| [MEDIA]https://www.youtube.com/watch?v=SNREjjN7zfY&feature=related[/MEDIA]
Gark doskoczył do najbliższego z umarlaków. Wysuszone członki wyciągnęły się ku niemu zachłannie, a czaszka zaklekotała szczękami wpatrując się w niego pustymi jamami oczodołów, tylko po to by w następnej chwili rozprysnąć się pod potężnym uderzeniem ciężkiego ostrza, które rozłupało ją na setki fragmentów. Zaśmiawszy się, półork rozejrzał się za kolejną ofiarą - a wybierać mógł spośród siedmiu wygrzebujących się spod piasku truposzy... Głośny trzask oznajmił mu, że krasnolud ostatecznie uporał się z tym, który go złapał. Sześciu.
Zauważył, że Shan cofa się, zarazem wyciągając z bandoliera dwie tajemnicze fiolki... Mając pewne podejrzenia co do ich zawartości, Gark pozostawił mu trzech zbitych w grupę nieumarłych, sam szarżując na kolejnego, który uwolniwszy się w końcu całkowicie spod piasku, ruszył od tyłu na zajętego walką krasnoluda. Ten ostatni, wyciągnąwszy kolejny młot, odpierał już ataki dwóch uzbrojonych w pałki przeciwników... Zardzewiały miecz trzeciego już wznosił się za plecami krasnoluda, gdy wyprowadzone skośnie cięcie tasaka rozrąbało zasuszoną tkankę i kości, rozrzucając kawałki zwłok wszędzie wokół. Czasu nie było wiele, a już na pewno nie na zbędne gadanie, Gark otrzymał więc od krasnoluda tylko oszczędne skinienie głowy - a potem byli już zajęci, gdy kolejny sztywniak dołączył do walki...
W tym samym czasie jedna z fiolek Shana, celnie rzucona, rozprysnęła się płomieniem na grupie żywych trupów, podpalając je z łatwością, tak że jeden z nich rozpadł się i zamienił w trzaskające wesoło ognisko... Co jednak nie przeszkodziło jednemu z pozostałej dwójki w zaatakowaniu łotrzyka zaśniedziałym sierpem z brązu - ostrze ze świstem przecięło powietrze, jednak zwinny złodziej z łatwością uniknął ciosu i odbiegł, a rozpędziwszy się, obunożnym kopniakiem z wyskoku posłał jednego z pałkarzy parę kroków do tyłu, dokładnie na klapę jednego z wilczych dołów - a więc z powrotem do piachu.
Uwolniony od jednego z przeciwników Thrain zmiażdżył łeb jednemu ze swoich przeciwników a drugiemu przetrącił nogi w chwili gdy półork zablokował wysoko cios pałki.
Gark, ostrzeżony blaskiem ognia, usunął się spod ciosu jednego z płonących truposzy, po czym chwyciwszy za wyciągnięte, kościste ramię, przytrzymał go i nabił na ostrze - co, jak szybko się zorientował spoglądając na kłapiące mu tuż przed twarzą szczęki, byłoby oczywistym błędem, gdyby nie to, że z naprężywszy okazałe mięśnie z dzikim rykiem rozerwał osłabione truchło na dwie części chwilę później.
Pozostaje już tylko jeden stojące ścierwo... I chyba pół setki kotłujących się w piasku i wychodzących na powierzchnię wszędzie wokół nich.
No cóż, przecież nie zacznie teraz uciekać, bo jakby to wyglądało...? Kolejne cięcie chybiło pozostałego umrzyka, który jednak upadł nagle pozbawiony nogi, gdy w przelocie ciął go Ela-I. Shan nie zatrzymawszy się, w biegu rzucił: -Zostaw ścierwo, bo jego koledzy już się budzą!
Gark zorientował się, że pozostał w tyle za resztą grupy, jako że i Thrain dochodził już bramy, rzucił się w końcu biegiem w tą samą stronę. - Jak się to zamyka?! - wrzasnął, znalazłszy się przy kamiennych skrzydłach bramy, przy których gorączkowo krzątał się krasnolud. - A skąd mam wiedzieć?! - warknął w odpowiedzi krasnolud, spojrzawszy na Garka groźnie, czego ten ostatni nie zauważył, bowiem nad ramieniem Thraina dostrzegł coś ciekawszego niż jego fochy - zardzewiały kołowrót owinięty niknącym w konstrukcji wrót łańcuchem. Widocznie musiała tu też być metalowa krata! Rzucił się do kołowrotu, odtrącając po drodze krasnala i wyłamał blokadę - nic się jednak nie stało, naparł więc z całej siły na uchwyty, by obrócić pordzewiałe żelastwo - Pomóż mi, do cholery! -
- Trzymaj! - Thrain zdjął z pleców dwuręczny, ciężki bojowy młot. Nie marnując czasu, bowiem pierwsze umarlaki już docierały do przejścia, półork chwycił podaną mu broń i uderzył bez celowania i przymiarek, ale potężnie, raz, drugi i trzeci, aż zadzwoniło im w uszach. Jeszcze głośniejszy był trzask jaki nastąpił potem, gdy cały mechanizm wyrwał się ze swojego miejsca, ciągnięty ciężarem bramy i po odwinięciu się zeń ostatnich pętli łańcucha uderzył o mur i potoczył się po zniszczonych kamiennych płytach. Dźwięki te zabrzmiały jednak w ich uszach jak słodka melodia, bowiem krata opadła w końcu, przytrzaskując parę żywych trupów, które niemal przedostały się na drugą stronę. - Drakh! Blisko. Skurwysynu. - to ostatnie skierowane było do jednego z ich prześladowców, który mimo przebicia zębami kraty wciąż jeszcze tęsknie wyciągał ku nim ręce. W nagrodę otrzymał kopniaka w zmumifikowaną mordę. - Gdzie Shan? - rzucił oddając Thrainowi jego młot. - Tam - odparł pytany, wskazując skinieniem głowy machającą do nich z daleka sylwetkę. Żaden z nich nie wygłosił komentarza, jednak Gark miał ochotę czule ująć gardło łotrzyka i bez pośpiechu zadusić małą gnidę gołymi rękoma. Na razie jednak nie miał na to czasu, całe złoto zapomnianej metropolii czekało na niego.
__________________ Cogito ergo argh...! |