Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 22:31   #49
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
[MEDIA]https://www.youtube.com/watch?v=SNREjjN7zfY&feature=related[/MEDIA]

Gark doskoczył do najbliższego z umarlaków. Wysuszone członki wyciągnęły się ku niemu zachłannie, a czaszka zaklekotała szczękami wpatrując się w niego pustymi jamami oczodołów, tylko po to by w następnej chwili rozprysnąć się pod potężnym uderzeniem ciężkiego ostrza, które rozłupało ją na setki fragmentów. Zaśmiawszy się, półork rozejrzał się za kolejną ofiarą - a wybierać mógł spośród siedmiu wygrzebujących się spod piasku truposzy... Głośny trzask oznajmił mu, że krasnolud ostatecznie uporał się z tym, który go złapał. Sześciu.
Zauważył, że Shan cofa się, zarazem wyciągając z bandoliera dwie tajemnicze fiolki... Mając pewne podejrzenia co do ich zawartości, Gark pozostawił mu trzech zbitych w grupę nieumarłych, sam szarżując na kolejnego, który uwolniwszy się w końcu całkowicie spod piasku, ruszył od tyłu na zajętego walką krasnoluda. Ten ostatni, wyciągnąwszy kolejny młot, odpierał już ataki dwóch uzbrojonych w pałki przeciwników... Zardzewiały miecz trzeciego już wznosił się za plecami krasnoluda, gdy wyprowadzone skośnie cięcie tasaka rozrąbało zasuszoną tkankę i kości, rozrzucając kawałki zwłok wszędzie wokół. Czasu nie było wiele, a już na pewno nie na zbędne gadanie, Gark otrzymał więc od krasnoluda tylko oszczędne skinienie głowy - a potem byli już zajęci, gdy kolejny sztywniak dołączył do walki...
W tym samym czasie jedna z fiolek Shana, celnie rzucona, rozprysnęła się płomieniem na grupie żywych trupów, podpalając je z łatwością, tak że jeden z nich rozpadł się i zamienił w trzaskające wesoło ognisko... Co jednak nie przeszkodziło jednemu z pozostałej dwójki w zaatakowaniu łotrzyka zaśniedziałym sierpem z brązu - ostrze ze świstem przecięło powietrze, jednak zwinny złodziej z łatwością uniknął ciosu i odbiegł, a rozpędziwszy się, obunożnym kopniakiem z wyskoku posłał jednego z pałkarzy parę kroków do tyłu, dokładnie na klapę jednego z wilczych dołów - a więc z powrotem do piachu.
Uwolniony od jednego z przeciwników Thrain zmiażdżył łeb jednemu ze swoich przeciwników a drugiemu przetrącił nogi w chwili gdy półork zablokował wysoko cios pałki.
Gark, ostrzeżony blaskiem ognia, usunął się spod ciosu jednego z płonących truposzy, po czym chwyciwszy za wyciągnięte, kościste ramię, przytrzymał go i nabił na ostrze - co, jak szybko się zorientował spoglądając na kłapiące mu tuż przed twarzą szczęki, byłoby oczywistym błędem, gdyby nie to, że z naprężywszy okazałe mięśnie z dzikim rykiem rozerwał osłabione truchło na dwie części chwilę później.
Pozostaje już tylko jeden stojące ścierwo... I chyba pół setki kotłujących się w piasku i wychodzących na powierzchnię wszędzie wokół nich.
No cóż, przecież nie zacznie teraz uciekać, bo jakby to wyglądało...? Kolejne cięcie chybiło pozostałego umrzyka, który jednak upadł nagle pozbawiony nogi, gdy w przelocie ciął go Ela-I. Shan nie zatrzymawszy się, w biegu rzucił:
-Zostaw ścierwo, bo jego koledzy już się budzą!
Gark zorientował się, że pozostał w tyle za resztą grupy, jako że i Thrain dochodził już bramy, rzucił się w końcu biegiem w tą samą stronę.
- Jak się to zamyka?! - wrzasnął, znalazłszy się przy kamiennych skrzydłach bramy, przy których gorączkowo krzątał się krasnolud.
- A skąd mam wiedzieć?! - warknął w odpowiedzi krasnolud, spojrzawszy na Garka groźnie, czego ten ostatni nie zauważył, bowiem nad ramieniem Thraina dostrzegł coś ciekawszego niż jego fochy - zardzewiały kołowrót owinięty niknącym w konstrukcji wrót łańcuchem. Widocznie musiała tu też być metalowa krata! Rzucił się do kołowrotu, odtrącając po drodze krasnala i wyłamał blokadę - nic się jednak nie stało, naparł więc z całej siły na uchwyty, by obrócić pordzewiałe żelastwo
- Pomóż mi, do cholery! -
- Trzymaj! -
Thrain zdjął z pleców dwuręczny, ciężki bojowy młot. Nie marnując czasu, bowiem pierwsze umarlaki już docierały do przejścia, półork chwycił podaną mu broń i uderzył bez celowania i przymiarek, ale potężnie, raz, drugi i trzeci, aż zadzwoniło im w uszach. Jeszcze głośniejszy był trzask jaki nastąpił potem, gdy cały mechanizm wyrwał się ze swojego miejsca, ciągnięty ciężarem bramy i po odwinięciu się zeń ostatnich pętli łańcucha uderzył o mur i potoczył się po zniszczonych kamiennych płytach. Dźwięki te zabrzmiały jednak w ich uszach jak słodka melodia, bowiem krata opadła w końcu, przytrzaskując parę żywych trupów, które niemal przedostały się na drugą stronę.
- Drakh! Blisko. Skurwysynu. - to ostatnie skierowane było do jednego z ich prześladowców, który mimo przebicia zębami kraty wciąż jeszcze tęsknie wyciągał ku nim ręce. W nagrodę otrzymał kopniaka w zmumifikowaną mordę. - Gdzie Shan? - rzucił oddając Thrainowi jego młot.
- Tam - odparł pytany, wskazując skinieniem głowy machającą do nich z daleka sylwetkę. Żaden z nich nie wygłosił komentarza, jednak Gark miał ochotę czule ująć gardło łotrzyka i bez pośpiechu zadusić małą gnidę gołymi rękoma. Na razie jednak nie miał na to czasu, całe złoto zapomnianej metropolii czekało na niego.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline