Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 19:47   #18
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Meridian, dumny mieszkaniem Bucklandu i wyjątkowy uparciuch już drugi rok włóczył się po za domem. Od jakiegoś czasu przypadło mu podróżować w dość mieszanym towarzystwie. Cóż było ciekawie, były widoki- zwłaszcza nad wodą i ogólnie podróż mijała mu przyjemnie, między posiłkiem a posiłkiem. Tereny nie były specjalnie spokojne,w końcu toczyła się tu wojna ale jakoś dawał sobie radę, objadając kolejne miasta, wsie i towarzyszy. Nie wynika z tego że myślał on tylko o posiłku. Naprawdę marzył o zobaczeniu świata, poznaniu...Nie był uprzedzony do nikogo ze swych towarzyszy, ani do żadnych miejsc. Chciał dotrzeć wszędzie. No i może przy okazji zdobyć jakąś ładną pamiątkę. Coś co by wisiało nad kominkiem i mówiło - ja gdzieś byłem, coś zrobiłem i przypominała mu o tym przez resztę życia.

W czasie wizyty i wróżbity nie odzywał się wiele, kontemplując tylko jego słowa oraz jabłko. Odezwał się tylko raz zagadując wróżbitę o wrażą i trudną sprawę: Czy skoro trwają napady to nie brakuje tam żywności?
Na szczęście wróżbita uspokoił go w tej kwestii więc właściwie nie wyrażał innych opinii aż do wybuchu małego sporu swych towarzyszy.

Właściwie wkurzyła go ona, nie rozumiał dlaczego mieli by się kłócić między sobą, to było lekko powiedzieć głupie. Stał chwilę słuchając ich sporu po czym wybuchnął, chwytając swój rondel.

-Co wam, spory służą tylko wrogom, na pewno nie nam. Przeproście się albo wwale was do studnirzucił w reakcji na ich kłótnie. Kobiet nie bił, za ładne, po za tym ktoś musiał mu gotować, ale oni bardzo go ku temu by im przywalić kusili.

-Więc tak, wy sobie już mam nadzieje ufacie?powtórzył z naciskiem na wypadek prób kontynuowania sporu, gdy podali sobie ręce. Trzymał przy tym groźnie gar.

-Ty zaś, moja drogaspojrzał na ModronęChwilowo zaufaj temu woźnicy, twu wróżbicie, nie masz sie czym martwić, w razie czego ja cię obronięrzekł z miłym usmiechem
I nie zawstydzajcie jej bo niczym na to nie zasłużyła, i na tym temat uważam za zakończony, a tak w ogóle to trzeba się rozafiszować że jedziemy, może nas napadną i się czegoś dowiemy wyrzucił z siebie szybko. Po czym trochę niezręcznie z racji wzrostu chwycił Modronę pod ramię i rzekł z poważną miną A teraz chodźmy coś zjeść
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 22-10-2012 o 21:00.
vanadu jest offline