Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 22:23   #112
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Adrenalina zaczęła opadać niebezpiecznie szybko. Chyba nikt z was nie spodziewał się takiej rzezi pośrodku bezimiennej pustyni. Żaden poza tymi zawsze gotowymi do walki... Wolf, Morgan, Szybki, AJ, Szakal, Bryan, Jeff... Ostatnia dwójka zapłaciła za tę gotowość największą cenę. Cenę życia, które przedwojenny komandos poświęcił, aby jego wcześniej ranny towarzysz przeżył. Bez mrugnięcia okiem. Bez chwili zastanowienia. Nez nie wyglądał najlepiej. Jego owinięta bandażem głowa, organizm wspomagany chemią i gorączka nie wróżyły niczego dobrego. We śnie krzyczał. Wołał imię gościa, który jeszcze nie tak dawno był mu zupełnie obojętny...

Teren został obstawiony przez Szakala i dwójkę snajperów. Alex w skrzynce z narzędziami znalazła wysokiej jakości radiostację przenośną. Moc nadawania, którą oszacowała hakerka jest wystarczająca, aby łączyć się na jakieś 40 kilometrów. Co więcej posiadała ona zaawansowaną możliwość podsłuchu i skanowania częstotliwości. Nawet tych "z szumem". Już wiedzieliście jak tamci znaleźli wasz kanał, częstotliwość, pasmo...

Po przeszukaniu terenu znaleziono 7 trupów. W sumie pięciu i jakieś 150 kilogramów bigosu, bo tak wyglądała dwójka z przeciwników. Jeden wszedł w ścisły kontakt z granatem, a drugi dostał się w ogień Morgana, Szybkiego, działka za którym siedziała Jules i Lunety prującego z wieżyczki Knighta. Ze sprzętu tej dwójki nie zostało nic, bo nikt nawet nie miał zamiaru ich przeszukiwać... Reszta jednak była wyekwipowała nienajgorzej. Ten, który żył najdłużej był wyposażony w dobrą radiostację przenośną, granat błyskowy, karabin maszynowy P90 oraz wyrzutnię M72A3 LAW. Nawet został jeden pocisk, którym był granat przeciwpancerny. Gregory był zdziwiony, że pancerz Knighta nie został zniszczony, a wszyscy wewnątrz zabici.


- Albo dostaliśmy odłamkiem albo ktoś strzelał z felernego granatu. Przeciwpancerny granat 66mm jest w stanie przebić pancerz grubości 300mm. Więc nie możliwe, aby trafili nas bezpośrednio. Mieliśmy olbrzymie szczęście...

Pozostała czwórka również była nieźle wyekwipowana. Co zdziwiło głównie Morgana żaden nie miał wszczepu, po jednym było widać ślady choroby popromiennej, którą był światłowstręt. Nie byli ubrani na czarno - jak BM w bazie - co jednak jest zrozumiałe patrząc na to, że te mundury lepiej się kamuflują w tym otoczeniu. Wolf, po krótkiej rozmowie z Jules i Szybkim chyba wiedział kto to był...

- Najemnicy. - rzucił sucho do Morgana, który też chyba zaczynał rozumieć, że poszło im zbyt łatwo.

Może... Niech ktoś to powie Reggiemu, który musiał pochować jednego z najbliższych kumpli. Niech ktoś to powie Martinowi, który chyba do końca życia zapamięta celny strzał i rozbryzg krwi swojej pierwszej ofiary. Niech ktoś to powie jednemu z ostatnich członków plemienia Navajo, który w wrzaskach rzucał się w gorączce. Nie mówiąc o tym aby chociaż o tym wspomnieć przy Szakalu, którego wzrok od czasu zabicia jego chowańca się zmienił. Indianin pochował zwierzę jak prawdziwego przyjaciela...

Reszta też nie uznawała tego za takie łatwe. Kowalski z czerwonymi ze złości oczyma oglądał to co zostało z jego wychuchanej maszynki. Powyginana klatka, kawły blachy i części skrzynek, gdzie Wolf trzymał amunicję. Nie dużo. Nic nie dało się zrobić. Jules ze zgrozą patrzała na dzieło głównie swojej pracy. Martwy przeciwnik wyglądał jak komar, którego rozmazało się na skórze. Tylko, że skórą była pustynia a komar ważył z 80 kilo. Gdy wszyscy zaczynali się zbierać Indianin przestał się rzucać i jego gorączka spadła. Spał. Alex śmiała podejrzewać, że to dzięki jej trosce i pomocy. Morgan natomiast był pewien, że dziewczyna uratowała Nezowi życie...


Gregory Martin

Wróciłeś do reszty dopiero jak sprawdziłeś miejsca, które uważałeś za niebezpieczne. Dopiero, gdy się uspokoiłeś byłeś w stanie z kimkolwiek normalnie pogadać. Po krótkiej rozmowie z Morganem zobaczyłeś kolejne ofiary drużyny. Nie wyglądało to dobrze a słysząc, że Wolf wyrzucił z siebie śniadanie po tym jak zobaczył jednego z trupów nawet tego nie sprawdzałeś. Wielu uważałoby, że trzeba się zahartować. Przygotować na ten cholerny świat. Ty miałeś to obecnie w dupie. Chłopaki pokazali Ci wyrzutnie, którą pamiętałeś. Wasi walczyli za ich pomocą w Afganie. M72A3. Krótsza wersja jednostrzałowego granatnika przeciwpancernego wspomaganego silnikiem rakietowym. Ktoś musiał tamtym dać felerne granaty, bo kaliber 66mm zrobiłby sito zarówno z wozów, pociągów, jak i całej reszty jaką widziałeś po przebudzeniu. Ktoś musiał ich wystawić...


Alexandra Cobin

To było piekło. Wybuchy, strzały, krew, wrzaski... O dziwo nie twoje. Martwiłaś się o Indianina. Nie wiesz czemu aż tak bardzo zależało Ci aby wydobrzał. Może dlatego, że sama go tu przywlekłaś? Po ustaniu walki byłaś nieobecna aż do chwili, gdy pokazano Ci skrzynkę tamtych. Widać, że przykryła ją krew, którą Wolf na szybko starał się wytrzeć. Nie dokładnie, ale próbował. W środku zobaczyłaś radiostację przenośną. Profesjonalną, o olbrzymim zasięgu i możliwości skanowania częstotliwości. Co więcej miała szyfrator i inne bajerki. Pewnie tak dostali się na wasz kanał. Reszta będąca zawartością skrzynki to narzędzia, które pewnie służyły do naprawy czegoś mechanicznego. Auta czy motoru...


Julianne Pullman

Adrenalina opadła, a ty nadal myślałaś nad tym czy świat aż tak się zmienił. Czy już zawsze tak będzie? Nie będziesz mogła ruszyć się z własnego domu aby nie zarobić kulki w łeb? Czy w ogóle będziesz miała dom? Bezpieczne miejsce, tylko dla Ciebie? Musiałaś to wszystko przemyśleć na spokojnie. Tobie jako wyszkolonemu ochroniarzowi wystarczyła chwila spokoju aby stwierdzić, że Ci gościu nie należeli do elity. Takiej jak Ci ostatni. Czyli albo zostali wynajęci albo Duchy zalazły za skórę komuś więcej niż Black Mirrors. Ta sprawa zaczynała Ci okropnie śmierdzieć. Wolf się zastanawiał czy to nie Ci sami, ale ty wiedziałaś. Lata szkoleń bojowych, nauki różnych stylów walki, odruchów, rysu psychologicznego przeciwnika... To nie byli Ci sami. Różniła ich jedna, podstawowa rzecz. Spokój... Tamci mieli go aż za dużo, a Ci... reagowali jakby się gdzieś spieszyli.


Adam Kowalski

Jeff zginął. Nie miałeś aż tyle czasu aby go dobrze poznać, ale rozmawialiście parę razy od kiedy się obudziłeś. Wolf wiedział na jego temat znacznie więcej. Widziałeś u niego elektroniczne kabury sterowane czujnikami na nadgarstku. Broń wyskakiwała w momencie odpowiedniego ułożenia dłoni. Czyli dobywał jej o niebo szybciej niż przeciwnik. Jak powiedział Szakal podczas sprawdzenia terenowego Bryan strzelił do jednego i trafił go w ucho urywając mu je. Jeff zabił drugiego i zasłonił Bryana, gdy gość od ucha się otrząsnął. Dwa strzały później tamten był martwy, a Bryan trafiony. Komandos oddał życie za kogoś kogo nie znał. Rzadko spotykane przed wojną. Jak często zdarzało się coś takiego w świecie takim jak dzisiejszy? Zapewne nie często.

Po obadaniu narzędzi ze skrzynki tamtych zauważyłeś, że musieli coś wcześniej naprawiać. Strzelałbyś, że coś dużego, bo używane były tylko kolosalne klucze, podkładki do śrub większych niż w Knighcie. Pewnie na dziś dzień ludzie robili takie hybrydy, że głowa boli. Dlatego nie mogłeś dokładniej określić co to. Równie dobrze mógł być to wóz bojowy, jak dźwig, helikopter, a nawet ciągnik.


Reggie Thomson

Smród cygara unosił się na niedługo przed walką i ponownie przed jej zakończeniem. Nie chciałeś tracić czasu więc tylko jak emocje opadły zabrałeś się za sprawdzenie ich uzbrojenia. To nie tylko zysk, ale też zbieranie informacji o przeciwniku. Tego was uczono na froncie. Ci mieli niezły sprzęt. Granaty błyskowe, gazowe, dymne, każdy jakiś pistolet i karabin. Jeden miał wychuchane G36 wraz z dziwnym przyrządem. To chyba licznik pozostałej w magazynku amunicji.


Wiedziałeś to, bo policzyłeś i było dokładnie 18 pocisków. Tyle też wskazywał wyświetlacz. Twój prosiak strzelał z amunicji, której u tamtych znaleźliście jakieś 80 sztuk. Dobrze, bo buggy wraz z twoimi zapasami wyleciał w powietrze. Z wieloma, przydatnymi rzeczami, które zabrałeś na akcję. Cieszyłeś się, że na froncie srałeś w hełmie i z kamizelką na sobie, bo teraz miałeś wszystko to co zmieściłeś do kamizelki taktycznej.


Michael Morgan

Drugie Gallup. Tam zginęło więcej ludzi, ale też stronnictwa były inne. Bardzo inne. Chociaż w zasadzie chyba nie mieliście wśród swoich takiego zaplecza snajperskiego jak dzisiaj. Nie wykorzystanego zaplecza aby było jasne. AJ się spisał, ale działania Lunety pozostawiały wiele do życzenia. Myślałeś, że przed wojną szkolono lepiej. Wiedziałeś to. Szakal, gdy chował swojego zwierzaka mówił coś w języku, którego nikt z was nie rozumiał. Modlił się czy co? Nie wiedziałeś. Należało pochować Jeffa co najszybciej chciał uczynić Wolf - mimo iż szybko też zabrał się za obszukiwanie przeciwnika. Szybki jak to doświadczony żołnierz po akcji. Zapalił, porzucał kurwami, potem oddał cześć poległym i dał wskazówki jak obstawić teren.

Z buggy'ego niemal nic nie zostało. W sumie nic wartościowego. Zostało was 11, a Bryan leżał ranny. W sumie mógł siedzieć, ale to nie zmieniało faktu, że Knightem odjedziecie jak śledzie w puszce. W wozie było miejsca dla 12 osób jak donosił Adam, ale wiadomo jak to jest jechać niemal na styk. Za pomocą narzędzi swoich i tamtych gości Kowalski mógł na szybko zrobić co się dało z wozem, ale w obecnym stanie też mógł jeździć.

Cała sprawa Cię dziwiła. Ci działali inaczej niż BM. Chcieli zabić, ale dziwnie się spieszyli. Sam gdybyś tu z tyloma ludźmi czekał na kogoś to pewnie obeszłoby się bez strat po twojej stronie. Oni mieli przecież czas na plan, na wyjścia awaryjne A, B, C a nawet jechać tak do pierdolonego Z. Do tego ta dziwna amunicja w LAWie. Niewydarzona. Ktoś musiał im dać felerny sprzęt. A może nawet coś więcej... Musiałeś razem z Lunetą coś zdecydować, bo czas leciał. Według tego co mówił Szakal czekały was dwa postoje. Jeden w ruinach, a drugi w jakiejś knajpie. Do tego pierwszego było z 5 godzin jazdy autem. Musieliście się spieszyć jak chcieliście dojechać przed ciemną nocą. W sumie nie... Nawet wtedy nie zdążycie.
 
Lechu jest offline