Szlachciura i brodacz byli przy wejściu. Spoglądali gdzieś za Sigismunda, jakby szukając wzrokiem Ostlandczyka. - Kozaczyna nie wróci - wypalił prosto z mostu. - Jakiś wielki szczur wypatroszył go jak rybę - dodał. - Zwiał, skurczybyk, zanim go dopadłem... - odpowiedział na niezadane pytanie, które pewnie zaraz by się pojawiło. - Tam wyżej - machnął ręką w stronę, w którą ruszył po wyjściu z kopalni - czyjeś gnaty leżą, może kogo wilki poszarpały, albo te szczury, paskudne ich mordy, mówię wam! - Jak tam pójdziemy, to pokażę, gdzie kozak leży - zaproponował.
Zamiast odpowiedzi ciszę rozdarł huk wystrzału i wizg przelatującego pocisku. Fircyk dostał i zwinął się na ziemi. Kolejne kule przelatywały niebezpiecznie blisko. W oczach krasnoluda wyczytał nieme "trzeba wiać!".
Siggi zerwał się i wyprysnął na zewnątrz. Zamarł, przez co przeznaczona mu kula o dłoń minęła jego twarz i z furią wgryzła się w kamieniste zbocze. Wielkolud obrócił się na pięcie i pognał z powrotem. Dźwignął jeszcze rannego pracodawcę, jakby ten ważył tyle, co dziecko i nie zważajac na jego syki i protesty przerzucił go sobie przez plecy. Mając po jednej stronie głowę szlachciury, a po drugiej jego nogi mógł w miarę swobodnie biec za zadziwiająco szybko zmykającym krasnoludem. Niespożyta siła i postura Nulneńczyka przydały się aż nadto w tej szaleńczej ucieczce. Dziw, że nie powykręcali nóg na nierównościach, albo w jakimś wykrocie. Ważne, że pogoń ustała. A przynajmniej nie było jej słychać.
Gdy poziom buzującej w żyłach adrenaliny zmniejszył się, Siggi zaczął odczuwać coraz dokuczliwiej ciężar rannego. Krasnolud jakoś nie kwapił się do pomocy, a sam Sigismund miał przed oczami nagrodę za wyniesienie szlachcica z miejsca, gdzie niechybnie by scezł. "Byle tylko dożył wypłaty..." - myślał, krok za krokiem zbliżając się do miasta. Wreszcie zatrzymał się. - Odpoczniemy tutaj, albo będziesz nosił nas obu... - wyrzucił z siebie chrapliwym ze zmęczenia głosem. - Pomóż mi gdzieś go położyć... - Odpoczniemy chwilę i ruszamy dalej - zaproponował - Może kto będzie wozem jechał na targ? - powiedział jeszcze, chociaż nie miał zbyt wielkiej nadziei.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |