Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 06:35   #55
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Kiedy dziewczyny robiły akcję Inner City, Ed rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu, zarzucił buciory na stolik i z piwkiem w garści odpalił holo.
Fixer odebrał po kilku chwilach.

- Cześć Spiridon. Odzyskałeś dane ze sprzętu Newt?
Po słowach Waltersa milczał jeszcze przez sekundę czy dwie, a potem powiedział:
- Nie. Wszystko doskonale wyczyszczone, te strzępki, które kolekcjonują spece, to za mało ciągle. Będą jeszcze działać, ale to wymaga czasu.
Ed odniósł wrażenie, że się gościowi generalnie chyba jednak nie spieszy. W przypadku zaginień, porwań, czas działa na niekorzyść ofiary i tropiących ślady. Mógł się mylić. Męskiej intuicji tak samo jak kobietom, nie można było ufać bezgranicznie.
- Okay. Powiedź mi więcej o Newt. Jej prawdziwe imię to Michelle Collins? Gdzie pracowała ostatnio "legalnie"? Gdzie ostatni raz ją widziano? Wiesz? Policja jej szuka? - zarzucił go gradem pytań.
Nie ukrywał, że mu się spieszy, choć znalazł czas, aby w międzyczasie odpalić skręta.
Spiridon znów przez chwilę milczał, zanim odpowiedział, jakby "mierzył" intencje rozmówcy, a Ed zdążył w tym czasie westchnąć wypuszczając dym nosem.
- Niewiele mówiła o swoim życiu, zwłaszcza wcześniejszym. Ja ją znałem tylko jako Newt, ewentualnie “Swashbuckler”. O żadnej Michelle nie wiem, chociaż rozumiem o co chodzi, też dotarłem do tego nazwiska. Nie wiem skąd się wzięło, ale kiedyś Newt wspomniała, że mieszkanie "ma dzięki przyjaciółce". Pracowała zawsze sama, na zlecenia głównie z sieci, albo od znajomych takich jak ja. Nigdy o tym nie rozmawiała, nie licząc tych, które robiła bezpośrednio dla mnie. Przez ostatnie dwa tygodnie była "bardzo zajęta", mówiła, że ma ważną, dużą sprawę związaną z zaginięciami. I to wszystko co wiem na ten temat. Wiesz, to była dobra znajoma, nie jestem typem co próbuje z takich wyciskać wszystkie prywatne sprawy. Policja jej nie szuka, to wiem, chyba, że potraktowali poważnie moje zgłoszenie jej zaginięcia, w co wątpię.
- Na którym posterunku złożyłeś raport zaginięcia Newt?
- Posterunek... 20? Chyba tak, uznałem, że jak będzie to na Manhattanie to jest minimalna szansa, że ktoś na to chociaż zerknie.
- A nazwa VirtuaGirl mówi ci coś?
- VirtuaGirl? To pewnie jakiś seks przez neta, jest tego masa, ale nie, konkretnie nic nie kojarzę.
- Wiesz gdzie mogę znaleźć Michelle, lub możesz kogoś polecić, kto może to wiedzieć lub ją znać profesjonalnie? Powiedzmy, że miałbym dla niej fuchę, jeśli wiesz co chcę powiedzieć...

- Tak samo tej Michelle nie kojarzę, niby jest w rejestrach, ma mieszkanie, była w kiciu, ale jej samej nigdzie nie ma. Myślisz, że ona i Newt to ta sama osoba? Ale to dziwne, po co miałaby pozostawiać mieszkanie zarejestrowane na drugie nazwisko?
- Właśnie to chcę ustalić. Informuj mnie o danych ze sprzętu Weaver i lepiej zniknij na jakiś czas z horyzontu. Ta sprawa śmierdzi jeszcze bardziej niż myślałem. Czego mi jeszcze nie mówisz Spiridon? Jeśli ona żyje, to każda godzina odgrywa tutaj cholerne znaczenie.
– Ed mówił zimnym głosem pozbawionym emocji.
- Nic nie ukrywam do diaska. Zależy mi na jej odnalezieniu, znacznie bardziej niż wam. Dla was to tylko kasa. Chciałbym wiedzieć coś, co może się przydać! - ostatnie wyrzucił z siebie z raczej nieudawaną frustracją, chociaż mógł być też świetnym aktorem... tylko po co?
- Spokojnie. Nie zapowietrzaj się. Mówię to na wypadek gdyby się okazało, że wdepnę w szambo o którym jednak wiedziałeś, ale wolałeś przemilczeć. Tylko tyle. Żeby mieć jasność w temacie. - Ed powiedział spokojnie bez zmrużenia prawdziwego oka. - Nic osobistego.

W biznesie wszystkie działania są profesjonalne a czy są osobiste, czy nie, to już sprawa drugorzędna i mało istotna. Nie miał dużo czasu. Przeszukanie domu analityka nie powinno zająć długo, a przeciez musiał jeszcze załatwić kilka spraw. Tak też zrobił. Sprawdził kobietę z firmy kosmetycznej „Clark & Mark”, ale to okazał się trop fałszywy. Zarzucił wici na VirtuaGirl w kilku zaufanych miejscach.




***




Godzinę potem kiedy był już w wynajętym pokoju Ramada Inn i czekał na przyjazd ekipy odezwał się na holo nieznajomy.

- Co oferujesz za namiary na faceta, który zbudował serwis VirtuaGirl?
- A co zapomniałeś wycenić?
- zagadnął dyndając butelka piwa trzymana w dwóch palcach jednej ręki.
- Ciekaw jestem ile to dla ciebie warte. I czy masz zamiar uszkodzić faceta. Jeśli tak to moja cena dwa tysie, w edolcach lub fantach - głos był chłodny, ale nie śmiertelnie poważny.
- Jaja sobie robisz. - Ed pociągnął z butelki. - Dwa patyki? - uśmiechnął się z pobłażaniem. - Na ładne oczy? Nie znamy się, ale powiedzmy, że dam ci standardowy kredyt zaufania. - dodał na luzie. - Dostaniesz dziesięć procent zniżki na fanty, powiedzmy do kwoty... dwóch patyków i pięć stówek kredytu na robociznę. Pasuje na początek znajomości?
- No panie, dziesięć procentów i ledwie pięć stówek? Mało mi się ten interes opyla. Znam naszego przyjaciela. Jest mi trochę winien, a na dodatek sama informacja jest warta, powiedzmy tyle, ile zaproponowałeś. A koleś winien mi tysiączek.
- Więc pięć stówek zostanie z niego zdjętych prosto do twej kielni na poczet długu. Reszta idzie do mojej. Ot zwykła prowizja. Lepszego dealu nie dostaniesz na mieście. Nie dość, że dług ściągniesz, to jeszcze zniżka i kredyt na grzebanie się przy wszczepach. Decyduj. Czas to pieniądz. Wartosć goscia jutro może spaść dla ciebie drastycznie, jak go w inny sposób spotkam.
- Z drugiej strony wcale nie musisz go odnaleźć, a ja odzyskam swój dług w pełni. Dla ciebie korzyć i ja wyjdę na swoje: tysiak i zniżka. To dobra oferta, bo koleś zabezpiecza się dobrze i ciężko go dorwać zwykłymi kanałami. Zwłaszcza po tym, jak złapał stałą fuchę.
- Stoi. Pięć stów teraz, pięć po. Dług skasowany. Zniżka i pierwszeństwo w kolejce na zamówienia niechodliwych fantów.
- Stoi -
podał swój numer, a po otrzymaniu na niego wymaganych środków przekazał dane. - Alberto Gonzales, nie mam pojęcia, czy to jego prawdziwe imię, nie powiem też jak brzmi. To netrunner. Odnajdziesz go w piwnicach budynku z numerem 48, przy 36th Street. Ditmars Steinway, północne Queens. Ma spore lokum, prawie bunkier. Dostać się nie mogę pomóc, więc weź ciężkie argumenty, bo do otwarcia obcemu to go nie namówisz. Rzadko wychodzi na zewnątrz. Gdy się przekonasz, że mówiłem prawdę, resztę kasy na ten sam numer.
- Jasne. - Ed wzniósł butelkę w toaście i upił łyka. - A mowiłeś, że jaką ma Albercik fuche?
- Cała ta VirtuaGirl, ktoś go na stałe do tego wziął i mu płaci. Ile i kto, nie mnie pytaj.

Więcej ciągnąć z gościa się nie dało, a raczej nie było sensu przez holo. Dług się skasował, więc ściągnięty pójdzie w całości do kielni Eda. Załatwił klienta na fanty po zniżce, co go wcale nie kosztowało a i tak swoim kontaktom standardowo to oferował. W końcu na czymś wymiana informacji i relacji biznesowych musiała się opierać i budować. Z pewnością niebyła tym przyjaźń, która oknem wyskakuje zaraz za sentymentami, kiedy twarzą w twarz stanie brutalna rzeczywistość we framudze z wyjebanych z zawiasów drzwi.





***





Potem pozjeżdżali się po kolei nowi koledzy i koleżanki. W zasadzie to tylko jeden kolega, bo Beckett zmył się szybciej niż ten pierwszy garnitur. Korp miał takich na pęczki, jakby wychodzili z taśmy produkcyjnej i chodzili krótko na smyczy jak grzeczne pieski. Szkoda, bo odniósł wrażenie, że młody detektyw miał potencjał, który mógł im się przydać teraz, kiedy się okazało w jakie klocki się bawią wszyscy. Mogła być z niego całkiem fajna Mary Poppins... A tak pewnie przyślą im nową babysitter. Fuck. Felipa była niegrzeczną dziewczynką i chyba dlatego zaczynał ją coraz bardziej lubić.

Z czarnym pogadał na osobności w garażu i dowiedział się kilku ciekawych newsów. Remo był czymś więcej niżby mógł w oczach innych uchodzić. I juz nawet nie chodziło o jego renomę informatyczną. Nie pasowało dla Waltersa coś w nim. Nie wiedział jeszcze tylko co. Haker mógł prowadzić podwójna grę, mógł być mistrzem i graczem. Mógł być sobą, lub ktoś inny mógł byc nim... No proszę a pani piguła Evans dyplomowana, zakręcona w „Miracle”. Swoją droga na punkcie krótkich włosów u kobiet Ed zawsze miał jobla i przykro by mu było, gdyby Jack coś się stało. Tak. Bardzo ciekawe. I ten jej kontakt... Fanty trafiły do Eda w nienaruszonym stanie. Z ulgą spakował pożyczone wszczepy i sprzęt. Właściwie, to czego można się było po wypadzie do Inner City spodziewać? Generalnie był to jednak sukces. Wcześniej czy później będą musieli zmierzyć się z wrogami korporacji, nawet jeśli była nią ona sama, któreś jej oblicze...

Po rozmowie z Remo zrobił jedno połączenie. Potem poszedł na górę i okazało się, że wpadł na zaczynającą się dyskusję, która zaczęła lub kontynuowała Ann. Ed przechodząc obok niej pociągnął lekko nosem nabierając powietrza, żeby zobaczyć, czy dziewczyna miała taki sam zapach włosów jak wczoraj.
Kiedy przedstawiła swoją propozycję Walters, który w tym czasie zdążył otworzyć kolejne piwko, tym razem już ostatnie tego dnia wedle przyrzeczenia w duchu, usiadł wygodnie i odezwał się zaraz po niej.

- Jak się grzecznie prosi rączka w rączkę, to najwyżej można kulturalnie w pierdol dostać. – wyluzowany głos Ed odezwał się po chwili ciszy. - To za mały haczyk mała, bo w tej wodzie inne rekiny się taplają. Podtopić go i paczkę zabrać na chama. Tak nastraszyć, żeby w gacie zrobił. Wyśpiewa co wie a spowiedź nagramy. Wtedy będzie szantaż prawie kurwa doskonały. – wzruszył ramionami krytycznym okiem oceniając wnętrze lodówki. - Przed swoimi będzie pękać a przed tymi drugimi już tym bardziej. No i za takie wałki ze służby poleci, bo wiatr sprzyjający ku temu wieje... Rząd go ukrzyżuje. Wiecie co z coppersami robią w ciupie... – stwierdził siadając wygodnie w hotelowym fotelu. - Wybory idą, to tym wszystkim dziwkom politycznym i robiącym im laski komendantom, na praworządność się zbiera. Wszyscy zgodnie rzygają uczciwością bijąc w piersi innych... Gliniarz nie chce beknąć, bo, jak nic, się zesra. A tak będzie miał czas, coby zapaść się z jebliwym, domowym trójkącikiem pod ziemię. Suarez to płotka. Straci paczkę, czy nie straci.. Teraz to już jak mu zabełtaliśmy palcem w piwie, zawsze będzie miał przejebane na głębokiej wodzie. No tak, czy nie?
- Czyli jesteś za tym by go zaczepić wcześniej. zanim wymieni “naszą” paczkę? Tylko nie będziemy o to grzecznie prosili?
- Ann starała się wysnuć konkretne wnioski z monologu Eda. - Ok - skinęła głową - A co wy myślicie? - Popatrzyła na resztę. - Nie mamy wiele czasu by podjąć decyzję i zaplanować coś sensownego.

Ed tymczasem zerknął na czas. Kurier z sygnałem wymontowanym z furgonetki CT, z której śliczna "chinkie" zrobiła z "chica" małe kaBOOM, wedle planu zwijał się z horyzontu.
- Proponowałam wcześniej aby uciec się do metod siłowych - wtrąciła się Felipa. - Chyba uznaliśmy, że to nic nie da? Gliniarze mają jakiś system szybkiego reagowania, jesli jednemu grozi niebezpieczeństwo zaraz biegnie mu kilku amigos na ratunek. Muszą mieć wszczepione nadajniki, da lo misimo... Żeby go zmiękczyć potrzeba czasu a tego nie będzie. Zakładając optymistycznie, że w ogóle dojdzie do spotkania i Suarez nie dowie się przedwcześnie o naszej wizycie... Trzeba być na miejscu, zobaczyć kto wyjdzie z paquete i improwizować na bieżąco. Nie wiemy ile Aleksander będzie miał ochrony, czy przesyłkę będą mieć przy sobie czy po nią gdzieś pojadą... Najlepiej byłoby wprowadzić jednego człowieka do samej knajpy, aby obserwowała przebieg spotkania.
- Jeśli chcielibyśmy z nim “porozmawiać” - Ann specjalnie podkreśliła ostatnie słowo - trzeba by to zrobić przez wymianą w “Safe Haven”. Sprawę należy załatwić na tyle szybko, by nikt do niego nie dotarł zanim się nie dogadamy, ewentualnie tak, by nikogo nie miał ochoty powiadomić że coś jest nie tak.
- Może po prostu pozwólmy im się spotkać, zlokalizujmy przesyłkę kiedy wyjdą i ją przechwycimy. Wiem, spontan, ale jeśli będziemy gadać z Suarezem “przed” możemy sobie zaszkodzić. Co jeśli nie pójdzie na ugodę, odwoła Aleksandra? Bo zakładamy, że to on przyjdzie z paczką CTechu, si? Jak już przesyłka będzie w zasięgu wzroku będziemy mieć podstawy aby wybrać zdecydowane, ostre metody. I tyle.
- I dodatkową osobę na karku, która będzie nas mogła rozpoznać.
- Skośnooka nie wyglądała na przekonaną. - Prawda jest taka, że mamy spore kłopoty i musimy się zastanowić jak z nich wybrnąć. Milczenie Suareza, załatwiło by przynajmniej tę sprawę. Jak o wszystkim dowie się Aleksander... możemy mieć autentycznie przesrane, a w C-T może się dla nas zrobić gorąco.
- Do dziewiętnastej Suarez nie powinien nic załapać, a jeśli on nie będzie miał podejrzeń nie podzieli się nimi z Aleksanderem. Nadal jestem za tym aby ich spotkanie odbyło się bez zakłóceń. Jeśli będziemy gadać z Suarezem damy mu sposobność aby odkręcił ich wymianę i znów będziemy w dupie. Zważ, że jeśli się z nim spotkamy będziemy go szantażować, si? Gliniarze tego nie lubią, uwierz mi, wiem co mówię. Wkurwiają się wtedy i cierpi ich duma i niekoniecznie działają zgodnie z rozsądkiem. A co do Aleksandra, nie będziemy z nim gruchać tylko go rabować. Kominiarki i się gówno przyjrzy.
Remo przez dłuższy czas tylko przyglądał się dyskusji, zanim ostatecznie zdecydował się dodać swoje trzy grosze, ciągle zajmując się panelem kontrolnym dziwacznego, broniopodobnego przyrządu.
- Mamy dostęp do jego wozu. Poważnie chcecie w pokojowy sposób? Małe bum po przekazaniu przesyłki -
wzruszył ramionami. - Bo jak tylko to zwiniemy, to będzie nas szukał, a zakładamy, że ma duże plecy. Nie tylko pana Kentona. Oszukiwał już w swoim życiu wystarczająco długo, bo uczciwie tych zabawek nie zdobył. Zabijać go nie trzeba, nie patrzcie tak na mnie. Byle do domu nie dojechał.
- Czyli co? Jedna grupa po spotkaniu rusza za Aleksandrem druga za Suarezem. W zależności kto wyjdzie z przesyłką ona jest priorytetem. Sureza uzgadniamy, że... -
Felipa przygryzła wargę. - Bien, nie łapię. Skoro ma nie dojechać do domu to go usuwamy czy nie? Bo inne sposoby nie przechodzą mi przez głowę.
- Zranić. Wysłać do szpitala. Mamy utalentowaną saperkę, a mocno poraniony nawet z grubą kasą nie wróci od razu do siebie
- Remo cały czas pozostawał w podobnym tonie. - Gorzej, jeśli założenia się nie zgadzają. Co jeśli Kenton i Corbin we dwóch wymieniają się ze stroną trzecią? Co jeśli ta strona trzeba będzie miała, przykładowo, dziesięciu ludzi obstawy i opancerzony wóz? Suareza i tak po wszystkim trzeba zdjąć ze sceny, ale nowy właściciel przesyłki może być znacznie większym sukinsynem.
- To bardzo możliwe
- przytaknęła Ann skwapliwie - Dlatego była bym za załatwieniem sprawy z Suarezem przed jego dotarciem na miejsce wymiany.
Ed przysłuchiwał się rozmowie.
- Jak bym się z tym nie pierdolił... Jak Suarez ma wszczepy alarmowe w swoim zadku, to trzeba go przycapić w miejscu, które zagłusza wszystko i tyle. Że co, niby jego wszczepy to topnotch na które nie ma bata? Trzeba tylko oszukać system. -
wzruszył ramionami. - A tak przy okazji, to mam już namiary na gościa stojącego za interfejsem VirtuaGirl. Można mu będzie złożyć wizytę i sprawdzić ten trop. Wątpię, żeby Suarez trzymał ich wizytówkę, bo tak się składa, że zbiegiem okoliczności się u nich zabawia...
- To ja chętnie wezmę ten namiar -
wtrąciła Felipa. - A co do metody siłowej... Jestem za, jeśli odpowiednio zakłócimy jego zabawki można mu obić jego śliczną cara i bez pośpiechu pokusić o.. - szukała odpowiedniego słowa - conversacion. Ferrick, chcesz załatwić sprawę przed spotkaniem czyli zakładasz, że przesyłkę przyniesie Suarez? Bo mnie się wydaje, że Aleksander. Gdyby Suarez był w jej posiadaniu pewnie trzymałby z resztą drogocennych łupów.
Remo pokręcił głową.
- Mógł zabrać to do roboty, aby już nie wracać do domu przed spotkaniem. Za mało wiemy. Jedyny fakt, to miejsce i czas spotkania. Potrzebujemy albo kilku planów na każdą ewentualność, albo zdobycie dodatkowej wiedzy. Pierwsze co bym sprawdził, to fakt, czy Suarez dziś przyniósł jakąś większą paczkę do pracy, ewentualnie czy ma coś w samochodzie. Gdy się okaze, że nie, to już zgadywanie, czy ma ją Kenton, czy może Corbin ukrył ją gdzieś w pobliżu posterunku, czy po drodze do Safe Haven. Tu gdy źle zgadniemy... to będzie słabo.
- To odbijmy przesyłkę po spotkaniu. Łatwiej będzie planować wiedząc gdzie jest i kto jej broni, tak? -
westchnął Ed. - Nie ma sprawy. - przeniósł wzrok na Felipę i wysłał na holo wszystkim obecnym nazwisko i adres netrunnera. - Możliwe, że trzeba będzie wysadzić mu drzwi do bunkra. - dodał adresując to już raczej do Ann, która wzruszyła tylko ramionami dając mu do zrozumienia, że to oczywiście żaden problem.
- W takim razie czekamy na samo spotkanie. Ktokolwiek wyjdzie z przesyłką podążamy jego śladem, szukamy okazji, odbijamy towar. Przed spotkaniem obserwujemy teren, próbujemy zlokalizować wóz, którym przyjedzie na miejsce Aleksander, można by też doczepić mu drugi nadajnik aby w razie problemów później go zlokalizować - Felipa nie była zachwycona szykująca się improwizacją ale prawdę mówiąc nic błyskotliwego nie przychodziło jej do głowy. Możliwe też, że miała lekkie zejście po mecie bo ostentacyjnie ziewnęła nie dbając jak to wygląda z boku. - Nadal sądzę, że dobrze by było jedną osobę wprowadzić do lokalu aby trzymała rękę na pulsie co dzieje się w środku. Remo, mógłbyś zdobyć listę kelnerek? Może dałoby się wcisnąć na zastępstwo?
Jack do tej pory milczała dosyć ponuro, ale w końcu rozmowa zahaczyła o jej działkę.
- Trzeba załatwić jakiś wygłuszacz do tych wszczepów, bo poza szpitalem nie jestem w stanie ich wyjąć. No przynajmniej w taki sposób by nie zabić pacjenta. Zmieniając na sekundę temat: zatrzymam się chwilowo tutaj, póki cały ten cram się nie rozwiąże. Jakieś głosy sprzeciwu? Nie, to dobrze.
- Jeśli chodzi o problem z alarmem -
wtrąciła Ann - to mam przy sobie zagłuszacz, który podziała przez kilka minut. wystarczająco długo by wyciągnąć Suareza z jego pojazdu i wsadzić do samochodu Remo.
- Brzmi logicznie
- Felipa miała wrażenie, że w kółko wałkują ten sam temat - ale po spotkaniu. I priorytetem jest ten, kto wyjdzie w posiadaniu przesyłki. Jeśli Suarez nie będzie jej miał zgarniemy Aleksandra. Albo, jeśli to możliwe, samą przesyłkę. Dużo czasu nie będzie. Robimy swoje i pryskamy. Ludźmi można zająć się później. Pluskwa na wozie Suareza już jest, podrzucimy inną pod pojazd Aleksandra kiedy oni będą zajęci spotkaniem. Jak to się mówi? Co się odwlecze... - latynoska ziewnęła jeszcze raz aby w końcu oprzeć się czołem o blat stołu.
- Ja cały czas uważam - stwierdziła Ann - że Suareza należy zgarnąć przed spotkaniem. Im bardziej to odwlekamy tym większe mogą wyniknąć kłopoty.
- Walters ma rację. Podłóż ładunki. Sprawę załatwimy zdalnie jak tylko wyjdzie z lokalu. I będzie po kłopocie. Jeśli zrobimy to wcześniej i Suarez nie dotrze do knajpy Aleksander może zwietrzyć komplikacje. Ale esta bien, znów się powołujemy na większość bo inaczej nigdy nie dojdziemy do konkretów. Kto za zgarnięciem Suareza przed, kto po?

Ed spojrzał po wszystkich jednym okiem, ponaglająco gestykulując buteleczką napoczętego piwa, jakby dyrygował mówiąc: "No dalej ludziska, nie słyszeli co pani powiedziała?" . On już się przecież wypowiedział w tym temacie.
- Jestem za załatwieniem Suareza po spotkaniu. - lekarka krótko wyraziła swoją opinię.
- W takim razie mój głos jest bez znaczenia - Remo nie odrywał się od swojego zajęcia. - I tak spróbowałbym szczęścia, może Suarez ma to przy sobie. Jak nie to wychodzi na jedno. Co robimy z fantami?
- Większość zdecydowała
- powiedziała jeszcze Ann. - Przyszłość pokaże, czy decyzja była słuszna. Co do fantów, to najpierw sprawdźmy co mamy. Zastanówcie się jak się do tego zabrać. Potem pomyślimy co dalej. Trzeba także przemyśleć dokładnie kolejne akcje, pójście na żywioł może się dla nas skończyć o wiele gorzej niż tylko odkryciem tożsamości - tu Ferrick zerknęła na Jack. - Może się uda załatwić też rezerwacje stolika, to idealne zadanie dla Dirkuera, niech nad tym popracuje.
- Nie zaszkodzi
- przytaknęła Felipa. - Ja spróbuję wkręcić się jako kelnerka ale nie wiem czy uda mi się podejść na tyle blisko aby mieć pewność ile osób i kto dokładnie będzie uczestniczyć w spotkaniu. Zakładamy, przez wzgląd na charakter lokalu, że odpada nagrywanie i komunikacja wewnętrzna. Postaram się dowiedzieć ile się da i wyjść przed końcem spotkania aby wskazać cele, gdyby nie były oczywiste.

To był już zalążek jakiegoś tam planu. Reszta miała wyjść z tego co zdołają ustalić. Czy mogli sprzątnąć Suareza przed jego spotkaniem? Może i mogli. Gdyby mieli pewność, że to on cały czas jest w posiadaniu fanta. Wtedy mogli zamiast niego zjawić się na umówionym spotkaniu, lub zwyczajnie zwrócić zaczarowane pudełeczko dla Alana. Jeśli nie miał paczki lub wsiedli by im na ogon od razu jego koledzy, to wszystko poszłoby się kochać, towar by się spłoszył a kilkoro z nich mogło gryźć glebę od jej wewnętrznej strony. A tak pożyjemy, zobaczymy z kim się seksista umawia. Zresztą, czy Ed tak naprawdę chciał aby paczka trafiła w ich ręce?

Sprawa Newt nie dawała mu spokoju. W jego umyśle wszystko zaczynało składać się w jakąś tam układankę i nie była ona kolorowa. VirtuaGirl, Rząd, Miracle, Umbrella i Corp Tech w jednym stali domku... Jak można zdominować społeczeństwo i stworzyć nowy porządek? Umbrella już kiedyś to zrobiła. Teraz mogą po prostu zamiast robić z ludzi bezmyślne zombie, zastąpić wirus X masową kontrolą pamięci i zachowań. Sterować masami jak zaprogramowanymi robotami. Niewolnik idealny psia mać. Pytanie tylko komu zależało na tym najbardziej, z kim do łóżka wybierał się Walters i kto kogo z łóżka nie wygoni?
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline