Modron siedziała z boku, zaplatając włosy w długi warkocz i rozważając odpowiedzi, które przyniósł Alarif. Wróżbita oczywiście kłamał. Alarif zaś chyba mu wierzył.
- Rozdzielmy się, tak. Ale nikt nie zostaje sam. Kto idzie sam, ten ginie bez wieści. Niziołek jedzie wozem... handluje brukwią i ziemniakami. A krasnolud go ochrania? Nie wzbudzą podejrzeń, tak. Ale każdy, kogo spotkają, ich zapamięta. Do tego, nie wiem... ale czy ludzie ich nie zignorują? Będą chcieli rozmawiać? Mogę iść z nimi, nie boję się, jednak na niewiele przydam się - wstała i rozłożyła szczupłe ręce. - Jak sądzicie, ile razy was dotąd okłamałam? Nie wiecie, ha! Czyli albo taki wielki kłamca ze mnie, że i śladu po łży mojej nie ma... albo taki słaby, że i próbować nie ma co. Zgadnijcie, jak jest! |