Wątek: Zombieland
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 20:03   #8
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Norah prowadziła pewnie, kręcąc biodrami i najwyraźniej czerpiąc przyjemność z tego, że patrzyli na jej ciało. A trzeba przyznać, że miała niezłe - zgrabne i wyprostowane, więc wstydzić zdecydowanie się nie musiała. Szybko wyszli z zaplecza, wchodząc na spożywczy ciał tutejszego marketu.
- Takie szabrowanie to całkiem przyjemna sprawa, zwłaszcza, gdy nie ma wielu innych chętnych. W tym miejscu długo moglibyśmy się ukrywać.
Mimo słów jej ton nie świadczył o tym, że miała ochotę zostać w miejscu. Już po kilku godzinach wyraźnie się nudziła. Po drodze wzięła jednego batonika, rozpakowała i zaczęła jeść, papierek wyrzucając na ziemię.
- O czystość też nie muszę dbać.
W supermarkecie nie było nic ciekawego, chociaż oczywiście zdawali sobie sprawę, że jedzenie i różne inne duperele mogą się przydać, to póki byli w mieście, dostęp do jedzenia był duży. Tylko wody jeszcze w telewizji zakazywano pić, jako, że mogła zostać skażona. Tylko tę butelkowaną lub z pewnego źródła.

Szybko wyszli na główny korytarz, do którego przylegały przeróżne sklepy, w większości z zasuniętymi żaluzjami antywłamaniowymi. Tylko kilka było otwartych, w tym pierwszy z nich - sklep z ciuchami, a także następny - z biżuterią. Norah nie czuła się tym skrępowana.
- Nudziłyśmy się trochę. Niestety te najdroższe mają dodatkowe zabezpieczenia...
Gdy przechodzili główną alejką, dostrzegli inne sklepy, które nie zainteresowały dziewczyn - jeden z zabawkami elektronicznymi a drugi z alkoholami, wszelkich chyba typów. Niestety wszystko zamknięte, a strażnik poszedł gdzieś w kierunku pomieszczenia ochrony, gdzie miał otworzyć wyjście na dach. Najpierw jednak mogli dostać się do miejsc, które już dziewczyny zwiedziły.
Sklep sportowy był całkiem zwyczajny. Było tu wszystkiego po trochu - od sportowych ubrań i butów, poprzez plecaki i namioty, a na zwykłych piłkach kończąc. Były także typowe dwa rodzaje rzeczy - te typowo sportowe i typowo górskie, które obecnie mogły zainteresować ich znacznie bardziej. Wybierać mogli nawet z najlepszych firm, przecież nie musieli za nic płacić, a ograniczeniem był tylko ich osobisty udźwig.
Podobnie zresztą było przy sklepie myśliwskim. Tam asortyment częściowo się nawet pokrywał, również zawierając sporo ubrań, głównie w kolorach maskujących, a także wodoodpornych. Było tu jednak coś, co odróżniało go wyraźnie: broń. Od wiatrówek, zdecydowanie za słabych na “grubą” zwierzynę, poprzez sztucery, strzelby aż do nawet nowoczesnych łuków i kusz. Do tego mieli oczywiście amunicję, dużą i sporo ważącą, ale w tym przypadku wiedzieli, że prawdopodobnie ta waga była na cenę ich życia.

Na dach wyjść mogli teraz bez większych kłopotów. Niestety nie sprzedawano farb nigdzie w tym hipermarkecie, musieliby więc użyć innych substancji do wymalowania napisu. Zupełnie płaski dach nadawał się do tego bardzo dobrze, dodatkowo mieli z niego doskonały widok na okolicę.
I wcale nie było to pocieszające. Słońce już praktycznie zaszło, półmrok ograniczał widoczność, a i tak każdy kto się przyjrzal okolicy mógł dostrzec poruszające się raczej ospale sylwetki, wyłażące właśnie z jakichś dziur. Tym więcej, im później się robiło, bo ciemność uruchomiła latarnie, które dodatkowo oświetliły paskudne sylwetki.
Niektóre nie przypominały już ludzi. Lepiej było się im nie przyglądać.
Niestety zanim w pełni zdecydowali się co dalej światło zamigało... i zgasło. Zarówno w markecie jak i prawie wszędzie w okolicy.
Prawie zupełna ciemność zaatakowała ich zewsząc. Rainier Valley Square miało systemy zapasowe, ale uruchomiły one tylko niektóre diodki i malutkie światełka, nie oświetlające praktycznie nic, a tylko zapewniające, że jakieś systemy alarmowe wciąż działały.
A przecież dźwięk nie odstraszał tych potworów na zewnątrz. Raczej dokładnie na odwrót.
Coś nagle załomotało o antywłamaniowe żaluzje przy głównym wejściu.
Zaczynała się noc.
 
Lady jest offline