Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2012, 22:51   #124
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sandro stęknął raz i drugi podczas kontaktu zakażonej rany z niewątpliwie oczyszczającą maścią córki burmistrza. Wilk został niestety przed domem, wprowadzanie go do środka było lekkim przegięciem, i tak już mieszkańcy średnio tolerowali obecność drapieżnika wśród swoich pociech. Druid poprawił się w łóżku i zagadał do opatrującej go kobiety.
- Dziękuję, bez twojej pomocy pewnie długo bym sobie nie pożył. Może to trochę dziwna pora na takie pytanie, ale podczas pojmania zabrano nam cały sprzęt, jest szansa na odzyskanie go... Czy przepadł?

Ivor usiadł na łóżku, obok Rae. Na utratę przytomności niewiele mógł zrobić, prócz cierpliwego czekania.
- Otwórz oczęta, skarbie - powiedział. - Już jesteśmy bezpieczni.
Poklepał ją delikatnie po policzku.
Metody typu “wynieś na świeże powietrze” czy “poluźnij gorset” w tym przypadku raczej nie wchodziły w grę.
Na moment spojrzał na człowieka, u którego w gościnie byli, potem ponownie przeniósł wzrok na leżącą bez przytomności dziewczynę.
- Byliśmy świadkami przebudzenia się duchów, które wołały, że chcą się zemścić - powiedział, dość oględnie przedstawiając fakty. - Nie wiem... to chyba byli jacyś władcy sprzed wieków, tyrani, co chcieli na powrót objąć władzę.
- Skoczyliśmy w portal
- mówił dalej - który się przed nami otworzył. Miał nas zanieść do wolności, ale przeniósł nas w okolice tamtego gospodarstwa. Gdy tam dotarliśmy, zastaliśmy same trupy. Oprócz Eryka, który siedział w piwnicy. No i Magdy, której wówczas nie było w obejściu. Ponieważ tam nic nie mogliśmy zrobić, ruszyliśmy tutaj, by was ostrzec. Z jakim skutkiem, to sami wiecie.

- Woda by się przydała, albo coś o ostrym zapachu…
- podpowiedziała Pascal, obserwując krzątaninę Ivora obok Rae.
Przeniosła spojrzenie na ich gospodarza
- Eryk był dobrze ukryty, mieli specjalną piwniczkę… zdarzały się wcześniej jakieś incydenty? Chcieliśmy pochować zmarłych według waszego obrządku i odprowadzić dzieciaka do krewnych.

- Taaa... kubeł wody
- mruknął Ivor z ironią w głosie. - Eryk mówił, że w gospodarstwie krzyczano coś w stylu “Wrócili!” czy “Powrócili!”. Macie tu jakichś bandytów? A może, skoro te duchy chciały się mścić, jakieś legendy czy opowieści sprzed lat, o jakichś wygnanych władcach?
- Pani Soe
- zwrócił się do córki Josta. - Może faktycznie ma pani coś o ostrym zapachu?

Córka sołtysa krzątała się jeszcze przez chwilę, mamrocząc pod nosem jakąś recepturę i przez to dopiero z pewnym opóźnieniem odpowiadając na pytania.
- Wasze rzeczy są tutaj, chociaż wiele ich nie było. - Uśmiechnęła się. - I żadna ze mnie pani, tylko Soe. Dziewczynie nic nie będzie, zaraz ją nasmaruję w zranionym miejscu, to nawet siniak nie zostanie. Ty masz większy problem - wycelowała palec w Sandro. - Bo potrzebujesz odpoczynku. A wszyscy najwyraźniej potrzebujecie ubrań i jedzenia. Z tym drugim jeszcze jestem w stanie coś zrobić, ale ubrania...
Zamyśliła się na chwilę, co wykorzystał staruszek, wzruszając ramionami na ich gadanie.
- Opowieści to były, jak to złe pany włościami władały i ludzi za każdą głupotyję wieszały. Ale u nas to już ja nawet w to nie wierzyłem, to i wiem niewiele. Ci co przyszli do nas zza gór, taak, oni bardziej przesądni bywali. To i pewnie dzieciakowi naopowiadali, skrytkę mieli...

- Ivor
- przedstawił się. - Wdzięczni będziemy za cokolwiek - powiedział - bo w tym, w czym jesteśmy, nawet jako strachy na wróble wstyd występować. Ja bym jeszcze to przeżył, ale nie wypada, by dziewczyna świeciła... tego... A jeść, to faktycznie dawno nie jedliśmy.
- Kobiety to mniejszy problem, zaraz coś przyniosę. Ale najpierw maść... a potem jedzenie. Gorzej będzie z wami
- Soe wskazała gestem mężczyzn. - Mój ojciec za mały, aby wam chociaż cokolwiek pożyczyć - zaśmiała się.
Zaczęła wcierać maść w głowę Rae.
- Jeżeli nic się nie znajdzie, przeżyjemy, to znaczy ja mam nadzieję, faktycznie Ivor ma rację. Nie pamiętam, ile dni temu jadłem już coś normalnego. Jeżeli mógłbym mieć prośbę... Czy to będzie za wiele prosić o kawałek mięsa dla mojego przyjaciela? Czeka na zewnątrz i nie jest groźny - druid starał się o uśmiech, jednak ból w mięśniach brzucha wykrzywił go do dziwnego grymasu.
- Nie znam okolicy - powiedział Ivor do Josta. - Jeśli mamy do czynienia z duchami, czy czymś takim, to przydałaby się pomoc jakiegoś maga czy kapłana. Mieszka w okolicy ktoś taki? A ty - zwrócił się do Sandro - ciesz się. Nie ma nic gorszego niż rana w brzuch, gdy ma się pełny żołądek.
Sołtys pokręcił głową.
- Tylko stary Henk, zajmuje się naszą świątynią. Mieli nam przysłać nowego kapłana, ale na razie takowego nie ma. Pewnie na zamku lorda i jedni i drudzy się znajdą.
- Chciałabym umyć się i przespać, jeśli jest taka możliwość
– powiedziała Pascal. Miała poczucie, że ostatnie wydarzenia dały jej mocno w kość i nadwyrężyły zasoby magii. Choć – w porównaniu do takiego druida – wyszła w sumie z całej sytuacji bez szwanku.
- Potem warto porozmawiać z tym.. opętanym. Jak się wydaje, duch kontroluje innych za pośrednictwem oczu nosiciela. Może wystarczy go oślepić? Zawiązać mu oczy?
Ivor wzruszył ramionami.
- Na dwoje babka wróżyła - powiedział. - Może oczy, a może usta. W końcu trzeba będzie zaryzykować, ale wcześniej wolałbym się przespać i dopiero rankiem porozmawiać z tym opętanym. Potem by trzeba wyruszyć do zamku lorda.
- Oczy na pewno, czułam to, jak do niego podeszłam.
- Parę osób, z tęgimi pałami
- mruknął Ivor - powinno wystarczyć, gdyby czasem zaczął sprawiać kłopoty. Ale i tak priorytetem jest odpoczynek. Czy - zwrócił się do Josta - gdy odświeżymy się i coś zjemy, zechcesz nam, panie sołtysie, wskazać jakieś miejsce, gdzie byśmy mogli się przespać? Z wyjątkiem naszego rannego - skinął głową w stronę druida - wystarczy nam trochę siana pod dachem i jakiś koc.

- Też nie będę wybrzydzał, dopóki nie będzie to dziura w ziemi. Rano proponuję udać się do świątyni i wywiedzieć wszystkiego co się da, może znajdzie się tam jakaś biblioteka lub coś w ten deseń, tymczasem wybaczcie, ale miałem dość długi dzień i chyba dobrze zrobi mi chwila snu... Gdyby w nocy mnie opętało, postarajcie się nie rozerwać mi znowu brzucha - druid wysilił się na żart, jednak faktycznie zastanawiał się, jak oni mają niby walczyć z jakimiś duchami imperatorów i co ważniejsze, po co?
 
Kerm jest offline