Skrzywił usta w brzydkim uśmiechu i odszedł od pozostałych.

- Nie to nie, sam sobie znajdę kuchnię. - W ręku miał walizkę. Po chwili usłyszeli dochodzący z kuchni dźwięk szklanki stawianej na blat.

- Widzę, że czuje się Pan tu jak u siebie w domu. Cóż. Może to jest Pana dom. Skoro mamy więc tu razem mieszkać to czy mógłby się Pan przedstawić? Chyba, że chce Pan żebyśmy sami pana ochrzcili... np. Nowy albo gorzej - powiedziała nieco rozeźlona Wanda.

Mężczyzna wyciągnął zza pazuchy małpkę rumu i nalał jej zawartość do szklanki. Wziął łyka i spojrzał na Wandę.

- Zdecydowanie ładniej Pani się złości od Pani kolegi. - Wziął większego łyka i odstawił szklankę na blat. - Widzę, że nie ominiemy szkolnej rutyny, niech będzie i tak. Mam na imię Dominik i, jak Pani słusznie zauważyła, czuję się jak w domu, bo od dziś jest to mój dom. Jak i Wasz, z tego co mówił mi równie uroczy jak ślamazarski kierowca. A teraz - powiedział zabierając szklankę i walizkę - Państwo wybaczą. - Zaczął iść w kierunku schodów prowadzących do sypialni.[/i]

- Chwileczkę! - zawołała zaciekawiona Wanda - Czy mam rozumieć, że Pan również bierze udział w projekcie? Jeśli tak, to dlaczego przywieźli Pana w środku nocy? Nas przywieźli jednocześnie znośnym wieczorem... ale o czwartej w nocy?... to trochę dziwne. A poza tym... bardzo pan tajemniczy skoro możemy poznać tylko imię. Czy cała reszta to jakaś cholerna tajemnica?... Bez sensu - mruknęła do siebie nieco rozdrażniona.

Mężczyzna zatrzymał się na środku schodów, wyglądał na lekko poirytowanego. - Kobiety i ich teorie spiskowe. Samochody się psują, kierowcy się gubią, a ludzie, którzy dopiero co się poznali wymieniają się imionami, a nie historiami swojego życia. Chce Pani wiedzieć coś więcej? Proszę bardzo, w dzieciństwie miałem złotą rybkę. Dobranoc - rzucił oschle i udał się do sypialni.

- Ale cham!- oburzyła się Wanda na tyle cicho, żeby Nowy nie usłyszał. - Co o nim myślicie chłopaki? Potraktował mnie jak blondynkę! Nikt przecież nie żądał od niego historii życia! I jeszcze ta rybka... Cham! Chyba wszystkich zdążył obrazić. Jak mam się zamknąć przed kimkolwiek w pokoju skoro nie ma zamków! A przed nim MUSZĘ się zamknąć! I w ogóle DLACZEGO nie ma zamków!! Rany! Chłopaki! Pocieszcie mnie jakoś! Bezdotykowo, oczywiście... - usiłowała żartować Wanda. Czuła się bardzo niekomfortowo.

Piotr odwrócił się i podszedł do współlokatorki.

- Spokojnie, nie przejmuj się tym gburem. - Rozłożył ramiona szeroko i powoli, jakby nie chcąc jej spłoszyć, po czym wyciągnął w jej stronę prawą rękę i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - Nie masz się czego obawiać, pamiętaj jakby co, jestem tuż za ścianą, a zaraz obok jest jeszcze Franek. Ten koleś będzie musiał zająć sypialnię na końcu korytarza. W razie co jesteś najbliżej schodów... ale co ja gadam, nic Ci nie grozi. To po prostu jakiś burak i tyle. I niestety obawiam się, że znalazł się tu nie przypadkiem i będziemy musieli go znosić. No cóż, jeśli nie możesz czegoś zmienić naucz się to tolerować. Nie lubić - tolerować. Ostatnie zdanie Piotr silnie zaakcentował, tak że towarzysze jasno odczytali co miał na myśli. Popatrzył na Wandę i Franka i dodał - Musimy się trzymać razem. A teraz chodźmy spać.

Wanda sapnęła ciężko.

- Racja. Spróbujmy wykorzystać te resztę nocy. Zawijam się do łóżka. - I ruszyła do swojego pokoju.

- Nie racja - zaprotestował Franek. - Z udziału w projekcie można zrezygnować w dowolnej chwili. Jak przyjechał ostatni, to wyjechać może pierwszy, dla symetrii. Co Ty na to, samcze alfa, jesteśmy w stanie go do tego skłonić?

- Jestem zmęczony - powiedział Piotr i ruszył za Wandą. - Franek, kładź się, jutro pomyślimy co zrobić z tym delikwentem. Zawsze możemy się też skonsultować z naszą Wielką Siostrą. Na dziś wystarczy atrakcji, olej to teraz, chodź. - Piotr machnął ręką wyrażając swoje poirytowanie zaistniałą sytuacją i skinął głową na kolegę. Wolnym krokiem udał się w kierunku sypialni.

- Nie mówię, że teraz - mruknął Franek, próbując powstrzymać ziewnięcie. - Ale przyjemniej mi się będzie spało z tą myślą. - To powiedziawszy rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu i wrócił do swojej sypialni.

Gdy Piotr mijał pokój Wandy, przystanął i ciepłym głosem szepnął - Dobranoc, śpij spokojnie. A jakby co... to wiesz. - Uśmiechnął się do koleżanki i poszedł do swojej sypialni.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 27-10-2012, 22:26   #13
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wszyscy rozeszli się do swoich sypialni.

Wanda nieco wystraszona, ale też podniesiona na duchu Piotrowym „A jakby co... to wiesz.”, zasnęła dość szybko.

Piotrek, pokręcił się chwilę, zastawiając się nad nowym mieszkańcem. Oraz nad tym, co miał na myśli mówiąc do kolezanki „No wiesz”.

Franek zasnął snując plany wykurzenia przybysza.

Dominik tymczasem… najpierw obejrzał swoją sypialnię, a potem zapalił kolejną fajkę, gapiąc się na widok za oknem. Zobaczył tylko oświetlenie domu i słabo widoczną linię drzew. Przed snem otworzył swoją walizkę i wyjął niej, schowany pieczołowicie pod warstwa ubrań, pistolet. Sprawdził, czy jest zabezpieczony, a potem wsunął go pod poduszkę. Ułożył się wygodnie i usnął bardzo szybko.

Reszta nocy upłynęła spokojnie. Wszyscy byli jeszcze w łóżkach, kiedy dobiegł do niech dziwny, przytłumiony dźwięk. Jakby wiertarki?

Dźwięk odkurzacza - godzinna wersja! - YouTube

Dochodził wyraźnie z salonu. Za oknem świeciło ostre, poranne słońce. Ziewając, zeszli na dół.

- Witajcie – Pani Rozenek, jak zawsze świeża, promienna i perfekcyjna wyłączyła odkurzacz i odstawiła go do schowka.
- Pomyślałam, ze nieco tu ogarnę przed waszym przyjściem. Siadajcie, proszę. – wskazała kanapy.

Kiedy zwalili się na nie, ciągle jeszcze nieco zaspani i mocno ogłuszeni całą sytuacją, ale na tyle przytomni, żeby usiąść jak najdalej od nocnego przybysza, pani Rozenek podeszła do blatu, uśmiechając się do nich promiennie.



- Moi kochani – zaczęła. – Widzę, ze poznaliście już Dominika Saskiego. Niezręcznie mi o tym mówić, to takie niedopatrzenie organizatorów, ale samochód zepsuł się i Dominik dojechał nieco później. Miedzy innymi dlatego tak długo woziliśmy was po obiedzie w Opalenicy, zamiast od razu przywieść do Domu. Mieliśmy nadzieję, ze uda nam się szybciej znaleźć transport zastępczy i wejdziecie wszyscy razem, ale niestety…
- Widzę jednak, ze zdążyliście się już poznać. Bardzo mnie to cieszy, spędzicie razem sporo czasu. I mam nadzieję, ze będzie to czas owocny i inspirujący dla was wszystkich.
- Czas na pierwsze zadanie.
– wzięła z blatu metalową miskę i podeszła do nich – w środku zobaczyli cztery spore ciasteczka, przypominające chińskie ciastka z wróżbą.

- Sama piekłam, są pyszne – zapewniła ich. – Proszę, żeby każdy z was wziął jedno. Wando, ty pierwsza – podsunęła miskę.

Wanda wybrała jedno ciastko.
- Wiem, ze wygląda smakowici, ale wstrzymaj się na sekundę – powiedziała p. Rozenek. Wanda zastygła a w tym czasie każdy z chłopaków wziął po ciastku.

- Kiedy je przełamiecie, znajdziecie w środku karteczki z zadaniem na dziś dla każdego z was. Zapoznajcie się z nimi, zjedzcie śniadanie, a potem do dzieła. Miłego dnia, moi kochani.

Wstała i wyszła. Po chwili usłyszeli warkot odjeżdżającego samochodu.

Zostali sami.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 27-10-2012 o 22:28.
kanna jest offline  
Stary 03-11-2012, 13:51   #14
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
Wanda spojrzała na swoje ciasteczko i przełknęła ślinkę. Miała ochotę je zjeść od razu. Czasami można było ją przekupić słodyczami. Poszła do kuchni przygotować sobie śniadanie. Nie miała ochoty na rozmowę. W milczeniu zjadła kanapkę z szynką i pomidorkiem, potem jabłko a na koniec delektując się herbatką obserwowała krzątających się kolegów. W palcach obracała ciastko zastanawiając się czy przełamać ja teraz czy w pokoju. W końcu wstała, posprzątała po sobie i ruszyła do siebie.
- Idę. Jestem trochę skołowana i niedospana. Może się jeszcze trochę zdrzemnę.
Wróciła do pokoju nie zatrzymywana przez nikogo. Usiadła na łóżku. Podekscytowana niecierpliwie przełamała ciastko i wyciągnęła kartkę. To co przeczytała od razu postawiło ją na nogi. Zaczęła intensywnie myśleć. Potem, nieco panicznie spojrzała na zegarek. Godzina.... 9.00.
- Późno. - mruknęła do siebie. Szybko założyła wygodne dżinsy, sportową bluzę i adidasy. - Co ze sobą wziąć... Latarka! To podstawa! - wygrzebała latarkę, sprawdziła czy działa. Było ok. Jak tu się wymknąć... Podeszła do okna i zbadała czy można jakoś wyjść. W końcu pierwsze piętro to nie takie straszne... Koty spadają nawet z siódmego i przeżywają.
A jak ten właz będzie zamknięty?” - przyszło jej nagle na myśl. Wygrzebała scyzoryk i nóż kuchenny. Upakowała wszystko do zgrabnej torebki. Była gotowa.
 

Ostatnio edytowane przez vena : 03-11-2012 o 13:56.
vena jest offline  
Stary 06-11-2012, 23:21   #15
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
flunkie, radagast, kanna

Nieznośny hałas dochodzący z parteru zmusił Dominika do zrzucenia kołdry i zwleczenia się z łóżka. Przetarł zaspane oczy, zajrzał pod poduszkę aby upewnić się, że pistolet jest na swoim miejscu po czym naciągnął leniwie koszulkę i udał się na dół. Irytujący szum w głowie nie przyprawiał go o dobry nastrój. Widok perfekcyjnej Pani Domu, która uśmiechała się szerzej niż klaun poprawił mu nieco humor. Usiadł na kanapie, zachowują bezpieczny dystans od reszty domowników. Myślał tylko o kubku gorącej kawy i papierosie. Kiedy Pani Rozenek tłumaczyła reszcie powód jego nocnego przybycia uśmiechnął się lekko w stronę Wandy. Upadek teorii spiskowych jego towarzyszy dał mu wyraźną satysfakcję. Wyciągnął z miski jedno z ciasteczek i rzucił szybkie aczkolwiek jednoznaczne spojrzenie w kierunku Pani Rozenek. Jak tylko usłyszał odjeżdżający samochód wstał i bez słowa udał się do kuchni. Tam, przy kubku kawy i solidnej porcji jajecznicy, przełamał ciastko aby dowiedzieć się jakie czeka go zadanie.

Dominik dokończył śniadanie, posprzątał po sobie i udał się do swojej sypialni.

Kiedy wszedł do swojego pokoju sprawdził, czy można zamknąć od środka drzwi. Nawet specjalnie nie zdziwił go brak zamków – przecież w nocy wszedł tutaj bez problemu, prawda? Usiadł na łóżku, zapalił papierosa i raz jeszcze przeczytał treść ciasteczkowej wiadomości. Podszedł do okna aby przyjrzeć się ogrodzeniu i ogrodowi. Spalił w spokoju resztę fajki i rozpoczął przygotowania do zadania. Ubrał się, pistolet wsadził za pasek, do kieszeni wcisnął papierosy, zapalniczkę. Zszedł na dół. Poszedł do kuchni, starając się unikać wzroku pozostałych mieszkańców. Zaczął szukać gumowych rękawic oraz sekatora, lub porządnego noża kuchennego. Nic nie znalazł, poza zwykłym, tępym nożem do smarowania chleba.

“Cholera by to wzięła..” pomyślał widząc siedzącego w salonie Franka. Rozejrzał się po pomieszczeniu po czym nie rozpoczynając grzecznościowej gadki ruszył w stronę wyjścia.

Po rzuceniu okiem na Franka - który nie zwrócił na niego żadnej uwagi - i ogólny przekrój salonu Dominik pomaszerował w kierunku wyjścia. Udał się w stronę ogrodzenia aby móc z bliska przyjrzeć się konstrukcji. Po drodze rozglądał się badawczo aby dowiedzieć się więcej o otaczających dom terenach. Szedł powoli w kierunku plaży, tuż przy ogrodzeniu. Po dojściu do stawu zawrócił, ruszył na powrót do domu, rozglądając się za drabiną, grubą liny, lub ogóle jakimiś narzędziami typu łopata, grabie, kilof. Nie znalazł niczego, Poza równo przystrzyżonym trawnikiem, oczywiście...

Wszedł do domu, sprawdził, że jest sam i zaczął metodycznie przeszukiwać pomieszczenia: zaczął od salonu, potem sprawdził łazienkę, rozglądał się po wszelakich szafach, schowkach i innych zakamarkach. Nie znalazł – spodziewanego - wejścia na żaden strych albo do piwnicy. W jedynym schowku, obok łazienki na parterze, znalazł szczotki, odkurzacz, jakąś chemię. W aneksie kuchennym przejrzał szafki (sztućce i talerze), lodówkę i mikrofalę.
Wszedł na górę – tam również nie było nic ciekawego, poza czterema sypialniami. Nie zdecydował się na przeszukanie bagaży współmieszkańców ani ich pokoi.
“Co to za cholerny dom, żadnej łopat, drabiny?” W swoim znalazł łóżko, szafę, biurko, krzesło, fotel. W łazience - natrysk, umywalka, sedes. Mydło i szampon w podajniku przy prysznicu. Mydło w płynie obok umywalki. Lustro. Papier toaletowy, ręczniki. Nic ciekawego.

“Chyba prędzej znajdę radioaktywnego pająka, który mnie ugryzie niż linę albo choćby kawałek drabiny. Szlag by to” W całej irytacji odpalił papierosa i zaczął myśleć, gdzie mógłbym znaleźć jakieś narzędzia. Po chwili namysłu wrócił na dół i wyszedł z domu wyjściem od strony tarasu. Przeszedł na podjazd i przez lasek pełen drzew skierował się w stronę altanki. Po drodze - oczywiście - rozglądał się za jakimiś przydatnymi rzeczami. “Może jakieś gałęzie nadadzą się do konstrukcji drabiny... Jezu, czuje się jak na obozie harcerskim.”
Poirytowany ogólnym nadludzkim porządkiem panującym na całym terenie poszedł w stronę altany
Zbliżając się, usłyszał jakieś szelesty dochodzące ze środka.

Odruchowo sprawdził czy broń jest na swoim miejscu.
Z jedną ręką na ukrytą pod kurtką (za paskiem) bronią zbliżył się, najciszej jak potrafił, do altany. Czujnie i jak najciszej wszedł do środka.
Po rozświetlonym słońcem ogrodzie oczy z trudem przyzwyczajały sie do półmroku panującego w pomieszczeniu. Po chwili dostrzegł zarys stołu, krzeseł - w altance nie było nic więcej. Przysięgałby jednak, że za stołem coś - ktoś? - się poruszył...

Szybko wykonał serię mrugnięć aby przyzwyczaić wzrok do słabego oświetlenia. Kiedy usłyszał dochodzący zza stołu szelest pewniej chwycił za uchwyt pistoletu, był przygotowany do ewentualnego wyjęcia go zza paska. Stanął w szerokim rozkroku aby jedną nogą móc trzymać otwarte drzwi - dochodzące z zewnątrz światło dodawało mu pewności siebie.
- Wyłaź stamtąd, nie mam nastroju na zabawę w chowanego...- syknął w kierunku stołu. -...nawet jeśli jesteś kawałkiem mebla bądź szczurem.- dodał cicho, lekko rozbawiony własną paranoją. Mimo to, wciąż kurczowo trzymał się uchwytu broni.

------

Franek zszedł na dół nieco jeszcze zaspany, ale w dobrym humorze. Domyślał się, że Dominik mu go szybko zepsuje, ale nie zamierzał mu tego zadania ułatwiać. Widok Pani Rozenek (Frankowi ciągle nie podobało się określenie “Wielka Siostra”, choć zdawało się na dobre przylgnąć do organizatorki tego dziwnego projektu) go zaskoczył. Sądził, że raczej będą dostawali jakieś wiadomości przez interkom, czy coś w tym stylu, a nie że będą ją widywali codziennie. Po prawdzie nie spodziewał się widywać kogokolwiek oprócz swoich współwięźniów.

- Wiosenne porządki? Różnych rzeczy się spodziewałem, ale nie tego - mruknął półgłosem.
Usiadł potulnie na kanapie, stosunkowo blisko Dominika. Po pierwsze nie zamierzał zachowywać się jak dziecko w podstawówce i unikać go jak trędowatego, a po drugie (ważniejsze) jakby chciał czymś w niego rzucać, to wolał mieć blisko.

Gdy tylko drzwi się zamknęły za szefową, Franek przełamał swoje ciastko.
- Co macie? - rzucił pytanie bez konkretnego adresata. Nie wiedział jeszcze czy to tajemnica, ale w tej chwili nurtowało go ważniejsze pytanie: Czy może zjeść ciastko.
Nikt nie odpowiedział nic konkretnego, więc Franek wziął przykład z Wandy i zrobił sobie śniadanie (co u niego oznacza oczywiście więcej niż kanapka i jabłko... sporo więcej). Przy tej okazji zbadał zawartość lodówki (porcjowane jedzenie w pojemniczkach, jak na fotce w sesji) i kuchennych szafek (sztućce, naczynia,szklanki itp.). Potem usiadł w salonie i czujnie przyglądał się współdomownikom. Był ciekaw jakie zadania dostali, jak bardzo kolidują ze sobą i tak dalej.

Gdy Wanda i Dominik odeszli do swoich pokoi, Franciszek w duchu odetchnął z ulgą. Pozostawało mieć nadzieję, że to nie Piotr jest przeszkadzają. Albo że przeszkadzajki tak naprawdę nie ma.

Po chwili Dominik zszedł na dół, pokręcił się i wyszedł z domu. Franek podszedł do okna i dyskretnie sprawdził, kierunek jego marszruty.
Potem, starając się nie robić zbędnego hałasu, poszedł do swojego pokoju. Futerał z lustrzanką założył na ramię „Jakby się kto pytał to idę robić zdjęcia krajobrazu” a nóż motylkowy schował do kieszeni. Pod pachę wsunął butelkę wody. Zszedł na dól i przeszukał schowek i łazienkę – takie gumowo-drewniane urządzonko do przepychania zlewów było by dość użyteczne – ale nie znalazł niczego poza Kretem w granulkach i zwykłą szczotką do sedesu.

Udał się na zewnątrz i starając się nie zwracać na siebie uwagi poszedł w stronę altanki.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 06-11-2012 o 23:55.
kanna jest offline  
Stary 06-11-2012, 23:54   #16
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
Wanda dyskretnie otworzyła drzwi i centymetrową szparą wyjrzała na korytarz. Nikogo nie zauważyła. Niemal na palcach zeszła na parter i skierowała się w stronę wyjścia do ogrodu. Starała się przemknąć tak by nikt nie zwrócił na nią uwagi. Jeszcze tylko parę metrów i będzie na zewnątrz...
Uff... Udało się. Przemknęła niemal przyklejając się do ścian i korzystając z zarośli. Obeszła dom i znalazła się na ścieżce prowadzącej do jeziora. Przed nią roztaczała się niemal pusta przestrzeń. Tutaj już nic się nie uda. - mruknęła do siebie pesymistycznie. Rozejrzała się nerwowo i spokojnym, ale zdecydowanym krokiem ruszyła na poszukiwanie altanki. Z daleka dojrzała połyskującą taflę jeziorka. Instynktownie udała się właśnie w jego stronę. Lubiła patrzeć na wodę. Uspokajała ją. W razie czego powie, że wyszła na mały rekonesans. Ostatecznie tak wczoraj wszystkim oświadczyła. Ta zakichana altanka na pewno jest w miarę duża i łatwa do zauważenia. Musi gdzieś tu być. A może wśród tych drzew? Ruszyła w tym kierunku. W nocy na pewno nigdy by tam nie weszła ale na szczęście jest dzień i koniecznie trzeba z tego skorzystać. Tak! Najpierw drzewa! Może być wśród tych drzew! Wreszcie dostrzegła niewielką altankę. I nie tylko altankę. Jakiś człowiek właśnie do niej wchodził...
“Szlag! Co teraz?” - Wanda myślała gorączkowo. Rozejrzała się odruchowo. ... “Zaraz! Przecież na terenie obozu... “obozu” ” - dziwna myśl - “Na tym terenie nie ma nikogo innego oprócz zawodników całego przedsięwzięcia więc czego się przestraszyłam? No chyba, że są jacyś obcy...” - zagryzła wargę -” Ale zaraz... Jest dzień. Jest jasno. W razie czego będę krzyczeć...Idiotyzm.”
Sama nie wiedząc jak to się stało ruszyła w stronę altanki. “Tak czy inaczej muszę wykonać zadanie. Może dostanę jakieś bonusy. Każda kasa się przyda, zwłaszcza w mojej sytuacji finansowej. “
Podeszła cicho do altanki i przylgnęła do ściany na tyłach jednocześnie sprawdzając czy gdzieś są okna. Nie było.
 
vena jest offline  
Stary 07-11-2012, 22:05   #17
 
seba-samurai's Avatar
 
Reputacja: 1 seba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znany
Piotr Skała

Piotr ostatni zszedł na dół. Spał dość głęboko. Śniła mu się pani Rozenek, która siedząc w wielkiej wannie pełnej piany zapraszała go do siebie swoim ciepłym uśmiechem. Piotr właśnie pozbył się ubrania przyciemnił nieco światło i włączył nastrojową muzykę. Niestety ku jego zaskoczeniu z głośników zamiast chilloutowych dźwięków popłynął jakiś jazgot. Zirytowany zaczął kręcić gałką w poszukiwaniu innej muzyki - niestety jazgot tylko zmieniał się na coraz to głośniejszy i coraz bardziej irytujący. Piotr począł coraz bardziej nerwowo kręcić gałką, jazgot był już nieznośny. Spojrzał na panią Rozenek z przepraszającą miną, ale jej już nie było, nie było też wanny tylko Dominik, który stał przed nim z włączoną wiertarką i się szyderczo śmiał. Piotr dopiero teraz uświadomił sobie że ten jazgot to właśnie odgłos wiertarki Dominika. Zacisnął zęby z wściekłości. Dominik patrzył się na niego i śmiał się w głos. Rozwścieczony Piotr już miał ruszyć na niego z pięściami gdy spostrzegł się, że jest całkiem nagi. Zrobiło mu się okropnie głupio, chciał się gdzieś schować, ukryć, ale wszędzie był Dominik i jego okropny smiech. “Nie, to nie może być prawda, to musi być sen. Chcę się obudzić” - pomyślał i obudził się.

- Dzień dobry - powiedział do zebranych na dole. Zobaczył spojrzenie pani Rozenek i Dominika. Pomimo iż wiedział że tamto to był tylko wytwór jego podświadomości, poczuł się nieswojo. Jako ostatni wziął swoje ciastko. Był ciekaw co jest w środku, ale postanowił że najpierw weźmie prysznic, zje śniadanie i dopiero później zajrzy do środka. Lubił czasem takie zapasy z własnymi słabościami. Po tym gdy gospodyni wyszła podszedł do okna aby zobaczyć jakim samochodem jeździ. Następnie oznajmił że idzie wziąć prysznic a potem chętnie zje śniadanie z Wandą i Frankiem.

Prysznic zajął mu jak zwykle - 4 minuty. Nie poświęcał tej czynności wiele uwagi. Wchodził do kabiny mył się i wychodził. Nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego kobietom zajmuje to tak wiele czasu. Sylwia rano potrafiła spędzić w łazience niemal pół godziny, co jego z kolei doprowadzało do szewskiej pasji - szczególnie, że tak samo jak ona spieszył się do pracy. “Sylwia...” - Piotr zastanawiał się dlaczego wciąż o niej myśli, czy chciałby aby tu teraz była?

Na dole nie zastał nikogo. “Hmmm... szybko się uwinęli” - spojrzał na nierozpakowane ciasteczko. “Nie, jeszcze nie, najpierw śniadanie” - pomyślał. Poszedł do aneksu kuchennego i zaczął przygotowywać śniadanie. Świerze pieczywo - “Czyżby Wileka Siostra je przywiozła rano?”, masło - obowiązkowo, plaster szynki, plaster sera, kawałek sałaty, pomidor... standard. Na koniec ciemny chleb razowy z masłem i miodem. Do tego biała kawa z łyżeczką cukru. W czasie śniadania rozejrzał się dokładniej po salonie. Niestety ku jego wielkiemu rozczarowaniu nie znalazł żadnego sprzętu hi-fi, na który bardzo liczył. “Niestety Wanda, nie posłuchamy sobie wspólnie muzy w domciu”. Po posiłku pozmywał po sobie naczynia - nie miał najmniejszego zamiaru sprzątać po kimś z pozostałych. Usiadł na fotelu i położył na stole ciasteczko z zadaniem. Odczekał moment i rozpakował je. Po przełamaniu w środku znalazł złożony kawałek papieru. Gdy odczytał pierwszą z informacji - odruchowo rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma. Rozłożył ponownie kartkę i odczytał treść zadania. “Fuck, to się robi naprawdę dziwne. Na dodatek jest ktoś podstawiony. OK, najpierw spróbujmy zaplanować wykonanie własnego zadania, a potem zastanówmy się kto może być tym tajniakiem”.

Piotr wstał, wrzucił karteczkę z zadaniem do kominka i podpalił ją. Poczekał aż ogień całkowicie strawi papier i udał się do swojego pokoju. Ubrał się w dres i wskoczył w trampki. Podszedł do okna, otworzył je i wyszedł na balkon. Sprawdził czy aby na pewno okno balkonowe nie zatrzaśnie się i uniemożliwi mu powrót. Balkon łączył się z oknami Franka i Dominika, niestety nie łączył się z oknem Wandy. Spojrzał w dół - było jakieś trzy - maksymalnie cztery metry - “na upartego można w razie co wyskoczyć na taras lub nawet do basenu, to mógłby być fun” - pomyślał. “Bez problemów można zejść w dół po “tej drabince”, która jest pod oknem tego gbura.” Rozejrzał się czy nie widać nikogo w pobliżu i zszedł na dół, wcześniej zasuwając okno w swoim pokoju.

Gdy był już na dole ponownie rozejrzał się czy nikt go nie widzi i szybko przebiegł wzdłuż tarasu basenowego. Po chwili znalazł się przy niewielkich zaroślach pod okalającym posesję murem. W świetle dnia przyjrzał się wysokiej na około trzy metry ścianie. Gładka, otynkowana powierzchnia muru nie pozwalała się na niego wspiąć. Piotr ruszył truchtem wzdłuż muru kierując się w stronę bramy. Biegnąc rozglądał się czy nikt go nie widzi. W razie gdyby się na kogoś natknął powie, że uprawia joging. Miał nadzieję że drzewa przy bramie skutecznie go osłonią przed wzrokiem innych domowników. Pod bramą przyjrzał się uważnie stalowej konstrukcji oceniając czy jest w stanie się po niej wspiąć.
- Kurwa, mać! - przeklął pod nosem, ale żadna winda niczym z “Seksmisji” nie przyjechała. Piotr zaczął intensywnie myśleć - “Nie ma szansy aby bez jakiejś drabiny pokonać ten mur czy bramę - powierzchnia gładka, drzewa zbyt daleko... chyba muszę poszukać jak się tą bramę otwiera. W domu musi być jakiś przycisk. A tak w ogóle, to trochę dziwne że jesteśmy tu zamknięci bez możliwości wydostania się na zewnątrz”. Dokończył truchtem okrążenie rozglądając się uważnie - pozostali musieli tu gdzieś być. Przypomniał sobie o altance. Być może w nocy nie dostrzegł tam nic interesującego, ale może w dzień znajdzie coś co pomoże mu się wydostać. Po chwili truchtania był przy niej. Po raz setny, w przeciągu piętnastu minut, rozglądając się czy nie ma nikogo w pobliżu, wszedł do środka.

Wnętrze altanki w dziennym świetle wyglądało nieco inaczej, choć Piotr nie zobaczył praktycznie nic innego poza tym co znalazł w nocy. Jego uwagę zwróciły plastikowe krzesła ogrodowe, które można było ułożyć jedno na drugim. Zwykłe plastiki jakie możnaby kupić “liroju” nie były zbyt solidne. Potrzebowałby tak około pięciu - sześciu żeby spróbować z nich wspiąć się na mur. Nagle przypomniał sobie o tajemniczej klapie w podłodze. Właśnie miał ją obejrzeć dokładniej, gdy usłyszał jakieś hałasy na zewnątrz. Zaczął nasłuchiwać... Tak, wyraźnie słyszał czyjeś kroki. Postanowił się schować. Działał spontanicznie, odruchowo - wsunął się za stojący najbliżej niego stół. Wyboru zresztą nie miał zbyt wielkiego, pomieszczenie - poza meblami ogrodowymi - było puste. Skulony obserwował poczynania intruza, który właśnie wszedł do środka.
 
seba-samurai jest offline  
Stary 07-11-2012, 23:16   #18
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
Ciarki przebiegły Wandzie po plecach kiedy usłyszała nawoływanie w altance. Odruchowo wstrzymała oddech i zastygła nieruchomo "przyklejona" do ściany.
- O rany... Ich jest tam dwóch... - szepnęła do siebie. Postanowiła poczekać chwilę i spróbować rozpoznać kogoś po głosie. Poza tym, zdaje się, że ci dwaj mają ze sobą na pieńku. Niech się określą czego od siebie chcą.
Wanda kucnęła i przyłożyła ucho do ściany. Podsłuchiwała.
 
vena jest offline  
Stary 08-11-2012, 22:52   #19
 
seba-samurai's Avatar
 
Reputacja: 1 seba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znany
Post wspólny: sebasamurai, Flunkie

Mężczyzna, który wszedł do altanki wykonał serię mrugnięć aby przyzwyczaić wzrok do słabego oświetlenia. Kiedy usłyszał dochodzący zza stołu szelest pewniej chwycił za uchwyt pistoletu, był przygotowany do ewentualnego wyjęcia go zza paska. Stanął w szerokim rozkroku aby jedną nogą móc trzymać otwarte drzwi - dochodzące z zewnątrz światło dodawało mu pewności siebie. - Wyłaź stamtąd, nie mam nastroju na zabawę w chowanego...- syknął w kierunku stołu. -...nawet jeśli jesteś kawałkiem mebla bądź szczurem - dodał cicho, lekko rozbawiony własną paranoją. Mimo to, wciąż kurczowo trzymał się uchwytu broni. Stojąc w drzwiach zaczął jedną ręką szukać włącznika światła, jednocześnie wciąż trzymając rękę na broni oraz otwarte drzwi.

- Co wyłaź?! - męski głos dobiegł zza stołu. - Mówi się, przepraszam czy nie przeszkadzam, gdy się wchodzi do pomieszczenia w którym ktoś przebywa. No chyba że o kulturze osobistej i ogładzie czytało się tylko w książkach. - Ton głosu mężczyzny który właśnie wyłonił się zza stołu zdradzał poirytowanie. Zmrużył oczy i starał się rozpoznać kto właśnie wtargnął do altanki, niestety mrok w środku i ostre słońce na zewnątrz skutecznie to utrudniały.

“Istna Merry Poppins” pomyślał mężczyzna w drzwiach, po czym zaczął mówić - Uuu, raczy Pan wybaczyć. Kulturalnie więc ujmując - czy nie przeszkadzam w szczurowatym chowaniu się po kątach ciasnej, ciemnej altanki? Wygląda to przecież tak naturalnie i w żaden sposób podejrzanie. Głos mężczyzny schowanego w altance wydawał mu się znajomy. Celowo stanął w drzwiach tak, aby ukrywający się w cieniu nie mógł wyjść bez wyjaśnień.

- Nie mądruj się tylko lepiej mi pomóż znaleźć coś, czym będzie można otworzyć tą klapę. Trochę mnie irytuje to, że nie wiemy co tam jest i nikt nam nawet o tym nie wspomniał. - Oczy do niedawna ukrytego za stołem mężczyzny przyzwyczaiły się do oślepiającego nieco światła i mógł już rozpoznać postać stojącą w drzwiach. Poza tym był w stanie rozpoznać ten głos... "gbur".

Dominik wzruszył ramionami.
- Byłbym dużo bardziej skory do pomocy gdybyś wytłumaczył co robisz chowając się po kątach ogrodowej, podpleśniałej altany. - Wszedł do środka pewnym krokiem i zaczął rozglądać się za jakimś źródłem światła aby móc lepiej oświetlić klapę. - ... i dlaczego klapa zainteresowała Cię tuż po otrzymaniu ciastka z niespodzianką. - skrzywił się w lekkim uśmiechu i wrócił do rozglądania się po altanie.
 
seba-samurai jest offline  
Stary 08-11-2012, 23:01   #20
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
Aż zrobiło się Wandzie gorąco z wrażenia kiedy nagle usłyszała, że ci dwaj chcą otworzyć klapę. Zaraz jednak potem dziewczynę ogarnęły pewne wątpliwości. Głos podobny do głosu Piotra... tak to na pewno on... ten drugi taki bezpośredni i bezczelny brzmi jak Dominik... Co oni tu robią? Jeszcze tylko brakuje Franka. A może nawet kręci się tu gdzieś ukryty. Ciekawe czy i jego interesuje ta cholerna klapa?
 
vena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172