Wątek: Zombieland
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 10:39   #5
Raster
 
Reputacja: 0 Raster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Kiedy wyszli z domu zimna, rześka bryza dmuchnęła im w twarz. Ojciec wyjął z kieszeni kluczyki i przekręcił w drzwiach, ostatni raz ze smutkiem spojrzał na domostwo, Milcząc ruszyli do Volkswagena, który stał w garażu. Ich rodzinne miasto Portland o tej chłodnej porze wydawało się wymarłe, a coś wisiało w powietrzu.

Wyruszyli wczesnym rankiem. Jayden przekręcił klucz w stacyjce i odjechali. Na drodze było niepokojąco cicho, na tylnym siedzeniu leżała siekiera do drewna i Colt M1911. Ich celem było Seattle, gdzie mieszkał ich znajomy uczony, który być może badał antidotum na coś co dorwało większość ludzi w okolicy. Niestety los chciał inaczej niż sobie zaplanowali. W połowie drogi po przejechaniu 150 km zatrzymali się na starej, obskurnej stacji benzynowej.

-Jest tu kto ? – Krzyknął wychylając się za próg Jaydan. Odpowiedziała mu głucha cisza. Max ostrożnie poszedł za nim. Weszli do małego pomieszczenia bez okien w którym przy suficie paliła się huśtająca żarówka. Zobaczyli człowieka siedzącego na krześle z głową w dół. – Przepraszam.. – powiedział Jaydan. To wydarzyło się bardzo nagle, mężczyzna wstał rozkładając ręce i pokazując swą obleśną twarz , Obaj mężczyźni wiedzieli że szykuje się coś niedobrego, na dodatek Jaydan zapomniał wziąć pistoletu z samochodu. Przestraszony potknął się idąc w tył i upadł na podłogę. Max rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył dwa metry dalej kij bejsbolowy wstawiony w ramkę , prawdopodobnie jakieś trofeum. Uchylił szybkę i wziął pałkę, spoglądając na ojca któremu zombie właśnie haratał gardło. Podbiegł z głośnym krzykiem i walnął potwora w głowę ten odskoczył i poleciał w kąt , Spojrzał na martwego ojca patrzącego pustymi oczami w dal. Trzymając kij w rękach wybiegł z pomieszczenia w popłochu. W korytarzu napadł na niego drugi zombie ale chłopak się uchylił, wybiegł ile sił w płucach z tej cholernej stacji , otworzył tylne drzwi samochodu i dobył colta. Nie miał zielonego pojęcia jak się posługuje tą bronią, ojciec parę razy uczył go jak strzelać z wiatrówek ale to.. Poszukał przycisku do odbezpieczania ale go nie znalazł, wiec objął ręką colta i coś pstryknęło. Pierwszy zombie wypadł na zewnątrz, Max roztrzęsiony wycelował w zombie i strzelił. Pudło, pocisk trafił w słup podtrzymujący dach. Drugi raz. Pudło, coś zatrzeszczało pod oknem stacji, trzeci raz – czerwona plama wytrysnęła z klatki piersiowej zarażonego i ten zatrzymał się na chwilę. Był już 5 metrów od chłopaka,. Max przymierzył się i strzelił jeszcze parę razy. Potwor go dopadł, skoczył na niego z nieludzka siłą, wytrącając ze spoconej ręki pistolet. Max walnął plecami o bagażnik samochodu, w przypływie adrenaliny wyciągnął z prawej kieszeni jeansów składany nóż do filetowania i przeszył nim gardło zombie , ten wreszcie opadł na ziemię . Nic się nie działo przez dłuższą chwile i Max wpadł zdyszany do Volkswagena i odjechał.

Dojechał do Seattle przed zmrokiem, nie było sensu szukać przyjaciela ojca zresztą nie wiedział nawet gdzie tu jest budynek naukowy . Za wskazówkami radia kierował się do Rainier Valley Square. Zatrzymał Volkswagena na parkingu. Zobaczył jakąś grupkę ludzi. Po wydarzeniach dzisiejszego dnia dodało mu to otuchy.

Od rana nie zmieniał ubrania i był ubrany tak jak co dzień w ciemno-brązową kurtkę, która napinała się na jego szerokich ramionach i jeansy, jego szyję oplatał srebrny wisiorek z rybą. Wyjął colta z tylnego siedzenia i włożył sobie w tylną kieszeń , Podszedł do zebranych i razem z nimi czekał aż ktoś otworzy drzwi .
 

Ostatnio edytowane przez Raster : 21-10-2012 o 10:50.
Raster jest offline