Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2012, 22:52   #20
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ink


Robił wszystko co w jego mocy, wykorzystywał całą dostępną sobie wiedzę i co tylko miał pod ręką. Mechanika płynów była nieco ryzykowna, musiał sięgnąć umysłem głęboko w ciało dziewczyny, ale czy miał wybór?
Kiedy skończył i spojrzał znów na zegarek okazało się, że całą procedura zajęła mu zaledwie kilka minut, a sygnału karetki wciąż nie było słychać.
Dziewczyna leżała spokojnie przez cały czas gdy próbował ją zszyć, teraz też ani drgnęła. Zaniepokojony sprawdził jej oznaki życia. Słabe, bardzo słabe. Śmierć czaiła się na nią tuż za rogiem.

Cross

Na tym etapie dyskrecja nie była jego głównym zmartwieniem. Może zaoszczędziłaby mu odrobiny kłopotów, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Pochłonięty entuzjazmem i chęcią wzięcia udziału w jatce wypadł z bocznej uliczki prosto na szeroką aleję, która do niedawna okalała chyba jakiś park. Po prawej i lewej wciąż widać było miejsca, gdzie przed wybuchem rósł rząd potężnych drzew. Z każdym krokiem Cross orientował się, że to co wziął za martwe pnie wciąż żyło i rosło. Na jego oczach wyrastały delikatne młode pędy. Był to powolny proces, ale im dalej wgłąb alei tym pnącza i korzenie były większe i bardziej żywe.
Wreszcie Cross dostrzegł ruch. Niewielki oddział uzbrojonych po zęby żołnierzy wybiegł z bocznej uliczki i ruszył pędem w jego stronę. Pięciu mężczyzn, wszyscy oglądali się i strzelali za siebie. David nie był ich największym problemem.
Ich problemem było wielkie, ożywione drzewo, które właśnie wyszło zza ruin budynku poczty głównej i jego diabelskie pnącza, które niczym bicze siekły asfalt, chodnik, resztki murów ze złowrogim świstem i trzaskiem.


Shifter


Puszki powędrowały pięknym łukiem prosto pod stopy żołnierzy. Było ich trzech, dwóch strzelało, jeden ranny siedział wsparty pod ścianą. Byli idealnie pod Marshalem i totalnie skupieni na tym co atakowało ich z drugiego końca ulicy, a o ile Shifter nie miał jakiś zwidów, to były dwa niewielkie drzewa, z potężnymi ożywionymi pnączami świszczącymi w powietrzu uwerturę zniszczenia. Nic dziwnego, że serie z karabinu nie zdawały egzaminu. Teraz żołnierze byli jeszcze dodatkowo oszołomieni i zagubieni. Grube jak udo Shiftera odnóże jednego z drzew zaszumiało tuż pod oknem i dosłownie zmiażdżyło próbującego przetrzeć oczy chłopaka. Zahipnotyzowany całą sceną Shif, w ostatniej chwili zauważył, że jedna z lian postanowiła odwiedzić jego sklep muzyczny, uchylił się, jednak macka zaczęła penetrować pomieszczenie. Kwestią czasu było jego odnalezienie.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 23-10-2012 o 08:18.
F.leja jest offline