Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 18:55   #14
Seliar
 
Seliar's Avatar
 
Reputacja: 1 Seliar nie jest za bardzo znanySeliar nie jest za bardzo znanySeliar nie jest za bardzo znany
IMAR

Dom, do którego kierował się Imar niczym prawie nie różnił się od pozostałych chałup zamieszkiwanych przez wieśniaków. Posesję otaczał średniej wysokości drewniany płot, wykonany z zaostrzonych drewnianych pali. Gdy tylko von Kloniz zbliżył się do gospodarstwa zza budynku wyskoczył niski, pyzaty chłop odziany w lniane spodnie tudzież koszulę, rozpadające się łapcie oraz słomiany kapelusz, spod którego wystawał przypominający kształtem dorodnego kartofla, czerwony kinol jasno wskazujący, iż gospodarz lubił zajrzeć do kielicha.

- Czego tu? – warknął nieprzyjemnie przecierając spocone czoło i wlepiając w kapłana swe kaprawe oczka. Mocniej zacisnął dłoń na przekrzywionych grabiach i wykrzywił gębę w iście paskudny sposób.

- Ha! Informacji szukacie – cisnął grabiami w krzaki i obrócił się w koło unosząc wzrok ku niebu – To ja owych informacji potrzebuję! Gdzie podziała się moja zwierzyna? Jeśli to ta cała bestia, to sołtys winien mi zapewni c ochronę, przeto monstrum w każdej chwili wrócić może, tym razem zaś zębiska na mojej rzyci zacisnąć. Granda! – chłop wrzasnął tak głośno, że siedzące dotychczas na gałęzi jabłoni wróble wystrzeliły w powietrze – To ja nocami nie śpię, jak głupi czuwam w dłoni widły i młotek dzierżąc, teraz zamiast pracować na chleb, żeby rodzinę utrzymać to szlajam się po wsi, bo ślipia to mi się same zamykają. A dziś wieczór, miast lignąć w izdebce, mleka z miodem się napić, pochędożyć nieco, znów bestyi oczekiwać będę! Ja nawet nie wiem czy ów potwór istnieje! Ba, podejrzenia mam, że to jakiś gnój przeklęty, menda społeczna i truteń niebagatelny moją zwierzynę skradł cichą nocą! Nie łżę, ani trochę, nikt owego stwora nie widział! Choć stwierdzenie zaryzykować mogę, iż jeśli to faktycznie bestia, a nie banda złodziejaszków co to we wsi grasuje być może, to należy za równo trzy dni, w piątkowy wieczór się przy rzece zaczaić. Otóż, w poprzednie dwa piątki monstrum grasowało. Raz moją zwierzynę capnęło , raz ślady przedziwne pozostawiło. Jakie to to łapska musi mieć, zaprawdę powiadam w życiu żem nie widział takich dziur. Jakbyś panie młotem w glebę rąbnął. Atoli mówię, w następnym tygodniu zwierzyna ma zniknęła, co to na wieczór żem ją zostawił. Mam chałupę przy samej rzece, to wieczorem zostawiam otwartą stodołę, tam wyłożyłem dróżkę do rzeki kamieniem, śladów więc nie było. Pewności nie ma, czy to potwór napadł na moje gospodarstwo. Chodź pan – chłop złapał Imara za rękaw i poprowadził go do stodoły. W środku znajdowało się kilkanaście owiec, świniaków i dwie krowy. W powietrzu unosił się odór odchodów oraz paszy. Dwuskrzydłowe drzwi do stodoły rozwarte były na oścież, faktycznie zaś ścieżka do rzeki wyłożona była kamieniem – Patrzcie, tutaj – wskazał tłustym paluchem na róg stodoły niemalże przy samym wejściu – O tutaj, krwi kałuża była, jucha zaś ciurkiem aż do samej wody się ciągnęła. Aha! Powiecie pewno, czemu żem na noc stodoły nie zamknął? Toż tu nigdy takich przypadków nie było, żeby ktoś komuś zwierzynę skradł, ta zaś może jeno o zmroku wody się napoić, przeto nigdzie nie ucieknie. Zawsze tak robiłem i problemów nie było.



ŚCINACZ Z VERLAND


Cóż, wydawało się, iż rozwiązanie zagadki wymagało wyciągnięcia informacji od tajemniczego, ekscentrycznego chłopa całe dnie nad rzeką spędzającego. Atoli, ów mężczyzna zarzekł się opowiedzieć o wszystkim tylko i wyłącznie, uprzednio mogąc nacieszyć się widokiem swej lubej, zamkniętej w majątku bogatego ojca, pana na miejscowych włościach, co to pozwolić sobie nie mógł by córa jego jedyna, łoże dzieliła z byle wieśniakiem, jakich na ziemiach szlachcica było na pęczki.

Artur pokierował Ścinacza jak do rycerskiego domu trafić, atoli zapewne dotarcie tam nie byłoby zbytnio trudne. Gościniec, którym przemieszczał się, dosiadłszy dorodnego wierzchowca mężczyzna oblegany był o tej porze dnia przez setki wieśniaków wiozących swoje towary do miasta, kupców ciągnących na Północ, najemnych zbirów szukających zwady tudzież żołnierzy ostatnimi czasy często patrolujących te tereny, w celu utrzymania społeczeństwa w ryzach i wybicia z narwanych głów pomysłów wszczynania rebelii podobnych do tych, które dotknęły zachodnie rubieże imperium.


Droga przez gęsty las należała jednak do przyjemnych. Gościniec, wyłączywszy niedogodności związane z faktem, iż był dosyć kręty, a czasami przecinały go wystające z gleby korzenie, należał do jednych z najlepiej przystosowanych do podróży w tej okolicy. Dlatego też, Ścinacz nim zdążył zmęczyć rączego rumaka, skręcił już z głównego traktu w boczną aleję prowadzącą bezpośrednio do majątku szlachcica. Po kwadransie jazdy dojechał do wysokiej bramy wbudowanej w palisadę okrążającą cały majątek. Przy wjeździe stało czterech mężczyzn odzianych w skórzane kurtki nabijane ćwiekami dzierżących włócznie oraz okrągłe tarcze.

- Stać! – wrzasnął wąsaty strażnik splunąwszy przyjezdnemu pod kopyta jego wierzchowca – Czego tu szukacie?

ILSA, MYROUE, AESSEHIEL

W burdelu zaginionego kupca nie odnaleźli. Cóż, przynajmniej odwiedzili to miejsce i utwierdzili się w przekonaniu, iż poszukiwania należy kontynuować gdzie indziej. Przybytek opuścili w pokojowej atmosferze, o tej porze dnia w lokalu raczej nie było gości chętnych do bitki lub innych typów spod ciemnej gwiazdy, których zainteresować mogły zgrabne ciała towarzyszek Aessehiela lub możliwość skopania rzyci reprezentantom innej rasy.

Chyżo jednak okazało się, iż dnia przed zachodem słońca chwalić nie można. Gdy tylko opuścili wioskę, w której znajdował się zamtuz ich oczom ukazała się grupka jeźdźców blokujących przejazd. Natychmiast skojarzyli ich twarze z ochotnikami, których pamiętali z nocnego spotkania w izbie przyjaciela zaginionego Vincenta. Herszt bandy z uśmieszkiem pogardy na ustach, ściągnąwszy mocno cugle swego rumaka spojrzał na nadjeżdżających i szepnął coś do swych kamratów.

- Mam dla was garść informacji – rozpoczął mężczyzna wbijając swój przenikliwy wzrok w dekolt Ilsy – Po pierwsze, gadac tu natychmiast, co żeście się dowiedzieli. Po drugie, kobitki zapraszamy z nami – parsknął śmiechem i ukazał elfom szereg żółtych zębów – Panu zaś, podziękujemy – raz jeszcze rzucił swym pobratymcom durny uśmieszek, ich dłonie zaś powędrowały ku rękojeściom szabli.

 

Ostatnio edytowane przez Seliar : 25-10-2012 o 20:48.
Seliar jest offline