Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 18:33   #136
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
– Pora wypróbować nową moc. – mruknął pod nosem Ishir.
Jego ręce same wykonały odpowiedni gest, w umyśle dzięki pomocy Gniewu pojawiły się odpowiednie słowa.
- Electric Make: Floor – wypowiedział chłopak dotykając dłońmi podłogi.
Dookoła niego pojawiła się kilkumetrowa, cienka warstwa fioletowego kryształu.
- E ty głupi chodź tu! – krzyknął do stwora ciskając w niego czerwonym piorunem kulistym – Żaden debil nie będzie pożerał mi elektryczności!
- Ja ci zaraz dam gł...ah. - Kerei spojrzał na bestię jednak do końca nie wiedział jak ją skrzywdzić. Nie był wprawiony w walce z stworzeniami szybszymi od niego.
Schował senne ostrze nie widząc zastosowania dla broni krótkiej, po czym stworzył portal przed sobą, który prowadził za niego.
Odcinając się w ten sposób nie dawał bestii prostej możliwości ataku. Chciał, aby straciła zainteresowanie nim i ruszyła na Ishira, tak jak elektryczny chłopak sobie życzy.
Bestia syknęła głośno niczym jaszczur, po czym ruszyła w stronę elektrycznego maga, przyspieszając z każdym krokiem. Pędziła jak oszalała, za szybko, Ishir nigdy nie widział tak szybkiej istoty. Kiedy wbiegła, bowiem na kryształową posadzkę, ta zaczęła tak jak to było w planie pękać i uwalniać moc elektryczną... jednak potwór był szybszy, nawet od wyładowań. Tańczył między błyskawicami, które nie mogły go dosięgnąć i w jedno mgnienia oka znalazł się przy chłopaku. Pazury rozorały jego pierś, wyrwały mięso z ciała a ryk bólu z gardła. Ogon potwora gruchnął z całej siły w brzuch maga i posłał go w powietrze tak, że ten skończył rozpłaszczony na pobliskiej ścianie. Potwór zaś z rykiem ruszył dalej by dokończyć swego dzieła i uśmiercić maga.
Kerei w moment zmienił portale i ruszył na bestię. Wątpił, co prawda, aby zdążył zareagować dość szybko, choć zawsze była jakaś szansa.
"Zmiana planów, zmiana planów!" Krzyczał do siebie w myślach.
Jego kosa rozpaliła się błękitnym kolorem a za cel chłopak wyznaczył sobie ogon bądź zad kreatury. Być może brak podzielności uwagi motyli pozwoli mu jakoś rozproszyć ich formę.
Ishir uśmiechnął się. Był to uśmiech dziki i pełen szaleństwa. Gniew nie najeżdżał na chłopaka za otrzymanie poważnych ran. Zamiast tego ryczał dziko w jego umyśle. Wtórował mu Młot.
Chłopak pomimo stopniowego popadania w szaleństwo działał jeszcze dość logicznie (porównując z jego normalnymi możliwościami) Mocniej chwycił obie bronie. Ostrze wycelował w stronę nadciągającego potwora. Wyobraził sobie ryk elektrycznego smoka. Młotem natomiast uderzył w podłogę. Mag nie miał sposobności by poznać lepiej nową broń. Wiedział jedynie, że do ataków odległościowych potrzebuje jakiegoś podłoża. Sposób ataku pozostawił w kwestii samego Młota.
Z oddali dało się słyszeć czyjeś kroki, które momentalnie przyspieszyły i nagle zza hipogryfa wyskoczył trójgłowy psi demon, który unosząc w górę swój morgensztern zawył głośno:
- AUUUUU! Przybyła piekielna odsiecz!! - wycie ogarów zalało cały korytarz, po czym Cerber opuścił swoją broń, by zdzielić motylowego stwora kolczastą głowicą przez łeb.
Kerei zniknął i pojawił się za potworem w tym samym momencie, w którym Cerber i Ishir przepuścili swoje ataki. Jednak współpracy było w tym zero... bowiem hipogryf przemienił się na powrót w chmarę motyli, które wzleciały pod sufit. Ryk ostrza gromu, śmignął kosiarzowi koło ucha osmalając mu ubranie, zaś fala, która wywołał młot sprawiła, że Cerber upadł ciężko na ziemię. Motyle zaś pod sklepienie znowu przemieniły się w gryfa i opadły z góry na kosiarza. Cielsko wgniotło go w ziemię, z siła która sprawiła iż popękały kafelki w okolicy, ogon stwora owinął się dookoła jego szyi i uniósł do góry dusząc w miażdżącym uścisku. Jedynie szybka reakcja Ishira który wystrzelił kilka piorunów kulistych zmusiły gryfa, do odrzucenia zmaltretowanego ciała runicznego rycerza, który na domiar złego uderzył ciałem w babilońską zbroję, której części posypały się na niego. Stwór syknął głośno gdy elektryczność osmoliła jego pióra i rozwierając dziób ponownie ruszył na Ishira z łatwością wymijając ataki cerbera.
Kerei zaś leżąc na ziemi w swej głowie usłyszał coś czego całkowicie się nie spodziewał. Głos staruszka. “- Może trochę szacunku dla historii, co? Rzucacie moją głowa a teraz całego mnie przewróciłeś!”- wychrypiał nieznany rozmówca.
Kerei zmienił pozycję do siadu. Znalazł na ziemi hełm i walną nim z całej siły w podłogę.
- Czy każde cholerne zaklęcie w tych czasach musi rozwinąć własną osobowość!? - zapytał ironicznie. - Instrukcja obsługi. Mów. - rzekł do hełmu unosząc go przed swoją twarz.
Wściekłość odpłynęła z umysłu Ishira. W sumie to było do przewidzenia. Że też o tym nie pomyślał przed atakiem. Z resztą ratował życie. Nie było czasu na myślenie.
- Wybaczcie – rzucił do swoich towarzyszy.
Plan… Potrzebny był plan. I chyba nawet białowłosy wiedział, co trzeba zrobić. Musiał jednak najpierw dokonać pewnych obserwacji.
- Potrzebuję silnie wyglądający atak z małymi obrażeniami ” – zwrócił się do Młota – „Ty w tym czasie przygotuj coś co przysmali jak najwięcej motyli lub ochroni nas przed atakiem smoka
- Hej! Hej! Hej! - zawołał Cerber, z głośnym trzaskaniem kości przechodząc w tryb trójgłowego psa. - Bestia powinna walczyć z bestią!!
Psi demon ruszył w pogoń za gryfem, by wgryźć się wszystkimi trzema głowami w jego bok i ogon, zamierzając zatrzymać stwora na tyle długo na ile się da i nie dopuścić go do białowłosego nim ten przygotuje swój atak.
“- Hej, szacunku trochę! Od zawsze mówiłem, mogą usłyszeć mnie jedynie Ci, których wybiorę. Ty zaś zdajesz się być godnym, teraz, gdy obserwuje twoją walkę widzę w tobie pewne cechy, które budzą we mnie wspomnienia.” -odparła zbroja w myślach Kereiego
Atak Ishira jak i inicjatywa cerbera poskutkowała tym że gryf ponownie rozbił się w chmarę motyli, spora ich część wgryzła się w ciało psiego demona... sprawiając, że ten nie był już dłużej zdolny do walki, musiał uciec do swego wymiaru by się zregenerować. Ishir zaś miał szansę by wykonać wykorzystać swój plan, bowiem motyle jeszcze nie wróciły do potwornej formy.
Kosiarz przyjrzał się zbroi, po czym zaproponował - To mów nagłos zamiast szeptać do mnie - Nie dało się ukryć, że nie do końca pojmował on koncepcję telepatii.
Po chwili namysłu zaczął ponownie walić hełmem o podłogę.
- To za zdradę Babilonii! - pogroził magicznemu przedmiotowi, po czym postanowił założyć pancerz na siebie.
Zdjąć musiał przy tym swoją nieco zbyt obszerną kurtkę, ukazując brak odzienia pod nią (co by świetnie tłumaczyło dlaczego mu zimno) a następnie zaczynając od butów i kończąc na hełmie założył zbroje na siebie.
-Dobra, to jak działasz? Prosiłem o przecież o instrukcję.
Podniósł z ziemi kosę, wykonał dwa młynki, po czym spojrzał na chmarę motyli zdając sobie sprawę, że nie do końca wie jak można się jej pozbyć.
Nie dziwota że byłeś tylko sługą, nie ma instrukcji sam musisz to odkryć.” -odburknęła zbroja siląc się na mistyczny ton.
Część planu została zrealizowana. Może zaatakowanie Cerbera przez motyle nie było jego częścią, lecz demon mógł się zregenerować. Oni nie. Ishir wyobraził sobie ten sam atak, który Ostrze użyło na wyspie. Tym razem był on jednak o większym zasięgu i szybkości. Wyciągnął przed siebie broń.
„-Mam nadzieję, że dasz radę ” – powiedział uśmiechając się zaczepnie w myślach.
Czasami, choć bardzo rzadko zdarzyć się może, że mnóstwo słabych przeciwników jest lepszych od jednego silnego (a na pewno szybkiego). Tak było tym razem.
Żaden problem młody. ” – rzuciło w myślach Ishira Ostrze i wystrzeliło w stronę motyli szeroki i wysoki słup elektryczności. Samemu atakowi towarzyszyły potężny odgłos gromu i oślepiające światło.
Gdy zmysł wzroku obu magów powrócił do normy ich oczom ukazały się spopielone ciałka latających stworzeń, które powoli zamieniały się w pył a ten rozpływał się w powietrzu.
- No to załatwione. – uśmiechnął się Ishir podchodząc do kosiarza. – Widzę, że udało Ci się porozumieć ze zbroją. Też chyba zastosuję metody uderzeniowe by moje bronie nie gadały tyle. Zwariować idzie. – powiedział ni to do siebie. – To, komu idziemy pomóc? Mnie pasowałoby skopać tyłek Ryo. Mam z nim sprawy do załatwienia. Poza tym jak odprawię rytuał to San-Nu-Lin i reszta wrócą do życia.
Kerei przyglądał się spalonym motylom przez krótki moment po czym odparł
- Aye, captin’!
Rad był że Ishir poradził sobie z kreaturą choć nie tak bardzo zadowalał go fakt że on sam nie był w tym pomocą. Cóż, trudno.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline