Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2012, 16:10   #11
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
- No to w życi mam taką kompanię! Twój móżdżek jest zbyt mały, żeby to pojąć, że głównie chodzi mi o brak sensu wchodzenia osobno, jeśli, jak powiedziałeś, mamy spotkać się w gospodzie? Moglibyśmy razem udawać na przykład grupę cyrkową, ty nawet byś się nie musiał przebierać, od razu po twoim rozumie by cię wzięli za kogo trzeba. - Odpowiedział ze złością Girion, nie mogąc sobie pozwolić na puszczenie płazem takiej zniewagi pod swoim adresem.
 
Zara jest offline  
Stary 20-10-2012, 18:05   #12
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Jak zwykle nic nie rozumiesz - odpowiedział ze złością. – Nie będziemy się widzieć wszyscy. Proponowałem siebie i kogoś jeszcze, a nie wszystkich. Dwie osoby szukające Bondana nie wzbudzą tylu podejrzeń co cała grupa. Jednak skoro uważasz, że Twoja kandydatura będzie lepsza to proszę bardzo, ustąpię Ci miejsca. Wybierz sobie kogoś z kim pójdziesz do kapitana. Te dwie osoby załatwiłyby wszystko i potem spotkały się już za miastem z resztą. W ten sposób nikt w miasteczku nie wiedziałby o grupie, a co najwyżej o dwóch osobach. No ale to tylko plan ćwierćmózgiego goblina, tak?
 
xeper jest offline  
Stary 22-10-2012, 08:53   #13
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dziewczyna nie ufała wróżbicie. Kiedyś któryś ją skrzywdził i teraz, niczym zranione zwierzę bała się ich wszystkich. Był to najbardziej pierwotny i naturalny lęk. Rozsądne przekonywanie nic by nie dało i Alarif nawet nie próbował. Zgodził się jednak skinieniem głowy na to, by wypytać Saliera. Popijając odrzucony przez trunek wrócił do gabinetu, by usłyszeć końcówkę sporu jak wybuchło pomiędzy krasnoludem i Edainem, który zwał się Girion.
Usłyszał zbyt mało, by wiedzieć o co się kłócą, lecz na tyle dużo by usłyszeć szczegóły planu krasnoluda.
- Bali synu Naina i Ty Girionie. Nie wiem o co się spieracie, ale albo na przyszłość będziecie musieli powściągnąć swe słowa, albo poleje się między Wami krew. A gdy to się stanie jeden z Was przegra i będzie żywił urazę do drugiego. Złość której daliście teraz początek będzie narastać, aż zmieni się w nienawiść. Czy naprawdę tego chcecie? Czy chcecie podróżować z kimś kogo będziecie uważać za wroga i nie będziecie mu ufać? - spojrzał na nich pełnym smutku wzrokiem.
- Przerwijcie to. Zejdźcie z tej ścieżki póki jesteście na jej początku i po prostu pogódźcie się nie żywiąc do siebie urazy.
Alarif stanął pomiędzy adwersarzami i wyciągnął ręce. Jedną do krasnoluda, a jedną do człowieka.
- Oto moje dłonie. Uściśnijcie je, a ja będę pośrednikiem Waszej zgody.
Zaproponował by uniknąć sytuacji, gdy przez dumę żadem nie będzie chciał wyciągnąć ręki pierwszy. W ostateczności był gotów sam złapać za dłoń opornego.

Później już znacznie swobodniej spytał Saliera o członków poprzedniej wyprawy starając się zapamiętać dokładnie co wróżbita powiedział, by przekazać jego słowa czekającej na zewnątrz Modron. Nie było tego wiele.
Salier nie znał dokładnego stanu drużyny. Tę wiedzę kompletną miał raczej Bondan. Salier zrekrutował hobbita z Bree, Dorwiniończyka oraz dwóch Dunedainów.
Jeden z nich Narius, był owym wytrawnym zwiadowcą. Strażnikiem Północy z Królewskich Rangersów w stanie spoczynku.

Gdy już znaleźli się na osobności wszyscy razem po spotkaniu Alarif zwrócił się do krasnoluda.
- To dobry plan Bali. Moim zdaniem powinieneś iść Ty i nasz przyjaciel hobbit. Edainowie na ogół lekceważą, choć niesłusznie, niziołków a i nie podejrzewają krasnoludów. Ja mógłbym wzbudzić niepotrzebne zainteresowanie, podobnie jak i nasi ludzcy przyjaciele. - zastanowił się chwilę - Albo Ty i Modron. Z tych samych względów. Raczej nikt Was nie powiąże z celem naszej wyprawy.

Rozejrzał się po twarzach towarzyszy, by sprawdzić co o tym sądzą. Mieli jeszcze trochę czasu by ustalić szczegóły. Do Athilin jeszcze był kawałek drogi.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 22-10-2012, 09:19   #14
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Modron siedziała z boku, zaplatając włosy w długi warkocz i rozważając odpowiedzi, które przyniósł Alarif. Wróżbita oczywiście kłamał. Alarif zaś chyba mu wierzył.
- Rozdzielmy się, tak. Ale nikt nie zostaje sam. Kto idzie sam, ten ginie bez wieści. Niziołek jedzie wozem... handluje brukwią i ziemniakami. A krasnolud go ochrania? Nie wzbudzą podejrzeń, tak. Ale każdy, kogo spotkają, ich zapamięta. Do tego, nie wiem... ale czy ludzie ich nie zignorują? Będą chcieli rozmawiać? Mogę iść z nimi, nie boję się, jednak na niewiele przydam się - wstała i rozłożyła szczupłe ręce. - Jak sądzicie, ile razy was dotąd okłamałam? Nie wiecie, ha! Czyli albo taki wielki kłamca ze mnie, że i śladu po łży mojej nie ma... albo taki słaby, że i próbować nie ma co. Zgadnijcie, jak jest!
 
Asenat jest offline  
Stary 22-10-2012, 11:28   #15
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Girion już z wściekłości szykował się do kolejnego słownego ataku na krasnoluda, gdy wtem wkroczył elf i zaczął pouczać dwójkę, jak źle czynią. Nie podobał mu się ton Alarifa, brzmiący podniośle niczym na ślubie króla, ale częściowo musiał mu przyznać rację, nie było sensu dalej ciągnąć sporu. Musiał jednak postawić na swoim.
- Będzie mi tu elf mędrował. Jak się w drużynie kłóci, to widać, że jej członkom zależy. A godzić nie muszę się przez Ciebie, Alarifie. Co prawda zwykłem w pewien inny sposób zażegnywać spory, ale i podać dłoń mogę, bezpośrednio Baliemu, synowi Naina i to nawet jako pierwszy. A żeby już całkiem zadowolić naszego mędrca, dodam, że wcale nie uważam, że krasnolud jest ćwierćmózgim goblinem. - Po czym wyciągnął prawicę w stronę krasnoluda. Czynił to może nie do końca z chęci pogodzenia się z brodatym kompanem, do którego jednak wciąż lekką urazę czuł, ale by uczynić też to wszystko na przekór elfowi, do którego również nie pałał samymi pozytywnymi uczuciami.

Na zewnątrz, gdy już wszyscy spotkali się razem bez jasnowidza, powrócili do rozmowy o tym, kto ma porozmawiać z Bondanem. Sam nie miał zamiaru rozmawiać z kapitanem, bo nie znał się na takich niuansach, co potrzebne by im było dowiedzieć się do dalszej wyprawy. A i tak pewnie reszta już uważa go za jakiegoś awanturnika, to baliby się, że jeszcze znów wszcząłby jakąś kłótnię. Ale po wypowiedzi Modron, nie potrafił powstrzymać się od komentarza.
- Zgaduję jak jest! Jesteś kobietą, masz takie jakby naturalne zdolności. Ale jestem pewien, że nie jesteś jedyną tutaj osobą, która pewne fakty przynajmniej ukrywa. - Uśmiechnął się lekko bezczelnie. Po chwili dodał, żeby zabrzmieć trochę poważniej: - Ale myślę, że skład wyznaczony przez elfa jest dobry. I niziołek, o ile nie wpałaszuje całej spiżarni kapitana, jak i Modron, która sama przyznaje, że potrafi słowem zamącić, się do tego nadają.
 
Zara jest offline  
Stary 22-10-2012, 11:38   #16
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Czerwony rumieniec zażenowania wypełzł na policzki dziewczyny i szybko obejmował w posiadanie kolejne części jej twarzy.
- Na...turalne? - wydukała. - Zamącić? Przy... znałam? Tak jakby? Do niczego nie przyznawałam się!

Wodziła wzrokiem po zebranych towarzyszach, a jej twarz wyrażała tylko jedno.



Ratunku!
 
Asenat jest offline  
Stary 22-10-2012, 13:29   #17
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Nie będzie mi tu elf mówił co mam robić – burknął na Alarifa, jednak podał rękę Girionowi. Skoro zgadzali się na jego plan, to nie miał się o co boczyć. A robienie sobie wrogów wśród kompanów nie było jego zamiarem. Po prostu uważał, że jego plan jest doskonały i stąd jego upór.

- Mogę więc uznać, że zawierzycie khazadowi – był dumny, że w końcu uznali jego plan. – Doskonale. W takim razie pojedziemy we trójkę wraz z Modron i hobbitem. Nadłożymy kilka mil drogi, ale mając hobbita raczej nie umrzemy z głodu. Dobre przebranie nie jest złe, Modron. A więc kupiec z ochroniarzem i przypadkową podróżną, którą spotkali na szlaku.
Pokiwał z uznaniem głową. To mogło zadziałać.


***

- O co tam dzierlatko pytasz? – popatrzył badawczo na dziewczynę. – Czy kłam nam już zdążyłaś zadać? Oj, z pewnością. Chociaż często wyglądasz tak, jak byś nie miała nic do ukrycia.

Zaśmiał się, robiąc aluzję do jej częstych kąpieli nago.
 
xeper jest offline  
Stary 22-10-2012, 19:47   #18
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Meridian, dumny mieszkaniem Bucklandu i wyjątkowy uparciuch już drugi rok włóczył się po za domem. Od jakiegoś czasu przypadło mu podróżować w dość mieszanym towarzystwie. Cóż było ciekawie, były widoki- zwłaszcza nad wodą i ogólnie podróż mijała mu przyjemnie, między posiłkiem a posiłkiem. Tereny nie były specjalnie spokojne,w końcu toczyła się tu wojna ale jakoś dawał sobie radę, objadając kolejne miasta, wsie i towarzyszy. Nie wynika z tego że myślał on tylko o posiłku. Naprawdę marzył o zobaczeniu świata, poznaniu...Nie był uprzedzony do nikogo ze swych towarzyszy, ani do żadnych miejsc. Chciał dotrzeć wszędzie. No i może przy okazji zdobyć jakąś ładną pamiątkę. Coś co by wisiało nad kominkiem i mówiło - ja gdzieś byłem, coś zrobiłem i przypominała mu o tym przez resztę życia.

W czasie wizyty i wróżbity nie odzywał się wiele, kontemplując tylko jego słowa oraz jabłko. Odezwał się tylko raz zagadując wróżbitę o wrażą i trudną sprawę: Czy skoro trwają napady to nie brakuje tam żywności?
Na szczęście wróżbita uspokoił go w tej kwestii więc właściwie nie wyrażał innych opinii aż do wybuchu małego sporu swych towarzyszy.

Właściwie wkurzyła go ona, nie rozumiał dlaczego mieli by się kłócić między sobą, to było lekko powiedzieć głupie. Stał chwilę słuchając ich sporu po czym wybuchnął, chwytając swój rondel.

-Co wam, spory służą tylko wrogom, na pewno nie nam. Przeproście się albo wwale was do studnirzucił w reakcji na ich kłótnie. Kobiet nie bił, za ładne, po za tym ktoś musiał mu gotować, ale oni bardzo go ku temu by im przywalić kusili.

-Więc tak, wy sobie już mam nadzieje ufacie?powtórzył z naciskiem na wypadek prób kontynuowania sporu, gdy podali sobie ręce. Trzymał przy tym groźnie gar.

-Ty zaś, moja drogaspojrzał na ModronęChwilowo zaufaj temu woźnicy, twu wróżbicie, nie masz sie czym martwić, w razie czego ja cię obronięrzekł z miłym usmiechem
I nie zawstydzajcie jej bo niczym na to nie zasłużyła, i na tym temat uważam za zakończony, a tak w ogóle to trzeba się rozafiszować że jedziemy, może nas napadną i się czegoś dowiemy wyrzucił z siebie szybko. Po czym trochę niezręcznie z racji wzrostu chwycił Modronę pod ramię i rzekł z poważną miną A teraz chodźmy coś zjeść
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 22-10-2012 o 21:00.
vanadu jest offline  
Stary 23-10-2012, 20:41   #19
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fornost Erain, Dzielnica Północna, ulica Rath Aran, dom arthadańskiego jasnowidza Saliera


Wizyta w posiadłości starego jasnowidza przeciągnęła się niespodziewanie. Dunadański gospodarz stanął jednak na wysokości zadania i poczuł się w obowiązku ugościć zaproszonych wędrowców ciepłą strawą. Podano tedy mięsiwo karu oblane sosem grzybowym wraz z pysznymi cienkimi plastrami ziemniaczków uprawianych, jak zapewniał kucharz wróżbity, na żyznych zboczach Bree, a na deser zaś mus jabłkowy.
Salier, upomniany delikatnie przez Alarifa wysłał również swego młodego sługę, by zaniósł na tacy wieczorny posiłek dla upartej Modron, która pilnowała koni i dobytku podróżnych. Młody sługa zaprosił ją również do ogrodu przylegającego do domostwa Saliera. Na wszelki wypadek zostawił otwartą furtkę do altanki, gdyby łowczyni z rodu Beijibarów przyjęła tę propozycję, choćby z uwagi na późną porę. Następnie Morlan, tak brzmiało bowiem imię sługi, wprowadził wierzchowce do stajni, by nie stały na chłodzie.
W międzyczasie goście wdali się w dysputę z samym Dunedainem roztrząsając przyczyny zniknięć transportów dla strażnic na granicy, jak i toczyli długie rozmowy między sobą jaki sposób wybrać, by zmylić sługi Nieprzyjaciela. Fakt, iż w zniknięciu pierwszej grupy poszukiwaczy maczał swe czarne ręce Angmar nie podlegał dyskusji. Nie pierwszy i nie ostatni raz słudzy Mroku przenikali na tereny Wolnych Ludów Śródziemia i knuli przeciwko Ludziom, Elfom czy Krasnoludom.

Późnym wieczorem podróżnicy pożegnali się z gospodarzem i powrócili na swe kwatery do gospody "Pod Starym Królem". Nazajutrz wczesnym rankiem czekała ich miła niespodzianka: Morlan na pożegnanie nabył na Małym Rynku Fornost Erain osiołka z dwukółką, który miał dźwigać część dobytku podróżników. Salier zaopatrzył ich również w prowiant na tydzień podróży. Bali sceptycznie obejrzał sprezentowany powóz, ale ponieważ nie znalazł nic do czego mógłby się przyczepić, toteż od razu zasiadł za kozłem.

Wyruszyli niebawem po skromnym posiłku. Żegnali wielkie miasto-fortecę, dumny Gród Królów z ciężkim sercem. Miasto, mimo iż leżało w cieniu Czarnoksiężnika z Angmaru tętniło życiem i radością. Co i rusz zagadywali ich handlarze i przekupnie oferując swe towary, na ulicach przechadzały się młode pary z dziećmi, maszerowali sprężystym krokiem strażnicy, pospieszali nieliczni dworzanie. Tu i ówdzie można było dostrzec trefnisia, który zabawiał gawiedź. Na twarzach poddanych króla Argeleba gościły uśmiechy. Po Czarnej Pladze, która odcisnęło swe mroczne piętno w Północnym Eriadorze nie widać było tutaj śladu.
Podróżnicy jednak przeczuwali, że ta radość jest jedynie chwilowa, że wokoło znajdują się liczne gospodarstwa, wsie i miasteczka, które straciły prawie jedną trzecią ludności z powodu moru. Śmierć pozostawiła na tym kraju swe piętno.

Wyjechali przez masywną Bramę Królewską, przez którą nigdy dotąd nie przedarła się wroga armia. W ciszy minęli ogromne marmurowe posągi nieznanych strażników Fornostu, którzy w nieruchomym salucie dzierżyli wyciągnięte kamienne miecze, skierowane na Wschód. Mimo iż liczyły sobie setki lat nie znać na nich było śladu starości, ni zniszczenia. Widać, że prawy lud dawnego Numenoru nie zaniedbał swych obowiązków dla tradycji.

- Te kamienne posągi, to Gwardziści Arnoru. Tak je teraz nazywają Dunedainowie, choć za czasów zarania Trzeciej Ery nazywano ich ponoć inaczej. Pamięć jednak o nich zaginęła w mroku dziejów królestwa. Jednak w Mithlondzie, skąd pochodzę i Rivendell możliwe, że znalazłoby się paru Mędrców, którzy pamiętają starą nazwę - swym melodyjnym głosem wyjaśniał pozostałym Sindar.



***


Spokojnym tempem pokonali ładnych parę mil. Nie chcieli zwracać na siebie zbytniej uwagi. Pogoda była znośna, choć nie tak łagodna jak w stolicy. W powietrzu czuć było zapowiedź październikowego deszczu. Ruch na gościńcu był spory, lecz nie utrudniał bynajmniej poruszania się po kamiennej drodze.
Zagłębili się wreszcie w rzadkie bory wypatrując, zgodnie z zapewnieniami Saliera, leśnych, mniej uczęszczanych, ścieżek prowadzących prosto na Wschód. W końcu Modron kiwnęła głową na znak, że leśny dukt wydaje jej się odpowiedni i wędrowcy zjechali z utwardzonego szlaku.

Dopiero wtedy przyspieszyli kroku. Dzięki temu zdążyli przebyć znaczny kawałek drogi wiodący częściowo pod górę zanim zapadł zmierzch. W międzyczasie stary bór przeszedł w liściasty las. Zrobiło się też chłodniej. Zgodnie z zapowiedziami zaczął siąpić drobny, choć zimny deszczyk. Jak na złość jedno z kół w powozie lekko się wyszczerbiło na rzadko uczęszczane drodze i rad nie rad Bali musiał zająć się nim pilnie na najbliższym popasie.

Szczęśliwie Girion, który parę miesięcy temu bywał w tych okolicach na polowaniu wskazał, że nieopodal znajdują się ruiny dawnej wieży obserwacyjnej Arnoru, która popadła w ruinę.

- Nie jest wysoka jak niegdyś. Wkoło walają się potrzaskane głazy i fragmenty obwarowań. Obecnie zaś zamieszkują ją tylko gryzonie i nietoperze. Cała porosła ciemnozielonym mchem, lecz nadal budzi podziw dla sztuki budowniczej ludzi z Zachodu. Wygląda jak paluch olbrzyma skierowany w niebo. Chodźmy, to już niedaleko. W sam raz nada się na obóz - zachęcał towarzyszy.

Rzeczywiście po niespełna półgodzinie, gdy jasne gwiazdy wysoko już stały na ciemnym niebie ujrzeli strażnicę. Deszcz nasilił się, tak że wszyscy przemokli do suchej nitki. Wieża jednak dawała pewne schronienie przed niepogodą. Jak dostrzegł rezolutnie Meridian zachowały się resztki kamiennego sufitu. Woda nie skapywała, więc na parter, gdzie mieściła się niegdyś kuchnia.

Wprowadzili zwierzęta do środka, sami rozłożyli się ze swym dobytkiem nieopodal. Strażnica była obszerna. Onegdaj, za czasów Arnoru mogła pomieścić trzydziestu żołnierzy.








***


Dawna strażnica Arnoru, północ


Pierwszą wartę przyjął Seoth. Wdrapał się sprawnie po potrzaskanych murach na sam szczyt zmurszałej wieży, pozostawiając drzemiących towarzyszy na dole i zakopał w połach wysłużonego płaszcza. Ulewa zelżała nieco, gwiazdy poczęły dawać nieco więcej światła.
Dzięki temu Eothraimczyk z ulgą spostrzegł, że mimo upływu wieków ocalały sufit wieży jest całkiem solidny i nie grozi nagłym zawaleniem. Tedy już bez obaw począł się po nim przechadzać tam i nazad. Broń wojownik trzymał w pogotowiu.
Wtem w oddali, na granicy mrocznej ściany lasu dostrzegł grupkę poruszających się istot, którzy cicho zmierzali w kierunku obozowiska drużyny. Seoth wytężył wzrok starając się przeniknąć ciemności, przeklinając przez moment, że nie ma daru Eldarów, lecz po chwili nie miał już wątpliwości kim są nieznajomi. Tę nację poznałby wszędzie:

- Ludzie z wzgórz Rhudauru - wyszeptał.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NYD1xy7zKR8[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 23-10-2012 o 21:56.
kymil jest offline  
Stary 23-10-2012, 21:11   #20
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Środek transportu zapewnionego przez Jasnowidza, całkowicie spełniał potrzeby krasnoluda. Dwukółka nie była może duża, ale spokojnie można do niej było załadować dobytek drużyny. Lub kilka worków brukwi i jarzyn, gdyby zaszła taka konieczność. Oczywiście nie mieli w tym momencie żadnego towaru na handel, ale przecież mogli twierdzić, że właśnie chcą go kupić. No i przede wszystkim Bali nie musiał iść pieszo. Teraz mógł podróżować jak król, wygodnie siedząc na koźle i patrząc na świat z wysoka. Do kompanii zaprosił hobbita, ze względu na jego niewielkie rozmiary i szansę na poczęstunki.

Gdy okazało się, że wehikuł został uszkodzony na wyboistym trakcie, Bali przystąpił do naprawy. Z lasu wytargał sporych rozmiarów pieniek, który posłużył mu za tymczasowe podparcie dla wozu, gdy odczepił od niego koło. Ponowne nałożenie drewnianego koła na ośkę zajęło mu nie więcej niż pół godziny. Potem znów był gotów do drogi.

Jechali borem, lasem, potem wyjechali na otwarty teren. Bali z podziwem przyglądał się wieży, o której wspominał Girion. Deszcz padał, zrobiło się ciemno, ale i tak khazad zatrzymał dwukółkę, przyglądając się ruinom. Widać było, że budowla została wzniesiona przez doskonałych budowniczych. Stała w doskonałym punkcie, na pokrytym skałami wzgórzu, z którego rozciągał się dobry widok na całą okolicę. Mimo że lata świetności miała już dawno za sobą, to nadal, w razie potrzeby mogła być broniona przez zaledwie garstkę ludzi. Słysząc utyskiwania towarzyszy, trzasnął lejcami i pogonił osła. Dwukółka potoczyła się w kierunku ruin.

Gdy już rozgościli się w wieży, Bali, krasnoludzkim zwyczajem poszedł rozglądnąć się po ruinach, oglądnąć pracę kamieniarską dawnych mistrzów i być może, odnaleźć jakieś ciekawostki. Instynkt go nie mylił. Podczas przeszukiwania porośniętego mchem gruzowiska natrafił na częściowo zmurszałą klapę w podłodze. Odgarnął kamienie i usunął drewniane deski. Przed sobą miał ziejącą czernią, pachnącą wilgocią i pleśnią, dziurę. Ostrożnie zszedł w dół po mokrych, pokruszonych schodach i znalazł się w niewielkich rozmiarów piwniczce. Stały tu dwie rozlatujące się beczki i parę, równie rozlatujących się skrzynek. Bali kopnął jedną. Ze środka wybiegło kilka szczurów, które natychmiast zniknęły w mroku, w szczelinach i zakamarkach. Poza tym nic tu nie było. Zawiedziony Bali wrócił do towarzyszy.

- Jak w domu – przeciągnął się i wskazał miejsce, gdzie odkrył piwniczkę. – Znalazłem starą spiżarnię, ale nic tam nie ma. Uważajcie jak będziecie szli sikać, w tamtym kącie zieje teraz sporych rozmiarów dziura. Co na kolację?
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 24-10-2012 o 12:20.
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172