Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2012, 13:44   #21
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
"Co ty robisz, George? Bawisz się w bohatera? Dobrze wiesz, że nim nie jesteś" - to wewnętrzny głos wyrwał go z tego dziwnego odurzenia pewnością siebie. Pewnie gdyby mógł, to przy okazji dałby Mintonowi z liścia. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie powinien wdawać się w niepotrzebne sprzeczki. Kiwnął głową z niedowierzaniem, westchnął i wcisnął stopę w gaz. Jego brunatny "chevy" ruszył z piskiem opon, a George nie patrząc już za siebie podążył prosto do Detroit. Gdy odjeżdżał, dosłyszał dźwięki zadymy.
- To chyba nie spóźniony czwarty lipca? - rzucił cynicznie do siebie, trochę dziwiąc się sobie, skąd u niego ochota na kiepskie dowcipy, w sytuacji która powinna budzić już u niego obawy. Im bliżej był przedmieścia, tym silniejszy magnetyzm przyciągał go do środka. Podążał tam niczym owad wabiony słodkim nektarem w mięsożerne szczęki. Nie do końca rozumiał to, ale też nie zamierzał się opierać. Zresztą, czego się spodziewać bo zdewastowanym mieście? Festynu i waty cukrowej? Dobre żarty. Od momentu w którym przekracza się granice tego zapomnianego przez wszystkich bogów miejsca, wartość życia podlega (nomen omen) zabójczej inflacji. Zapewne swoim starociem nie powinien budzić zbyt dużego zainteresowania, ale desperatów nigdy pewnie tu nie brakowało. Nawet świadomość swoich sekretnych mocy, pieczołowicie skrywanych przecież nie bez powodu, nie dodawała otuchy.
Było może lepiej siedzieć w domu i chrzanić tego Spidera? Nie, nie ma co już tego roztrząsać! Skoro już się tu przytargało, to należy sprawy doprowadzić do końca.
"Zobaczysz, sprawdzisz, spakujesz się i wrócisz z powrotem".
Tak, tak planował. Zaparkował gdzieś w odludnym miejscu i przypomniał sobie, że był śledzony. Spojrzał momentalnie za siebie i sprawdził, czy psychopata dał sobie spokój, czy nadal trzeba na niego uważać. Nie wychodząc jeszcze z auta, zaczął zastanawiać się nad kolejnymi działaniami. Gdzie powinien się udać? Sięgnął po puszkę z napojem. Po tym nastąpił cichy zgrzyt metalu i charakterystyczny syk. Wnet pomarańczowy spieniony płyn zmoczył podniebienie Mintona. Z lekkim uczuciem znużenia oparł głowę na zagłówku i postanowił chwilę odpocząć po męczącej podróży. Włączył radio. O dziwo nawet w takiej dziurze udało się złapać jakąś stację:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PyP3g6oiQck[/MEDIA]

No change, I can change
I can change, I can change
But I'm here in my mold
I am here in my mold
But I'm a million different people
from one day to the next
I can't change my mold
No, no, no, no, no


Nieco bardziej uspokojony i skoncentrowany, wyszedł na zewnątrz. Rozciągnął kości powleczone lekko ścierpniętymi mięśniami, zaciągając się przy okazji świeżym powietrzem. W pustym Detroit tego akurat było dostatek. Podrapał się po policzku i sięgnął do specjalnego schowka pod przednim siedzeniem. Skrywał tam niewielki plecak, który również coś skrywał - generator molekularny. Jeśli miał tu być bezpieczny, to nie mogło się obejść bez czegoś "na wszelki wypadek". W zasadzie i tak musiał go zabrać. Na dobrą sprawę te cacko było cenniejsze od całego samochodu George'a, choć pewnie potencjalny złodziej nawet by sobie z tego nie zdawał sprawy. Rozejrzał się po okolicy. Nie napawała radością i ochotą na spacer.


Zastanawiał się co musieli czuć ludzie którzy przeżyli eksplozję. Czy zdali sobie sprawę, jak bardzo ich losy nie zależały od nich? Jak taka chwila, w której traci się życie będąc wciąż żywym, może zmienić człowieka? Przygnębiające widoki porzuconych, plątających się pod nogami rzeczy, to tylko skromny przykład gwałtownej zmiany priorytetów ocalałych... Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że przecież w tym mieście się wychował. Tyle że było one teraz mu całkowicie obce, niczym odrzucany organ, nie wzbudzało w nim ani nuty nostalgii. Nie planował tu spędzać wakacji, ani nawet dnia. Szybko starał się przypomnieć czy ten Spider Jerusalem zostawił jakąkolwiek wskazówkę. Przypomniał sobie dzielnicę z artykułu, który był motywatorem jego wizyty w tym obskurnym miejscu. Udał się tam niezwłocznie.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 24-10-2012 o 15:13.
Rebirth jest offline