Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 10:19   #14
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Woytek padł po służbie na posłanie nieopodal Eryka i zasnął snem kamiennym. Nie pamiętał, aby coś mu się śniło. Zdało mu się, że brat chrapie niemiłosiernie i nawet chciał go zwyczajowo zdzielić w łeb, ale pomiarkował się słusznie, że raczej to on sam jest za to chrapanie odpowiedzialny.

Ze snu sprawiedliwego wyrwały go dopiero wrzaski czy krzyki. "Pobudka" przemknęło przez głowę Węgorzowi. "Nie może być. Ledwo com oczy domknął. Co jest?"

Rozespanym wzrokiem młody Bauer powiódł po drącym pomarszczonego ryja Ulryku.

- Cccciichaj żesz szszaławiłło jjeden! - fuknął na skurczybyka.
- Llludzie pppracy śpią. Wyście się bbawili, ammy tyrali. Tedy śśpimy! Nnnie widzita? - i jakby dla podkreślenia swojego zniesmaczenia puścił głośnego bąka.

Niestety Tannenbauma łajno widać obchodził los "ludzi pracy", a psucie wiatru uznał widać za oczywisty afront, bo Węgorz zaraz dostał spracowaną łapą bo łbie i utyskiwania od razu umilkły jak makiem zasiał.

Powlókł się tedy biedny Woytek za resztą hałastry, którą szumnie zwaną w Biberhoff strażą wiejską. Łyknął jedynie trochę wody z beczki i już ich powiedli do Starszych wioski. Tam wciśnięty pomiędzy Jagnę i brata Eryka ziewając ukradkiem słuchał przemowy Wójta niczym kazania w świątyni.

Zaraz jednak prędko się obudził, gdy usłyszał, że to klecha od Sigmara nie żyje i sprawa jest poważna. Łowca czarownic również nie budził w nim, nie wiedzieć czemu, matczynych wspomnień.

- Rrrettyy, mmatullu! - wyrwało się z ust Woytka, ale zaraz ponownie umilkł pod karcącym wzrokiem Tomasa Bauera. Młody czuł przed nim respekt.

Jost siedzący na przedzie od razu zadał parę rozsądnych pytań. Węgorz spojrzał na niego z nieukrywanym podziwem. "Skąd u tego umorusanego chłopaka, taka kiepeła?" - zachodził w głowę.

On sam mógł tylko wymyślić jedno pytanie, które cisnęło mu się na usta. Choć w pierwszej chwili wydało mu się wielce niestosowne. "Co tam? Raz kozie śmierć".

- Czczy możemy zobbaczyć zwwłokki? - wydukał.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 21-10-2012 o 12:20.
kymil jest offline