Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2012, 18:37   #131
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Edgardo z niedowierzaniem przyglądał się setkom mijanych regałów, Wydawało się iż nie ma sposobu by cała ta wiedza mieściła się w jednym niepokaźnym zamku. Choć musiał przyznać, że fantazyjne kształty i oryginalny styl budownictwa mogły zmylić i jego wprawione oko. Natomiast gdy przechodząc przez korytarz na trzecim piętrze zauważył złoty klucz, natychmiast poczuł lekkie podniecenie. Czy mógł to być ów starożytny klucz używany przez najstarszego znanego przodka rodu Mortis? Aż do tego dnia Edgardo nie był pewien czy jego istnienie nie było jedynie bajką wymyśloną przez kronikarza spisującego dzieje jego rodziny, czy też prawdziwym faktem. Teraz jednak w końcu miał okazję się przekonać i bez wątpienia nie opuści tego miejsca dopóki własnoręcznie nie spróbuje otworzyć skrytki w której się znajdował. Aczkolwiek miał obecnie na głowie sprawę bardziej nie cierpiącą zwłoki, podczas gdy klucz nigdzie mu nie ucieknie, biorąc pod uwagę że nawet bibliotekarze nie potrafili się do niego dostać.
- Jak mniemam poradzi pan sobie znacznie lepiej niźli my ze zdobyciem informacji na temat owych dziwnych kul i Pradawnej Rękawicy - rzucił szlachcic w stronę księdza Joghurta. - W takim razie chciałbym się tu nieco rozejrzeć na własną rękę, jeśli nie ma pan nic przeciwko.
Po tych słowach Chłopak spokojnym krokiem podszedł do staruszka śpiącego za biurkiem i zakaszlał.
- Ekhem, najmocniej pana przepraszam - powiedział na tyle głośno, by go obudzić. - Czy mógłby mi pan wskazać sekcję w której znajdę informacje na temat planów negatywnych? Interesują mnie w szczególności pogranicza między tymi światami.
Staruszek zachrapał głośno po czym leniwie uniósł prawą powiekę. - Radzie Ci sprecyzować czego dokładnie szukasz... bo takich książek to tu będzie parę tysięcy. -odparł ziewając głośno.
Edgardo westchnął ciężko z lekkim zażenowaniem.
- No tak, zapewne ma pan rację. Być może mój Chochlik będzie w stanie dokładniej określić jakich informacji poszukujemy - powiedział chłopak, po czym wskazał na Impa, który teraz węszył coś za biurkiem bibliotekarza. - Chowańcze, czy byłbyś skłonny opowiedzieć panu Atosowi wszystko co ty i pozostałe duchy wiecie o istotach z którymi z którymi mamy do czynienia?
- Wiesz jestem dość głodny, nie mogę tak pracować na głodniaka!- zauważył stworek węsząc okazje na porządną wyżerkę.
- To jest biblioteka, a nie jadłodajnia - wykrztusił Mortis przez zaciśnięte zęby. - Poza tym dobrze wiesz, że wszystkie swoje zapasy trzymam w Otchłani, więc jak jesteś głodny to skocz sobie po suchara albo kawałek suszonego mięsa i wracaj tu czym prędzej.
- Ej no, a gdzie jakaś konkretna wyżerka dla pracowitego chowańca! Krio to mi obiecał obiad, a ty to suszonym mięsem zapychasz! -oburzył się chochlik nie zwracając póki co uwagi na powierzone mu zadanie.
- Słuchaj no, Impie - wznowił już lekko podenerwowany szlachcic - Inkub i pozostałe Piekielne Duchy robią wszystko by uporać się z tamtymi stworami, więc i ty mógłbyś okazać nieco wsparcia. Masz moją obietnicę że gdy tylko znajdziemy informacje których szukamy, będziesz mógł jeść i pić ile tylko dusza zapragnie.
Gdy tylko skończył, Edgardo uniósł głowę znad biurka za którym stał Chochlik i zwrócił się ponownie do bibliotekarza.
- Z pewnością macie tu jakąś kafeterią, albo inną stołówkę dla gości, czyż nie?
- Tak mamy tu jadalnie. -odparł zaspany staruszek a Imp na tą więść uśmiechnął się i wskoczył na blat biurka po czym zaczął zawzięcie tłumaczyć o co dokładnie chodzi. Bibliotekarz przytakiwał mu drapiąc się po siwej brodzie, a gdy chowaniec skończył swoją relacje mruknął - Myślę że mam coś pomocnego... Proszę za mną.- po czym podniósł się i ślimaczym tempem wspierając się na lasce zagłębił się w regały. Imp zas wyszczerzył się w stronę Edgardo - Zadowolony?
- Dziękuję, Chowańcze - odrzekł Mortis, przewracając oczami, po czym ruszył za Atosem.
- Tam...- sapnął w końcu staruszek wskazując półkę jakieś 20 metrów nad nimi i wielka chwiejącą się drabinę.- Księga w złoto-czerwonej oprawie. To już nie na moje lata, obsłużysz się sam?
- Aleź oczywiście - rzucił Mortis kładąc rękę na drabinie. - Dziękuję panu za pomoc.
Szlachcic postawił nogę na pierwszym szczeblu, a następnie prędko wspiął się na górę, by chwycić interesującą go księgę i zejść z powrotem na dół, gdzie zamierzał rozłożyć ją na najbliższym stoliku i pobieżnie przewertować o czym dokładnie mówi.
Księga zaś z tego co było widać po szybkim przejrzeniu mówiła o wielkiej pustce. Był to obszar między światem demonów i negatywnej energii, piaszczysta pustynia do której nie prowadził żaden istniejący portal. Bardzo mało było o tym miejscu wiadomo, większość księgi stanowiły legendy oraz nawiązania do dawnych wojen demonów, bowiem to ponoć przez nie powstał ten obszar. Jeden rozdział był jednak interesujący. Mówił o czarnym zamku który pojawił się w pustce znikąd, starej twierdzy zamieszkałej jedynie przez pięć person zwanych w księdze : Szczurem, Pijawką, Orłem, Nietoperzem i Lordem. Nie był to długi rozdział, większość z tego co w nim było Edgardo już wiedział od swych duchów. Ciekawa wzmianką okazała się jednak jeden akapit:
Mówi się, że cztery z tych pięć potężnych istot to przypadkowe stworzenia które w jakiś sposób dostały się do pustki, a tam spotkały Lorda który to miał uczynić z nich swoich podwładnych. Stąd tez ich imiona. Szczur który ma władze nad wszystkimi gryzoniami, według legend miał być chowańcem jednego z potężnych magów który wysłał swego pupila na wyprawę po pustce. Pijawka, miała być zwykłym pasożytem który przyczepiony do nogi szalonego poszukiwacza został wprowadzony w objęcia tej piaskowej równiny. Jej nosiciel umarł, lecz mały pasożyt przetrwał, po czym odnalazł go Lord. Nietoperz, został pożarty przez olbrzymiego demona, lecz nim kwas strawił jego ciało stwór został wygnany do pustki gdzie zmarł. Oszpecone zwierzątko zostało wyciągnięte z żołądka monstrum przez opiekuńcze ręce Lorda. Orzeł natomiast został sprowadzony ponoć przez samego władcę Czarnego zamku.
O naturze Lorda natomiast nic nie wiadomo, jest to istota potężna i tajemnicza, nikt kto go spotkał nie przetrwał by zdać relację z tego spotkania.
Nieznane są też cele piątki, wiadomo jedynie iż interesują ich magowie parający się magią przywołań, często sami wychodzą z oferta kontraktu, jednak ich celów możemy się jedynie domyślać. Większość badaczy zgadza się z tezą iż przy pomocy krwi magów stworzenia chcą przywołać do pustki całą rasę Lordów, co mogło by być fatalne w skutkach niczym wojna królewskich demonów która miała miejsce w...
 
Tropby jest offline  
Stary 29-09-2012, 19:14   #132
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Kerei widząc pokój biblioteczny tak naprawdę...Nie wyraził zainteresowania.
Jest ten jeden mały fakt, którym się nie chwalił - nie potrafił czytać. Nawet gdy kazali mu pracować w biurze to prosił kogoś o czytanie mu na głos, po czym dyktował co należy napisać. Potrafił najwyżej złożyć podpis.
Była mała szansa na odnalezienie ksiąg w języku Sumeryjskim bądź Akkadańskim które akurat znał, ale z drugiej strony nawet nie wiedział czego miałby szukać. Przecież dobrze pamięta co się działo w jego czasach.

Wrócił sobie do poprzedniego pomieszczenia. Usiadł na przeciw zbroi podobnej do opancerzenia Aleksandra zdobywcy i kichnął głośno.
Właściwie miał wrażenie, że jego głowa jest niezwykle ciężka. Nie wspominając o tym, że było mu nader ciepło, od kiedy wszedł do biblioteki.
Nie było się czemu dziwić. Nawet na wyspie chodził w kurtce, aby zachować jakąkolwiek przyjazną temperaturę. W lodowej krainie musiałby zdarzyć się cuda, aby nie złapał przeziębienia bądź grypy.
Miał tylko nadzieję, że nie rozchoruje się bardziej niż może sobie na to pozwolić.
- Nie zainteresowany naszymi zbiorami? -zapytał Malkolm widząc siedzącego babilończyka. - Musze przyznac że nigdy nie mieliśmy gościa który by nie był zainteresowany jakimś tomiszczem.
-Nie każdy lubi czytać.-wtrąciła Aryuki wzruszając ramionami. Sama nie lubiła, co jednak nie znaczy że nie umiała. Nauczyciele na jakich trafiała, byli bardzo surowi, jeśli chodzi o naukę, więc... nie miała okazji się od niej wymigiwać.
- A macie taką z obrazkami? - zapytał Kerei po czym prychnął ponownie - Choć pewnie zaleję gilami wszystkie stronice. - zażartował w dosyć...Nieudany sposób.
Wyciągnął ręce za siebie, aby się lekko oprzeć i spojrzał z dołu na Malkolma.
- Nie potrafię czytać w nowożytnych językach. No i nie szukam nic konkretnego.
- Mamy tu tez księgi w starych dialektach, jeżeli o to chodzi. -odparł białowłosy i zerknął na zbroję. - Widzę iż podoba Ci się nasz eksponat, związanym jest z nim sporo opowieści.
- Ooh? Z chęcią jakiejś wysłucham. - stwierdził Kerei choć nie spodziewał się poznać jakiejkolwiek nowej historii...no chyba że należał do kogoś przed Aleksanderm...ale wtedy byłby najpewniej w dosyć marnym stanie.
Spojrzał na Aryuki i lekko się uśmiechnął. - Co racja to racja. Dosyć nudne z tego zajęcie. - Fakt. Kerei preferował bicie ludzi po twarzach oraz sprzątanie i usługiwanie innym. Czyli to co robił przez większość życia.
Malkolm podszedł do pancerza i przyjrzał mu się uważnie jak gdyby coś sobie przypominał.- To niezwykły pancerz, niektórzy zwą go zbroją królów czy też imperatorów. Nie znamy sposobu w jaki go wykonano, miało to zapewne jakiś związek z dawno zapomnianą już magią. Jednak z starożytnych ksiąg wynika jasno iż taka zbroja sama dobiera sobie właściciela. Jeżeli ktoś jej się nie spodoba, to po prostu będzie dlań za ciężka. -chłopak westchnął po czym poklepał kolorowy pancerz. - Ponoć ten pancerz rozwija swoja moc wraz z właścicielem, zbroje takie nosić mieli władcy Babilonu przed jego zagładą. Niektórzy mówią że dzięki nim przeżyli nawet koniec swego świata. -stwierdził chłopak po czym ze śmiechem dodał. - Jeżeli chcesz możesz spróbować ją przymierzyć, obiecaliśmy że jeżeli zbroja sobie kogoś dobierze to mu ją oddamy.
Gdy tylko bibliotekarz skończył oprowadzanie po bibliotece Ishir powrócił do kulki z fioletową elektrycznością. Nie mogąc jej zdobyć postanowił nie poświęcaj jej większej uwagi. Obecnie jednak nie miał w sumie innego wyjścia. Zamierzał przeszukać księgi w jednym podejściu, lecz potrzebował do tego informacji od Gniewu, który specjalnie nie kwapił się do nawiązania kontaktu (widać obraził się za akcję w pociągu).
Wpatrywał się w elektryczność w sposób jasno dający do zrozumienia, że milej widziałby ją w swoim arsenale niż w obecnym miejscu spoczynku. Zastanawiał się, jakie też może mieć właściwości. W trakcie, krótkiego kontaktu z nią nie miał okazji się o tym przekonać. Z resztą wtedy dość mało wiedział o kolorowej elektryczności. Teraz jego wiedza na ten temat była znacznie większa, aczkolwiek nic nie stało na przeszkodzie by ją powiększyć.
- Jakie zdolności posiada mag władający taką odmianą elektryczności? – zapytał bibliotekarza gdy tylko ten zaczął wykazywać oznaki braku zajęcia.
- Niezbyt się na tym znam, nigdy nie spotkaliśmy maga który mógłby nią władać. -stwierdził białowłosy. - Aczkolwiek nazywa się ją krystaliczną elektrycznością, z tego co wiem potrafi ona w jakiś sposób zmieniać swoją strukturę, zobacz tutaj. -mówiąc to przykucnął przy okienku by wskazać jak błyskawice co jakiś czas zmieniają się w fioletowy kryształ by po chwili rozsypać się i przybrać na nowo strukturę wyładowania.
- Przeżyli koniec swego świata? Hahaha! - zaśmiał się w nieco sztuczny sposób gdy wstawał z ziemi. - To by było dziwne, prawda?
Stwierdził, po czym podszedł do zbroi i zdjął z niej hełm, aby umieścić ją na swojej głowie pełen obaw.
- Ne, poopowiadaj mi o Babilonie. Ciekawi mnie co o nim wiesz. - nie ciekawiło go jednak co było w książkach. Ot był ciekaw jak niepoprawne informacje ma głowie kronikarz.
- Mało osób znasz w takim razie. - Ishir uśmiechnął się tajemniczo -A co byś zrobił gdybym powiedział ci, że znam osobę, która już miała styczność z elektrycznością tego koloru?
Bibliotekarz wrzuszył ramionami. - Nic, a nic młodzieńcze. Wielu rzeczy nie widziałem, ale znam też sekrety o których inni mogą tylko pomarzyć. Jeżeli istnieje ktoś kto umie wykorzystać tą moc, kiedyś na pewno wzmianki o nim znajdą się w tej bibliotece, a tylko to się liczy. - po tych słowach Malkolm odwrócił głowę do Kereiego. - Długo by o tym mówić, potrzeba by na to kilku dni, ale jeżeli chcesz mam kilka ksiąg z tamtego okresu.
- Czyli rozumiem, że wzmianki o moim ojcu tutaj nie znajdę? - powiedział białowłosy ni to do siebie ni to Malkolma. - Co chcesz wiedzieć o osobie, która jest..., która miała w sobie tą elektryczność i nie zakończyło się to żadnym wybuchem ani tym podobnymi bzdetami?
- Ajj, nie mam czasu czytać. Mówiłem, że nie jestem w tym dobry - przypomniał sobie że nawet odczytywanie zapisków na ścianach wewnątrz wyspy zajęło mu chwilę, przez co zrezygnował z propozycji. - Wiesz coś konkretnego o tym pancerzu? - stuknął parę razy w hełm na swojej głowie. - Albo o tej całej "zagładzie babilończyków"?
Prawdą było, że Kereia jak nie obchodziło tak i dalej nie obchodzi, co w sobie ma biblioteka oraz o czym wie gospodarz. Interesowało go raczej, o czym gospodarz nie wie. Miał wrażenie, że może to być dosyć ciekawe.
Dopiero teraz Kerei poczuł ciężar, hełm zaczął mu niezwykle ciążyć, chłopak az się zgiął pod jego ciężarem, a ten jak gdyby ciągle wzrastał.
- Chyba zbroja Ciebie też nie wybrała. Zdejmij ją to coś Ci opowiem. -zaśmiał się bibliotekarz, po czym zwrócił się do Ishira. - Nie chce wiedzieć niczego o posiadaczu takiej magii... mnie interesuje przeszłość nie teraźniejszość.
- No ale w taki sposób mógłbyś dowiedzieć się czegoś o samej elektryczności. - Ishir nie spuszczał wzroku z kulki z fioletową energią - A zapewniam cię, że zmiana stuktury to właściwość. Jest jeszcze umiejętność, którą odblokowuje dany kolor i specjalny czar.
Bez oznak zdziwienia Kerei zdjął z głowy hełm i niedbale upuścił go na ziemię z drobnym hukiem. Nie był królewskiej krwi, więc nie miał pojęcia, dlaczego zbroja miałaby go "wybrać".
- Słucham. - rzekł zaraz po tym gdy Ishir skończył swoją wypowiedź.
- Widać nie rozumiesz mnie chłopcze. -westchnął Malkolm zwracając się do Ishira. - Po co mi taka wiedza? Po co zajmować się teraźniejszością, słuchać o magii i jej specjalnych mocach, gdy jeszcze nie odkryliśmy wszystkich sekretów przeszłości. To jak zadanie ze szkoły, nie warto robić dalszych przykładów nim nie zrobisz tych pierwszych, które zawierają w sobie podstawy. -powiedział bibliotekarz zapatrzony w eksponaty w sali. Po chwili otrząsnął się z zamyślenia i zwrócił do kosiarza. - Ostatni przekaz jaki znamy o tym pancerzu pochodzi ponoć z samego dnia apokalipsy babilońskiej. -mówiąc to poklepał zbroję. - W tym pancerzu miał stać sam władca Babilonu oglądając ognisty deszcz spadający z nieba i modląc się do swoich bóstw o przebaczenie... i właśnie wtedy podobno zbroja porzuciła go jako swego właściciela. Zaczęła mu ciążyć, utraciła magiczne właściwości, władca uznając to za znak ostatecznej klęski, porzucił swój pancerz i oddał się zagładzie. Jednak co ciekawe, istnieją zapiski z około kilku miesięcy po unicestwieniu miasta, które mówią o samotnym wędrowcu w tej właśnie zbroi. Jak gdyby pancerz porzucił króla bo wyczuł lepszego właściciela w swej okolicy. -zakończył legendę bibliotekarz.
- A gdy już nadejdzie pora to jak będziecie chcieli poznać jej właściwości? - białowłosy nie dawał za wygraną. - Nie znacie przecież maga umiejącego się nią posługiwać. No chyba, że umiecie analizować magię bez potrzeby jej użycia.
-Wiedza dla samej wiedzy... rozumiesz ?- rzekła z ironicznym uśmieszkiem Aryuki.- Oni zbierają kawałki informacji jak inni... motyle. Nabijają na szpilki i podziwiają. Nie zależy im na korzystaniu z tej wiedzy. Cieszy ich samo posiadanie skrawków przeszłości. Użytecznych czy nie, to nie ma dla nich znaczenia.
- Panienka ujęła to idealnie, jesteśmy kolekcjonerami, jednak nasza kolekcja jest najważniejsza i największa ze wszystkich. Co do elektryczności... mamy tutaj specjalistów od badania magii to ich zadanie. -dodał z uśmiechem.
- Może jest najważniejsza i największa, ale niekompletna. - rzucił Ishir spoglądając na Malkolma.
- Nie ma miejsca gdzie wiedza jest kompletna. -odparł spokojnie mężczyzna.
- Dziadostwo! - krzyknął Kerei i kopnął w pancerz za nim. Informacja że artefakt miałby zdradzić właściciela niezbyt mu się podobała. Zwłaszcza że właściciel był dosyć istotny w swoim ostatnim momencie.
Jeżeli nie jest związana z pochodzeniem a siłą właściciela, to zarzucała mu słabość! Kerei pokazał palcem na hełm. -Spróbuj to założyć. - poprosił Ishira.
 
Fiath jest offline  
Stary 29-09-2012, 19:18   #133
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zimno dawało się we znaki. Pomimo, że miał na sobie długie spodnie i płaszcz stopy chroniły jedynie sandały. Ishir poważnie żałował, że nie był w trakcie omawiania celu podróży. Być może nie byłoby mu tak zimno. Wiele znajomych miejsc i wiele wspomnień. Chłopak nie miał zamiaru jednak odwiedzać miasteczka. Wspomnienia te były w tej chwili zbyt odległe, zbyt bolesne... zbyt błahe w tej chwili.

≈≈≈≈≈

- Mam nadzieję, że nie urwie mi głowy. - powiedział białowłosy zakładając hełm.
Chłopak założył hełm i tak samo jak Kerei poczuł ciężar dopiero po chwili, jak gdyby narastał z każda sekundą. Dal tego też szybko musiał pozbyć się nakrycia głowy.
- Dobre. - Ishir uśmiechnął się lekko zdejmując hełm. - Nosisz to przy sobie, napad, wróg zakłada na łeb, bach i leży zastanawiając się, o co biega.
Z naburmuszoną miną Kerei zdjął z zbroi rękawice i założył je na siebie, po czym usiadł po turecku pod ścianą. Kichnął, wytarł ręką gile nie dbając o eksponat przeszłości, A następnie...Przestał robić cokolwiek.
Niech go diabli wezmą, jeżeli pozwoli jakiejś zaklętej zbroi wyzywać jego zdolności i zdradzać jego króla. Będzie czekał, albo ją zdobędzie, albo wygonią go z biblioteki, bo nie ma czasu na zabawy.
I tak nie planował nic czytać a tego typu ćwiczenie przynajmniej wpłynie nieco na niego.
Fakt, plan bycia upartym do bólu nie miał prawa poskutkować, ale z drugiej strony chłopak nie miał żadnych innych pomysłów.
Kerei szybko zaczął czuć narastający ciężar, mimo swego uporu po chwili jego ręką gruchnęła o ziemię, czuł jak by przydepnął ją ciężko zbrojny wojownik. Szybko musiał pozbyć się rękawicy zaś ponowne jej założenie skończyło się tym samym.
- Interesujące - stwierdził Edgardo, zamykając księgę. - Aczkolwiek mało przydatne.
Chłopak nieco zawiedziony odłożył książkę na miejsce, następnie zaś udał się z powrotem do korytarza na trzecim piętrze, gdzie spotkał Malkolma prezentującego jego towarzyszom interesujące ich starożytne artefakty. Przyszła, więc kolej by i Edgardo czegoś spróbował.
- Przepraszam, Malkolm, zgadza się? - zapytał stanąwszy za bibliotekarzem. - Czy mógłbyś mi przybliżyć historię owego demonicznego klucza?
To powiedziawszy wskazał interesujący go okaz i wyjął z kieszeni pęk swoich własnych szkarłatnych oraz srebrnych kluczy.
- Tak się składa że jestem Magiem Piekielnych Duchów. Zastanawiało mnie, więc czy możliwe, iż ten klucz w zamierzchłych czasach nie należał przypadkiem do rodu Mortis?
Bibliotekarz odwrócił się powoli w stronę Mortisa po czym powiódł wzrokiem za jego palcem.
- Ach klucz... tak, tak jestem niemal pewny, że kiedyś należał do tej rodziny. -powiedział gładząc skrytkę, w której umieszczono klucz. - Co ciekawe to zabezpieczenie stworzył sam duch, którego dotyczy kontrakt. Nie badaliśmy go jeszcze dokładnie, ale możliwe, że ma on jakieś powiązanie z samą rodziną Mortis lub innymi duchami, które służyły tej rodzinie. - wyjaśnił przydzielony im opiekun.
- Rozumiem, więc że nie masz nic przeciwko żebym spróbował otworzyć ten pojemnik? - zapytał Edgardo dla upewnienia, przyglądając się jednocześnie z bliska miejscu w którym zamknięty był klucz..
- Jak powiedziałem każdy ma prawo do spróbowania swych sił temu, któremu się to uda przypadnie władza nad kluczem. - odparł spokojnie bibliotekarz.
Co do samej skrytki, było to naprawdę ciekawe urządzenie. Z daleka wyglądało na zwykły szklany pojemnik z okrągłym otworem idealnym by wsunąć doń rękę. To wejście jednak zamknięte było przez metalowe płytki nachodzące na siebie w symetryczny sposób. Jednak po bliższej obserwacji okazało się, że szklanych pojemników jest kilka, każdy mniejszy od poprzedniego, niczym matrioszka, w każdym zaś znajdowało się takie samo wejście, zakryte metalem. Ponadto z boku szklanej skrytki znajdowały się małe pokrętła, które pozwalały na obracanie metalowymi okręgami. To zaś wprawiało w ruch płytki, które ze zgrzytem przeskakiwały między sobą, zmieniały kolory, a czasem nawet i kształty, z prostokątów tworzyły się trójkąty, czasem płytki scalały się w jeden wielki okrąg, którym można było obracać by zmieniać jego barwy. Jeżeli jakiś szyfr bronił klucza to musiał być naprawdę skomplikowany.
- Czemu oni... - Ishir z oburzeniem w głosie wskazał ręką na kosiarza i szlachcica - mogą dotykać swoich eksponatów a ja nie mogę?
- Chodzi o stabilność. -zaśmiał się białowłosy. - Niczym z dziećmi, nikt nie będzie bał się dać maluchowi drewnianego konika, czy gumowej piłki, prawda? Co byłoby jednak gdyby konik wykonany był z porcelany, a piłka ze szkła? -zapytał retorycznie bibliotekarz, po czym dłońmi pokazał pantomimę rozsypującej się na kawałki piłeczki.- Elektryczność jest bardzo niestabilna, to stosunkowo nowy nabytek naszej biblioteki, wiele czasu poświęciliśmy by ją złapać póki, co nikt nie ma prawa otwierać tego pojemnika, i tak jest on bardzo niestabilny i szczerze może rozpaść się w każdym momencie.- zakończył z poważną miną mężczyzna w białym garniturze.
- Nie to nie. - odpowiedział elektryczny mag, po czym wstał. Skoro i tak mu nie chcieli dać elektryczności nie było sensu marnować czasu. Zamiast tego należało rozwiązać problem obrażonego Gniewu.
Rozciągnął się lekko. Żółta energia zaczęła pokrywać jego ciało.
- Borrowed Electric Make: Electric Body
Obok Ishira w przeciwieństwie do wcześniejszych przywołań zmaterializował się Gniew, wyglądający dokładnie jak chłopak. Z wyjątkiem czarnych włosów.
- Czego kurde chcesz? Przecież nie walczymy.
- Odpowiedź na trzecie pytanie. - odparł białowłosy uśmiechając się lekko - Pamiętaj, że tutaj nie możesz mi się sprzeciwić.
W przywołaniu klona był jeszcze drugi, ukryty cel. Pokazanie Malkolmowi, że Ishir nie musi stracić kontroli nad fioletową elektrycznością.

- Fascynujące - mruknął sam do siebie Edgardo, bawiąc się przez jakiś czas mechanizmami. - Z pewnością nie może to być zwykły szyfr, który mógłby rozwiązać byle kto.
W pewnym momencie szlachcic przeniósł wzrok na Chochlika.
- Wracaj do Otchłani - nakazał mu.
- Ale dlaczego? - zaprostestował Imp. - Też chcę zobaczyć co to za klucz!
- Po prostu to zrób.
- Dobra dobra, już lecę.... - zakończył chowaniec znikając w chmurze siarkowego dymu.
Chwilę później Edgardo wziął do ręki srebrny klucz i ponownie otworzył bramę Mniejszego Demona, tym razem jednak przywołując projekcję myślową swojego ducha.
- Spróbuj dostać się do środka pojemnika, a wtedy dokończę twoje przywoływanie i będziesz mógł zabrać klucz - polecił chowańcowi Edgardo.
Pół materialny chochlik ruszył na przeszkodę... po czym odbił się od niej. - Kurde coś tu jest jak by ściana! -stwierdził rozpłaszczając pysk na niewidzialnej barierze. - A te płytki coś mi przypominają, ale nie pamiętam, co... -westchnął jeszcze.
- W takim razie zapytajmy o pomoc kogoś innego - westchnął Mortis, otwierając do końca bramę Chochlika, po czym wyciągnął następny klucz dzięki któremu przywołał do biblioteki Gorgonę.
- Witaj Euryale - pozdrowił chłopak Wężową Panią, nisko się przy tym kłaniając. - Czy mogłabyś pomóc nam rozwikłać pewną zagadkę? Jesteś najstarszym z należących do mnie duchów, więc być może będziesz wiedziała, do czego służy ten mechanizm - zakończył wskazując na pojemnik z kluczem.
Gorgona spojrzała na skrytkę, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Oczywiście że tak! To stara gra demonów! -zaśmiała się głośno wężowa dama. - Aczkolwiek otwarcie nie będzie łatwe każda bowiem ma swoje własne zasady. Jakie tutaj są pokrętła? - zapytała swego mistrza.
- Wydaje mi się że służą tylko do obracania poszczególnymi metalowymi okręgami, które to natomiast poruszają płytkami. Mogą też zmieniać ich kształty i kolory... Wybacz, pierwszy raz w życiu widzę taką łamigłówkę i jeszcze nie udało mi się rozszyfrować, na jakiej zasadzie działają poszczególne mechanizmy - zakończył przepraszającym tonem szlachcic.
- Czyli to typowa kostka Rubika ze świata takich istot jak my.- stwierdziła gorgona poważnym tonem. - Problemem jest to, że każda ma swoje prywatne zasady, niektóre trzeba ułożyć tak by każda ściana miała inny kolor, inne kształtami, kombinacji jest wiele... trzeba by znaleźć wskazówek, co do tej konkretnej. -stwierdziła dama wężów.
- Malkolm mówił że klucz nie został jeszcze dokładnie zbadany - zastanawiał się głośno Mortis z ręką na brodzie. - A nie znając klucza do układanki nigdy jej nie rozwiążemy. Więc duch ten musiał zostawić dla nas jakieś wskazówki, bo gdyby nie chciał żeby więcej go przywoływać mógł po prostu zniszczyć swój klucz.
Edgardo jeszcze raz dokładnie obejrzał ze wszystkich stron pojemnik w którym znajdował się eksponat, zaglądając również za, jak i pod niego. Policzył też wszystkie pojemniki i spróbował znaleźć jakieś cechy szczególne odróżniające je od siebie nawzajem, bądź też inne wskazówki jak należy ustawić poszczególne pokrętła.
- Jeżeli zostawił wskazówkę to na pewno nie na pojemniku. Skoro zbudował skrytkę, to znaczy, że chciał być przyzywany tylko przez konkretne osoby, możemy wnioskować, że przez ród Mortis. To chyba z nim związany będzie klucz to tej zabawki. -zamyśliła się wężowa dama.
Edgardo bawił się pokrętłami jeszcze przez chwilę, jednak w końcu wzruszył ramionami i dał sobie spokój.
- Być może aby uzyskać jakąś wskazówkę muszę zebrać pozostałe klucze. Póki co wszakże nie mam pojęcia jak rozwikłać tą łamigłówkę.

≈≈≈≈≈

Klon wskazał, czego szukać w bibliotece. Tęczowa elektryczność i Elebow. Pierwsze było nazwą magii, jaką chłopak się posługiwał, drugie nazwiskiem rodowym jego ojca. Do tego dochodziła reszta z listy pytań. Magia kopiowania, odczarowanie z kamienia, Ryo i smocza lakryma. Ostatnia pozycja pojawiła się w czasie pobytu w bibliotece. Był to zapewnie sposób wzmocnienia się. I mógł pozwolić wygrać ze Steinem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 29-09-2012, 21:29   #134
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Andher


Miejsce do którego trafił mag było niezwykle dziwne. Spotkały już dwie próby, o takim charakterze jak gdyby to miejsce znało Andhera, chciało go poddać swoim dziwny maestą. Co przyniesie przyszłość, czy kolejne zagadkowe zadania, a może w końcu kapelusznik stanie oko w oko ze strażnikiem tego miejsca? Czarny mag dobrze pamiętał słowa sługi Sugetsu, po za pokonaniem strażnika, musiał w jakiś sposób poznać jego imię, a to zapewne będzie wymagało podstępu.


Chłopak przeszedł przez drzwi ukryte za lustrem i… nagle zaczął spadać. Aczkolwiek był to lot dziwny, bowiem powolny i wcale nie zamierzający przyspieszyć, najwidoczniej komuś nie chciało się budować kolejnych schodów, więc skorzystał po prostu z magii by sprowadzić podróżnego na dół. Dookoła maga przewijała się ciemność, żadnych tajemniczych obrazów, mrożących krew w żyłach dźwięków, jedynie ciemność i cisza. Musiał przyznać ze był oto nawet dość nudne.
Po dłuższej chwili jego stopy dotknęły w końcu podłoża, które ugięło się pod nimi, po czym podrzuciło maga lekko do góry. Andher ze zdziwieniem odkrył ze wylądował na materiałowej membranie, przypominającej trampolinę. Znajdowała się on na środku dużego okręgu zbudowanego z tegoż materiału. Zaś tam gdzie znajdował się koniec platformy, zalegała jedynie nieprzenikniona ciemność. Blade światło rzucały świece, które ktoś pomysłowy umieścił w ludzkich czaszkach, po czym nabił je na pale i ustawił symetrycznie na całym obwodzie okrągłego obszaru. Ponadto w ciemności wysoko nad głowa Andhera świeciła się ogromna kula, której tylna część znikała w ciemności tłumiącej jej blask.
- Ach więc dotarłeś do mnie szanowny gościu. –rozległ się gruby cierpki głos, zaś cała membrana podskoczyła jak by coś na nią opadło. Dzięki światłu rzucanemu przez kulę i świecę, Andher zobaczył przyczynę wstrząsu. Dłoń, ogromną czarną pomarszczoną dłoń, która leżała teraz na membranie.
- Co Cię do mnie sprowadza? –głos zadał pytanie, a ręką uniosła się w powietrze i uderzyła w membranę która wydał głośne „Bong”.
Wtedy tez mag zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy, nie stał na platformie, znajdował się na ogromnym bębnie! Był niczym ziarenko grochu rzucone na instrument! Kula zaś wcale nie była sztucznym słońcem… to było olbrzymie oko!


Dopiero teraz Ander przyzwyczajając powoli wzrok do ciemności, odkrył sylwetkę czającą się w mroku. Stworzony z cienie gigant, którego cielsko wyrastało z sufitu, a świetliste spojrzenie jednego oka otoczone było przez cienie przypominające płatki kwiatu. To jego dwie niepołączone z resztą rąk dłonie miarowo uderzały o bęben wygrywając na nim złowrogą melodię.
Czyli to był strażnik… sługa Sugetsu mógł w sumie wspomnieć o jego rozmiarach. Teraz jednak to było nieważne, bowiem Andher musiał wymyślić jak poradzić sobie z tak wielką zagadką i przeciwnością losu w jednym.

Biblioteka

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4FTagelcTVM [/MEDIA]


Strony szeleścił gdy lwia część grupy zanurzyła się w starych stronicach i tekstach. Bibliotekę wypełnił zapach fajkowego dymu, szelest kartek oraz co jakiś czas odgłos wymieniania świeczki która zakończyła swój żywot.
Alchemicy szukali czegoś w własnym gronie, dość szybko po rozmowie ze starym bibliotekarzem zniknęli pośród półek i tyle ich było widać. Krio, Alicja i Joghurt przeszukiwali regały w poszukiwaniu czegoś na temat Pradawnej rękawicy, a Gajeel… marudził. Smok narzekał na brak rozrywek i utyskiwał na temat tak długiego ślęczenia w książkach, zaś Aryuki musiała tego wszystkiego wysłuchiwać, a przynajmniej udawać, że słucha. Dziewczyna otoczona istną fortecą z książek przeglądała jedną za drugą, w poszukiwaniu przydatnych informacji.
Biały Król, to interesowało ja najbardziej, no i okazało się dość łatwe do znalezienia. Dziewczyna musiała pamiętać jednak o jednym, tak jak sama już zauważyła, biblioteka po prostu zbierała historie kolekcjonowała ją. Sprawdzaniem faktów zajmowała się dopiero potem, a jak każdy wie to zwycięzcy pisali kroniki o przegranych słuch ginął szybko. Z tego zaś co odnalazła w starych woluminach to właśnie monarcha o śnieżnych szatach był zwycięzcą.

Biały Król był monarchą, a dokładniej dyktatorem malutkiej prowincji zwanej Doliną mgieł. Przejął tam kilka wiosek i jedno duże miasto, zdetronizował poprzedniego władcę po czym sam Siebie koronował. W księdze jednak nie było wzmianki o buntach oraz powodach czemu ludzie to znoszą, widać kronikarz pominął te fakty lub zostały one ocenzurowane.
Sama Dolina mgieł znajdowała się za morzem, przy paśmie tysiącletnich gór, spory kawałek drogi od Berm jak by na to nie spojrzeć, piechotą zajęło by to miesiące.
Poplecznicy też w książkach zostali wspomnieni, przewijało się kilka nazwisk generałów ale Ci nie byli istotni, od zwykli ludzie którzy dorobili się w wojskowej karierze.

Jedna z zniszczonych notatek wspominała też iż Biały Król korzysta z tajnej grupy, której przydziela specjalne zadania, oddział ten składał się z kilku potężnych magów i wojowników uzupełniających swe moce nawzajem. Szczegółów jednak brakowało, widać monarcha umiał pilnować swych tajemnic. Ponadto rządził dopiero kilka lat, niewiele historyków się póki co nim interesowało.
Kolejną ważną osoba w Dolinie Mgieł był jednak na pewno Zachariusz. Był to doradca Białego Króla i jego najbardziej zaufany człowiek. Potężny mentant, który naginał wole niewolników i najemników by Ci służyli zamaskowanemu władcy. Co ciekawe nikt nigdy go nie widział, Zachariusz często przemawiał przez ciała osób których umysły przejął, ale sam nigdy nie opuszczał Białego zamku, czyli górskiej twierdzy w której zamieszkiwał Biały Król.

Drugim z ważniejszych sługusów był właśnie Korosenai, o nim zaś zapisane były całe woluminy! Jednak an czytanie wszystkich dziewczyna czasu nie miała, dla tego tylko pobieżnie przejrzała księgi. Ośmiorniczka nie kryła się ze swym zawodem, jawnie przyznawała się do bycia płatnym zabójcą, za jej głowę były spore nagrody, krążące po świecie ładnych kilka lat. Ponadto okazało się, że dziwak jest też utalentowanym muzykiem, artystą oraz… pisarzem! Jedna z książek o nim była jego własnego autorstwa, mini Biografia! Aryuki nie słyszała o nim jedynie dla tego że działał pod pseudonimem „Koro”, krótki i chwytliwy tytuł.

Odnalezienie informacji o naturze mocy króla jednak zakończyło się niemal całkowitą klęską. Nic jednak dziwnego, Król nie często walczył osobiście, opuszczał zamek też niezwykle rzadko. Tak więc większość kronikarzy nie miała więc nawet pojęcia o jego mocy magicznej. Jedyną wskazówką jaką odnalazła dziewczyna, była zniszczona i poplamiona krwią notatka:
Zdarłem maskę, spojrzałem w oczy potwora, goni mnie, zaraz tutaj będzie. Tatuaże, przeklęte tatuaże na dłoniach, jeden który pochłania nadzieję, drugi oddaje co twoje, a ta twarz…

Tutaj tekst się urywał, widać ścigany wyrzucił ją by Król nie odnalazł tej informacji. Bibliotekarze natomiast musieli ją pobieżnie przebadać dla tego też została dołączona do pliku informacji o Królestwie Mgieł.
I tyle tego było, Biały Król za krótko rządził by znaleźć tu jego życiorys czy wzmianki o nim w historiach innych państw.

Drugim tropem była gildia Dark Scar. Tutaj Aryuki musiała polegać na wiedzy zawartej w krótkich notkach należących głownie do wrogów tej mrocznej gildii. Wszak Dark Scar na pewno nie posiadało biblioteki swych wyczynów, było by to głupie.
Z Tego co udało się dziewczynie wyczytać organizacja nie posiadała jednej stałej siedziby, było to kilka ukrytych miejsc, dla regularnych członków, dowództwo zaś stale poruszało się między nimi. Notatki szczegółowo opisywały położenie jednej z nich, którą okazała się jama kultystów zniszczona ponad rok temu przez członków Fairy Tail.
Dowódca organizacji był tak zwany Doktor Stein, mag o paskudnej umiejętności. Jego pradawna magia pozwalała mu na kopiowanie zdolności które zobaczył, a ponadto udoskonalania ich do prywatnego użytku. Zaklęcie to miało tylko jedną wadę, trwało godzinę, potem moc wygasała i naukowiec musiał zobaczyć umiejętności po raz kolejny.
Po za nim ważnymi sojusznikami był Biały Król i niejaki Sugetsu o nim jednak nie było żadnych, jakichkolwiek informacji. Co było Az dziwne w miejscu takim jak to.
Członkami gildii o największych pokładach mocy, o których wspominały notatki byli kolejno : Wodny Smok o imieniu Maze, użytkownik magii smoczych pogromców oraz wybitny szermierz dzierżący legendarne ostrze wody. Był to po Stainie drugi najdłuższy stażem członek Dark Scar.
Był jeszcze Stalowy Nikolas, mężczyzna który według notatek miał kości twarde niczym metal oraz potrafił nimi manipulować w dowolny sposób. Władca Broni Li, mistrz w sztuce walki każdym orężem oraz tancerz w jednym, jego stylem było łączenie sztuki z walką. Notatki wspominały też o mężczyźnie którego Aryuki pokonała w kopalni, jego magia polegała zaś na przejmowaniu własności minerałów znajdujących się w pobliżu. Cóż jednak to nie wiele mu dało w starciu z dziewczyną.

O zakonie zaś nie zdołała jeszcze nic znaleźć bowiem gdy ciemność za oknem zrobiła się jeszcze gęstsza Joghurt zaczął nawoływać wszystkich. Zapewne znalazł cos rękawicy!
Ishir też nie próżnował, wertując poszczególne tomiszcza. Smocza lachryma nie była problemem, wspominana w wielu dziełach dokładnie opisywana. Kamienie w które smoki w dawnych czasach tchnęły swoją moc, zjedzenie takiego w całości dawało dostęp do smoczej magii… o ile organizm ją przyswoił. Gorzej było ze znajdowaniem, takich skarbów. Były niezwykle rzadkie, czasem dało się je kupić po kosmicznych cenach an czarnym rynku, większość jednak ze znanych przypadków odnajdywano w ruinach pamiętających jeszcze smocze czasy.

O magii kopiowania Steina nic nowego Ishir nie wyczytał. Było to antyczne zaklęcie pozwalające na zdobywanie i ulepszanie zdolności wroga na jedną godzinę. Dziwnym jednak było to, że z opowieści Kereiego wynikało że nawet po roku Stein dalej korzystał z mocy Ishira. Na to wyjaśnienia jednak w księgach nie było.

Kolejną porcja informacji miało być zdejmowanie kamiennej klątwy. Tutaj już tak łatwo nie było, Ishir przewertowała wiele ksiąg i natknął się na wiele różnorakich wzmianek o zamienieniu w kamień, żadna jednak nie pasowała do tego co wydarzyło się na wyspie. Kilka godzin szperania w książkach pozwoliło jednak w końcu na odnalezienie tej właściwej, w której tłumaczeniu musiał pomóc Kerei.
Okazało się, że Ryo użył starego zaklęcia z Babilonu, przelało ono życiową energię wszystkich stworzeń uderzonych zielonymi błyskawicami w moc dzięki której pochłonął on dusze Komatsu i połączył ją ze swoją. By odwrócić zaklęcie potrzebny był ten którego dusze zostały ze sobą połączone oraz odprawienie odpowiedniego rytuału, który księga opisywała bardzo dokładnie, zaś Ishir spisał pilnując by niczego nie pomylić. Po wykonaniu tego zabiegu wszyscy powinni odżyć zaś dusze Ryo i Komatsu rozdzielić się i wrócić do swych pierwotnych ciał.

O swoim ojcu Ishir nie mógł nic znaleźć… ale to nie było zbyt dziwne. Wszak nikt o nim książek nie pisał, a rodzic chłopaka na pewno dbał o swoją anonimowość. Oczywiście same nazwisko przewijało się w bardzo starych księgach, była to bowiem stara rodzina. Tam też Ishir znalazł informacje o tęczowej elektryczności, magii która pozwalała opanować siedem kolorów wyładowań i stać się prawdziwym panem piorunów. Była tam tez wzmianka o klątwie, przekleństwie które dotykało każdego z tej rodziny. Według ksiąg by zwalczyć to przekleństwo było trzeba pokonać samego siebie, bo to nasze ambicje i pogruchotane sny stają się naszym największym koszmarem.

O Ryo Chłopak zaś poszukać nie zdążył, bowiem Joghurt zaczął zbierać całą grupkę, czyli Aryuki, Agartha ,Ishira, Kereiego, Mortisa oraz Krio i Alicję. Stara wróżka zajęta była zbytnio rozmową z Atosem a alchemicy zniknęli w głębi biblioteki.
- Dobra znalazłem to czego szukaliśmy. –powiedział Joghurt rozkładając stara księgę na pulpicie tak by wszyscy mogli przeczytać co w niej napisano.

Pradawna Rękawica legendarny artefakt stworzony przez Czarnego Maga Zarefa, który miał pozwalać na korzystanie z mocy magicznych nawet tym którzy nie byli obdarzeni nią naturalnie. Samą w sobie rękawica była niegroźną ozdobą, o jej sile stanowiły kule magii, które stworzył do niej Zaref. Nasycone były one magią różnorakich typów i żywiołów, zaś umieszczone w rękawicy pozwalały noszącemu na korzystanie z mocy jaką obdarzony był poszczególny kamień. Najstraszniejsze w tym wszystkim było to, że posiadacz kilku kamieni mógł używać mocy wszystkich jednocześnie. Rękawica zaginęła wraz ze zniknięciem Zarefa tak samo jak i kule. Jednak nim jeszcze istniała tam gdzie pojawił się władający nią człowiek dochodziło do niezwykłych zniszczeń, moc zamknięta w kamieniach dorównywała bowiem najpotężniejszym zdolnością magów tamtych czasów.
Istnieje też stary rytuał, który potrafił związać posiadacza z jej mocą aż do jego śmierci, jest ot jednak zabieg stary i niebezpieczny wymagający długich przygotowań i odpowiedniego miejsca. By go przeprowadzić należy umieścić rękawice jak i kule na przecięciu się tylu węzłów energetycznych, ilu kul moc chcemy posiąść. Węzły takie to natomiast niezwykła rzadkość a ich przecięcia w dzisiejszych czasach są niemal nie do odnalezienia. ..


Czyli Stein chciał skompletować rękawice która uczyniła by go władcą żywiołów i nie tylko. Nie brzmiało to najciekawiej, chociaż nie wiadomo czy naukowiec posiadał rękawice, możliwe że zbierał same kule… ale po co? Trzeba było się nad tym zastanowić i to poważnie, tylko że los nie chciał pozwolić drużynie na rozmyślenia bowiem…

- Słyszeliście to? –zapytał Joghurt prostując się nagle. Faktycznie gdy wytężyło się słuch dało się słyszeć łupnięcia, jak gdyby coś bardzo daleko uderzało w metal. Zdawało się tez że cała podłoga zaczęła lekko podrygiwać.
- To niemożliwe… –westchnął zdziwiony Joghurt i krzyknął do Malkolma. – Co się dzieje, co tak łupie od zewnątrz! – zaś z każdą chwilą wstrząsy i łupnięcia stawały się mocniejsze.
- Nie mam pojęcia! Jak gdyby coś starało się przebić przez nasze osłony magiczne, ale to jest niemożliwe!

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=s5tyjy5O1Lc&feature=related[/MEDIA]

A jednak okazało się że to całkiem możliwe i wykonalne. Ostatnie łupnięcie było bowiem niezwykle głośne, a z sufitu odpadł spory kawałek odsłaniając nocne niebo a na nim…


…setki, a może tysiące fioletowych motyli, tak dobrze znanych osoba które spotkały Ryo na wyspie. Zwierzątka mężczyzny wlały się przez dach do biblioteki, zalewając ją odgłosami trzepoczących skrzydeł, rozrzucając na wszystkie strony książki, oraz przewracając niektóre regały.
- Ktoś się włamał, przełamali zabezpieczenia! –krzyczał Malkolm do metalowej tuby informując wszystkich bibliotekarzy o niebezpieczeństwie, zaś z dołu dało się słyszeć dźwięk pękających drzwi.
Ja znam te motyle… ale nie to przecież niemożliwe…” –dał o sobie znać głosik w głowie Aryuki, lecz nim dokończył okazało się, że motyle nie wleciały do biblioteki same, bowiem spomiędzy nich wyskoczył młodzian w garniturze i cylindrze. Ryo o swej ziemistej cerze i czarnych włoskach upadł dokładnie na pulpit dookoła którego stała cała grupką.


- Och witam wszystkich… w większości się chyba znamy co? –powiedział z miłym uśmiechem chłopak, po czym machnął rękami na boki, a potężny podmuch mocy roztrącił całą grupkę posyłając ją lotem koszący w różne strony.
Aryuki gruchnęła plecami w jeden z regałów, co sprawiło, że książki posypały się na nią niczym deszcz. Było jednak coś dziwnego co dziewczyna zobaczyła w momencie gdy nieznajomy opadł miedzy nich. Spinka od mankietu była w kształcie symbolu jej rodziny, zaś twarz chłopaka wydała się jej niezwykle znajoma. Głosik w jej głowie chyba jednak coś wiedział bowiem ryknął w jej umyśle-„ Zabije tych dwóch gówniarzy! Wypuść mnie, ale już ROZSZARPIE ICH! –wściekał się demon. „– Żeby własnego ojca o ścianę rzucać, trzeba mu naprawdę sprać dupę… ty zresztą swojemu też!” – o co chodziło? Trzeba było się chyba szybko dowiedzieć, bowiem facet w garniaku powoli zbliżał się właśnie do Aryuki.

Reszta grupy też nie miała lekko, Agarth stał najbliżej Ryo gdy ten wyzwolił moc, dla tego też odleciał najdalej. Poszybował przez otwarte drzwi i cały korytarz pamięci, by sturlać się p spiralnych schodach na drugie piętro. Gdy podniósł się tam z ziemi i otrząsnął z lekkiego otumanienia, odkrył, że nie jest tu sam. Na pięterku stało kilku uzbrojonych mężczyzn z wymalowana na piersi głową czarnego smoka, zaś przewodził im…


… młody mężczyzna o zielonych włosach i przylepionym do twarzy. Odziany był w zbroję zaś w dłoni trzymał prosty długi miecz. – A ty to kto? – zapytał zdziwiony zbrojny celując w najemnika mieczem.

Ishir i Kerei wypadli tak jak i Agarth przed drzwi prowadzące do biblioteki, jednak oni wylądowali twardo na tyłkach na środku korytarza z antykami. Jednak to co zobaczyli wcale nie napawało ich optymizmem, bowiem za nimi przez drzwi wyleciały chyba wszystkie motyle. Zachowywały się jednak dziwnie, zamiast lecieć by pożreć swoje ofiary zawisły w powietrzu i bzyczały cicho niczym naelektryzowane. Po chwili zaczęła strzelać z nich dziwaczne magiczne wyładowania, a niektóre z stworzonek przemieniły się w fioletową energię, inne natomiast poczęły się kotłować między sobą przybierając nowy kształt. Formę która naprawdę przerażała…


…kształt smoka! Motyle przemieniły się w najstraszniejszą bestię na świecie, w gigantycznego jaszczura! Wypełniony był on fioletową energią w która przemieniła się większość motyli, zaś jego ciało tworzyła fioletowa materia na którą złożyły się inne latające owady. Bestia zaś była ogromna, głowa szorowała po suficie korytarza, ogonem roztrącała eksponaty, zaś póki co złożone skrzydła wyglądały na zdolne unieść całe miasta.
To był problem i to duży…

Mortis podobnie jak Aryuki gruchnął w jeden z regałów i został obsypany księgami i notatkami. Jego jednak Ryo jak gdyby zupełnie zignorował, co ubodło dumę szlachcica. Facet w cylindrze całą uwagę poświęcił zasypanej książkami Aryuki, w której stronę kierował się powoli, niczym tygrys podchodzący do swej ofiary. Edgardo zaś nie mógł zostawić kobiety samej.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 29-09-2012 o 21:33.
Ajas jest offline  
Stary 22-10-2012, 18:19   #135
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Czy ja wyglądam na Dragon Slayera? Co robimy? - Spytał Ishira masują obolały od upadku tyłek.
Stworzenie wyglądało całkiem groźnie a stary znajomy z wyspy zdołał swoim wielkim wejściem już nieco Kereia skrzywdzić.
Chłopak zaczął się rozglądać. Spojrzał na zbroję, przy której wcześniej ćwiczył, potem na okrągły artefakt, którym był zainteresowany Ishir.
- To co? ja go czymś zajmę a ty wrzucisz mu na łeb hełm? - spytał przypominając sobie wcześniej wymyślony przez Ishira plan anty-bandycki.
Co prawda najpewniej dużo silniejszym narzędziem byłaby kula o którą chwilowy partner Kereia walczył z ich gospodarzem...ale jakoś nie wpadło to do głowy babilończyka.
Ishir stał z rozdziawioną gębą przyglądając się smokopodobnej istocie zrodzonej z motyli.
- Co to do cholery jasnej jest? – zdołał wyksztusić po otrząśnięciu się z początkowego szoku – To tak na poważnie?
Mózg powoli wracał no normalnego funkcjonowania. Zaczął się w nim tworzyć plan działania. Plan, który dość sporo miał wspólnego z fioletową energią w środku smoka. Zwalczaj ogień ogniem czy jak to tam leciało.
- Oby tylko zbroja nie wybrała go na swojego ulubieńca. – rzucił do Kereia.
Przyspieszony elektrycznością Chłopak szybko znalazł się przy zbroi. Chwycił w jedną dłoń hełm, a w drugą… kulkę z tak pożądaną przez niego mocą. Miał zamiar ją wchłonąć, lub w przypadku braku chęci do współpracy nafaszerować nią twór demonicznych motyli.
- Defense Blaze! - Energia magiczna zaczęła wyzwalać się z ciała Kereia. Jednak tym razem zamiast płonąć zmieniała się w coś, co można porównać do cienkich sześcianów z lodu. Z uśmiechem na twarzy, że jego przygłupia propozycja została zaakceptowana ruszył na smoczą bestię.
- Właściwie powinniśmy myśleć o tym jak o motylu czy jak o smoku? - zapytał. - Do mnie, gadzie! Tutaj!
Nie miał specjalnego planu. Chciał po prostu zwrócić na siebie uwagę i zacząć unikać oraz skakać portalami gdy tylko bestia się nim zainteresuje.
Ishir chwycił dwa artefakty, z hełmem problemu nie było wystarczyło by go wrzucić na głowę stwora... i mieć nadzieję, że ten z niej nie spadnie, bowiem rozmiar trochę nie pasował. Gorzej było z kulą, bowiem w jakiś sposób mag musiał ją otworzyć i dostać się do energii elektrycznej. Smoczy twór zaś nie miał zamiaru im tego ułatwić, obracał pyskiem za biegającym Kereiem. Jednak mróweczka była szybka i upierdliwa, ciągle zmieniała pozycję irytując połączonego z motyli stwora. Ten jednak miał na to lekarstwo, nabrał w usta powietrza, energia widziana przez niekompletne ciało zagotowała się i zaiskrzyła. A potem smok ryknął głośno, tak że cała komnata zadrżała i zionął potężnym strumieniem mocy. Obaj magowie nie mieli szans by zareagować odpowiednio,za mało czasu za duże pole działania. Kereiego ochroniła po części jego magia, jednak Defense Blaze okazał się nie wystarczający. Moc uderzyła w niego powalając kosiarza i sprawiając, że przekoziołkował sporą część korytarza z dziurami powypalanymi w kurtce.
Ishir jednak miał mniej szczęścią. Zalazła go fala fioletowej mocy smoka, która parzyła jego ciało orz ciągnęła je swoim strumieniem niczym nurt potężnej rzeki. Chłopak gruchnął o ścianę robiąc na niej małe wgłębienie i z jękiem zsunął się na posadzkę, cudem nie wypuszczając obu artefaktów. Jaszczur zaś z kolejnym rykiem, rozpoczął szarżę, na powalonego Kereiego. Pazury darły posadzkę, łeb rozbijał sufit, zaś ogon niczym szalony bicz roztrącał wszystko co stanęło na jego drodze.
Każdy cios, każda rana, jaką otrzymał Ishir w przeszłości sprawiły, że jego mózg działał niezależnie od stanu ciała i był w stanie zmusić je do działania bez względu od sytuacji. Ból przychodził później…
Potężny rzut posłał hełm w stronę głowy smoka. W razie problemów mag chciał wspomóc się Metal Control.
O tym jak ten twór traktować Ishir się nie wypowiedział. Po ostatnim ataku Kerei powinien sam się domyślić. Otwarcie pojemnika z elektrycznością zeszło na dalszy plan. Białowłosy zaczął kręcić Młotem Błyskawic.
No pokaż na co cię stać. ” powiedział ciskając nim w stronę maszkary.
Chłopak chciał, by Młot swym łańcuchem obwiązał nogi smoka. Im cięższe ciało tym bardziej boli przy upadku.
Zirytowany podziurawieniem jego jedynego ubrania Kerei chciał się podnieść...Ale jęknął z bólu dwa razy nim dał radę to w końcu zrobić.
Nie był pewien nawet jak uderzyć stwora a co dopiero pokonać. Wpadł jednak na pewien pomysł. Ruszył przed siebie chcąc otworzyć portal przed...Przednimi łapami stwora.
Tak, aby dwie nogi miał na suficie i nie mógł dalej iść. Jakby na to nie spojrzeć korytarz i tak jest za mały dla niego, aby mógł wylecieć z tego typu pułapki.
“- Czas upolować jaszczura!” -krzyknął dziarsko młot, lecąc w stronę smoczego oponenta. W tym czasie hełm idealnie podkręcony upadł na głowę przeciwnika, ponadto zahaczając się o jeden z wypustków na głowie, teraz tylko było czekać aż to przyniesie efekty.
Plan Kereia też się powiódł, portale pojawiły się na ziemi a zdziwiony smok, odkrył że nagle jego własne nogi niemal depczą go po plecach. Tylne zaś zostały obwiązane przez młot gromu, który trzonem zahaczył o jedną z kolumn podtrzymujących strop by unieruchomić bestię. Smok miał jednak jeszcze kilka asów w... łuskach? Otworzył paszczę, a z niej wyleciała chmara fioletowych motyli, które ruszyły na dwójkę magów. Ishir zareagował niczym jego element- czyli błyskawicznie. Odskoczył na bok i wystrzelił z dłoni ładunek elektryczny który spopieli motyle go atakujące.
Kerei jednak tyle szczęścia nie miał, udało mu sie odtrącić kilka stworzonek kosą ale jeden motyl wbił się swoją zębata paszczą w jego bark, rozpoczynając konsumpcję babilończyka. I to bardzo bolesną i szybko postępująca ucztę.
- Blood bolt - syknął a krew wystrzeliła z rany, w której żerował motyl, prosto na stworzenie.
- Wygląda na to, że nie jest taki nadzwyczajny. - stwierdził Kerei widząc jak łatwo unieruchomili Gada.
Przyglądał się mu gotowy do kolejnych uników, a gdy hełm przyniesie efekt to po prostu pójdą go wykończyć.
Ishir uśmiechnął się pod nosem. Smoczek raczej się nie ruszy. Problem stanowiła paszcza. Ale i na to było rozwiązanie.
Mógłbyś pilnować naszego małego przyjaciela?” – zwrócił się do Ostrza –„ Ja bym chciał otworzyć to cacuszko
Mag rozpoczął oględziny opakowania oddzielającego go od upragnionej elektryczności.
Kiedy Ishir oglądał pudełko (które okazało się prostym metalowym pudłem wystarczyło wyważyć szybke i gotowe) a Kerei czaił się gotowy do uników, smok zrobił coś całkowicie niespodziewanego. Ponownie przemienił się w chmarę motyli, dzięki czemu wydostał się z pułapki portali, a hełm spadł z jego łowy z głuchym brzdękiem. Motyle zabzyczały złowieszczo... po czym znowu przybrały formę smoka, tym razem trochę mniejszego, jak gdyby ucząc się na swoich błędach. Gad machnął giętkim ogonem, w stronę kosiarza ten na szczęście zdołał przeturlać się pod nim unikając ataku, smok zaś z rozwarta paszcza ruszył na Ishira by urozmaicić swoją dietę.
Ishir na chwilę odwrócił swoją uwagę od pudełka by spojrzeć wprost w paszczę naciekającego smoka.
- Traktujmy go jak smoka zrobionego z motyli! – krzyknął do Kereia, po czym dobył Ostrze.
Czubek miecza został wymierzony w stronę nacierającego przeciwnika. Młodzieniec zdecydowanie wolał walczyć z motylami niż smokiem. Chociaż z drugiej strony nacierający smok był lepszy od smoka ziejącego energią magiczną…
Pojemnik przeszkadzał chłopakowi. Niewiele myśląc uderzył w szybkę rękojeścią Ostrza wyobrażając sobie jednocześnie elektryczny pocisk wystrzeliwujący z miecza wprost w paszczę stwora.
- Więc to będzie głupie - skomentował Kerei rzucając się do biegu. Postanowił otworzyć portal i wskoczyć smoku na plecy, aby móc go skrzywdzić z teoretycznie bezpiecznej pozycji.
Zmartwieniem było to czy da radę uciec portalem, gdy stworzenie zmieni się w chmarę niebezpiecznych motyli.
Po chwili namysłu wyjął śniące ostrze zastanawiając się jak zadziała ono na gada.
Ostrze wystrzelił ogromem w stronę smoka, ten jednak połknął go bez większej szkody. Musiał jednak na chwile zamknąć paszcze co pozwoliło odskoczyć na bok Ishirowi który przeturlał się rozbijając szybkę, zaś fioletowa elektryczność zalała jego ciało a po chwili zniknęła jak gdyby została przez nie pochłonięta, włosy chłopaka zaś nagle zmieniły kolor na fioletowy.
Kerei wskoczył w portal i uderzył śniącym ostrzem w ciało stwora, jednak to okazało się zbyt twarde by taki atak wyrządził jakąkolwiek szkodę. Ponadto drugim portalem chłopak musiał szybko się ewakuować, bowiem smok ponownie przemienił się w motyle.
Monstrum chyba stwierdziło że taki wygląd w tym pomieszczeniu mu nie pomoże, bowiem przybrało nową formę.


Jedynie dwumetrowego ptaszyska, kojarzącego się trochę z zdeformowanym gryfem o dziurawych skrzydłach. Motylki krążył dookoła ciała nowo powstałego przeciwnika i znikały zanurzając się w nim z cichym brzęczeniem.
Kerei wyskoczył z portalu w bezpiecznej odległości... po czym od razu poczuł uderzenie. Stwór niewiadomo kiedy pojawił sie przy nim i zdzielił go giętkim ogonem jaszczurki po brzuchu, po czym chciał pochwycić w ptasi dziób, jednak przed tym atakiem chłopak odturlał się w bok. Czyli tym razem motyle stawiały na szybkość nie na wielkość...
 
Fiath jest offline  
Stary 22-10-2012, 18:33   #136
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
– Pora wypróbować nową moc. – mruknął pod nosem Ishir.
Jego ręce same wykonały odpowiedni gest, w umyśle dzięki pomocy Gniewu pojawiły się odpowiednie słowa.
- Electric Make: Floor – wypowiedział chłopak dotykając dłońmi podłogi.
Dookoła niego pojawiła się kilkumetrowa, cienka warstwa fioletowego kryształu.
- E ty głupi chodź tu! – krzyknął do stwora ciskając w niego czerwonym piorunem kulistym – Żaden debil nie będzie pożerał mi elektryczności!
- Ja ci zaraz dam gł...ah. - Kerei spojrzał na bestię jednak do końca nie wiedział jak ją skrzywdzić. Nie był wprawiony w walce z stworzeniami szybszymi od niego.
Schował senne ostrze nie widząc zastosowania dla broni krótkiej, po czym stworzył portal przed sobą, który prowadził za niego.
Odcinając się w ten sposób nie dawał bestii prostej możliwości ataku. Chciał, aby straciła zainteresowanie nim i ruszyła na Ishira, tak jak elektryczny chłopak sobie życzy.
Bestia syknęła głośno niczym jaszczur, po czym ruszyła w stronę elektrycznego maga, przyspieszając z każdym krokiem. Pędziła jak oszalała, za szybko, Ishir nigdy nie widział tak szybkiej istoty. Kiedy wbiegła, bowiem na kryształową posadzkę, ta zaczęła tak jak to było w planie pękać i uwalniać moc elektryczną... jednak potwór był szybszy, nawet od wyładowań. Tańczył między błyskawicami, które nie mogły go dosięgnąć i w jedno mgnienia oka znalazł się przy chłopaku. Pazury rozorały jego pierś, wyrwały mięso z ciała a ryk bólu z gardła. Ogon potwora gruchnął z całej siły w brzuch maga i posłał go w powietrze tak, że ten skończył rozpłaszczony na pobliskiej ścianie. Potwór zaś z rykiem ruszył dalej by dokończyć swego dzieła i uśmiercić maga.
Kerei w moment zmienił portale i ruszył na bestię. Wątpił, co prawda, aby zdążył zareagować dość szybko, choć zawsze była jakaś szansa.
"Zmiana planów, zmiana planów!" Krzyczał do siebie w myślach.
Jego kosa rozpaliła się błękitnym kolorem a za cel chłopak wyznaczył sobie ogon bądź zad kreatury. Być może brak podzielności uwagi motyli pozwoli mu jakoś rozproszyć ich formę.
Ishir uśmiechnął się. Był to uśmiech dziki i pełen szaleństwa. Gniew nie najeżdżał na chłopaka za otrzymanie poważnych ran. Zamiast tego ryczał dziko w jego umyśle. Wtórował mu Młot.
Chłopak pomimo stopniowego popadania w szaleństwo działał jeszcze dość logicznie (porównując z jego normalnymi możliwościami) Mocniej chwycił obie bronie. Ostrze wycelował w stronę nadciągającego potwora. Wyobraził sobie ryk elektrycznego smoka. Młotem natomiast uderzył w podłogę. Mag nie miał sposobności by poznać lepiej nową broń. Wiedział jedynie, że do ataków odległościowych potrzebuje jakiegoś podłoża. Sposób ataku pozostawił w kwestii samego Młota.
Z oddali dało się słyszeć czyjeś kroki, które momentalnie przyspieszyły i nagle zza hipogryfa wyskoczył trójgłowy psi demon, który unosząc w górę swój morgensztern zawył głośno:
- AUUUUU! Przybyła piekielna odsiecz!! - wycie ogarów zalało cały korytarz, po czym Cerber opuścił swoją broń, by zdzielić motylowego stwora kolczastą głowicą przez łeb.
Kerei zniknął i pojawił się za potworem w tym samym momencie, w którym Cerber i Ishir przepuścili swoje ataki. Jednak współpracy było w tym zero... bowiem hipogryf przemienił się na powrót w chmarę motyli, które wzleciały pod sufit. Ryk ostrza gromu, śmignął kosiarzowi koło ucha osmalając mu ubranie, zaś fala, która wywołał młot sprawiła, że Cerber upadł ciężko na ziemię. Motyle zaś pod sklepienie znowu przemieniły się w gryfa i opadły z góry na kosiarza. Cielsko wgniotło go w ziemię, z siła która sprawiła iż popękały kafelki w okolicy, ogon stwora owinął się dookoła jego szyi i uniósł do góry dusząc w miażdżącym uścisku. Jedynie szybka reakcja Ishira który wystrzelił kilka piorunów kulistych zmusiły gryfa, do odrzucenia zmaltretowanego ciała runicznego rycerza, który na domiar złego uderzył ciałem w babilońską zbroję, której części posypały się na niego. Stwór syknął głośno gdy elektryczność osmoliła jego pióra i rozwierając dziób ponownie ruszył na Ishira z łatwością wymijając ataki cerbera.
Kerei zaś leżąc na ziemi w swej głowie usłyszał coś czego całkowicie się nie spodziewał. Głos staruszka. “- Może trochę szacunku dla historii, co? Rzucacie moją głowa a teraz całego mnie przewróciłeś!”- wychrypiał nieznany rozmówca.
Kerei zmienił pozycję do siadu. Znalazł na ziemi hełm i walną nim z całej siły w podłogę.
- Czy każde cholerne zaklęcie w tych czasach musi rozwinąć własną osobowość!? - zapytał ironicznie. - Instrukcja obsługi. Mów. - rzekł do hełmu unosząc go przed swoją twarz.
Wściekłość odpłynęła z umysłu Ishira. W sumie to było do przewidzenia. Że też o tym nie pomyślał przed atakiem. Z resztą ratował życie. Nie było czasu na myślenie.
- Wybaczcie – rzucił do swoich towarzyszy.
Plan… Potrzebny był plan. I chyba nawet białowłosy wiedział, co trzeba zrobić. Musiał jednak najpierw dokonać pewnych obserwacji.
- Potrzebuję silnie wyglądający atak z małymi obrażeniami ” – zwrócił się do Młota – „Ty w tym czasie przygotuj coś co przysmali jak najwięcej motyli lub ochroni nas przed atakiem smoka
- Hej! Hej! Hej! - zawołał Cerber, z głośnym trzaskaniem kości przechodząc w tryb trójgłowego psa. - Bestia powinna walczyć z bestią!!
Psi demon ruszył w pogoń za gryfem, by wgryźć się wszystkimi trzema głowami w jego bok i ogon, zamierzając zatrzymać stwora na tyle długo na ile się da i nie dopuścić go do białowłosego nim ten przygotuje swój atak.
“- Hej, szacunku trochę! Od zawsze mówiłem, mogą usłyszeć mnie jedynie Ci, których wybiorę. Ty zaś zdajesz się być godnym, teraz, gdy obserwuje twoją walkę widzę w tobie pewne cechy, które budzą we mnie wspomnienia.” -odparła zbroja w myślach Kereiego
Atak Ishira jak i inicjatywa cerbera poskutkowała tym że gryf ponownie rozbił się w chmarę motyli, spora ich część wgryzła się w ciało psiego demona... sprawiając, że ten nie był już dłużej zdolny do walki, musiał uciec do swego wymiaru by się zregenerować. Ishir zaś miał szansę by wykonać wykorzystać swój plan, bowiem motyle jeszcze nie wróciły do potwornej formy.
Kosiarz przyjrzał się zbroi, po czym zaproponował - To mów nagłos zamiast szeptać do mnie - Nie dało się ukryć, że nie do końca pojmował on koncepcję telepatii.
Po chwili namysłu zaczął ponownie walić hełmem o podłogę.
- To za zdradę Babilonii! - pogroził magicznemu przedmiotowi, po czym postanowił założyć pancerz na siebie.
Zdjąć musiał przy tym swoją nieco zbyt obszerną kurtkę, ukazując brak odzienia pod nią (co by świetnie tłumaczyło dlaczego mu zimno) a następnie zaczynając od butów i kończąc na hełmie założył zbroje na siebie.
-Dobra, to jak działasz? Prosiłem o przecież o instrukcję.
Podniósł z ziemi kosę, wykonał dwa młynki, po czym spojrzał na chmarę motyli zdając sobie sprawę, że nie do końca wie jak można się jej pozbyć.
Nie dziwota że byłeś tylko sługą, nie ma instrukcji sam musisz to odkryć.” -odburknęła zbroja siląc się na mistyczny ton.
Część planu została zrealizowana. Może zaatakowanie Cerbera przez motyle nie było jego częścią, lecz demon mógł się zregenerować. Oni nie. Ishir wyobraził sobie ten sam atak, który Ostrze użyło na wyspie. Tym razem był on jednak o większym zasięgu i szybkości. Wyciągnął przed siebie broń.
„-Mam nadzieję, że dasz radę ” – powiedział uśmiechając się zaczepnie w myślach.
Czasami, choć bardzo rzadko zdarzyć się może, że mnóstwo słabych przeciwników jest lepszych od jednego silnego (a na pewno szybkiego). Tak było tym razem.
Żaden problem młody. ” – rzuciło w myślach Ishira Ostrze i wystrzeliło w stronę motyli szeroki i wysoki słup elektryczności. Samemu atakowi towarzyszyły potężny odgłos gromu i oślepiające światło.
Gdy zmysł wzroku obu magów powrócił do normy ich oczom ukazały się spopielone ciałka latających stworzeń, które powoli zamieniały się w pył a ten rozpływał się w powietrzu.
- No to załatwione. – uśmiechnął się Ishir podchodząc do kosiarza. – Widzę, że udało Ci się porozumieć ze zbroją. Też chyba zastosuję metody uderzeniowe by moje bronie nie gadały tyle. Zwariować idzie. – powiedział ni to do siebie. – To, komu idziemy pomóc? Mnie pasowałoby skopać tyłek Ryo. Mam z nim sprawy do załatwienia. Poza tym jak odprawię rytuał to San-Nu-Lin i reszta wrócą do życia.
Kerei przyglądał się spalonym motylom przez krótki moment po czym odparł
- Aye, captin’!
Rad był że Ishir poradził sobie z kreaturą choć nie tak bardzo zadowalał go fakt że on sam nie był w tym pomocą. Cóż, trudno.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 22-10-2012, 21:11   #137
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Paniczu! - zawołała wzburzona Gorgona, wylatując jak burza spomiędzy regałów. Widać i ona nie mogła się oprzeć pokusie zgłębienia kilku starożytnych ksiąg. Teraz zaś jej wężowe włosy wijąc się groźnie syczały w kierunku mężczyzny w cylindrze.
- Nic mi nie jest - oznajmił szlachcic wygrzebując się spod stosu zalewających go książek. - To Ryo. Musimy pomóc tamtej dziewczynie.
Mortis wskazał na Aryuki ręką w której trzymał już wyciągnięty klucz.
- Partial Summoning: Heavy Morning Star! - zawołał, a klucz w jego dłoni zamienił się w dwuręczny morgensztern, którym posługiwał się Cerber.
- Jak sobie życzysz, paniczu - odrzekła ze skinieniem głowy Gorgona, której ręce zamieniły się w ogromne węże.
Buławy nie były ulubionym typem broni Edgarda, aczkolwiek jako członek rodziny szlacheckiej przeszedł swego czasu szkolenie w posługiwaniu się bronią rycerską. Władanie morgenszternem ułatwiała też jego umiejętność do zmiany wagi, która w tej chwili wynosiła zaledwie kilka kilogramów, jednocześnie w momencie uderzenia zwiększając się do ponad stu. Taki cios powinien więc zaboleć nawet pół-demona.
Mortis zachodził swego przeciwnika od boku, wykorzystując fakt że ten nie zwracał na niego uwagi. Euryale zaś wyczekiwała na sygnał od swego mistrza.
- Teraz! - zawołał chłopak gdy udało mu się zbliżyć na wystarczającą odległość i wtedy to wężowe ręce Gorgony wydłużyły się by pochwycić Ryo w duszący uścisk, podczas gdy Edgardo wyprowadził cios morgenszternem w tył głowy oponenta.
Słowa Głosu były zaskakujące, podobnie jak to co widziała.


Twarz była...Spinka była...Znak był znajomy, ale nie czas było zajmować się rozważaniem tej kwestii.
-“Kiedy walczysz skup się na walce. Kiedy jesz na jedzeniu. Kiedy rozmyślasz, na medytacji. Nigdy na kilku rzeczach na raz.”-nauki mistrza nadal brzmiały w jej uszach.
-Najpierw Taker, teraz ten... smark. Czemu ja zawsze muszę załatwiać twoje niedokończone sprawy ?- rzekła dziewczyna do Głosu nie zwracając, że ktoś mógłby ją usłyszeć. Choćby dziwak w cylindrze, czy też... Edgardo Mortis.
Bardziej za to zaskoczyła ją za to taktyka obrana przez członka rodu Mortis.
-Jego przodkowie... tak nie walczyli.- mruknęła pod nosem, rzucając się szczupakiem w kierunku katany owiniętej w tkaniną. A zacisnąwszy na nią dłonie mruknęła cicho do Głosu.-Postaram się go zmiękczyć, a ty wykończysz. Tylko tym razem zrób to porządnie.-
Po czym wyszeptała cicho.-Soulsence: Sweetspot .-
Skupiając swoje spojrzenie na przeciwniku jakim był ów kapulesznik. Oczy zmieniły barwę stając pionowymi źrenicami otoczonymi czerwoną tęczówką.-Nie obrażę się, jeśli zdradzisz co nieco na temat natury jego sztuczek.-
Aryuki nie była naiwna, ktoś kto przełamał bariery ochronne biblioteki, nie był łatwym przeciwnikiem. Możliwe, że znów będzie musiała spuścić bestię z łańcucha.
- Ja mam Ci wyjaśniać naturę jego sztuczek? Powinnaś je dobrze znać, to jakiś twój krewny i to bliski, wnuk a może syn, zbyt dobrze znam zapach twojego rodu by go zapomnieć.”- poburkiwał demoniczny lord po czym dodał. -” Ale to dziwne bo czuje w nim też coś znajomego idę o zakład, że mój głupi syn maczał w tym palce.
-Mój syn nie dziedziczy sztuczek wraz z krwią, demonie od siedmiu boleści. Pytam o tę jego drugą część. Nie powiesz, mi że jest normalny.- burknęła pod nosem Aryuki w odpowiedzi, skupiając spojrzenie na wrogu.
“- Ano nie jest, jeżeli to ten dzieciak o którym myślę, a na to wskazują te przeklęte motylki, to uważaj na jego siłę. Zawsze był mocarny, ponadto umie wykorzystywać czysta energię magiczną do kształtowania różnych rzeczy, jak na przykład te fioletowe owady.” -wytłumaczył pospiesznie demon.
Aryuki zaś spojrzała na przeciwnika swym specjalnie zmienionym wzrokiem i poczuła jak coś stawia opór jej mocy i tym razem dziewczyna przegrała batalię, a źrenicę wróciły do normalnego kształtu.
- No wiesz co Babciu, tak bez pytania zaglądać w czyjąś duszę? -zaśmiał się chłopak w cylindrze po czym odwrócił się nagle, by pochwycić nadlatujące wężowe ramiona. Ścisnął je mocno i przyciągnął jednym ruchem gorgonę do siebie by potem cisnąc nią w nadbiegającego szlachcica, niczym zwykłym papierkiem. - Niegrzecznie jest przeszkadzać w rozmowie, uczyli Cię chyba tego na lekcjach etykiety? -pouczył Edgardo, po czym jak gdyby nigdy nic znowu przeniósł wzrok na Aryuki.
- Naprawdę nie sądziłem, że Cię tu spotkam Babciu, nie chciałem wierzyć w to co mówił Ryo o tobie i jego ojcu, a jednak oboje tu jesteście. Jak się wam żyje w jednym ciele? - zapytał patrząc z góry na swoją krewną.
-Nie jestem twoją babcią.- burknęła w odpowiedzi dziewczyna wydobywając katanę wpierw z materiału, potem z pochwy.- Gdybym nawet była jakąś babcią, to mój wnuk już dawno spoczywałby w grobie. A ty jesteś tylko wypaczonym demonologiem, który zespolił się z jakimś czartem. Kolejnym kultystą... i nikim więcej.
Nie był jej wnukiem, już nie... Nie w tej postaci, nie jako dziwaczne zespolenie z demonicznym bękartem Głosu. Dobrowolnym zespoleniem. Nic dziwnego, że był silny.
Aryuki wiedziała, że czyniąc podobnie byłaby silniejsza od tej dwójki. Ba... od Białego Króla pewnie też. Ale cena za to byłaby zbyt wysoka.
Po czym zwróciła się do Edgardo.-Na co jeszcze czekasz?! Wezwij drugiego stwora zamiast pakować się na pierwszą linię. To nie miejsce i czas na takie zagrywki, a już na pewno nie przeciwnik.
Mruknęła ponuro przygotowując się do walki.-Soulsence: Defence stance .-
Po czym spytała.- Czego tu szukasz, wynaturzenie? Poczułeś pociąg do czytania, czy co ?
Czekała na jego atak. Chciała się przekonać co potrafi, zanim sama uderzy w niego całą swą siłą.
- Ha, łatwo tak mówić uciekinierce co? Ryo mi wszystko wytłumaczył, przejrzał Ciebie jak i Razaqiela. -powiedział chłopak rozkładając ręce i uśmiechając się pobłażliwie. - Jestem twoim wnukiem, możesz w to nie wierzyć, nie chcieć tego zaakceptować, ale nim jestem. Teraz jestem chyba nawet bardziej podobny do Ciebie, niż byłbym spoczywając w grobie nie sądzisz? Oboje mamy w sobie lokatora i to też spokrewnionego, kiedyś nie byłaś tak negatywnie nastawiona do rodziny. Ciekawe czy w ogóle jeszcze pamiętasz mnie z dawnych lat, moich rodziców. Czy od wspomnień też postanowiłaś uciec? - zapytał unosząc brew z uśmiechem wskazującym na lekką obsesję, a może i obłąkanie. Potem jak gdyby zdał sobie sprawę, że Aryuki zadała mu pytanie bowiem dodał. - Długo szukaliśmy tego miejsca... a ten babilończyk który jest z wami przypadkiem nas tu doprowadził. Niezłe mają zabezpieczenia, mimo że znaliśmy sposób by je złamać męczyliśmy się kilka godzin. No ale teraz jesteśmy i możemy zabrać to po co przybyliśmy, czyli...
- Nie gadaj tyle. -warknął nagle głos wydobywający się jak gdyby z ust chłopaka, ale ruch warg zupełnie nie wskazywał na to. Głos był chrapliwy i trochę podobny do Razaqiela z dawnych lat, takiego jak pamiętała go Aryuki zanim ten trafił do jej głowy. - Rozgadasz się to znowu coś wymyślą, tak jak wtedy gdy uciekli. -dodał głos a chłopak przytaknął... w sumie sam sobie ale akurat Aryuki to dziwić nie mogło.
-Nie jesteś w niczym podobny...- parsknęła drwiącym śmiechem Aryuki, zaciskając mocniej dłonie na katanie.-Jesteś marionetką tego, który w tobie siedzi, jak każdy inny kultysta którego miałam okazję zabić. Dałeś się zwieść jego kłamstwom i stałeś wypaczeniem. Natomiast ja...- wzruszyła smętnie ramionami.-Cóż... Ja to inny problem. Ale moja dusza, nadal jest tylko moja. Wnuk mój umarł w tobie w chwili, gdy zawarł pakt. Teraz jesteś tylko wydmuszką, wspomnieniem... Niczym więcej.
- Ty powinnaś być wspomnieniem! -ryknął rozeźlony nagle mężczyzna swoim głosem i gruchnął pięścią w najbliższy regał, przewracając go niczym piórko. - Powinnaś dożyć swoich lat i umrzeć jako legenda którą byłaś! Wiele lat w to wierzyłem, w to jak opowiadali o tobie z uwielbieniem. Jak Ci którzy po rozpadzie Zakonu dalej uważali Cię z bohaterkę! - wykrzykiwał wściekły dzieciak uderzając co rusz pięścią w regał który teraz trzeszczał oparty o swego sąsiada. Mortis zaś był świadkiem czegoś na kształt mocno spóźnionej terapii rodzinnej. - A potem wszystko mi wyjaśnili, Ryo sam do mnie przyszedł, wytłumaczył! Jak dogadaliście się z Takerem, jak wszystko zaplanowaliście by tutaj trafić. Wolni od dawnych zobowiązań! - z każdym słowem zaś rozeźlony niczym pięciolatek chłopak posuwał się powoli do przodu.
-Masz rację... powinnam zginąć. Ale nie zginęłam. I nie miałam na to wpływu.- rzekła smutnym głosem Aryuki.Po czym zacisnęła zęby sycząc.-Ale nie dogadałam się z żadnym demonem. Z żadnym nie zawarłam paktu. Walczyłam do końca i nadal służę zasadom Zakonu. Jak już ci wspomniałam. On ci nakłamał... jak one wszystkie to robią. To nie moce czynią je potężnymi, a ich kłamstwa i łatwowierność ludzi.
- Ty jesteś kłamcą! -ryknął chłopak zaciskając bezsilnie pięści. - Taker też potwierdził słowa Ryo. A on zrezygnował z bycia demonem, by stać się człowiekiem, nie miał po co kłamać! - z każdym słowem chłopaka, dookoła jego dłoni rosły powoli kule fioletowej energii jak gdyby napędzał je gniew który przepełniał wnuka Aryuki. - Szanowałem Cię, słuchałem o tobie, uczyłem się by być takim jak ty! A to wszystko na marne! Wszystko tylko po to by dowiedzieć się, że nas wszystkich zdradziłaś!
-” Wybacz, mój syn za bardzo namieszał mu w głowie...”- odezwał się głosik w myślach Aryuki i co dziwne dało się w nim wyczuć jako takie współczucie. “- Wbrew temu co wy uważacie nawet wśród demonów szanuje się rodziny, rzadko kiedy zdarza się, że bliskie sobie krwią demony spiskują przeciw sobie. Inaczej pewnie już dawno przestalibyśmy się mnożyć. Ryo jednak zawsze był inny... widać miał jakiś plan w tym by złączyć się z twoim wnukiem i namówić Takera, by poparł jego wersje wydarzeń.Zastanawiam się tylko jaki i co przywiało ich do tego miejsca...

- Cholera - zaklął szlachcic, podnosząc się z ziemi - kim on do diabła jest dla tej dziewczyny? Wydedukowałem, że musi mieć ona coś wspólnego z demonami, ale żeby być krewną Ryo? To dopiero interesujący zbieg okoliczności.
- Wydaje mi się, że powinieneś na nią uważać - zauważyła Gorgona. - Ktoś taki jak ona może cię wpakować w jeszcze większe kłopoty w świecie demonów.
- Nie zważam na to - odparł poważnie Mortis. - Nie mogę patrzeć jak ten pół-demon robi co mu się żywnie podoba. Musimy go pokonać tu i teraz.
Trzymany przez łowcę morgensztern zamienił się z powrotem w klucz, zaś w jego palcach po chwili znalazł się następny.
- Hirake, Hokori no Tobira: Incubus - rozkazał szlachcic, przywołując tym razem Inkuba.
- To - demon oniemiał na widok Ryo - To on!
Oczy Inkuba natychmiast zaświeciły od morderczych intencji, zaś w jego dłoni zmaterializowała się dwustronna kosa.
- Powstrzymaj się jeszcze przez moment - polecił mu Edgardo.
- Dlaczego? - warknął rozeźlony demon. - Zabiję gnojka czy ci się to podoba czy nie!
- Po prostu pomyślałem, że chciałbyś najpierw wysłuchać tego co tamtych dwoje ma sobie do powiedzenia - chłopak wskazał głową na Ryo i dziewczynę.
Inkub w odpowiedzi wbił tylko swoją kosę w ziemię i oparł się na niej ramieniem, jednocześnie ze niecierpliwieniem przytupując nogą.
- Dobra, byle tylko się pospieszyli. Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż czekanie by zabić jakiegoś żałosnego pół-demona - rzekł niby od niechcenia duch, aczkolwiek Edgardo jakoś w to wątpił.
-Spotkałam niedawno Takera. Niewiele w nim jest ludzkiej natury.- rzekła w odpowiedzi Aryuki.-Miał tyle czasu by stać się człowiekiem. I nadal jest demonem pod tą maskaradą... To jest twoja prawda?
Przesunęła się lekko w bok, by Ryo nie mógł jednocześnie mieć w polu widzenia i jej i demonów Edgardo.-Taka jest twoja prawda? Słowa dwóch demonów ? Giermek nie dałby się tak omamić, jak ty... potomku. Lordowie demonów to mistrzowie manipulacji... nie wiedziałeś tego?
Teraz zresztą nie ma to znaczenia, jesteś już ich marionetką tylko.

Zerknęła na nowego stworka przyzwanego przez Edgardo. Nieco martwił ją brak dyscypliny wśród jego demonów.
- Nie ma co się dziwić, że tak łatwo nam uwierzył... -odezwał się nagle demoniczny głos z ust chłopaka, a dziewczyna była pewna że jej wnuk nie słyszy tych słów.-... dzieciaki są łatwowierne, zwłaszcza gdy sfałszuje się dowody i zabierze się im wszystko w co mogli ufać. To dość ironiczne nie? Zabiłem jego rodziców wrabiając w to byłych członków Zakonu, a ten potem z uśmiechem oddał mi swoje ciało. Okłamywałem go cały czas, a on uważa mnie za jedynego prawdomównego. To nie tak że demony są przebiegłe, to po prostu wy jesteście głupi. -zaśmiał się syn Razaqiela patrząc się na Aryuki z ciała jej wnuka.
-Też się jest czym chwalić.-mruknęła pod nosem Aryuki. Z trudem zdusiła w sobie narastającą wściekłość, wyrzucając ją z siebie poprzez słowa.-Oszukać nastolatka... też mi wyczyn. Twój ojc... Musisz być z siebie bardzo dumny potworku, zwłaszcza że inne demony, potrafiły opanować całe osady.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=0dvSyicb91Q[/media]

Poderwała się nagle do ataku, szybko i gwałtownie ruszając w kierunku Ryo. Poderwała się nagle i ruszyła wprost na niego, by wyprowadzić cięcie z prawego boku. Nie korzystała z pomocy żadnej ze swych mocy. Nie liczyła, że atak dosięgnie celu. Zamierzała uderzyć i odskoczyć, by przekonać się jak zareaguje przeciwnik. I przede wszystkim... Nie dać się trafić kontratakiem opętańca.
Inkub najwyraźniej uznał działania Aryuki za znak do rozpoczęcia walki i wyciągając kosę popędził na Ryo niczym sam szatan. Zdając sobie sprawę z tego jak potężny jest jego przeciwnik, postanowił od razu przyśpieszyć swe ruchy za pomocą Piekielnego Żaru i uaktywnić moc swojej kosy, którą wykonał poziome cięcie w drugi bok Ryo, tak że nie było sposóbu by pół-demon uniknął cięcia jego i dziewczyny.
Edgardo w tym czasie obserwował jak zareaguje ich przeciwnik, starając się opracować adekwatną taktykę do jego stylu walki, zaś Euryale osłaniała swego mistrza na wypadek gdyby Ryo albo któryś z jego popleczników zdecydował obrać go sobie za cel, gdyż wężowe włosy potworzycy wyczuły wcześniej że w oddali za korytarzem przez który przelecieli ich towarzysze znajdowało się znacznie więcej osób niż można się było spodziewać po tajemniczej bibliotece, zaś teraz większą część przejścia blokowała jakaś ogromna istota.
Demon oddał ponownie ciało pod władzę nastolatką bowiem ten widząc nacierająca Aryuki uśmiechnął się. - A więc chcesz walczyć! Dobrze pokaże Ci czego się nauczyłem!- ryknął radośnie po czym uniósł ręce całkowicie się odsłaniając na ataki Inkuba jak i dziewczyny.
- Soularmor - Gold protection!- po tych słowach na ciele chłopaka pojawiła się nagle pełna zbroja płytowa, wykonana z złotego materiału. A po chwili gdy mężczyzna dodał jeszcze-- SoulArmor - Golden wings!- z pleców pancerza wyrosły skrzydła tej samej barwy co reszta pancerza.



Aryuki dobrze znała ten rodzaj pancerza, zakon wszak wziął od nich swoja nazwę. Ten jednak wyglądał na naprawdę potężną zbroję, widać ten rodzaj kontroli duszy jej wnuk opanowała naprawdę dobrze. Katana i rozgrzana kosa uderzyły o zbroję, broń dziewczyny odbiła się głucho od pancerza, natomiast kosa przywołańca tylko lekko się w nią zagłębiła, jednak nie dotarła do Ciała.
W momencie gdy ataki dotarły do ciała chłopaka opuścił on gwałtownie uniesione ręce by wbić w ziemie swych oponentów. Aryuki jednak przygotowana była na kontratak, wszak atak nie miał zranić a tylko sprawdzić wroga, tak wiec dziewczyna uskoczyła niczym lis spod pięści, która jedynie przecięła powietrze. Inkub miał mniej szczęścia, bowiem atak dosięgnął go, gdy ten chciał już się cofnąć, a dokładniej okuta złotą zbroją pięść uderzyła w demoniczną kosę... wyginając stalowy pręt i omal nie przerywając broni na dwoje.
- Pfff, toż to zabawka nie broń. -prychnął Ryo z pogardą zerkając na Inkuba.- Lepiej opuść póki możesz to nie twoja walka. -dodał jeszcze całą swoją uwagę koncentrując na Aryuki.
- To Co babciu pokażesz mi na co stać taką legendę? - zaśmiał się chłopak i odbił od posadzki krusząc przy tym miejsce które służyło jego stopą jako punkt podparcia, by ruszyć na dziewczynę biorąc szeroki zamach ręką.
-Skrzynia... odwiń bandaże i otwórz. Tylko pamiętaj inkubie... To pożyczka.-rzekła spokojnym tonem dziewczyna. Aryuki stanęła w pozycji bojowej, mówiąc wprost do wnuka.-Nie przyszedłeś tu przecież bez powodu. I jakiekolwiek są twe pobudki... Nie są szlachetne.
- Chyba sobie żartujesz! Najpierw muszę ci odpłacić za nasze poprzednie spotkanie! - ryknął wściekle Inkub, po czym odesłał swoją kosę i kilkoma susami pokonał odległość dzielącą go od przysypanego książkami plecaka dziewczyny. Po chwili zaś udało mu się zauważyć wystające pudło owinięte bandażami, które odwinął błyskawicznym ruchem i przekręcił pieczęć powodując otwarcie skrzyni odsłaniającej kryształowe ostrze.
- Fajna zabawka - rzucił demon do Aryuki, biorąc do ręki miecz i wykonując nim kilka próbnych cięć. - Tego na pewno nie da rady tak łątwo uszkodzić.
Inkub ze zdwojoną pewnością siebie zaszarżował na Ryo i jeszcze raz zaatakował od tyłu, tym razem tnąc z góry. Chcąc wpierw sprawdzić ostrość swej nowej broni wycelował w jedno ze złotych skrzydeł, które wydawały się najwrażliwszą częścią zbroi pół-demona.
- Jego pancerz nie ma żadnych luk przez które mogłyby wślizgnąć się moje węże - stwierdziła Gorgona po szybkich oględzinach. - Nic tu po mnie.
Potworzyca znikła powracając do Otchłani, zaś Edgardo bynajmniej się tym nie przejmując wyciągnął następny klucz
- Hirake, Yokubō no Tobira: Succubus! - zakrzyknął chłopak, a po chwili piekielny duet znowu był w komplecie.
- Czeeeeść Ed! - zawołała sukubica, uradowana widokiem swojego mistrza. - Wiesz, strasznie się za tobą stęskniłam. Ostatnio tak rzadko do mnie dzwonisz...
- To nie pora na żarty - rzucił pospiesznie Mortis. - Masz jakiś atak mogący zrobić krzywdę temu człowiekowi w złotej zbroi?
- No... nie nazwałabym tego atakiem, ale mam chyba coś w sam raz na taką okazję.
Demonica przywołała do jednej ręki dwie fiolki z jakimś zielonkawym płynem, a do drugiej swój ulubiony kolczasty bicz. Jedną buteleczkę podała Edgardowi, drugą natomiast cisnęła w kierunku Aryuki z głośnym "Łap!" i pokazała aby z niej wypiła. Potem zaś chwyciła bicz obiema rękami, a po chwili wyrosły na nim czerwone róże, które uniosły się w powietrze rozpylając dookoła paraliżujące zarodniki w postaci delikatnej czerwonej mgiełki.
- Spróbuj tego! Demon Rose! - zawołała głośno demonica, gdy tylko szlachcic upił z buteleczki łyk antidotum.
Aryuki nie ufała demonom. To była część jej natury, ale też... Nie miała wyboru, szybko wychyliwszy zawartość fiolki.
- Soulspeed- wojowniczka wystrzeliła niczym pocisk z procy w kierunku opętańca. Doskoczyła do niego w mgnieniu oka wyprowadzając błyskawiczne cięcie i przypuszczając że się zasłoni. I na to liczyła. Znała silne strony soulshape... znała i słabości. Zamierzała więc uderzyć dłonią w jego paradę i....- Dispel:Implode-
...skruszyć zbroję i ranić nią samego Ryo.
Aryuki przyspieszona swymi zdolnościami ruszyła na oponenta biorąc szeroki zamach swoja kataną, nie myliła sie też w przepuszczeniach co do obrony. Nie przewidziała jednak jej formy. Ryo zacisnął bowiem pięść i biorąc zamach uderzył opancerzoną dłonią w nadciągająca katanę krzycząc głosem przepełnionym szaleńczą radością.- Seismicsoulwave!.
Złota pięść zderzyła się z ostrzem posyłając w stronę dziewczyny falę mocy, która rozwiała jej włosy i posłała ją mocarnie do tyłu, tego samego ataku musiał użyć Ryo, gdy rozrzucał całą grupę. Dziewczyna gruchnęła ponownie plecami o regał z książkami nie mając szansy na rozproszenie zbroi przeciwnika.
Inkub skoczył uzbrojony w nowy oręż by uderzyć w skrzydło, Ryo jednak wyczuł zagrożenie bowiem szepnął. - Kryształy Takera tutaj? - i zgrabnym piruetem uchylił się przed atakiem. Wtedy też powietrze zaczęła wypełniać czerwona mgiełka sącząca się z róż na biczu sukubicy.
- Trucizna? Nie rozśmieszaj mnie imitacjo demona. -parsknął Ryo i rozłożywszy skrzydła wzniósł się do góry niczym anioł zwiastujący zgubę. Spojrzał na wszystkich obecnych pogardliwym spojrzeniem po czym ruszył w powietrzu na sukubicę. - Najpierw sprzątnę śmieci, potem nacieszę się swoją zemstą.
Całkowicie zaskoczona demonica nie miała szans do obrony przez żywą torpedą, a Ryo gruchnął w jej brzuch z całej siły, tak że przywołańcowi zaparło aż dech w piersiach. Źrenicę kobiety zadrżały usta rozwarły się w niemym jęku a ból na chwile sparaliżował jej akcję. Zbrojny zaś bezwzględnie to wykorzystał, bowiem wykonał w powietrzu obrót tak, że zawisł głową w dół, a okuta w złoty metal noga uderzyła w głowę demonicznej kobiety posyłając ją na niezbyt przyjemne spotkanie z podłożem.
-Dziecinada...- mruknęła cicho Aryuki, a ostrze katany wypełniła energia. Wykonawszy szeroki zamach uwolniła pionowych zamachem podmuch energii przyjmujący pod wpływem siły wypadkowej kształt półksiężyca.- Soulfury:bolt.
Nie tak potężny jak atak Ryo, ale o wiele bardziej skoncentrowany w zajmowanej przez siebie powierzchni, przeznaczony także do rozbijania i rozcinania ataków energetycznych przeciwnika. Sama natomiast.- Soulspeed:shade.
Przyśpieszyła swe ruchy by móc zaatakować z boku i znienacka, dopóki przeciwnik będzie sądził, że ona jest nadal tam, skąd posłała falę uderzeniową.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2012 o 21:16.
abishai jest offline  
Stary 23-10-2012, 09:12   #138
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Ja jestem twoim przeciwnikiem!!! - wrzasnął Inkub rzucając się z wściekłością na Ryo, wykonując pchnięcie mieczem w jego plecy poprzedzające dalszą furię szybkich cięć.
Edgardo nie wiele mogąc zrobić w obliczu mocy ich przeciwnika, pomógł jedynie się podnieść Sukubowi, która trzymając się za głowę z wdzięcznością oparła się na ramieniu swego mistrza.
- Nic ci nie jest? - zapytał ją Mortis.
- Bywało gorzej... pod warunkiem że zaraz nie zwymiotuję... - odpowiedziała zataczając się demonica. - Ale nie przejmuj się jakoś sobie z nim poradzę.
Na biczu Sukuba jeszcze raz wyrosły czerwone róże, które uniosły się w powietrze, zaś potem kobieta-demon złożyła ręce w pieczęć i zniknęła w chmurce białego dymu, wyłaniając się w swym stroju ninja, by błyskawicznie ukryć się między regałami. Edgardo zaś postąpił w ten sam sposób, tworząc do tego jednocześnie swe iluzoryczne kopie by dodatkowo zmylić Ryo
Ryo w powietrzu usunął się w bok omijając ataku Aryuki po czym zapikował na jej klona. Wtedy zaatakował Inkub, pierwsze pchnięcie trafiło w zbroję, nie przebiło jej, lecz pobierający moc atak osłabił jej strukturę skruszając kawałek.
- Nie wtrącaj się... -warknął tym razem głosem demona chłopak i złapał Inkuba za przegub, a tego poczęła otaczać fioletowa kula energii. Przywołaniec jednak zdążył z wyrwać się z uścisku i wyskoczyć ze sfery nim ta się zamknęła. Aryuki natomiast zyskała idealną okazję do ataku na odsłoniętego i lekko zdezorientowanego przeciwnika.
I nie mogła tego nie wykorzystać, jej dłoń dotknęła boku Ryo skupiając energię niszczącą magię.-Dispel: implode.
By potem w odsłonięte miejsce wyprowadzić gwałtowne uderzenie kataną, której ostrze zaiskrzyło lekko czarną energią.-Soulblade: thievery.
Inkub zaś postanowił dalej ściągać na siebie uwagę przeciwnika, zadając kolejne cięcia i pchnięcia wkładając w to tyle siły ile tylko możliwe, by jak najmocniej uszkodzić pancerz Ryo.
- Najpierw potnę cię na drobne kawałeczki i odeślę z powrotem do piekła!! - krzyknął rogaty demon, pokazując że nic sobie nie robi z ostrzeżeń Ryo.
Mortis zaś wykorzystując możliwość łatwego ukrycia się przemykał raz po raz między regałami wraz z Sukubem i swymi sobowtórami, co jakiś czas ciskając w kierunku przeciwnika nożami do rzucania (podczas gdy demonica wykorzystywała do tego kunaie i shurikeny), starając się celować w jedyną nieosłoniętą część jego ciała, czyli twarz.
Aryuki przyłożyła dłoń do złotego pancerza którego bok eksplodował rozpadając się na drobne kawałeczki i raniąc lekko bok przeciwnika. Głównym jednak atakiem był cios katany, która wbiła się w ciało, rozrywając bok pół demona i kradnąc pewien kawałek niego... a dokładniej moc kontrolowania fioletowej demonicznej energii. Ryo zawył z bólu i wściekłości i chciał pochwycić szyję wojowniczki, by zgnieść jej krtań. Jednak nim zdołał wykonać porządny zamach, ktoś wylądowało na jego plecach śmiejąc się przy tym głośno.


Gajeel uradowany pojawieniem się oponenta w końcu włączył się do walki, skacząc z pobliskiego regału na Ryo i oplatając go nogami w pasie uśmiechnął się złowieszczo.
- Hej młody, czas chyba spełnić swoją role co... Iron Dragon Roar! - ryknął smoczy pogromca wprost w bok hełmu wroga a z jego ust wyleciała potężna spirala magicznej energii zmieszanej z żelazem, która posłała Ryo na ziemię w która uderzył wbijając tumany kurzu. Smoczy pogromca opadł na ziemie lekko śmiejąc się głośno, Inkub zaś doprawił upadkowi Ryo więcej atrakcji bowiem z całych sił uderzył w mijającego go demona kryształowym mieczem Takera.
Wszyscy wylądowali na posadzce a Ryo począł z trudem wygrzebywać się z niewielkiej dziury w ziemi która powstała po jego uderzeniu. Jego złota zbroja była powyginana i popękana, widać moc duchowa Aryuki jak i ostrze Takera dostatecznie osłabiło jej strukturę.
- Tak nie może być... -zajęczał chłopak i objął się ramionami niczym paranoik. - Ja mam być nowa legendą, nowym początkiem Zakonu.... nie mogę tu przegrać. - mówił do siebie z otwartymi szeroko oczami, a Aryuki była pewna, że demon szepta w jego umyśle. Chłopak jednak wyprostował się nagle, naprężył niczym struna i kierując głowę ku niebu wrzasnął głośno. Był to ryk budzący trwogę, przepełniony cierpieniem i żalem, ale i magiczną mocą.
- Soulcry: Angel voice!- dało się słyszeć słowa w głośnym ryku, a z ciała chłopaka poczęło bić złote światło które nasilało się z każda siłą.
Aryuki znała ta technikę i wcale nie było dla niej pocieszeniem. Był to bowiem atak naprawdę wysokiego szczebla. Ona nigdy nie zdołała jej opanować, ale jej mistrz owszem, demonstrował nawet kiedyś destrukcyjne działanie tej mocy. Było trzeba działać szybko, bowiem z ciała Ryo buchnąć miała zaraz potężna fala energii magicznej, spopielająca wszystko na swej drodze, można było albo ostrzec wszystkich i kryć się gdzie popadnie, albo jakoś przerwać atak by ocalić książki jak i towarzyszy.
- Kryjcie się.. zaraz wybuchnie falą ognistą uderzeniową !- krzyknęła głośno dziewczyna biegnąc szybko i chowając się za najbliższy regał z książkami. Nie mogła w tej chwili błyskawicznie dopaść Ryo. Jej ciało nie było tak wytrzymałe jak dawniej. A choć teoretycznie mogła “rozciąć” jego atak, unikając tym samym bezpośredniego uderzenia, to i tak nie ochroniłaby innych przed jego następstwami. A nie chciała tracić energii bez potrzeby. Katana w jej dłoni lekko się nagrzewała, bo wojowniczka była gotowa użyć soulfury, gdyby bariera regału nie wytrzymała.
Ze swego ukrycia krzyknęła do przygotowującego atak Ryo. -Jakim początkiem? Jakiego Zakonu? Zakon miał misję, zwalczać demony... Oprócz Takera i tych siedzących w nas, nie ma już demonów. Zakon bez misji... nie istnieje.-
- Dla tego sprowadzimy nowe! Świat zapomniał ile zawdzięcza Zakonowi, trzeba pokazać wszystkim, że bez nas nie przetrwają! -ryknął Ryo z szaleństwem w oczach, gdy światło powoli zaczęło wyłaniać się z jego ust i otwartych dłoni.
-Wiesz... to nawet intrygująca koncepcja. Symbioza demonów i śmiertelników. Już zapomniałem jak drzewiej było ciekawie. Tyle emocji i ryzyka...”-wtórował mu głos w głowie Aryuki, co tylko irytowało dziewczynę. “Obyś żył w ciekawych czasach”- to powiedzenie pochodziło z jej okresu i z jej rodzinnych stron. I nie bez powodu było złośliwym złorzeczeniem.
- Wszyscy do mnie!! Hirake, Bōshoku no Tobira: Cerberus! - zakrzyknął Mortis, wynurzając się spomiędzy regałów, wcześniej zaś zamykając Bramę Żądzy i odsyłając Sukuba z powrotem do Otchłani, by teraz zastąpić go trójgłowym piekielnym strażnikiem.
- Co do cholery? - zapytała zdezorientowana jedna z głów Cerbera. - Znowu przywołujesz mnie w miejscu gdzie nie ma nic do żarcia!?
- Lepiej popatrz z kim mamy do czynienia zanim zaczniesz narzekać - zganił łowca swego ducha.
- Oooo... więc znowu się spotykamy z tym bękartem. Dobra, wszystko zrozumiałem! - środkowa głowa popatrzyła wpierw na lewą, a później na prawą głowę. - Do roboty, chłopcy! Pora ożywić tą imprezę!
Wszystkie głowy Cerbera zawyły głośno, a po chwili piekielny strażnik ukląkł i przyłożył wielgachne łapy do ziemi, intensywnie się przy tym skupiając.
- Hell Summoning: Hades Gate!!! - krzyknęły jednocześnie wszystkie trzy ogary, a z podłogi zaczęła wyrastać jakaś wielka metalowa konstrukcja, a była nią sama piekielna brama, której Cerber był strażnikiem.


Teraz wszakże jej niemalże niezniszczalna, pochłaniająca magię konstrukcja miała posłużyć do zablokowania ataku Ryo, przy czym nawet Inkub nie pogardził tym razem osłoną i bez cienia wstydu skrył się za piekielnymi wrotami.
- Lepiej żeby ta twoja zabawka była tak wytrzymała jak mówią - prychnął pogardliwie rogaty demon.
- Może nie ochroni nas całkowicie, ale nie ma mowy żeby nawet ktoś taki jak Ryo był w stanie ją zniszczyć jednym uderzeniem - odpowiedział pewny siebie Cerber.
Aryuki rzuciła się szczupakiem do owych drzwi, by skryć się za nimi. Bądź co bądź wydawały się solidniejsze od regałów z książkami.
Wszyscy rzucili się za bramę, stopy Aryuki zniknęły za nią w ostatnim momencie, bowiem po chwili cały pokój został zalany przez złoty blask, a odgłos zapalających się książek uderzył w uszy. Brama przywołana przez cerbera aż zadygotała, ale stłumiła uderzenie ognistej fali świętej energii. Po chwili w pokoju nastała cisza przerywana tylko miarowymi oddechami przeciwnika który wspierał się pod bokami. Atak był wycieńczający, ale pół-demon mimo wszystko powoli zaczął ruszać... w stronę korytarza gdzie Ishir i Kerei walczył ze smokiem.
Aryuki nie zamierzała pozwolić “potomkowi” uciec tak łatwo. Ale też potrzebowała czasu na ocenę sytuacji. Nie zamierzając więc na chwile obecną bezpośrednio się angażować w walkę, skorzystała z wykradzionej sztuczki.
-Vis creationis papilio- mruknęła kształtując energię w dłoni w postać motyla. Podkradała przy tym energię Głosowi, który... tym razem jakoś nie protestował. Stworkowi Aryuki daleko było do ulotnego piękna kreacji Ryo.


Ale ostatecznie, naładowany mocą ruszył trzepocząc skrzydełkami w kierunku celu jakim był pół-demon, niosąc w sobie niszczącą energię.
- Złodziejskie sztuczki Zakonu. -warknął głosem demona młodzian i wystrzelił w stronę motyla fale własnej energii. Nie docenił jednak siły ataku, bowiem twór Aryuki przebił się przez fioletową moc i uderzając w pierś mężczyzny, eksplodował demoniczną energią. Ryo ryknął chwytając się za pierś, którą rozdarł cios. Po czym spojrzał w stronę dziewczyny, oczami przypominającymi te które dobrze znała ze wspomnień o Razaqielu, podobieństwo było uderzające.
- Zaraz się tobą zajmę mieczniczko. -warknął po czym trzymając się za ranę ruszył biegiem w stronę korytarza.
-Hej. Nie chciałeś przypadkiem walczyć z potężnym przeciwnikiem? Właśnie ci ucieka.- rzekła dziewczyna do Gajeela ruszając w kierunku plecaczka wystającego spod sterty nadpalonych woluminów.
- Właśnie! Dlatego czekam na odpowiedni moment do ataku, kiedy nie będzie się spodziewał! zreflektował się szybko Gajeel. - Ponadto nie warto atakować tych którzy nie mają już woli do walki! - dodał jeszcze, acz na jego metalowych policzkach pojawiły się rumieńce zawstydzenia.
-On ruszył po posiłki, a tu jest od groma sporych mebli. Nikt ci nie broni przyczaić się za którymś z nich i zaatakować znienacka, jak już wróci.- sarknęła w irytacji Aryuki widząc jak “odwaga” szybko ulatnia się z jej ochroniarza.
- A ty czemu za nim nie ruszasz! To w końcu twój krewniak, tak?- odpyskował pogromca smoków.
-Ale ja nie jestem potężnym magiem Fairy Tail o wielkich muskułach i smoczej niemalże sile, tylko delikatną i słabą dziewczyną potrzebującą ochrony...- odparła w odpowiedzi Aryuki trzepocząc rzęsami. Po czym dodała.-... No i mam ponoć ochroniarza ?-
Gajeel zacisnął kły urażony... po czym zacisnął pięści i ruszył w pogoń za uciekinierem przemieniając jedną ze swych rąk w długą stalową włócznię.
Inkub, wyczuwając że w końcu zyskują przewagę nad przeciwnikiem, nie mógł pozwolić mu uciec. Po raz kolejny rzucił się z wściekłością na wroga, wyskakując zza bramy, która powoli zapadała się z powrotem pod ziemię. Natarł na Ryo z furią maniaka, wyprowadzając serię cięć i pchnięć w miejsca gdzie zbroja przeciwnika była najmocniej uszkodzona.
Cerber natomiast wydając obrzydliwe odgłosy zrywanych ścięgien i pękających kości przepoczwarzył się w postać trzygłowego psa i wyskoczył do przodu, zamierzając wyprzedzić Ryo i zagrodzić swoim wielkim cielskiem wejście do korytarza.
Edgardo również postanowił nie próżnować i wyciągnąwszy z pochwy rapier, wraz z dwoma swoimi mirażami ruszył za pół-demonem, aby otoczyć go ze wszystkich stron w czasie gdy ten zajęty będzie Inkubemi i Gajeelem. Zamierzał zachować bezpieczną odległość i czekać na moment w którym przeciwnik się odsłoni, by wyprowadzić błyskawiczne pchnięcie szpadą z trzech stron jednocześnie, celując w miejsca gdzie zbroja została wcześniej uszkodzona przez ataki Aryuki i Inkuba. Nie narażał się przy tym zbytnio, planując po tym ataku wraz ze swymi sobowtórami odskoczyć do tyłu na poprzednio obrane pozycje, a w razie gdyby Ryo zamierzał użyć kolejnego zaklęcia obszarowego, chłopak miał przygotowany w lewej dłoni pistolet z linką, którego użyje by wydostać się z zagrożonego obszaru.
Aryuki trzymając katanę w prawej dłoni, lewą ręką zarzuciła na plecy swój plecaczek z niespodziankami i ruszyła za Ryo. Jej ruchy przyspieszyły, gdy ponownie użyła.- Soulspeed-
Skręciła między kolejne regały, by przemykać tuż obok reszty walczącej grupy. Zamierzała się przyjrzeć wpierw sytuacji, a potem dopiero uderzyć.
Inkub zaszarżował wyprzedzając stalowego smoka i rzucając się na Ryo z uniesionym ostrzem. Mężczyzna odwrócił się a mięśnie na jego ręce napięły się widocznie, pół-demon uniósł wściekły wzrok po czym syknął. - Mam już dosyć Ciebie i tych innych podróbek demonów. Mieszacie się w konflikt który przerasta wasze możliwości. - po tych słowach zgrabnie wyszedł spod opadającego ostrza, a jego pięść gruchnęła w twarz Inkuba. Z nosa czarta chlusnęła krew, a on sam odleciał do tyłu uderzając w nadpalone książki na półkach. Ponadto czuł on jak broń ciąży mu w dłoni pochłaniając więcej i więcej, ostrze powoli było groźniejsze niż ciosy przeciwnika.
Gajeel wykorzystał wtedy swoją szansę i z rykiem wyprowadził pchnięcie przemienioną w włócznie dłonią. Przeciwnik jednak wykonał piruet i chwycił pod pachę przemienioną kończynę, unosząc do góry lewą rękę która otoczyła fioletowa moc. - Demon Purple flame - Bonecrusher.- syknął opuszczając dłoń na włócznię. Gajeel jednak miał sporo doświadczenia w walkach, szybko jego ręka zmieniła się bowiem w metalowym gruby pręt, z którego wystrzeliły wypustki odbijające atak i pozwalające smokowi na wyrwanie się.
Wtedy też korzystając z zaskoczenia zaatakował Edgardo. Ze wszystkich trzech stron wsparty mirażami wykonał potężne pchnięcie... które jednak nie dotknęło ciała wroga.
-[Font =”Book Antiqua”][Size=”3”] Soulmind - Pain of faith.[/size][/font]- wyrecytował Ryo, a jego oczy błysnęły zieloną energią, zaś Edgardo poczuł niezwykły ból przeszywający mu czaszkę. Złapał się za głowę opadając na kolana, gdy przed oczami przewijały mu się najgorsze sceny z jego dzieciństwa, stare słabostki i koszmary. A temu wszystkiemu towarzyszyła ta paskudna migrena.
Ryo zaś spokojnie ruszył dalej w stronę cerbera strzelając kostkami w palcach, jak gdyby dawał czartowi do zrozumienia, że zaraz usunie go z drogi.
Aryuki poruszając się nadnaturalnie szybko przyglądała z lekkim zawodem rozwojowi sytuacji. Przypuszczała, że Inkub nie ma szans z prawdziwym opętańcem, ale... nie przypuszczała że razem z Gajeelem sobie nie poradzą przeciw niemu. Dłoń jej przesunęła się po ostrzu katany wykorzystując już resztki wspomnień dotyczące demonicznej magii. -Daemon vis obstupescunt.-
Katana zalśniła fioletowym blaskiem wzmocniona mocą demonicznego lorda. Niewielką ilością tej mocy, co prawda. Ruszyła w kierunku Ryo, korzystając z tego, że jest on zajęty Edgardo, a potem cerberem. Nie poruszała się po linii prostej. Wykorzystując nadnaturalną szybkość odbiła się nogami od jednego regału, lądując na boku przeciwnego. Natychmiast odbiła się ponownie cały czas kierując się w górę i lądując na szczycie regału. W dawnych czasach jej by to nie wyszło, ale w dawnych czasach była większa i silniejsza i co za tym idzie... cięższa.
Nie zatrzymała się po skoku, biegła nadal szybko przeskakując z regału na regał i w końcu doskakując do Ryo znienacka.
- Soulspeed: Tsubane Gaeshi- syknęła wściekle i zaatakowała swoim popisowym atakiem. Jej sylwetka się rozmyła, a katana którą trzymała w dłoniach niczym fioletowa błyskawica zaatakowała Ryo. Uderzyła z trzech stron na raz, odcinając drogi ucieczki spod jej ciosów.
- Niech to diabli - warknął rozeźlony Inkub i ocierając twarz z krwi spojrzał na swojego oszołomionego Mortisa. - Weź się w garść, mistrzu od siedmiu boleści! Zabiję cię, jeśli poddasz się w takim momencie!!
Słowa demona powoli docierały do świadomości szlachcica, który w obecnej chwili błąkał się ciemnymi korytarzami opustoszałego zamku - zrujnowanej spuścizny jego przodków. Była noc, a w oddali słychać było wycie wilków, a także mrożące krew w żyłach pojękiwania nocnych mar i krwiożerczych bestii zamieszkujących las otaczający zamek. Jednakże tym czego najbardziej obawiał się młody szlachcic była nie nieprzenikniona ciemność, czy przerażające i, a jakże prawdziwe, potwory, lecz przytłaczająca i wszechogarniająca samotność...
- EDGARDO, DO CHOLERY!!! - chłopak usłyszał w końcu głos demona i nagle koszmar zniknął, pozostawiając po sobie jednak rozsadzający czaszkę ból głowy.
Inkub stał u boku swego mistrza z kryształowym mieczem w jednej ręce i Ostrzem Berserkera w drugiej. Jego ciało wciąż parowało od magii żaru która rozgrzewała jego wnętrze i pobudzała do dalszej walki.
- Możesz tu chwilę odpocząć, ale nawet nie próbuj zemdleć dopóki nie uporamy się z tym pół-demonem.
Edgardo tylko przytaknął, powoli podnosząc się na drżących nogach.
- Liczę na ciebie, Inkubie - wykrztusił Mortis, wciąż oparty na kolanach.
- Nie potrzebuję twojego wsparcia, chłystku! Po prostu muszę najpierw pokazać temu zadufanemu w sobie bękartowi, kto tutaj jest prawdziwym demonem, więc ani mi się waż teraz umierać, jasne!!?
Rogaty demon z głośnym rykiem zaszarżował po raz trzeci na Ryo, zamierzając uderzyć dwoma ostrzami jednocześnie w pancerz przeciwnika, by dzięki zwielokrotnionej przez Ostrze Berserkera sile, obrócić go w perzynę i po raz pierwszy zranić swego wroga.
Cerber natomiast postanowił wykorzystać po raz kolejny tę samą sztuczkę i powracając do swej formy strażnika, przywołał po raz drugi bramę Hadesu, całkowicie odcinając tym samym wejście do korytarza, by kupić pozostałym nieco więcej czasu na pokonanie Ryo. Potem zaś, upewniwszy się że wrota nie zostaną sforsowane, zdecydował się wspomóc dwóch towarzyszy swego mistrza, którzy z marnymi efektami próbowali się właśnie uporać z demonicznymi motylami Ryo.
Powietrze dookoła Ryo zafalowało, wydawało się jak gdyby czas dla niego stanął, stał tylko bez ruchu, a trzy fioletowe cięcia pojawiły się na jego ciele. Po tym zaś pojawiła się Aryuki, która wylądowała przykucnięta za plecami mężczyzny, który zdziwiony opuścił wzrok na swoją pierś z której nagle trysnęła potężna dawka krwi. Trzy głębokie cięcia pojawiły się na jego ciele, jedno na plecach, bez problemu przebijające się przez zbroję, oraz dwa skrzyżowane na piersi skrzydła. Ryo zachwiał się i opadł na jedno kolano co bezwzględnie wykorzystał Inkub biorąc szeroki zamach i uderzając oboma ostrzami w zniszczony pancerz rozbił złotą zbroję w perzynę. Miecze wbiły się w ciało pół-demona i posłały jego ciało wprost na bramę hadesu, po której wnuk Aryuki poczuł zsuwać się, zostawiając przy tym krwawy ślad.
Inkub z rykiem zwycięzcy ruszył by dobić przeciwnika, ten jednak wciąż nie był pokonany o czym białowłosy czart boleśnie się przekonał. Ryo bowiem ryknął wściekle i przetoczył się po ziemi na bok, podcinając przy tym nogę szarżującego oponenta, który wyrżnął prosto w bramę cerbera.
-SOULBLADE: GREATSWORD.- ryknął Ryo a w jego dłoni pojawił się olbrzymi miecz.


Broń dwuręczna o pozłacanym grubym ostrzu. Broń stworzona do walki z czartami jak i demonami.
Opętaniec z rykiem poderwał się z ziemi i wyprowadził pchnięcie w plecy Inkuba, wbijając się w bok czarta i przyszpilając go do bramy. Inkub ryknął głośno, bowiem ostrze z każda chwilą pozbawiało go jego demonicznych mocy... i zabijało go powoli, ta broń mogła na zawsze pozbawić życia wiernego sługę Mortisa.
Ryo zaś zakrwawioną dłonią dotknął swojej twarzy której oczy rozszerzyły się w obłąkańczym wyrazie.


- Nie masz prawa mnie pokonać... -wyjęczał i trzymając się za rany powoli ruszył w stronę zmęczonej Aryuki materializując w obu dłoniach katany. - Jesteś przeszłością, zabytkiem, ja jestem teraz Zakonem... nie możesz wygrać. -mamrotał zbliżając się do dziewczyny.
Na pomoc tym razem jednak przybył Gajeel, wskakując przed dziewczynę i uderzając zmienioną w ogromny ząbkowany miecz dłonią w Ryo. Ten jednak zablokował cios i rozpoczął dynamiczny pokaz szermierki... w której to był lepszy od smoczego łowcy. Szybko uzyskiwał przewagę w boju.
-Smarkaczu... wygrywałam z silniejszymi od ciebie. Legenda nie powstaje na bazie prostych potyczek ze słabeuszami.-rzekła z ironicznym uśmiechem Aryuki ocierając dłonią pot z czoła.-A ty nie jesteś Zakonem, tylko zagubionym dzieciakiem i opętującym go potworem z kompleksem niższości na tle ojca.
-Irrefragabiles filum-- Aryuki ponownie sięgnęła po moc swego więźnia, tworząc długą i cieniutką, ale niezwykle mocną i elastyczną nić. Wykonawszy zamach lewą ręką, cisnęła jedną z końcówek owej nici w kierunku miecza wbitego w inkuba. A gdy ta owinęła się wokół rękojeści miecza, Aryuki szarpnęła nicią wyrywając ostrze z ciała stworzenia. Po czym ruszyła przyspieszając ruchy za pomocą Soulspeedw kierunku Ryo, by wesprzeć Gajeela w boju i flankować przeciwnika utrudniając mu obronę przed ich jednoczesnymi atakami.
- Inkubie! - zawołał Edgardo podbiegając do swego ducha i pochylając się nad nim, by pomóc mu wstać.
- Odejdź! - wrzasnął demon, odrzucając swego mistrza pchnięciem ręki. - Nigdy się nie poddam!! Słyszysz!? NIGDY!!!
Rozwścieczony Inkub wstał powoli o własnych siłach, zaciskając kurczowo pięści z których aż zaczęły kapać strużki krwi, które jednakże szybko zawrzały i spopieliły się nim zdążyły opaść na ziemię. Ramiona ducha pulsowały czerwienią, a mięśnie napięły się do granic wytrzymałości, zaś powietrze wokół nich drżało i falowało w podmuchach gorąca. Wyglądało to tak jakby demon przelał całą swą Magię Żaru w ten jeden atak.
- Będę cię prześladował aż do samych otchłani piekła! - krzyknął, ruszając z miejsca i w moment przyspieszając do sprintu. - Poznaj siłę prawdziwego demona!! HELL FURY!!!
Edgardo zamierzał uprzedzić swych towarzyszy by odskoczyli na boki, aczkolwiek wyglądało na to że rogaty demon dał im wystarczające ostrzeżenie. Gdy tylko Inkub zbliżył się do swego oponenta na odległość ciosu pięścią, jego ramiona znikły z pola widzenia i z prędkością przewyższającą jakiegokolwiek demona wyprowadziły w stronę Ryo kilkaset potężnych uderzeń, których wszakże nie mogło zarejestrować żadne ludzkie oko.
Gajell jak i Aryuki na widok nacierającego Inkuba odskoczyli od Ryo, który w szermierce radził sobie z ich dwojgiem całkiem dobrze. Białowłosy czart zaś płonął żywym ogniem, zaś jego oczy palił się żądzą mordu gdy pędził na Ryo. Pół-demon widząc to uśmiechnął się lekko kącikiem ust, po czym obrócił na pięcie i zgrabnym piruetem wyminął Inkuba wchodząc za jego plecy. Nie wiele jednak mu to dało, bowiem wściekły sługa Edgardo, odwrócił się błyskawicznie, a jego ręce wręcz zniknęły zaś ciałem Ryo zaczęły targać uderzenia, jak gdyby kilkanaście osób uderzało w niego naraz. Inkub zakończył swój atak uderzając pięścią w środek klatki piersiowej Ryo który pofrunął w stronę ściany, i przebił się przez nią plecami, wpadając do korytarza gdzie walczył Ishir i Kerei.
Aryuki zobaczyła jednak, że mimo krwi cieknącej z ust gdy jej wnuk leciał w stronę ściany, wciąż rozciągały się one w uśmiechu.
“- Róg...””- jęknął nagle głosik w głowie dziewczyny z wyraźnym przerażeniem w głosie. “- TAM JEST MÓJ RÓG! WRZUCILIŚCIE GO DO POMIESZCZENIA Z MOIM ROGIEM!”- ryczał demon w głowie dziewczyny, nie musiał jej wiele tłumaczyć powoli domyślała się co może się stać. Ciało jej wnuka było wszak mocno osłabione przez ich ataki... demon w jego ciele zaś nie ucierpiał. Wchłaniając moc rogu mógł do końca zabić resztki człowieczeństwa Ryo i przejąc całkowita kontrole nad ciałem chłopaka.
I to właśnie zaczynało się dziać, bowiem ciało wnuka Złotej mieczniczki poderwało się z ziemi niczym marionetka, i wiedzione mocą demona ruszyło w stronę rogu, który stał teraz niemal na wyciągnięcie ręki od niego.
Aryuki ogarnęła wściekłość, nadal przyspieszona ruszyła biegiem w tamtym kierunku, upuszczając po drodze wpierw zegarek grający melodię, potem na ziemię upadły jej okulary.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=WP4uHXyu8GQ[/media]

Gdy melodia zegarka grała, dziewczynę pochłonął wybuch zielonych płomieni z którego można było usłyszeć głośny nieludzki ryk.- Motum ignis
Podobna eksplozja ognia pojawiła się przy gablotce z rogiem demona z legendy o Złotej Mieczniczce. I wyłoniła się z niej...


Olbrzymia postać, wyglądają z pozoru na szlachcica. Ale w olbrzymich mięśniach nie było nic ludzkiego, ni w rysach wykutych niemalże z kamienie, ni w oczach.
-Jestem zdegustowany synuś. Zamiast walczyć o moją schedę i władać moim dziedzictwem w zaświatach, ty się bawisz w przebieranki.- rzekł demon rozbijając olbrzymią pięścią gablotę i chwytając za róg.-O ile wiem... to należy do mnie.
- Należało tatku. -warknął demoniczny głos z gardła chłopaka. Gdy demon rezydujący w ciele Aryuki teleportował się do gablotki Ryo skakał już by chwycić znajdujący się w niej przedmiot, dla tego teraz i dłoń młodszego demona zaciskała się na rogu, a on stał przy swoim ojcu.- Twoje dziedzictwo jest już nic nie warte, demony wymierają tatku. Trzeba kombinować.- powiedział z perfidnym uśmiechem na zakrwawionej twarzy i mocniej ścisnął róg starając się wyrwać go z dłoni rodzica. Zaś demoniczny lord musiał przyznać, że jego syn wciąż dysponował swoją monstrualną siłą. Wszak w swej dawnej postaci jego sylwetka była jeszcze bardziej imponująca niż ta należąca do “Głosu”.
-I to jest twoje rozwiązanie? Chowanie się w ciałach śmiertelników?! Żałosne!- ryknął z wściekłością starożytny demon i nadal jedną ręką trzymając za róg, drugą zaatakował. W dłoni uformowała się kula zielonkawych płomieni, którą zamierzał uderzyć w twarz swego potomka.
Ramiona białowłosego demona zwisały bezwładnie po ostatnim ataku, gdy resztki magii ulatywały z jego ciała, zaś ciężkie dyszenie, chwiejna postawa i zamglony wskazywały na to, że nie był już zdolny do dalszej walki.
- Do czorta - powiedział, jednocześnie prychając ze złości. - To był mój najsilniejszy atak i nawet go nie powalił... Cóż, resztę zostawiam tobie, Edgardo. Lepiej nie daj mu się pokonać, bo inaczej wiesz co cię czeka.
Po tym ostrzeżeniu Inkub zniknął, pozostawiając Edgarda wraz z Gajeelem w zrujnowanym skrzydle biblioteki.
- Czym ona jest? - zapytał chłopak, przyglądając się dziewczynie. Nie było jednak czasu na takie rozważania. Czymkolwiek był ów róg o który walczyli obaj krewni, nie mógł pozwolić by wpadł on w ręce Ryo.
- Partial Summoning: Snake Hand! - krzyknął Mortis, podbiegając do wyrwy w ścianie z trzymanym w wyciągniętej dłoni kluczem, który zamienił się w wielkiego węża pędzącego w kierunku dłoni pół-demona. Zamierzał jedynie ugryźć Ryo na wysokości nadgarstka, a następnie się wycofać. Jeśli nawet trucizna nie zrobi jego przeciwnikowi krzywdy, to powinna przynajmniej na tyle rozluźnić jego mięśnie aby pozwolić Aryuki odebrać mu róg.
- A ty gdzie teraz niby żyjesz! -odkrzyknął młodszy demon i też zacisnął wolną rękę którą otoczyła fioletowa energia. Moc magiczna otoczyła dwóch członków piekielnej rodziny rozrzucając dookoła elementy zniszczonej posadzki i nie dopuszczając innych walczących do tego pojedynku.
Aryuki siedząca wewnątrz “głosu” jak i chowany w szlacheckich zwyczajach Mortis zobaczył pewne podobieństwo do słynnych pojedynków “chusteczkowych”. Był to rodzaj walki w której jedną dłonią trzymano tkaninę, najczęściej chusteczkę, drugą zaś walczono, kto pierwszy wypuścił trzymany materiał zostawał przegranym. Tutaj jednak róg pełni role tego przedmiotu.
Dwa demony zdzieliły się nawzajem po twarzach, i tym razem cios ojca okazał się silniejszy. Gruchnął on w twarz Ryo, tak że temu chlusnęła aż krew z nosa, a dłoń trzymająca róg zadrżała, następnie antyczny demon uderzył drugi i trzeci raz, a kolana jego syna dygotały pod naporem tych ataków. Ryo słabł w oczach jednak nie miał zamiaru się poddawać wyprowadzając kolejne desperackie uderzenia, które jednak były zbyt słabe by poruszyć mocarne ciało lorda demonów.
- Wygląda na to, że teraz wszystko zależeć będzie od niej - stwierdził Edgardo, a wąż na powrót zamienił się w dłoń trzymającą klucz, zaś moment później szlachcic poczuł jak Cerber również został pokonany, a brama Hadesu znowu powróciła do podziemi odsłaniając wejście do korytarza w którym pojedynkowały się dwa demony. Chłopak wiedząc że nic więcej nie zdziała, stanął z założonymi rękami oparty o wyłom w ścianie, czekając na wynik pojedynku między Ryo, a Aryuki.
-Jest między nami różnica smarku... Ja jestem uwięziony. Bachor ludzki może tego nie wiedzieć, ale ty powinieneś wyczuć ten fakt.- syknął z goryczą w głosie Razaqiel.
Płaszcz demona niczym żywe stworzenie owinął się wokół ramienia właściciela, sztywniejąc tuż przy dłoni w postaci długiego sierpowatego ostrza. Przez co cała ręka Razaqiela przypominała ożywioną kosę. I tą to kosą demon uderzył w kierunku piersi Ryo, z wyraźnym zamiarem rozpłatania jego klatki piersiowej.
Nie to było jednak głównym celem Głosu, który kierowany podszeptami dziewczyny jak zwykle działał na dwa fronty. Jednym ruchem odciągając uwagę... drugim zadając właściwe uderzenie. Bowiem w dłoni zaciskającej się na rogu, zaczęła koncentrować się kolejna kula zielonego ognia pożerając i trawiąc przedmiot swymi płomieniami.
A w tle tego pojedynku, pozytywka grała kolejne tony smutnej melodii.
- Wiem o tym ojcze... i dla tego to ja jestem silniejszy. Przegrałeś...- wydyszał Ryo i uniósł wolną dłoń która ułożył na twarzy starszego demona, który takiego ruchu w ogóle się nie spodziewał.-Soulcrest: Bloodivy.-[/i]- co spowodowało iż na twarzy demonicznego lorda pojawiła się pieczęć, znak blokujący wszelakie moce. Zgasły zielone płomienie, peleryna znowu stała się zwykłym odzieniem.
- Szach ojczulku. -powiedział uśmiechnięty Ryo i strzelił w twarz głos z całej siły sprawiając że nos demona chrupnął głośno a jego palce rozluźnił lekko uścisk na rogu.
-Żebyś się nie przeliczył... smarku.- wysyczał w odpowiedzi demon i kopnął z całej siły w krocze Ryo, mocniej zaciskając palce na rogu. Nie mógł go sobie odebrać, nie pozwalała mu na to ani duma... ani ona i jej głos którego życzenia musiał spełniać.
- Szczeniaku Mortisów. Kryształowa katana. Użyj jej... ostrze strzaska jego osłonę Ryo!- ryczał Razaqiel.
- Może tak grzeczniej, panienko... demonie? Po prostu nie chciałem przeszkadzać w waszym pojedynku - odrzekł Edgardo zręcznie ukrywając zmieszanie, jednocześnie ostrożnie podnosząc z ziemi kryształowe ostrze. - ale skoro od tego zależą losy świata, to zdaje się że nie mam wyboru.
Chłopak chwycił miecz obiema rękami, ruszył na dwójkę walczących i wziąwszy szeroki zamach uderzył ostrzem w magiczną sferę z zamiarem jej przecięcia i zranienia ręki którą Ryo trzymał za róg.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 23-10-2012 o 09:23.
Tropby jest offline  
Stary 25-10-2012, 13:13   #139
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
W czasie gdy reszta grupy szukała swoich informacji, Agarth zagłębił się wewnątrz biblioteki. Poprosił jednego z bibliotekarzy o dość ogólne wskazówki dotyczące kierunku. Wiedział jak znaleźć to czego szukał. Informacja ukryta była testamencie jego dziadka. Nigdy nie spodziewał się że trafi do tego miejsca.
W końcu, po chwili poszukiwań, odnalazł to czego szukał. Niewielki zwój, autorstwa Hakaimono Ensisa.

Zwój miał magiczne właściwości. Dla każdego kto spróbował go przeczytać, wyglądał na raczej przeciętny i standardowy traktat o szermierce. W rękach kogoś z rodu Ensisów, jednakże...
Gdy tylko dotknął zwoju, ten zaświecił się szmaragdowym światłem. Gdy go rozwinął, pewne słowa rzuciły mu się w oczy.
Sōzō no osoroshī kizoku no ken
Ostatni prawdziwy dziedzic Ensisów uśmiechnął się delikatnie. Tymi słowami określano najpotężniejsze ostrza w posiadaniu jego rodu. Jedno posiadał już przy sobie, a był pewien że zwój ujawni mu położenie pozostałych. A nikt oprócz niego nie był w stanie z nich korzystać. Potrzebne bowiem były zarówno ostrza jak i słowa. A nie wyglądało na to że ktokolwiek inny miał uzyskać do nich dostęp. W dalszym z uśmiechem, i ze zwojem schowanym w jednej z jego rozlicznych kieszonek, najemnik wrócił do reszty grupy, by dowiedzieć się czegoś o tej Pradawnej Rękawicy.

*********

Najemnik otrzepał się z kurzu i zwrócił w stronę grupy uzbrojonych osobników.
- Moje imię to Agarth Ensis. Najemnik i doskonały miecznik - W jego dłoniach pojawił się Warrior’s Dawn - Bardziej odpowiednim pytaniem jest: Kim ty jesteś? Nie kojarzę cię. A jeśli jesteś przeciwnikiem, wolę poznać imię człowieka - uniósł ostrze, w którym błysnęło światło i uśmiechnął się drapieżnie - którego zabiję.
- Dowódca Czarnego Jaszczura, tyle musi Ci starczyć nie przedstawiam się byle komu. -odparł spokojnie przeciwnik i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, zaś Agarth poczuł jak jego ostrze chce wyskoczyć mu z dłoni, jak gdyby coś je przyciągało z niezwykłą siłą.
Agarth uśmiechnął się delikatnie.
- Pełny dumy, nieprawdaż? - Obrócił dłoń i wbił miecz w posadzkę, do drugiej zaś przywołał przywołał trzy noże. - Ciekaw jestem... - cisnął wszystkimi trzema w Jaszczura - jak długo przetrwa to twoje nastawienie...
Noże poszybowały w stronę mężczyzny który jedynie uniósł delikatnie dłoń. Ostrza zatrzymały się nagle w powietrzu, po czym odwróciły ostrzami w stronę Agartha. - To twoje prawda? -zapytał i pstryknął palcami tak, że ostrza pofrunęły teraz ku swojemu właścicielowi.
Agarth spojrzał spokojnie na swojego przeciwnika.
- Owszem. - Postanowił odesłać noże z powrotem do innego wymiaru. - Ciekawe. Teraz jednak zastanawiam się. Panujesz nad bronią, czy nad metalem? - Uśmiechnął się delikatnie, a w jego dłoni pojawił się bokken.
- Przekonaj się. -rzucił sucho mężczyzna dobywając swego miecza i stając w pozycji obronnej.
Najemnik uśmiechnął się szeroko.
- Więc przekonajmy się czyje zdolności są lepsze - rzucił, a następnie puścił się biegiem w kierunku przeciwnika. Na początek zamierzał wymienić kilka ciosów i ocenić jego umiejętności.
Oponent był niezły bez problemu sparował pierwsze uderzenia bokena wywijając gładko swoim mieczem. - To tylko kawałek drewna. -prychnął po czym rękawica swej zbroi zbił broń Agartha i wykonał pół obrót by uderzyć od góry. Atak zaś okazał się szybki i silny, bowiem koniec miecza ranił odskakującego Agartha zapewniając mu zapewne kolejną bliznę na piersi.
Agarth tylko się roześmiał.
- Nie jestem przerażony do szpiku kości. Ale, może zaczniemy grać bardziej poważnie? - Bokken znikł z jego dłoni.
- Ten'nō no yūgure. - Uniósł nodachi w obu dłoniach i ustawił pionowo z boku swojego ciała.
- Raijingumūn no sen katto. - powiedział spokojnie, wyprowadzając potężne cięcie po skosie.
- Dziwi mnie, że tak głupi najemnicy jak ty przeżyli swe pierwsze misje. -prychnął najemnik i silnie machnął dłonią. Miecz zaś którym Agarth wykonywał atak, okręcił się w jego ręce, tak że wojownik machnął ostrzem w swoją stronę. W swojej karierze blondyn musiał to wpisać do jednej z największych porażek, głupot i lekkomyślności jakie zrobił, bowiem atak z całą mocą uderzył w jego ciało raniąc je i znacząc wieloma malutkimi ranami, jednak jak każdy wie tysiąc zadrapań jest groźniejszych od jednej głębokiej rany.
Najemnik upadł na jedno kolano, podpierając się mieczem. Odetchnął głęboko... i zaczął się cicho śmiać. Nodachi zniknęło z jego dłoni.
- Głupi? Nie sądziłem że zdołasz to zrobić, to prawda. Mogłem cię nie docenić. Ale, to niestety nie zadziała. - zaczął powoli wstawać.
- Teki o fukitobasu to dōmeikuni no tame no hōhō o keihatsu suru. - mówił, powoli powstając z ziemi. Powietrze dookoła niego poruszało się.
- Arashi no maebure. - Z tymi słowy w jego dłoniach pojawiła katana o jasnozielonym ostrzu. W głowie Ensisa odezwał się głos.
“Hej, mistrzu. Cóż może dziś zrobić dla ciebie skromny duszek?” zapytał głos z lekkim sarkazmem.
“Zabić tego człowieka.”
W jego umyśle rozległ się nieco okrutny śmiech.
“Sprawi mi to niewiarygodną radość.”
Agarth uśmiechnął się przez sekundę, by po chwili znów spojrzeć na Jaszczura. Bez uśmiechu.
- Obawiam się że będziecie musieli zginąć. - uniósł miecz na wysokość klatki piersiowej. – Kaze no ken. - Powiedział spokojnie, wykonując poziome cięcie.
Podwładni jaszczura upadli w jednym momencie na ziemię, gdy na ich ciałach eksplodowały rany. Krew pociekła po podłodze gdy wszyscy jednocześnie w nią łupnęli, ich szef jednak nie był byle płotką. Gdy tylko poczuł na szyi powiew wiatru błyskawicznie uniósł ostrze i odbił niewidzialną wstęgę, tak ze ta tylko lekko drasnęła jego szyję. Ta która uderzyła w pierś przecięła zbroję, jednak by zranić ciało już mocy nie miała. Ostatnia atakująca od tyłu zdołała jednak zranić przywódcę gangu, który skrzywił się z bólu.
- Ciekawa umiejętność... ale naprawdę mnie niedoceniasz. -stwierdził mężczyzna i wyciągnął rękę w stronę Agartha.
- Magnetic Sphere - slow.- powietrze dookoła Agartha zawirowało a on poczuł się dziwnie ciężki, jak gdyby poruszał się w kisielu.
- Nie zapominaj, magnetyzm włada nie tylko metalem. Pokażę Ci sztuki o których nawet nie śniłeś. -rzekł mężczyzna i wyjął zza paska trzy noże dorzucania posyłając je w stronę spowolnionego najemnika. Gdy te wpadły w pole magnetyczne, zaczęły nagle szybko wirować dookoła blondyna.
- Jak myślisz z której strony nadlecą? -zapytał z ironicznym uśmieszkiem jego wróg.
Ensis również ukazał swojemu wrogowi delikatny uśmiech.
- Kaze no ken. - powiedział ponownie, wykonując niezwykle oszczędny ruch ostrzem. Niewidoczne wstęgi powietrza oderwały się od miecza, by zacząć krążyć dookoła Agartha, zdolne odeprzeć atak nożami z każdej strony. Dwie zaś poleciały w stronę Jaszczura, synchronizowane tak by uderzyć jednocześnie w jego twarz, oraz w nadgarstek trzymający miecz.
- Ciekaw jestem czy jesteś szybszy od wiatru, Dowódco Czarnego Jaszczura? - zapytał spokojnie najemnik, w dalszym ciągu z uśmiechem na ustach.
Mężczyzna zareagował gdy tylko poczuł wiatr na twarzy, postanowił poświęcić nadgarstek. Odbił ostrzem fale powietrza która miała uderzyć w twarz, zaś z ręki która trzymała miecz, chlusnęła krew gdy wietrzne cięcie rozcięło skórę. Mężczyzna spojrzał na Agartha wilkiem, po czym zębami urwał swój rękaw owijając spokojnie nadgarstek.
- Faktycznie, nie doceniłem Cię... ale czy poradzisz sobie z tym? - powiedział i nagłym ruchem odczepił coś od paska, ciskając dziwną kulą wielkości zaciśniętej pięści w stronę Agartha.
Ensis parsknął.
- Sądzę że nie powinno to do mnie wcale dotrzeć. - uniósł miecz, niczym do bloku – Tsuisuto arashi. - powiedział spokojnie, sprawiając że wicher szybszy i potężniejszy od huraganu uderzył w przeciwnika i jego kulkę, w zamierzeniu odrzucając ich w tył.
Oponent zaś uśmiechnął się gdy wicher uderzył w kulkę, bowiem ta rozpadła się na dwoje rozsypując dookoła stalowy pył, wiórki metalu drobne niczym kropelki deszczu. Jaszczur machnął rękoma, a burza ostrych przebiła się przez tornado ruszając na Agartha ze wszystkich stron niczym plaga szarańczy.
Ten zaś tylko uśmiechnął się delikatnie.
- Tengoku no ue o aruku. - skoczył w górę, i odbił się od powietrza. Powtórzył tę sztuczkę jeszcze parę razy, unosząc się na wysokość kilku metrów. Uniósł ostrze, postanawiając to zakończyć.
- Kaze no ken... - powiedział wyraźnie – ...Hisan'na shi! - zakończył. Olbrzymia ilość niewidoczny wstęg oderwała się od miecza Agartha. Miały one uderzyć wroga wielokrotnie ze wszystkich stron, nie dając mu najmniejszej szansy na obronę, krążąc dookoła niego i powtarzając natarcie co chwila.
Jaszczur uniósł miecz do bloku gdy tylko poczuł ruch powietrza dookoła siebie. Wiele mu to nie pomogło. Wstęgi ostrego niczym brzytwa powietrza otoczyły go niemal natychmiast, i uderzyły. Ułamek sekundy później natarcie powtórzyło się. Mężczyzna dosłownie eksplodował krwią. Gdy niewidoczne ostrza zaprzestały swojego ataku nie przypominał już nawet człowieka. Zdołał utrzymać się na nogach przez kilka sekund, by w końcu upaść twarzą w kierunku ziemi, martwy. Agarth zaś spokojnie zszedł z wysokości na której przebywał, by w końcu stanąć obok ciała swojego przeciwnika.
- Do końca nie zdradziłeś mi swego imienia, Dowódco Czarnego Jaszczura. Wygląda na to że to twoje nastawienie przetrwało do końca. – Agarth ruszył z powrotem na górę, rzucając jeszcze jak gdyby do siebie. – Mimo wszystko... dobra walka.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 25-10-2012 o 21:05.
Darth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172