Wątek: Mafia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 08:24   #144
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
- Ugly motherfucker...- syknął cicho Marrizano, oglądając zdjęcie podane przez DeGaetano - Z profilu trochę podobny do mojej byłej żony...

"Fryzjer" podał rękę, jak się okazywało, Łowcy Obcych.

- Skoro pan mówi że sprawa załatwiona...- powiedział z uśmiechem - To pewnie tak jest. Dla pewności jednak przyślemy tu ludzi z naszej jednostki X, ostrożności nigdy nie za wiele. Dziękuję za współpracę, dottore, jak będzie pan w Waszyngtonie proszę się koniecznie odezwać, wpadniemy na Petto di pollo fritto alla mandorle, mój kuzyn prowadzi tam taką miłą restauracyjkę.

Fabrizio zwrócił się głośniej do ludzi zgromadzonych na placu.

- Operacja "WIOSENNE PORZĄDKI" dobiega końca. Dziękuję wszystkim mieszkańcom, zdaliście swój test na obywatelską postawę. Chwasty trzeba wyrywać. Specjalne podziękowania dla agenta Kościoła, świetna robota. No, ale wy w waszej świętej agenturze macie przecież swoje świetne tradycje. Burmistrzu! Keep up the good work!

Nagły huk zagłuszył jego ostatnie słowa. Nad placem, wynurzając się zza linii gór, pojawił się czarny śmigłowiec, kołując z łoskotem nad zgromadzonymi - a potem zawisł nad miejscem gdzie stali dwaj Włosi. Wszystkie szyby drżały. Jakiś pies zaczął szczekać.
- Zrzucać drabinkę? - z trudem przekrzykując hałas, jakiś facet w garniturze pytał z góry "fryzjera", z otwartych bocznych drzwi helikoptera.

- Nie wygłupiaj się, Mike! - odkrzyknął Marrizano - Nie te lata...I za dużo papierochów...Wylądujcie na skwerze, tam z tyłu i poczekajcie. Chcę jeszcze zobaczyć egzekucję.

Śmigłowiec szarpnął i poderwał się, zmieniając kierunek. Pęd powietrza targał siwe włosy Fabrizio, gdy ten przekrzykując łoskot zwracał się do mieszkańców. Biały fartuch powiewał na wszystkie strony.

- Polubiłem to miasteczko! Wiecie, jeszcze jedna, dwie operacje i będę szykował się do emerytury! Pomyślałem, że może mógłbym osiąść wtedy u was...Zżyłem się z wami...I z cięciem włosów idzie mi coraz lepiej...- spojrzał na dottore - ...może na starość naprawdę zająłbym się strzyżeniem, to mnie naprawdę uspokaja. Każde miasto potrzebuje przecież fryzjera!

Nieco ucichło. Śmigłowiec powoli lądował dalej, na wolnej przestrzeni bruku skweru między miejską pompą a zakładem masarskim. Fabrizio zasalutował ludziom, a następnie powoli odchodził w tamtą stronę. W końcu stanął obok helikoptera i zwrócił twarz w kierunku szubienicy.

Wirnik śmigłowca nadal pracował. Pilot ukryty za okularami nie puszczał nawet drążków z dłoni. Fabrizio stał nieruchomo, z rękoma w kieszeniach powiewającego fartucha, oczekując z poważną, może nieco nostalgiczną miną na ostatnią odsłonę miejskiego przedstawienia.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 22-10-2012 o 08:32.
arm1tage jest offline