Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2012, 08:40   #21
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie spał. Choć gospoda “Pod Starym Królem” oferował całkiem wygodny siennik i czystą pościel, to Alarif nie spał. Podobnie jak innym elfom wystarczyło mu trzy godziny odpoczynku dziennie, który bardziej przypominał letarg, niż sen. Światło księżyca w zupełności mu wystarczało i elf przeglądał swoje mapy bez potrzeby zapalania świecy. Miał spore braki w tej części Arthedain. Podejrzewał, że umocnień i warowni granicznych celowo nie umieszczano na ogólnie dostępnych mapach, by nie zdradzić ich pozycji szpiegom Angmaru. Po za tym nie dało się ukryć, że jego mapy były nieaktualne. Sprzed jakiś dziesięciu lat. Salier miał trochę nowsze, ale i on pewnie nie miał wszystkiego zaznaczone.
Alarif schował mapy do tuby i spojrzał na leżacą nieopodal lutnię. Wziął do ręki znajomy kszałt gryfu i czule pogładził struny opuszkami palców. Nie chciał grać, by nie zbudzić towarzyszy. Jednak po chwili zaczął cichutko nucić:

Znowu więdną wszystkie zioła,
Tylko srebrne astry kwitną,
Zapatrzone w chłodną niebios
Toń błękitną...
Jakże smutna teraz jesień!
Ach, smutniejsza niż przed laty,
Choć tak samo żółkną liście
Więdną kwiaty
I tak samo noc miesięczna
Sieje jasność, smutek, ciszę
I tak samo drzew wierzchołki
Wiatr kołysze
Ale teraz braknie sercu
Tych upojeń i uniesień
Co swym czarem ożywiały
Smutna jesień
Dawniej miała noc jesienna
Dźwięk rozkoszy w swoim hymnie
Bo anielska, czysta postać
Stała przy mnie
Przypominam jeszcze teraz
Bladej twarzy alabastry,
Krucze włosy - a we włosach
Srebrne astry...
Widzę jeszcze ciemne oczy...
I pieszczotę w ich spojrzeniu
Widzę wszystko w księżycowym
Oświetleniu...

Zamilkł, a na jego twarzy pojawił się smutek, gdy sięgnął po zawieszony na szyi medalion. Otworzył go, by ujrzeć ciepły uśmiech dziewczyny namalowanej na małym portreciku. Patrzył na niego mimowolnie wodząc palcem po obłym kształcie medalika.
Westchnął ciężko i położył się patrząc w powałę. Do świtu pozostało jeszcze dużo czasu. Dużo czasu na wspomnienia o przeszłości. Uśmiechnął się. Wspomnienia niosły pocieszenie.


Jako że nie miał wierzchowca podążał wraz z grupą lekko biegnąc lub szybko idąc. Często tak podróżował. Po za tym dwukółka krasnoluda nie toczyła się w oszałamiającym tempie. W powietrzu czuć było wilgoć, która w miarę upływu dnia stawała się intensywniejsza zapowiadając rychły deszcz. Alarif miał na sobie solidne ubranie, ale i ono nie wytrzymałoby dłuższej wilgoci. Po za tym lutnia, choć zabezpieczona haftowanym w kwieciste wzory pokrowcem także nie powinna być narażona na dłuższy deszcz. Zatem gdy zaczęło padać zaczął mimowolnie rozglądać się za schronieniem i już sięgał po mapę, gdy na szczęście Girion przypomniał sobie, że nieopodal jest stara wieża strażnicza Arnoru.
Była już noc gdy dotarli na miejsce. Wieża była zdewastowana, ale na tyle jeszcze cała, że nie padało im na głowy.
Gdy tylko miał okazję Alarif naniósł na swoją mapę jej pozycję, a także szlak którym szli. Rozwiesił też swój płaszcz, by wysechł i sprawdził, czy cięciwa łuku nie namokła. Na szczęście wszystko było w porządku, ale i tak dla pewności nasmarował ją ponownie tłuszczem. Spojrzał z wdzięcznością na Seotha, że zechciał wziąć pierwszą wartę. To dawało mu możliwość rozprostowania nóg i odpoczynku.
Wylegiwanie się przerwał mu krasnolud mówiący o piwniczce na dole.
- Tak? - Alarif spytał z zainteresowaniem. - Pójdę zobaczyć.
I poszedł zaspokoić swą ciekawość.

Tym razem i oby następnymi również nie musieli martwić się o kolację, byli dobrze zaopatrzeni. Alarif miał nawet parę lembasów, ale trzymał je na czarną godzinę. Nastrój zrobił się nawet całkiem miły i Sindar wyciągnąwszy lutnię zaczął cicho przygrywać, jak to się mawiało w Fornoście “do kotleta”, gdy po jakimś czasie błogi spokój zburzył Seoth oznajmiając, iż właśnie do ich schronienia zbliża grupa Rhudauryjczyków.

Alarif pobiegł do kompana by zobaczyć na własne oczy o czymże ten mówi.
- Niedobrze. Ludzie z Rhudauru są sprzymierzeńcami Angmaru. Są na terenie Arthedain, a to znaczy, że są we wrogich zamiarach. - zamyślił się coś rozważając.
- Poczekajmy, aż podejdą i obwołajmy ich. Niech idą swoją drogą. Może odejdą, gdy zauważą, że wieża już jest zajęta. - spojrzał na towarzyszy szukając w ich oczach poparcia dla swego planu.
Miał nadzieję, że uda się uniknąć rozlewu edaińskiej krwi. To że Rhudauryjczycy błądzili trzymając z Angmarem, nie było dostatecznym powodem w jego mniemaniu, by z nimi walczyć i ich zabijać.
 
Tom Atos jest offline