Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 10:05   #12
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Leżący na ziemi, zaczerwieniony jak burak Orin zamrugał oczami zszokowany. “Ta zniewaga krwi wymaga” pomyślał ale nikt z obecnych nie doczekał się żadnego heroicznego czynu. Niziołek stękając głośno i mamrocząc coś nieskładnie przewrócił się na bok i wstał. Odszedł niezdarnie bokiem od hałastry zostawiając ich z Neną.

Blef się udał a draby zostawiły Orina w spokoju, najwyraźniej byli zainteresowani tylko dziewczyną. Po druidce nie było widać żeby się bała ale niziołek i tak nie zamierzał jej zostawiać. Dostał po twarzy i musiał przyznać, że nie było to przyjemne, ale taki wypadek z pewnością nie mógł zniechęcić go do pomocy potrzebującej niewieście. Zresztą, nie tak zachowałby się prawdziwy bohater, ideał. Dlatego też gdy tylko odkuśtykał na bezpieczną odległość, wyszarpał zza paska procę i przygotował się do kanonady.

Zanim zrobił pierwszy wymach stało się coś dziwnego. Zwierzęta, które do tej pory stały w miarę spokojnie nagle stanęły dęba. Mężczyzna, który je pilnował, trzymał mocno lejce lecz niewiele mu to dało. Konie wpadły w szał, zaczęły kwiczeć i wierzgać kopytami. Jedna z rozszalałych klaczy kopnęła typka kopytem w twarz. Drab puścił lejce i upadł a uwolnione zwierzęta odbiegły wgłąb lasu. Dwaj pozostali odwrócili się w kierunku zamieszania. Osiłek pobiegł do kolegi na pomoc.

To był dobry moment do oddania strzału. Co prawda mierzył w stresie i w pośpiechu, toteż pierwszy strzał wycelowany w przywódcę grupy poszybował w powietrze ale już drugi, przymierzony dokładniej i z poprawką, trafił go w głowę. “Spróchniały uśmiech” złapał się za głowę, na rękach pojawiły się stróżki krwi.

- O ty skundlony karle! - odwrócił się w kierunku Sorleya wyciągając poszczerbiony miecz - Bierz go! - Okrzyk poderwał osiłka na nogi. Kolejny pocisk Orina, który nie zaprzestawał kanonady, minął swój cel.

“Spróchniały uśmiech” ruszył z mieczem na dziewczynę. Osiłek natomiast biegł z wyciągniętą pałką wprost na niziołka, który widząc szarżującego zamarł w bezruchu... Drab, tuż przed osiągnięciem celu, czyli staranowaniem barda, potknął się i runął jak długi stęknąwszy głośno. Pałka nabijana ćwiekami, wypadła mu z ręki. Usiadł, chcąc uwolnić nogę, która zaplątała się w czarny bluszcz.

Orin odzyskał nagle czucie w zesztywniałych ze strachu nogach. Migiem dopadł broni upuszczonej przez draba i choć była duża i nieporęczna, to z heroicznym krzykiem mającym dodać mu sił, walnął oprycha w łeb. Najwyraźniej olbrzym potrzebował poprawki bo ku zdziwieniu niziołka, zamiast paść jak kłoda odwrócił się zezłoszczony. Bard już bardziej z przerażenia niż w przypływie sił i bohaterstwa uderzył go po raz drugi, tym razem prosto w twarz. Coś chrupnęło a zaraz po tym, dzięki sile rozmachu, niziołek wpadł na brutala. Ten jednak był już nieprzytomny... Przynajmniej póki co...

Niziołek odsapnął z ulgą, poderwał się na równe nogi i ruszył na pomoc niewieście, która walczyła z ostatnim z drabów. Niestety w przypływie bohaterstwa nie zauważył wyszarpanego wcześniej z runa leśnego bluszczu i runął jak długi. Wstał dokładnie w chwili gdy "spróchniała szczęka" lądował w liściach trzymając się za krwawiący nos.

- Uciekajmy!
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline