Pierwsza warta przypadła Seothowi. Krasnoludowi nie pasował zbytnio taki układ. Wolałby przesiedzieć pierwszy, a potem spokojnie przespać resztę nocy. No ale skoro Eothraimczyk z własnej, nieprzymuszonej woli zgłosił się na wartę, khazad nie oponował. Poburczał coś pod nosem i zajął się suszeniem obuwia, onuc i opończy przy rozpalonym w ruinach ognisku.
Gdy usłyszał Seotha informującego o intruzach, pierwsze co zrobił to naciągnął cuchnące, parujące obuwie na nogi, a potem zaczął wdziewać zbroję. Na koniec nacisnął na głowę hełm i pochwycił swój topór. Był gotowy do walki, gdyż nie podejrzewał, że spotkanie może zakończyć się w inny sposób.
- Hej, dzierlatko! – krzyknął do znikającej w krzakach, nagiej Modron. Rzucił jej swoją, niemal suchą opończę. – Załóż to bo wilka w krzakach złapiesz! |