Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 15:41   #64
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Szlachciura i brodacz byli przy wejściu. Spoglądali gdzieś za Sigismunda, jakby szukając wzrokiem Ostlandczyka.
- Kozaczyna nie wróci - wypalił prosto z mostu. - Jakiś wielki szczur wypatroszył go jak rybę - dodał. - Zwiał, skurczybyk, zanim go dopadłem... - odpowiedział na niezadane pytanie, które pewnie zaraz by się pojawiło.
- Tam wyżej - machnął ręką w stronę, w którą ruszył po wyjściu z kopalni - czyjeś gnaty leżą, może kogo wilki poszarpały, albo te szczury, paskudne ich mordy, mówię wam!
- Jak tam pójdziemy, to pokażę, gdzie kozak leży - zaproponował.

Zamiast odpowiedzi ciszę rozdarł huk wystrzału i wizg przelatującego pocisku. Fircyk dostał i zwinął się na ziemi. Kolejne kule przelatywały niebezpiecznie blisko. W oczach krasnoluda wyczytał nieme "trzeba wiać!".

Siggi zerwał się i wyprysnął na zewnątrz. Zamarł, przez co przeznaczona mu kula o dłoń minęła jego twarz i z furią wgryzła się w kamieniste zbocze. Wielkolud obrócił się na pięcie i pognał z powrotem. Dźwignął jeszcze rannego pracodawcę, jakby ten ważył tyle, co dziecko i nie zważajac na jego syki i protesty przerzucił go sobie przez plecy. Mając po jednej stronie głowę szlachciury, a po drugiej jego nogi mógł w miarę swobodnie biec za zadziwiająco szybko zmykającym krasnoludem. Niespożyta siła i postura Nulneńczyka przydały się aż nadto w tej szaleńczej ucieczce. Dziw, że nie powykręcali nóg na nierównościach, albo w jakimś wykrocie. Ważne, że pogoń ustała. A przynajmniej nie było jej słychać.

Gdy poziom buzującej w żyłach adrenaliny zmniejszył się, Siggi zaczął odczuwać coraz dokuczliwiej ciężar rannego. Krasnolud jakoś nie kwapił się do pomocy, a sam Sigismund miał przed oczami nagrodę za wyniesienie szlachcica z miejsca, gdzie niechybnie by scezł.
"Byle tylko dożył wypłaty..." - myślał, krok za krokiem zbliżając się do miasta. Wreszcie zatrzymał się.
- Odpoczniemy tutaj, albo będziesz nosił nas obu... - wyrzucił z siebie chrapliwym ze zmęczenia głosem. - Pomóż mi gdzieś go położyć...
- Odpoczniemy chwilę i ruszamy dalej - zaproponował - Może kto będzie wozem jechał na targ? - powiedział jeszcze, chociaż nie miał zbyt wielkiej nadziei.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline